czwartek, 31 maja 2012

20.2 Harry Potter i Prawo Slasha, czyli U Zakonu Feniksa Na Naradzie

Witajcie kochani
Wybaczcie obsuwę ale... cóż, ja myślałam, że Johnny wstawi analizę a Johnny, że zrobię to ja ;)
Oto jest analiza nasza!
Do zobaczenia jutro!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział 2
-Mamo…kiedy on wróci z chipsami-jęknął Dudley, po czym teatralnie osunął się po oparciu kanapy. Jego podobieństwo do góry galarety było w tym momencie uderzające [Wyglądał tak?].
-Dudziaczku,proszę nie denerwuj się. Powinien już dawno wrócić. Nie wiem gdzie ten chłopak się szwęda.
-Niech tylko smarkacz wróci, już mu ja przypomnę jak działa zegarek- burknął wuj Veron [Veron? Że niby nad Kapuletich i Montekich domem, spłukane deszczem, poruszone gromem?] [skarb, musimy poważnie porozmawiać o twoich nerdowskich tendencjach...] znad gazety. Niebo za oknami przecięła błyskawica. Dudley ponownie utkwił prosiakowate oczka w ekranie telewizora.
***
Spotkanie Zakonu przeciągało się niemiłosiernie. Od kilku godzin jego członkowie zachodzili w głowę co też planuje Voldemort [problemem nie jest co PLANUJE Voldzio (podbicie Wielkiej Brytanii, czystka rasowa, tysiąc lat ciemności – te sprawy), ale co ZROBI, ŻEBY TO OSIĄGNĄĆ. Nic dziwnego, że do niczego nie doszli...]. Kilka tygodni temu Śmierciożercy wykazywali wzmożoną aktywność [sejsmiczną]. Co więcej ukradli kilka nietypowych przedmiotów,nie mających związku ze sobą [*klik*]. Aczkolwiek od kilku dni…nic, zero, null.Kompletna cisza po stronie czarnych.
Severus Snape miał już tego dość. Od samego rana wysłuchiwał dziwacznych pomysłów MMD* jak w myślach zwykł nazywać Zakon Feniksa. Chmurne spojrzenie zimnych oczu śledziło czujnie każdy ruch dyrektora Hogwartu.
-…moi drodzy, cokolwiek się wydarzy musimy być przygotowani. Nadal nie wiemy co knuje Voldemort…
I pewnie się nie dowiecie. - Nauczyciel Eliksirów dodał w myślach.
-…jednak,mimo swojej inteligencji Tom jest zbyt zaślepiony by…
To ty Albusie jesteś zaślepiony. Nie widzisz oczywistych rzeczy. Na przykład tego, że mam tylkojednego Pana…i tynie jesteś nim. [Tak, moi drodzy. Severus Snape jest tylko jedną z wielu, wielu ofiar Syndromu Wewnętrznego Monologu (SWM). Ta straszna choroba objawia się przede wszystkim długimi, zbędnymi liniami tekstu, w chory marnuje czas czytelników. Leczenie jest jednak bardzo kosztowne. Wymaga terapii, pigułek z suszonej żaby i talentu pisarskiego. Wspomóżcie Fundację Walki z SWM! Ocalcie literaturę!]
-Musimy się dowiedzieć w jakim celu zostały skradzione Księgi Upadłego Anioła Agreala, łamigłówka runiczna, amulet niebios oraz kamień początku [wszystkie te rzeczy to naprawdę mistrzowsko wymyślone bzdurne artefakty... które nie mają żadnego związku z tym, co wiemy o Potterświecie. Brzmią raczej jak coś, co powinienem umieścić w następnej sesji D&D...]. Wierze w to, że nam się to uda…
Łódź się, łódź jak mówi bajka o łodzi. [… Chciałam,naprawdę chciałam wstukać tu jakiś sensowny i zabawny komentarz. Ale rzęsami się nie da a wszystko inne mi opadło]
-…a teraz ostatnia sprawa…
Wreszcie, w końcu ile można gadać ?
-Jak się domyślacie chodzi o Harry’ego. Przed końcem roku szkolnego obiecałem mu, że drugą połowę wakacji spędzi z rodziną Molly i Artura…jednakże w tych okolicznościach nie jestem pewien czy to dobry pomysł. [Jasne, w końcu dużo lepiej, żeby był z dala od ludzi chętnych mu pomóc! Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że aŁtorka pisała to przed „Insygniami śmierci”)]
Severus poprawił się w fotelu. Wszystko co dotyczy tego chłopaka może być ważne dla Czarnego Pana. Zastanawiam się czy rytuał dobiegł już końca. Jeśli tak to już niedługo MMD będzie robiło pod siebie. Ci żałośni głupcy sterowni przez Albusa nie…
Niespodziewanie do pomieszczenia wtargnął nie kto inny jak Tonks.
Dumbledore urwał w pół zdania.
-Droga Nimfodoro, co ty tu robisz? Myślałem, że pilnujesz dzisiaj Harry’ego.
-ja…bo…-Toks próbowała złapać oddech. Wyglądała jak po długim maratonie [a co? Biegła z Little Whinging na Grimmuald Place? Teleportować się trzeba, niemądra osobo! Albo przynajmniej polecieć na miotle...]- Harry…został porwany! [No, i to w dość lamerski sposób skoro go pilnowałaś]
-CO?!
-CO TAKIEGO?!
-MÓJ BOŻE! [Na brodę Merlina!] [Na lewe jądro Heraklesa!] [Słodki, Zzombiony Jezusie!] [Święta makrelo w sosie z młodych pomidorów i z odrobinką cytryny, podana z brunatnym ryżem i lampką białego wina!] [… Bierzemy tę sprawę?]
Członkowie Zakonu wpatrywali się w pobladłą twarz dyrektora.
***
Błagał w myślach o ratunek. Całe ciało zwijało się z bólu. Miał połamane żebra i rękę.Walczył o każdy oddech [Ciekawostka: ból po złamanym żebrze może się pojawić i po trzech dniach od urazu]. Próbował podnieść się podłogi, jednak na próżno.Słyszał ich śmiech. Po kilku godzinach znał już ich imiona [bardzo głupi terroryści z nich, w takim razie].
-Coś nie tak, mały śmieciu? Crucio!
Harry nie miał siły już krzyczeć. Miał ochotę wyć z rozpaczy. Gdzie są jego przyjaciele? Gdzie Dumbledor? [A kto to?] Dlaczego nic nie robią?Dlaczego ich nie powstrzymaj? [bo zostałeś porwany raptem pięć minut temu, głąbie. Magia czy nie, tak od razu cię nie znajdą...]
-Tylko nie przesadź Avery. Czarny Pan chce chłopaka żywego.
-Daj spokój Richards, nie bądź taki sztywny. Przecież to gówno jeszcze żyje.
-Wiecie co-wtrącił się śmierciożerca o imieniu Michael- podobno to Wybraniec…wybawiciel świata czarodzieii…
-Taa prawie jak ten, no …ten Jezus czy jak mu tam.-parsknął Avery. [=.= Bez jaaaj...]
-Dokładnie…zbawiciele cierpią.
-Znam ten ton głosu Michaelu, czyżby kolejny szatański pomysł zakwitł w twojej głowie?- spytała jedyna kobieta w ich gronie – Sarah. [Michael, Sarah... Cholera, brakuje jeszcze tylko śmierciożercy o imieniu Bob. „To jest Bob. Jest bardzo groźny, dlatego nazywamy go Groźnym Bobem. Ale prywatnie woli, kiedy mówimy na niego... Bob”]
Boże! Nie, tylko nie to! Co on chce zrobić? Harry próbował odczołgać się jak najdalej od oprawców.
-Wybierasz się gdzieś?- warknął Avery, po czym po raz kolejny kopnął chłopaka w brzuch.Harry na chwilę stracił oddech, po czym zaczął kaszleć własną krwią [Szkoda, że nie cudzą. W opkach był już tyloma mitycznymi stworami, że chyba bym się nawet nie zdziwiła].
-Zgadłaś-odparł Michael po czym machną różdżką, a jego dłoniach pojawił się młotek i gwoździe.Po chwili powietrze przeszył ochrypły wrzask [„Uuuuderzyłem się w paaaaleeec!”].
***
-Nie może pan!- po raz kolejny tego wieczoru Hermina spojrzała błagalnie na dyrektora.
-Panno Granger, jesteś jeszcze zbyt młoda by…
-By co?!
-Hermiono…-Ron nieśmiało potrząsnął ramieniem dziewczyny, aż nazbyt świadom obecności członków Zakonu .
-Jak możecie?! Pozwolicie aby On go zabił?!- po policzkach Gryfonki zaczęły spływać łzy. [Nie, no co ty. Przecież to byłoby kompletnie niezgodne z charakterami wszystkich członków Zakonu i służyłoby tylko stworzeniu fałszywej dramy, nikt by tego nie...]
-To najlepsze wyjście [Aha. Już nic!]…najmniejsze zło, proszę mi uwierzyć panno Granger. Tak jak ty cenie Harry’go jednak…czy wiesz ilu musiałbym posłać na śmierć by go ocalić? [A ty wiesz, aŁtorko? Bo prawidłowa odpowiedź brzmi... Zero. Bo Dumbledore sam by poszedł i starł na drobniutki proszek każdego, kto by mu przeszkodził!]
-Ale,ale to nie fair! Ron powiedz coś!
Młody Wesley spojrzał bezradnie na rodzinę. Molly i Ginny zalewały się łzami, a ojciec i bracia siedzieli ze spuszczonymi głowami i posępnymi minami. Chłopak przełknął głośno ślinę.
-Hermiono…Dumbledore wie co robić. Jeśli on mówi..
-Ron!Harry to twój przyjaciel! [Iiii ponownie zawisło nad nami widmo Złego Rona. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego najlepszy przyjaciel Harry'ego prawie zawsze kończy jako jego wróg, albo po prostu dupek? To się kłóci z kanonem bardziej, niż przystojny Snape!] -Dziewczyna błędnym wzrokiem spojrzała na poszarzałe twarz członków Zakonu.
-Hermiono-dyrektor [to jakaś mutacja genetyczna?] podniósł się ze swojego fotela i stanął nad zapłakana Gryfonką- Pozwoliliśmy wam wsiąść [a w ogóle wziąśćnąć] udział w tym spotkaniu, gdyż myśleliśmy, że jesteście na tyle dojrzali by zrozumieć nasz sposób myślenia [który nie ma nic wspólnego z myśleniem i to, co teraz mówi Dumbledore też jest bez sensu, bo w wolnym przekładzie znaczy „Nie podoba się to won, jesteś zbyt mała by zrozumieć bezsensowne poświęcanie życia ludzi”]. Widzę jednak, że pomyliliśmy się.- za radosnymi iskierkami błękitnych oczu kryły się sztylety- Takie dzieci jak wy nie powinny udawać dorosłych i bawić się wojnę. Co więcej śmierć Harry’ego nie pójdzie na marne.Jak wiesz wysłaliśmy profesora Snape by dowiedział się dokładnie co zaszło oraz sprowadził ciało… [Rany, szybcy są. Harry jest w niewoli... pół godziny a ci już o śmierci i sprowadzeniu ciała. Nie mówiąc już o tym, że chyba łatwiej uprowadzić żywą osobę niż bezwładne, sześćdziesięciokliogramowe cielsko leżące tak, by każdy mógł je sobie obejrzeć (lub zobaczyć jego brak)]
W tym momencie Hermina nie wytrzymała.
-Nie rozumiem! I nie chce rozumieć jak można skazać przyjaciela na śmierć!-Wrzasnęła po czym zerwała się na równe nogi i pobiegła do swojego pokoju, głośno trzaskając przy tym drzwiami. Nad Grimmauld Place 12 zawisły czarne chmury.


*Miłośnicy Miłośnika Dropsów [… Internecie, musimy porozmawiać. Dropsy Dumbledore'a... są... MEMEM. Nie są kanoniczne. Nawet fanon traktuje je głównie po macoszemu. Dlatego proszę, przestań traktować je jak istotny element fabuły. Z poważaniem, Johnny Zeitgeist]

Kolejny rozdział dodany. Od następnej części akcja przystopuje i stanie się bardziej...ja wiem? normalna:D Po prostu samo porwanie nie jest wątkiem głównym, a to co nastąpi po nim. Mam nadzieje, że sie podobało:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz