wtorek, 22 maja 2012

18.1 Hermiona w aŁtorkę przedzierzgnięta, czyli tajemnica z dawna wyśmiewana

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
Mary Sue to fascynujące stworzenia, nieprawdaż? Stworzone z kompletnego braku talentu, przedstawiają sobą ukryte pragnienia i może czasem jakiś kompleks lub dwa ich twórców. Są najlepsze, a przy tym niekompetentne. Wszyscy je kochają, ale zwykle sprawia to wrażenie kontroli umysłu niż prawdziwego afektu. W założeniu są wyjątkowe jak płatki śniegu, ale i tak kończą pospolite jak błoto.
Byłyby słodkie, gdyby nie były tak bezbrzeżnie irytujące.
Bardziej jednak od takiej klasycznej, oryginalnej Mary Sue interesuje mnie przypadek pośredni – kiedy to kanoniczna postać staje się przekaźnikiem autora, czy raczej aŁtora. Czy taka postać pozwala zachować iluzję kanonu? A może bardziej oryginalna myśl nie może przyjść aŁtorom do głowy?
W dzisiejszym odcinku rolę takiej właśnie Mary Sue pełni Hermiona Granger. Dowiemy się o nowych, ciekawych pomysłach na jej drzewo genealogiczne, a także (tradycyjnie już) rozważymy śniadania i błędy ortograficzne. Ponadto, pęknę.

Zapraszamy! 

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Nadchodził koniec wakacji już nie długo miała zacząć się nowy rok szkolny [To dopiero pierwsze zdanie, a mnie już urzekła twoja tautologiczna, ainterpunkcyjna historia].W jednym z domów na Londyńskiej ulicy  mieszkała 17letnia dziewczyna razem z rodzicami [17letnia... Miała 17oC i przez to miała temperaturę letnią? Miała wyrok siedemnastu lat siedzenia w więzieniu za nieumiejętność przekazywania informacji?].
Właśnie spała smacznie w swoi [w soi?] [w słoiku?] [w sowie?] łóżku gdy nagle do jej pokoju wpadła wesoła kobieta odrazu zawołała [zawołała z odrazą?] [dla mnie to brzmi raczej jak „kobieta odrazy”. Taki nowy Avenger] [Brzmi bardziej jak członek Injustice League] [...Jesteś nerdem, wiesz?]
-córciu wstawaj
Dziewczyna przekręciła się na drugi bok i wogule jej nie słóchała jeszcze coś mrukneła i poszła dalej spoać nie przejmowała się matkoł wiszącoł nad nioł [*wyskakuje mu żyłka* Z-zaraz pęknę...].
Blądynka widząc zachowanie córki postanowiła podjąć nieco drastyczne [to tylko takie słodkie chibi-chibi drastyczności] środki pobudzające [drastyczne środki pobudzające... sole trzeźwiące nasączone w benzynie?].Podeszła do łóżka bardzo blisko zerwała z niej kołdre i sięgneła po szklanke z odrobinoł wody [Jak to dobrze, że stała tam taka akurat szklanka. Domyślam się, że w gablotce z podpisem „Na trudne budzenie”].Jednym ruchem 
chlustneła ją [Chlusnęła... wodę? Jak to się robi?]. Brązowo włosa zerwała się jak oparzona [Hahaha... jak oparzona! To zabawne, bo przecież jest mokra! Ha... hahaha... *ociera łzę* Tak, z pewnością pęknę...] [Ojej, to dopiero początek analizy a Johnny już ma dość...] razem z krzykiem-MAMO!!!-spojrzał na nioł ze złościoł [Pękam!.. Ithil, jesteś pewna, że to nie prowokacja?] [Pewna. Naprawdę istnieją ludzie, którym się wydaje, że te słowa tak się pisze] i znowy otwierał usta żeby coś powiedzieć gdy jej matka poprostu wyszła z pokoju [A tak w ogóle to brawa dla mamy. Ciekawe, jak zamierza teraz suszyć łóżko] [Może boCHaterka wciąż jeszcze śpi na ceratce i nie straszne jej łóżkowe mokrości?].
Hermiona bo tak nazywał się dziewczyna [Dziewczyn/a ma chyba trochę problemów ze świadomoscią seksualną...] powoli wstała z miejsca i wolno ruszyła do łazienki wziąści [ajuści!] prysznic.Poczas tej czynności [porannej, nomen omen] była tak zła nie mogła zrozumieć komu robiła kzywde [*składa ręce jak do modlitwy* niech to będzie brak „r”,a nie brak kropki...] że sobie dłużej pospała [Z tej wielkiej złości mózg jej się zacierał jak zrozumiałem?]. Z takimi myślami  dziewczyna wruciła do siebie i zaczeła się ubierać na śniadanie.
+++
Gdy już znalazła się  w kuchni pierwsze złe spojrzenie zuciła [najpierw dokładnie jej przeżuwając] kobiecie stojącej przy zlewie potem łagodniejrzym wzrokiem spojrzała na ojca czytającego gazete [Wszystko było na swoim miejscu: służąca służyła (choć trochę się przy tym guzdrała), mężczyzna mężczyźnił... Hermiona skinęła głową z zadowoleniem].
Powiedziałą
-Dzień dobry-i usiadła na przeciwko ojca.
Chwile potem przed dziewczynoł [z której był najwyraźniej niezły chochoł] pojawił się tależ [AAARGH!] ciepłych naleśników [podająca je kobieta kłaniała się w pas i całowała stopy bo wiedziała, że kiedy córka schodzi na śniadanie, ono ma już na nią czekać] polała je sosem Toffi i zaczeła szybko je pałaszować [A tu nastąpi chwila refleksji nad aŁtorkami w ogólności: co one mają z tym „pałaszowaniem”?].Nie zauwarzyła gdy mężczyzna odłożył gazetę i wpatrywał się w nią dziwnym smutnym wzrokiem [Jak można mieć dziwny wzrok? Ojciec robił zeza?].
Hermiona gdy tylko skończyła odrazy [hej, przecież ona jadła naleśniki, a nie jakieś odrazy!] [Może... żywiła się odrazą, jaką czuła do matki? *rozpaczliwie próbuje znaleźć sens*]spojrzała na rodziców i ich miny nie były za wesołe przyglondał [Ciekawe kto, bo żaden rzeczownik w tym zdaniu nie miał formy męskiej] im się w milczeniu kiedy zapytała:
-Czemu tak na mnie patrzycie?
-Hermiono-zaczoł powarznie [bez względu na to, kto to jest, powinien poważnie wziąć się za naukę ortografii]-musimy coś ci bardzo warznego [warzywnego?] [warzonego?] powiedzieć ,wiemy że możesz być w durzym [to faktycznie duży szok, kiedy tak nagle dowiadujesz się, że masz dur brzuszny] [Bo kiedy jesteś zadurzony/a, to dziwią się raczej rodzice...] szoku-zatrzymał się robiąc bardzo dramatycznoł cisze [*analizatorzy zastygają w oczekiwaniu*].
Nadle matka dziewczyny dołończyła sie [FUJ! Tak przy dziecku?!] [Ithil, o czym ty myślisz...] do tego rozpączecia [rozpączęcie to rozpoczęcie pączkowania?]
-Córeczko widzisz... my...-po kazdym słowie robiła krtkoł przerwe [przez co Hermiona była już nieźle zniecierpliwiona] -nie...jesteśmu twoimi prawdziwymi rodzicami [DAM-DAM-DAAAAM!].
Brązowo oka była w wielkim szoku nic nie rozumiała jak to nie buli jej prawdziwymi rodzicami [„Przecież bulili na wszystkie moje potrzeby!” myślała zrozpaczona Hermiona (A tak swoją drogą jest mi teraz całkiem śmiesznie bo, serio, nie dalej jak wczoraj przeprowadziliśmy z Johnnym dwugodzinną rozmowę na temat „dlaczego wiadomość o byciu adoptowanym/posiadanie tylko jednego rodzica zawsze jest pokazywane jako taka straszna drama”. Może wy mi wyjaśnicie?)].
-Bo widzisz gdy miałaś zaledwie 2 miesiące do naszego domu przyszła młoda kobieta i powierzyła nam cię w opiekę [tak po prostu przyszła, podała nieprzewijane od tygodnia dziecko i powiedziała „macie”. A prawo stwierdziło „hej, skoro już jest, to co się ma zmarnować”...] powiedziała nam że gdy bedziesz miała siedemnaste urodziny mam ci powiedzieć prawde [i jeszcze stawiała warunki. Urocze]-powiedziała nieco smutnym tonem [Ale to był taki tylko troszeczkę smutny ton. Bo w sumie mało ją obchodziły przeżycia córki].
Dziewczyna była w ogromnym szoku nie wiedziała co ma oty[ły]m wszystkim myśleć do jej głowy dochodziła tylko jedna myśl [„Dlaczego nie używam przecinków?!”] ,,Jak to nie są moimi rodzicami,, [Edit: „Dlaczego używam dwóch przecinków zamiast cudzysłowu?”]. Po chwili ciszy brązowo włosa wyszeptała
-Kto jest w takim razie moimi bilogicznymi rodzicami? [Najwyraźniej będzie to tylko jedna osoba. Chów wsobny] [No, Czytelnicy, a teraz tak bez zaglądania (żeby wam to ułatwić zrobię przerwę): jak sądzicie, kto będzie prawdziwymi rodzicami Hermiony?]


Zapadła na chwile głucha cisza gdy odezwała się kobieta
-Są nimi Sara i Tom Ridle.
-CO!!-krzykneła [What she said!] [Też się dziwię. Przecież z relacji rodziców jasno wynikało, że kobieta tylko wcisnęła im bachora, kazała mu zdradzić prawdę kiedy będzie miało siedemnaście lat (a oni jak cielęta po prostu to robią i narażają ukochaną córeczkę na traumę) i tyle. O opowiadaniu barwnej historii z kim i kiedy się łajdaczyła- ani słowa] [Mnie interesuje inna sprawa: skąd aŁtoreczki wytrzasnęły Sarę Riddle. TU jest drzewo genealogiczne Voldemorta i ja tu żadnej Sary nie widzę. Co ciekawe po wstukaniu w Google wyskakuje całe mnóstwo opek o tej postaci i nic nie wskazuje na to, żeby pisała to ta sama osoba. Co jest grane?] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz