czwartek, 24 maja 2012

18.2 Hermiona w aŁtorkę przedzierzgnięta, czyli "No, I am your father!"


Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Wybaczcie delikatną obsuwę, ale kończyłem umieszczony w tekście fotomontaż. Mam nadzieję, że znajdziecie go dobrym.
Poza tym – w Mary Sujce bez zmian, pojawia się Papa Voldzio, a zdania bez błędu gramatycznego nie uświadczysz.

Zapraszamy!
 
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Dziewczyna nie mogła uwierzyć w co właśnie usłyszała po jej rozwianych myślach [były już myśli nieuczesane, ale to już przesada!] chodziły słowa ,,Sara i Tom Ridle,, Nie mogła tego wszystkiego ogarnąć jeszcze kilka minut temu była Granger a teras [...nadal była Granger. Przecież nazwisko na dowodzie jej się spontanicznie nie zmieniło, prawda?].Nie chciała o tym myśleć najbardziej bała się spojrzeń przyjaciół a najbardziej spojrzeń Harre'go [Harre był Puchonem z największym zezem na roku. Bo HARRY znał Hermionę na tyle długo, żeby nie oceniać jej po kodzie genetycznym].
Z braku sił usiadła na krzesło, które stało tuż obok niej i zapytał słabo
-Dlaczego wcześniej mi nie powiedzieliści?
-Ponieważ nie mogliśmy-odpowiedziała kobieta
-Jak to?-zdziwiła się
-Przysięgaliśmy-odpowiedział męszczyzna z smutkiem [a u Grangerów słowo nie dym!]
Brążowoka [Branża woka?] [Brąz w oku?] już nic więcej nie powiedziała wstała gwałtownie z krzesła i wybiegła z kuchni ze łzami w oczach nie rozumiała dlaczego tak na to zareagowała. Wbiegła szybko po schodach na góre wprost do swjego pokoju żuciła [AAARG!] się na łóżko i rozszlochałą się na dobre.W tym momęcie nie chciała nikogo widzieć chciała być sama z własnymi myślami i z własnym strachem.
Płakała dobre półgodziny [zwizualizowałam sobie zasmarkaną, zaczerwienioną Emmę Watson. Wy też to zróbcie, zabawa dla całej rodziny!] gdy się już wreście uspokoiła usiała na łóżku wytarła oczy rękawem sięgneła po waliske i zaczeła się powoli pakować i zapominac o dzisiejszej wiadomości [Matka: „Jesteś adoptowana” Hermiona: „Does Not Compute, Resetting Hard drive...”].Była tak tym wciągnienta że nie usłyszała jak ktoś wszedł do jej pokoju cichy głos wyrwał dziewczyne z zamyślen [a było ich tak wiele, że musiały ustawiać się w kolejce]
-Hermiono?
Dziewczyna szybko się odwruciła i spojżała na swoją przybranoł matkie odrazu zapytała
-Co się stało?
-Nic poprostu...-zacieła się nie wiedziała co chciała swojej przybranej córce powiedzieć [może „biologia biologią, ale jesteś naszą córką i kochamy cię bardzo, bardzo mocno”? Serio, istnieją szczęśliwe rodziny adopcyjne!].
Hermiona patrzyła na nioł z wyraźniym wyczekiwaniem chciała usłyszeć co ona ma jej do powiedzenia.Między nimi nastała męcząca cisz,której żadna z nich nie mogła lub nie była w stanie przerwać.
Nagle do okna dziewczy zaczeła pukać czarna sowa której Hermiona nie znała podeszłą szybko i jej otworzyła ptak wleciał do śroka dziewczyna wzieła odniego lis i ptak odleciał.
Dziewczyna odpieczentowała go i zaczeła czytać nie zwracając uwagi na kobiete

Hermiono!
Już na pewno Grengerowie powiedzieli ci prawde o twoim prawdziwym pochodzeniu [a tak z ciekawości – co by było, gdyby nie zdążyli? List byłby... trochę antyklimatyczny].Jak widzisz nie jesteś szlamoł a córkoł czarnego Pana ["Hurra, jesteś bezpośrednim potomkiem magicznego odpowiednika Adolfa Hitlera! Cieszysz się, prawda? PRAWDA?"] rozumiem że możesz być tym wszystkim szokowana nie dziwie ci się,ale nie bąć na nich zła ani tym bardziej na nas byiśmy zmuszeni cię zostawić dla twojego bespieczeństwa.To tyle na początek reszte opowiem ci jak będziesz już u nas
Kochająca cię Matka [która nigdy cię nie poznała i która nie ma pojęcia, jaka jesteś]
Dziewczyna była w oklejnym szoku nie rozymiała sółw ,,Jak będziesz u nas,, [biorąc pod uwagę pisownie i gramatykę tego listu, dziwię się, że cokolwiek zrozumiała...].
&&&
[Wdech...] Następnego dnia już o 8:00 dziewczyna była już na nogach źle spała przez cały czas po głowei chodziło jej munustwo myśli o temace jej prawdziwej rodzinie [...Wydech!].Zastanawiała się jak to możliwe że ona była przez tyle lat okłamywana i nie zaówarzyła ni cpodejrzanego.Bradzo ją to pżytłaczało i nie dawało spokoju ale nabradziej przytłaczający było to że jej ojcem jest czarny [Hej! Tak nie można! To obrzydliwe! Ja się nie zgadzam!] pan [Aha... Tak nie można! To...] na samoł myśł zadrżała z trwogi.
Nagle usłyszała dość głośne pukanie do drzwi odrazu podniosła się cięszko ze swojego łóżka i podeszła do nich cicho je otworzyła a w progu zoczaczyła samego Voldemorta [… no to chyba bardziej niekanonicznego Voldemorta nie da się zrobić...] [nie bądź TAKA pewna!] z jakoś kobieto stojąco obok niego [hej, to jej biologiczna matka! „jakaś” to stanowczo niewystarczający opis!].Odruchowo cofnełą się o krok do tyłu i z zaciśniętymi pięścimi lustrowała ich twardym spojrzeniem nagle kobieta wyszłą przed czarnego pana i powedziałą przyjaznym tonem
-Hermiono nie buj się nic ci się nie stanie [„zaufaj nam, maniakalnemu mordercy o którym słyszałaś najgorsze i najprawdziwsze rzeczy, oraz kobiecie, o której nie wiesz nic. Lubisz dropsy? Mam tu gdzieś trochę...”]-powiedziawszy to wycięgneła do niej dłoń.
Dziewczyna przyglądała jej się w ciszy i zamysleniu nie miała pojęci co ma zrboi jedna jej częśći chciała wierzyć w jej słowa [CZEMU? Jak niby Voldemort może być lepszym rodzicem niż dentyści!] ale druga wolała pozastać na dynstans.Po uporczywej walce pierwsza ze stron zwyciężyła Hermiona złapała jej dłoń z lekkimi obawami,które się rozwiały po gorącym uścisku.
-Córeczko-to było westchnienie ulgi [„już się bałam, że jednak jesteś chłopcem”].
-Ma...mo-zająknełą się dziewczyna [a nie „odejdź ode mnie ty obca osobo?” Hej? Realizmie, gdzie jesteś?]
-Tak kochanie-szupneła i po chwili póściła ją.
&&&
Hermiona wraz z rodzicami [już z rodzicami. Syndrom Sztokholmski rulez...] [Za wcześnie na Syndrom, to czysta głupota jest...] opuściła dom państwa Granger weszli w najciemniejszy zakamarek ich ogrodu [gdzie nawet karczochy nie chciały się przyjąć] i stamtąd się deportowali.DZiewczyna poczuła nie przujemne szarpnięcie w okilicy pępka i zaras potym zrobiło jej się bardzo słabo i nie dobrze [ty, a może zrobili jej zastrzyk w pępek? Próbowali ją naćpać?] [to nadal nie wyjaśnia, czemu tak ochoczo przystanęła na tatusiowanie Voldzia...] [Może urzekły ją jego wąsy?].Nagle jej stopy [a buty są już zbyt plebejskie dla Jej Marysujości?] dotkneły miękej trawy i wszystkie niewygody mineły jak rękoł odjoł brązowo oka przetarła oczy, poniewrz nie mogła uwirzyć w to co widzi.Stała w ogromnym ogrodzie było wni mnustwo pięknych i pachnących kwiatów słychać było gdzie niegdzie spiewanie ptaków [brzmi jak budynek, w którym z pewnością zamieszka ktoś, kogo nazywają Czarnym Panem i którego prawdziwego imienia wszyscy boją się wymawiać],jej oczy przykół widok dużego zamku na oko nyło w nim około 100 okien z obu stron [Po każdy trójwymiarowy (nomen, omen) budynek ma tylko dwie strony – osiową i opaczną!].Niedaleko był ogromny base przy którmy ktoś siedział ale dziewczyna go nie widził był zbyt daleko.
-I jak ci się podoba?-zapytał Voldemort [żując cygaro i od czasu do czasu drapiąc się po tyłku]
-Prześlicznie-odpowiedziła cicho i troche nie ufnie.
Nadal nie mogła lub nie chciała dopóścić do siebie myśłi że najciemniejszy czarodziej na świeci [daj spokój, nie jest AŻ TAK tępy...] jest jej ojcie i dowiaduje się o tym dopiero gdy staje się już pełno letnia.Przez zamyślenia nie zuwarzyła jak jej matka prowadzi ją w strone zamku obudziło ja dobiero słowa
-Dobrze się czujesz? [„Może jesteś głodna?” zapytał Papa Voldzio z wyraźną troską w głosie. „Zaraz będę musiał wziąć swoje tabletki na kanoniczność, to mogę ci coś przygotować w kuchni...”]
Hermiona pokiwała głową i od tego momętu zaczeła jej uważnie słuchać i karzde zdanie zapisywała sobie w myślach kiedy doszły do hebanowych dziewi kobieta je otworzyła i oznajmiła dziewczynie że to jest jej pokuj.
Potem bez słowa wyszła i pomaszerwała w głąb zamku Hermiona wzieła swoje waliski i powli zaczeła się rozpakowywać nie myślać o niczym oprucz ,,jak ja im to wszystko powiem i wytłumacze,,. [Jak rozumiem, ma na myśli swoich przyjaciół. Ale muszę powiedzieć, że niezła z niej optymistka, skoro nie bierze pod uwagę, że Papa Voldzio ją uwięzi, zahipnotyzuje, albo zabije. Pogratulować!]

2 komentarze:

  1. tak sobie, mospaństwo. mocno tak sobie. zaczynając choćby od tej denerwującej czcionki.

    analizy to nie tylko przywalanie się do ortografii (przy czym sami o swoją moglibyście zadbać. i interpunkcję. nomen omen bez przecinka, na dzień dobry) i komentarze hermetyczne i/lub zwyczajnie z dupy. w analizach wybiera się najbardziej irracjonalne/zabawne/głupie/wszystko naraz fragmenty, ale na pewno nie całość. do analiz wybiera się teksty głupie w wyjątkowy sposób, a nie zwyczajnie głupie.

    a Emma w filmach parę razy zapłakana była, wizualizacji nie trzeba, jeno wspomnień.

    aye aye. oby było lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, hej, czyli ktoś jednak czyta Ministerstwo ^^
    Co do czcionki: cóż, nie wydaje mi się, żeby była w jakiś szczególny sposób irytująca/nieczytelna. Nikt się wcześniej nie skarżył a i mi się wydaje, że jest ok. Nie wiem, zobaczymy z Johnnym co się da zrobić
    Nie czepiamy się też tylko ortografii- jest ich kilka, ale są też dotyczące innych głupot więc...
    Za hermetyczne komentarze odpowiada Johnny xD
    Co do analizowania całości opka: cóż, inne analizatornie tak nie robią, my tak. My dajemy analizy codziennie (w miarę możliwości) i w paru innych szczegółach też się różnimy od "innych"
    Emma była kilka razy zapłakana- owszem. I co z tego? Czy przez to nie można jej sobie wyobrazić zapłakanej tylko trzeba lecieć do filmu i szukać tych momentów żeby wiedzieć, jak wyglądała?

    Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej :) Zapraszam do dalszego odwiedzania nas i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń