czwartek, 11 października 2012

25.1 Wesoły Świat Rukii czyli To Ja, Rukia Się Nazywam.

Dobry wieczór, kochani!
Dziś odpoczniemy sobie odrobinkę od zdziecinniałego Tony'ego, seksownego Bruce'a, bezradnego Fury'ego i władającej nimi wszystkimi wszechzajebistej MarySue. Jeden dzień oddechu przyda się chyba nam wszystkim, na dziś przygotowaliśmy więc z Johnnym coś lżejszego kalibru- oneshot o Rukii z Bleach'a. Króciutkie i rozkosznie głupawe opko w którym tak naprawdę nic się nie dzieje ale i tak- uwierzcie mi!- przeczytacie z przyjemnością.
A od jutra wracamy do Avengersów!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Hejka wszystkim! Jestem wielką fanką Rukii! To moja najulubieńsza postać z Bleach'a! Kocham ją! [I nie umiem tworzyć! Zdań złożonych!] Dobra starczy tego xD. Pierwsza notka już niedługo! [Co konkretnie powstrzymuje aŁtorki od zamieszczenia pierwszego posta od razu?] Buziaki ;**** A i nie życzę sobie używania przekleństw na moim blogu.(nonono! ne wolno)

Sorki, że tak długo ^^'''. Akcja toczy się w zimę, miłego czytania ;***.
~*~
Wstał kolejny pikny dzionek, szczególnie temu, że była sobota^^ [*] [Stwierdzam zgon bo umar :x]. Za oknem padał śnieg. Wszystko było przykryte białą kołderką [Wyobraziłam sobie Wszystko ze stopami nie mieszczącymi się pod kołdrą =.=]. Gdzie niegdzie dzieci lepiły bałwany albo rzucały się śnieżkami. Ichi [btw. „Ichi” to po japońsku „jeden”] spał spokojnie. Drzwi od jego szafy cicho otworzyły się. Z szafy wyszła Rukia. Sekundę później wyleciał Kon z krzykiem „Neee-saaaaaaaaan~!” Tym samym budząc Ichigo. Gdy tylko Ichi zobaczył Rukię poleciała mu krew z nosa [O tak, jak ja kocham dosłowne przenoszenie środków przekazu mangi/anime na fanfiki. AŁtorko, czy kiedyś poleciała ci krew z nosa tak spontanicznie, z podniecenia? To tak, jakby koło głów twoich zawstydzonych bohaterów pojawiały się wielkie krople]. Tamując krwawienie ręką powiedział.
- Ty nawet we flanelowej piżamie wyglądasz seksownie.- Rukia rumieniąc się przywaliła mu w łeb [To bardzo szorstka miłość. Szorstka, twarda i bolesna, jak każda prawdziwa miłość być powinna, prawda].
- Głupek.- powiedziała. Po chwili ubrana zeszła na śniadanie [Hurra!] [A gdzie poranne czynności?].
- Rukia-san, wyglądasz dziś ładnie.- powiedziała Yuzu. I tak przez resztę śniadania była chwalona [Cała rodzina w ciągu całego posiłku nic nie robiła, tylko wszyscy ją głaskali i zachwycali się jaka jest ładna i w jaki wysublimowany sposób je?!]. Po śniadaniu Rukia wyciągnęła Ichigo na spacer po parku. Spotkali tam innych shinigami [Shinigami przewalali się po ulicy w charakterze bezpańskich psów i żebraków. To wcale nie jest tak, że bogowie śmierci mają jakieś, pffff, zajęcia]. Razem usiedli na ławce. Zimny wiatr muskał ich twarze. Nagle Rukia powiedziała.
- Mam wspaniały pomysł! Chodźmy na łyżwy!- powiedziała wszyscy zachwycili się jej intelektem [rzeczy małe i gotowe złamać się przy najlżejszym podmuchu wiatru zasługują raczej na chwilę zadumy...].
- Genialny pomysł Rukia!- powiedział Ikkaku.
- Doprawdy piękny.- powiedział Yumichika. Kilka minut później wszyscy śmigali już na łyżwach. Mimo, że Rukia pierwszy raz miała na sobie łyżwy, jeździła jak mistrzyni [Czy w ogóle mogło być inaczej?]. Wszyscy się nią zachwycali. Toushirou tak się na nią zapatrzył, że aż się wywrócił [O, Element Komiczny!]. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem [W razie jakbyście nie wiedzieli: Bogów śmierci bawią żarty w stylu poślizgniecie się na skórce od banana albo rzucanie w siebie plackiem z bitą śmietaną].
- No, to może chodźmy coś wypić?- powiedziała serdecznie Rukia pomagając Toushirou wstać. Wszyscy ją poparli [Żeby przy tym pomaganiu sama nie fiknęła. Wiecie, dochodzę do wniosku, że na blask jednej MarySue pracuje w gruncie rzeczy wiele osób. No bo jest sobie taka MarySue, ale do istnienia potrzebuje: ludzi demonstracyjnie głupszych od niej, sWeEtAsHnYcH przyjaciółeczek eskalujących jej zajebistość, bogatych a wrednych rodziców (jeśli nie chcą być wredni to muszą z poświeceniem wyjechać do Niemiec/umrzeć)... No i oczywiście TruLoFFa, ale on sam w sobie jest trochę MarySue więc się nie liczy. Widzicie, ile osób? Ciekawe, czy zbierają się co rano na odprawę...]. Poszli do najbliższej kawiarni. Wnętrze było ładnie urządzone, czarno-czerwone ściany, oraz fotele i kanapy [Rzeczywiście ładnie. Tak... wszetecznie]. Kilka neonów przedstawiających kubek kawy, lub deser. Na czarnych stolikach były czerwone serwetki. Było też kilka automatów ze słodyczami [Na wuj w kawiarni automaty ze słodyczami? Przecież tam się sprzedaje słodycze tak tradycyjnie, przy ladzie...]. Rozsiedli się na jednej z kanap. Wtedy podszedł do kelner [a Kali ukraść mu krowa?]. Dobrze zbudowany, wysoki blondyn. Miał czarne spodnie i fartuch zawiązany w pasie. Do tego czerwona koszula z czarnym krawatem [Powinien pofarbować włosy na czerwono a oczy i usta obwieść czarna kredką] [A ja mam pytanie, czy wygląd kelnera w ogóle ma znaczenie dla akcji, czy to tylko taki fetysz?].
- Co dla panów?- Ikkaku poprosił o kawę, Ichi i Yumichika o herbatę. A Toushirou o kakao.
- A dla ciebie ślicznotko?- spytał puszczając oko do Rukii [Po powrocie na zaplecze szef złapał go za tyłek, puścił do niego oczko i szepnął namiętnie do ucha „Jesteś zwolniony, don Juanie”].
- Poproszę colę.
- Dla ciebie skarbie na koszt firmy.- powiedział i odszedł od stolika [Jestem oburzony! Dlaczego przed nią nikt nie biegnie i nie rozrzuca płatków róż?!] [I pereł...]. Chłopacy spojrzeli na kelnera złością w oczach. Gdy wypili swoje napoje wyszli [Z tej złości najwyraźniej postanowili nie płacić. Bardzo rozsądne]. Mimo, że było jeszcze wcześnie, na zewnątrz panował mrok [Wait, w zimie ciemno się robi.. no, powiedzmy koło 16. Powiedzmy, że Ichigo obudził się nawet i o 10, potem przez godzinę jedli śniadanie. W jaki sposób jeżdżenie na łyżwach + picie kakao zajęło im pięć godzin?]. W domach paliły się światła, ulice były oświetlane latarniami. Szli przyglądając się gwiazdom na niebie [Ignorowali wszystkie gwiazdy wtopione w chodnik i przechodzące koło nich. Julia Roberts trzy razy próbowała wcisnąć Rukii swój autograf, ale ta tylko fuknęła na nią i poszła]. W pewnej chwili Rukia odbiegła od nich. Zebrała w rękę trochę śniegu, ulepiła z tego kulkę i rzuciła w Ichigo. Celnie trafiła go w twarz [*wzdycha z rozmarzeniem* Jaka ona miła, koleżeńska i fajna...]. Ichigo zdenerwowany złapał całą górę śniegu w ręce i rzucił w Rukię. Czarnowłosa łatwo ominęła kulę [Ale ponieważ Ichigo rzucał górą, niewiele jej to dało]. I rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Bitwę wygrała oczywiście Rukia [Oczywiście! *macha chorągiewką i dmie w gwizdek*] [Ru-kia! *klask klask klask* Ru-kia! *klask klask klask*] [Ithil, co ty robisz! Przecież ktoś taki jak ona nie potrzebuje naszego dopingu!] [Ja to w ogóle jestem zniesmaczona, że oni śmieli próbować w nią trafić...] [Może właśnie nie próbowali. To by pasowało do twojej teorii...]. Po tym wszyscy porozchodzili się do domów. Rukia z Ichim do jego domu, Hitsugaya do Inoue, a Ikkaku i Yumichika do Kiego. Rukia szybko zmieniła mokre ubrania na suche i zeszła no kolacje. Na kolacje była pizza. „Trzeba przyznać, że Yzuzu bardzo dobrze gotuje^^” pomyślała Rukia jedząc pizzę [Yzuzu z ulgą otarła czoło. Już się bała, że potrawa nie przypadnie Rukii do gustu i znów będzie musiała spać na wycieraczce]. Po kolacji obejrzała jeszcze telewizję [„to bardzo dobra telewizja!” wymruczała obmacując plastikowe pudło i zaglądając do gniazdka] i poszła spać. Przed snem jeszcze trochę popisała w pamiętniku. „Dzisiejszy dzień minął bardzo szybko. Dobrze, że nie pojawił się żaden pusty [Tak, całe szczęście, że żaden demon nie przeszkodził bogom śmierci w ich wesołym, kawiarnianym lansie. Jeszcze Rukia musiałaby zepsuć sobie fryzurę...]. Jak ten czas leci, w poniedziałek są już walentynki! ^^ Mam dla chłopaków fajne prezenty, mam nadzieję, że im przypadną do gustu.” Tak skończył się ten dzień.
~*~

Wiem, że krótkie i beznadziejne xD. Postaram się żeby następne było lepsze, pozdrówka i buziaki :***. A kto chce być powiadamiany niech pisze w księdze. I proszę po raz kolejny. NIE UŻYWAĆ PRZEKLEŃSTW NA MOIM BLOGU!!!

środa, 10 października 2012

24.3 Zemsta miłości czyli Dżast Superheroś!

Cześć, milusińscy!
Wczoraj dostaliście połowę rozdziału, dziś będzie druga. Uwierzcie mi, że warto było czekać bo nasza wesoła gromadka wybiera się... gdzie? Na potańcówkę, a jakżeby inaczej! A jacy są przy tym gorrrący! Nic tylko wypluć ;)
Na koniec zaś dostaniecie małą porcję moich rozważań na tematy ogólne i w ogóle Mądrości Rzyciowych (nie mylić z „Życiowymi” bo to na pewno nie ja >.<)
Miłego czytania!

Adres blogaska: http://avengers-milosc-i-zemsta.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Clint spoważniał nagle.
- Muszę już iść. Trzymaj się, Melody.
I odszedł szybko. Melody bardzo to zdziwiło.
- Czy coś się stało? – spytała.
Tony wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Clint i Natasza byli kiedyś parą, ale Natasza szybko zaczęła go zdradzać z kim popadnie [łącznie z panem, Panie Ałtoreczki–Zapomniały–Że–Mam–Dziewczynę?] [Czy on to mówi przy niej?].
Z jakiegoś powodu Melody to nie zaskoczyło. Nataszka wyglądała na taką. Fury coś mówił, ale nikt go nie słuchał. Hawkeye gadał z Kapitanem, a Tony puszczał papierowe samolociki [A Fury po prostu na to pozwalał. I nic a nic mu nie świtało, że banda idiotów, w którą nagle przemieniła się jego elitarna grupa chyba powinna ulec natychmiastowemu rozwiązaniu zanim narobią szkód]. Nataszka nadal wyglądała na obrażoną, a Melody zauważyła, że ma na palcach paskudne tipsy [… Co jeszcze powiedzą aŁtorki, żeby dać nam do zrozumienia, że jej nie lubią? I czy naprawdę mają nas za tak ociężałych umysłowo?]. Thor wyglądał na znudzonego i zaczął polerować swój młotek [Mam chyba niewłaściwe skojarzenia...]. W końcu Fury wkurzył się:
- Wy mnie w ogóle nie słuchacie! [No way!] [Po czym tupnął nóżką i zabrał swoje zabawki. Godzinę później Graviton zniszczył Kalifornię. Zginęły miliony...]
- Bo przynudzasz - powiedział Tony, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, Melody też. - Daj nam spokój. [Zawsze sądziłam, że w powiedzeniu „obniżyła średnia IQ o połowę” chodzi o to, że ta osoba jest taka głupia, a nie, że wpływa na poziom zachowania innych osób. Nasza MarySue samym swoim pojawieniem się sprowadziła Avengersów go poziomu średnio rozgarniętych podstawówkowiczów!]
Fury w odpowiedzi wywrócił okiem [nie przeczytałem tego, nie, nie przeczytałem tego...] i wyszedł z pokoju. Stark od razu przysiadł się do Melody.
- Co powiesz, żebym cię zaprosił na kolację dzisiaj wieczorem? [„Wiesz, na koncie moich problemów nie ma jeszcze wyroku o pedofilię...”]
Melody uśmiechnęła się z wyższością. [Szesnastoletnia smarkula uśmiecha się z wyższością do Tony'ego Starka. To jakbym ja uśmiechał się z wyższością do Stevena Moffata!] [A ja z politowaniem pogłaskała Tolkiena po łysince...]
- A co, skończyła ci się kolekcja panienek? – odpowiedziała i wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Tony się obruszył [Co powiecie na to, że to po prostu „The Avengers High School”?].
- Hej, ja tylko staram się być miły – uśmiechnął się, pokazując zęby. – W końcu musimy się jakoś lepiej poznać.
- Coś myślę, że chyba już za dobrze cię poznałam – odparowała Melody i odwróciła się, aby pogadać trochę z Bruce'em i innymi [Zaczynam podejrzewać, że wywiad brytyjski testował na niej nową taktykę- bycia tak wkurzającą i impertynencka smarkulą, że wszyscy złoczyńcy nie będą mogli złoczynić, tacy będą sfrustrowani...;/].
Kątem oka zauważyła, jak Natasha wstaje i wychodzi nawet na nich nie patrząc.
- Hej Nataszko, co tak szybko uciekasz?- zawołał za nią Tony. - Nie chcesz pogadać trochę z nową? - Wskazał na Melody.
Natasha po raz pierwszy zmierzyła ja wzrokiem.
- Mam wacżniejsze rzeczy do zrobienia niż niańczenie tej szczeniary [No... TAK. Na przykład ratowanie świata. Albo supertajne misje dla SHIELD] – fuknęła i wyszła, tupiąc bardzo wysokimi obcasami.
- Nie przejmuj się nią, panno Melody – huknął wesoło Thor. – Ona nigdy nie jest dla nikogo miła.
Wszyscy przyznali mu rację [Może to tylko takie wrażenie, w końcu ostatnio analizowaliśmy Błaszczykopko... Ale czy istnieje jakaś zasada, żeby z każdej potencjalnej rywalki dla Mary Sue robić totalną, jednowymiarową sucz? A jeśli tak, to komu powinienem za nią przywalić?].
Tony nagle jeszcze bardziej poweselał.
- A co powiecie na małą imprezkę? – spytał.
- Jak to? Mamy tak po prostu zwiać Fury'emu? – spytał Steve [o którym, gdybyście tylko zadały sobie trud obejrzenia filmu, wiedziałybyście, że jego największym marzeniem było wstąpić do armii i służyć ojczyźnie. A wiecie, co się robi w armii? SZANUJE DOWÓDCĘ!].
Tony się roześmiał.
- A czemu nie?
- Może pójdziemy na dyskotekę - zaproponował Tony, chociaż wyraźnie wyglądał na zawiedzionego, że Melody mu odmówiła [Jego zawiedzenie najlepiej oddawał ten śmiech, którym wybuchnął przed chwilą. To był bardzo zawiedziony śmiech] [Zawodny!]. Jego ciemne oczy patrzyły na nią smutno, ale dziewczyna uparcie ignorowała jego wzrok.
- Tak! - powiedziała Nataszka [teleportując się z powrotem]. - Będziemy tańczyć do Lady Gagi!
Wszyscy spojrzeli na nią z niesmakiem, w końcu w żadnej DOBREJ dyskotece nie puszcają GAGI! [Szczególnie Steve. Czy wspominałam już, że on zatrzymał się na etapie potańcówek i jazzu?]
- Idziemy, ale na coś dobrego, na jakiegoś Nightwisha czy coś - powiedziała Melody, a Tony jej przyklasnął i powiedział, że ma świetny gust [Okej, te kilka filmów pozwala mi określić gust muzyczny Tony'ego jako około heavy metalu, a zwłaszcza AC/DC... Czy aŁtorki zamierzają chociaż przez sekundę oddać postacie z filmów?! O komiksach już nie mówię...] [A ja powiem wręcz przeciwnie: słyszałyście kiedyś w jakiejkolwiek dyskotece Nightwisha? Nie. Wiecie czemu? Bo mimo fantastycznych walorów słuchowych do tego nie da się TAŃCZYĆ. W przeciwieństwie do Lady Gagi].

Wszyscy zjawili się w klubie [Wszyscy. Facet z przeszłości, który przespał rock'n'rolla, facet który musi utrzymywać bicie serca na stałym poziomie, albo wszystko zniszczy, facet, który oczekuje miodu pitnego i całego wołu... Wszyscy]. Niestety, Natasha też przyszła, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Melody ubrała się w ciemnoniebieskie rurki i czerwony top wyszywany błyszczącymi cekinami, a na nogi założyła czerwone szpilki, swoje ulubione [Ok, nie znam się na modzie i nie jest mi wcale wstyd ale coś mi tam świta, że ubieranie się „na przemiennie”- np. błękitna frotka na włosach + czerwona bluzka + błękitne spodnie + czerwone buty”- jest raczej passe]. Włosy zostawiła rozpuszczone.
Wszyscy patrzyli na nią z zachwytem, a najbardziej Tony [Który nawet zgodnie z opisem aŁtorek ma 36 lat. Jestem pewna, że w jego wieku jaranie się szesnastolatką to sprawa najzupełniej normalna i zdrowa ^^]. Szybko do niej podszedł i spytał, czy chce z nim zatańczyć.
- Tylko proszę nie odmawiaj mi – błagał – nie widzisz, że przez ciebie pęka mi serce? [Ok, pominę przez chwilę Pepper i skupię się na charakterze Tony'ego... Tony nigdy nie był zbyt dobry w podrywaniu. Nie musiał być. Jest bogatym geniuszem, udzielającym się charytatywnie i dodatkowo robi w superbohaterstwie. Zawsze znajdzie dziewczynę, która poleci na jedną z tych rzeczy. Tony nie musi błagać, Tony'emu wystarczy pstryknąć!]
Widząc, że oczy Tony’ego patrzą na nią błagalnie, postanowiła się zgodzić [Łaskawa!].
- Ale tylko jeden taniec – uprzedziła.
Tony od razu się rozpromienił [i z tego uniesienia dał jej buziaka w pysiaka i wymięty polny kwitek, który zerwał specjalnie dla niej!]. Kiedy szli razem na parkiet, Melody zauważyła, jak Steve dziwnie na nią patrzy. „Ciekawe o co może mu chodzić” - pomyślała [Pewnie zastanawia się, dlaczego ludzie znajdują przyjemność w ocieraniu się o siebie w dusznych, głośnych miejscach. I gdzie jest toaleta].
Postanowiła nie zawracać sobie tym głowy. Tony świetnie tańczył. Ubrany był w czarną koszulę i wytarte dżinsowe spodnie[To bardzo interesujący związek przyczynowo-skutkowy...]. Wyglądał bardzo pociągająco [Ma czterdzieści lat! Swobodnie mógłby być Twoim ojcem!] [Ma magnes w klatce piersiowej!], ale Melody o tym nie myślała, dopóki nie zobaczyła Nataszki patrzącej na nią z nienawiścią.
- Nie lubi mnie, bo kiedyś z nią spałem, ale była kiepska - powiedział Stark [AAAAaaaaAAARrrrrGH! To Natasza odrzuciła Starka. A nawet jeśli – Tony miewa dżentelmeńskie tendencje i nigdy by o tym nie mówił!], a Melody już rozumiała, czemu Natasza się tak na nią patrzy [Wszyscy na nią patrzą. Przecież jest MarySue!]. Przysunęła się bliżej Tony'ego, a jego gorący oddech parzył jej gładką szyję [To chuchanie to mu się z napalenia na nią wzięło czy ki czort?]. Kątem oka zobaczyła, jak Thor i Bruce tańczą razem przytuleni wolny taniec [C...c...CO?! DLACZEGO? Jak? A poza tym (wiem, ze to najmniejszy problem w tym wszystkim) Bruce Banner odsuwał się od całej grupy! Był nieufny i pewien, że chcą go zabić, uważał się za potwora. Dlaczego nagle przytula się do kogoś z kim, jeśli dobrze pamiętam film, nie miał ani jednego bezpośredniego dialogu!?] [Przy okazji – obaj panowie (licząc Hulka – wszyscy trzej) są bardzo heteroseksualni według wszystkich kanonów i iteracji. Czy kogoś to obchodzi? Tak myślałem...]. Też przytuliła Tony'ego. Pachniał ładnie, truskawkami [dobrze, że nie bzem i agrestem...] [Dorosły facet pachnący jak sWeEtAsHnA nastka. Ojej...].
Niestety, piosenka szybko się skończyła. „Szkoda” - pomyślała Melody, Tony był naprawdę dobrym tancerzem. I nawet nie próbował łapać jej za tyłek ani nic takiego. Może wcale nie jest taki zły? [Musimy przeprowadzić poważną rozmowę o standardach, ja i społeczeństwo...] Nagle ktoś ją popchnął i o mało nie wywróciła się na podłogę. Na szczęście Tony ją przytrzymał. Odwróciła się. Oczywiście, to była Nataszka.
- A ty co sobie wyobrażasz? – syknęła.
Nagle wszyscy zebrali się wokoło nich [Nikt nie pił drinka. Nikt nie całował się z dziewczyną. Nikt nie zajmował parkietu. Wszyscy stali i patrzyli].
- Myślisz, że dopiero przyjechałaś i już będziesz się rządzić?! – Natasha była naprawdę bardzo wściekła, aż poczerwieniała ze złości. A z tym mocnym makijażem wyglądała strasznie i zupełnie niemodnie [Ponieważ w oczywistych sposób to moda jest najważniejsza w tym momencie].
- Ja się nie rządzę! - powiedziała Melody sarkastycznie [Kochanie, mógłbyś?] [Z radością, najdroższa. *ekhm, ekhm* Sarkazm nie działa w ten sposób!]. - W przeciwieństwie do ciebie!
Natasza rzuciła się na nią, ale Tony ją odciągnął.
- Zostaw ją, ona nie jest taka jak ty! [taka wyszkolona, taka doświadczona, taka ładna] […] [No co? Jestem mężczyzną w przedziale wiekowym 15-85, OCZYWIŚCIE, że podoba mi się Scarlett Johansson!] [Noooo... w sumie masz racje, ładna jest bestia >.< Pewnie dlatego aŁtorki jej nie lubią...] - krzyknął, a Natasza zrobiła wściekłą minę i wybiegła z pomieszczenia.
- I dobrze, że sobie poszła - powiedział Tony z uśmiechem. - Melody, to teraz pójdziesz ze mną na kolację? [„Koleżanka z zespołu cię nienawidzi, masz ochotę na małe obmacywanko przy świecach?”]
Blondynka się zastanowiła. Nie chciała, aby uznał ją za łatwą, ale jednocześnie coś jej podpowiadało, aby się zgodziła [Imperatyw, taka jego mać!].
- No dobrze, ale ty stawiasz. I nie w McDonaldzie - powiedziała, a Tony wyglądał, jakby miał zaraz umrzeć ze szczęścia [ponieważ dokładnie tak zachowują się dojrzali faceci. Aha. Tak!].


A na koniec moje rozmyślania: dlaczego Bruce? (Wam pewnie też to pytanie towarzyszyło przez całą analizę) Nie mówię, że Mark Ruffalo nie jest przystojny- jest, i to jak! Ale inni są, no cóż... przystojniejsi ^^ I Robert Downey Jr., Chris Hemsworth, Chris Evans i Jeremy Renner... no, ten ostatni akurat moim skromnym zdaniem nie bardzo ale o gustach się nie dyskutuje. Zrozumiałabym, gdyby aŁtorki zrobiły taką viagrę na nóżkach z któregokolwiek z nich. Ale Mark Ruffalo? Ałtorki, why?!

Aha, i jeszcze jedno: Avengersi mieli ratować świat przed złem. AŁtorki, pozwólcie, że wyjaśnię wam to na przykładzie armii spartańskiej: oni tam brani byli do wojska wszyscy jak leci nie tylko dlatego, żeby armia była jak największa. Chodziło także o całkiem prosty mechanizm- żołnierze idący na wojnę nie mieli koło siebie innych żołnierzy tyko braci, szwagrów, ojców i sąsiadów. Strategowie bardzo o to dbali. Czy wyobrażacie sobie, jak walczyliby Avengersi podzieleni wewnętrznie? Jak np. Tony miałby się w czasie walki odwrócić do Nataszy plecami żeby walczyć? Zaufanie to podstawa. Zaufania nie buduje opowiadanie sobie kto kogo i ile razy zdradził...

wtorek, 9 października 2012

24.2 Zemsta miłości czyli Avengers High School

Witajcie, True Believers!
Nazywam się Johnny Zeitgeist i czytam komiksy. [Cześć, Johnny!]
Z początku zaczęło się od lekkich rzeczy. Kaczor Donald, Gigant... Ale z czasem moje... potrzeby... stawały się coraz większe. Potrzebowałem bardziej skomplikowanych historii, lepiej zarysowanych bohaterów. Na początku wystarczyły mi mangi wydawane przez JPF, ale kiedy Dobry Komiks wydał „Amazing Spider-Mana”, przepadłem. Do końca i z kretesem. I z radością.
Jestem fanem komiksów. Jestem fanem Marvela. Znam i lubię wszystkie postacie pojawiające się w filmie „Avengers”. Oprócz Lokiego, ale to inna historia.
I kiedy czytam, jak nastoletnie aŁtoreczki, które w życiu nie miały komiksu w rękach, zmieniają moje ulubione postacie na swój obraz i podobieństwo, coś w moim wnętrzu umiera. Ale po chwili wstaje i łaknie krwi.
A zatem – szczerzymy ząbki i hajda na wroga!

Adres blogaska: http://avengers-milosc-i-zemsta.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Hej, to my, Autorki! [Cześć, AŁtorki! To my- analizatorzy!]
To nasze pierwsze opowiadanie, więc dopiero ćwiczymy - sorry za błędy! [Nie ma sprawy. Pokażemy wam, gdzie są, żebyście ich już więcej nie popełniały ^^] [Muhahaha, haha, ha] Mam nadzieję, że się to wam spodoba, jak ktoś chce być w linkach, to niech napisze komentarz
Aha - to nasza własna historia i prosimy jej nie kopiować!!!

***
Stąpała kamiennym korytarzem, wokół rozlegało się echo jej [stąpnięć] [z tąpnięć...] kroków. Mrok skrywał wszystko i Raven nie była w stanie nic dostrzec. Oddychała ciężko. Nagle przed sobą zobaczyła drzwi [A przecież przed chwilą nie mogła nic zobaczyć...]. Były wielkie. Pchnęła je, a one otworzyły się z jękiem [„AAAAAAAAACHHHhhhhhh...”]. Weszła do wielkiej, bogato zdobionej, złotej sali.
Ciemność graniczyła z jasnością. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Spojrzała w górę - na diamentowym niebie [były szafirowe gwiazdy?] świecił księżyc. Rozejrzała się dookoła i nagle usłyszała dźwięk [szkoda. Gdyby go zobaczyła, byłoby ciekawiej...] [Synestezja rządzi!]. Był on przenikliwy i jednocześnie perlisty [Przenikliwe perły... Rany, jakoś tak sprośnie mi się to konotuje...]. Jej ciemne oczy podążyły w stronę, z której dobiegała fala dźwięku [Po chwili konsternacji podążyła za nimi]. Nagle zauważyła mężczyznę, związanego okrutnymi, stalowymi łańcuchami [to i tak nieźle. W niektórych wersjach, Loki spętany jest wnętrznościami własnego syna].
Podeszła bliżej oniemiała. Mężczyzna był piękny. Wysoki, o kruczoczarnych włosach do ramion, lekko opadających mu na twarz. Jego cera była jasna jak poświata księżyca, a oczy miały niezwykłą barwę szmaragdu. To one tak przyciągały Raven [Czyli, że Loki ma wołające oczy? A to novum...]. Widać w nich było ból i cierpienie, a źrenice odbijały księżycowe światło. Po alabastrowych policzkch płynęły łzy skrzące się w świetle księżyca [Ale czy były DIAMNENTOWE?!]. Raven miała ochotę je otrzeć z twarzy nieznajomego [uczyń to! Zostanie ci odbicie jego umęczonej twarzy a potem to już nic, tylko zakładać nowy kościół...]. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jest on nie tylko spętany łańcuchami, ale ma również krwawiące rany na całym ciele. Krew skapywała na podłogę tworząc szkarłatne strumyki [Nieźle. Rozumiem, że Loki jest podłączony do jakiś zewnętrznych zbiorników, że ma w sobie tyle krwi, by wciąż i wciąż i wciąż krwawić nie wykrwawiając się?]. Raven ponownie usłyszała dziwny dźwięk i nagle zrozumiała. Tajemniczy nieznajomy cicho płakał [Oooo! Do tej pory myślałem że to morderczy psychopata ukarany za swoje przewinienia! Ale skoro płacze, to znaczy, że mam mu współczuć!].
Podeszła do niego, pragnąc ulżyć mu jakoś w cierpieniach, ale ten tylko spojrzał na nią z furią w zimnych oczach.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął, jednak nie cofnęła się, zauroczona jego boską urodą [*wzdech* On jest złą osobą! Sama o tym piszesz! Ogarnij hormony i niech dotrze do ciebie, że gdyby mógł, wykorzystałby Cię i zabił, gdy już nie będziesz potrzebna. I ODEJDŹ od niego!]. Przez głowę przeleciało jej tysiąc myśli, jedna bardziej gorąca od drugiej [Loki w obcisłym, skórzanym wdzianku, Loki gotów oddać za nią życie, Loki obsypany płatkami róż, Loki oświadczający jej się, ona w zaawansowanej ciąży z Lokim, nagi Loki, uprawianie seksu z Lokim...].
- Kim jesteś? - zapytała.
- Jestem... koszmarem - odpowiedział, a wtedy się obudziła.

***
Melody zerknęła na idącego przy niej meżczynę. Nick Fury był wysoki i wyglądał bardzo poważnie, ale ona się tym nie przejmowała [Zastanawiam się, jak można się nie przejmować czyimś wyglądem. W sensie, że kiedy nadchodziła ja ochota pogłaskać go pieszczotliwie po łysym czerepie robiła to, nie zważając, że jego głowa jest metr wyżej niż ona głaszcze?]. Angielski wywiad, w którym wcześniej pracowała, wyszkolił ją, aby radziła sobie z takimi przypadkami [jakimi przypadkami? Autorytetami? Kto ją szkolił, do jasnej anielki? James Punk?]. Kilka dni temu okazało się, że z Anglii przyjeżdża do USA, bo jej szefowie zaproponowali Fury'emu, aby zaczęła współpracowac z S.H.I.E.L.D. Spakowała się tylko i przyleciał po nią prywatny odrzutowiec [Mary Sue musi być podjęta z odpowiednimi honorami... Nie może po prostu przylecieć incognito zwykłym samolotem i tam dyskretnie wstąpić do TAJNYCH Służb Specjalnych]. Po chwili była już w siedzibie S.H.I.E.L.D. Fury podszedł do niej i powiedział tylko:
- Panna Blackwood? Niech pani ze mną idzie, przedstawię panią reszcie. [I ten wrzeszczący na wszystkich zrzęda zwraca się tak do szesnastoletniej siksy. Fajno]
Skinęła głową i ruszyła za nim.
Bardzo ją interesowało, z kim teraz będzie pracować, a przede wszystkim - czy będą tam jacyś przystojni chłopcy [Bo to priorytet kiedy ma się ratować świat. W ogóle, kiedy się podejmuje jakąś nową pracę: czy będzie tam ktoś przystojny do poderwania...]. W Anglii miała romans z pewnym agentem, ale to była już przeszłość, o której nie chciała myśleć [SZESNAŚCIE LAT!!!].
Fury prowadził ją przez wąskie pomieszczenie o wysokim suficie, aż nagle skręcił w stronę drzwi otwierających się na skan siatkówki. Wszedł, a Melody za nim. Jej oczom ukazał się przestronny pokój z olbrzymim stołem pośrodku [Nie wiem czemu wyobrażam sobie wnętrze tego statku z filmu, no naprawdę nie wiem...] [To się nazywa Hellicarrier, słonko, to latający lotniskowiec...].
Melody rozejrzała sie uważnie. Osoby siedzące przy okrągłym stole też na nią spojrzały. Fury przedstawił ją.
- To jest Melody Blackwood, jedna z najlepszych agentek angielskiego wywiadu. Od dzisiaj będzie pracować z nami [A tak przy okazji- na jakiej zasadzie została włączona do programu „the Avengers”?] [Wygrała w programie „You Can Avenge – Po prostu superbohateruj”?].
Fury zaczął przedstawiać jej siedzących przy stole ludzi, mimo że i tak znała już wszystkich, bo jeszcze w samolocie przeczytała ich akta. Tony Stark do niej mrugnął [Ktoś tu w rażący sposób nie zrozumiał charakteru Tony'ego...]. Uśmiechnęła się do niego. Wszyscy wiedzieli, że Stark lubi ładne dziewczyny, ale ona nie miała zamiaru być jego kolejną laską. Clint, Steve, Thor i Bruce [czemu ona jest z nimi na „ty”? To dorośli faceci! Ze dwa razy starsi od niej (wbrew temu, co napisała w przedstawieniu postaci, wystarczy SPOJRZEĆ żeby wiedzieć, że nie mają po dwadzieściakilka lat!)] przywitali się z nią uprzejmie. Tylko Natasza patrzyła na nią spode łba, bawiąc się swoimi blond włosami. „Na pewno są farbowane” - pomyślała Melody [Och nie! To koszmar! FARBOWANE włosy! Wiedźma! Na stos! Na stos!] [Teatrzyk „Ona jest głupia, ma wszy i w ogóle jest pozbawiona zalet” rozpoczyna przedstawienia].
Natasza pokazała jej język [to jest DOROSŁA KOBIETA, aŁtorki! I co jeszcze, zagrała jej na nosie? Powiedziała, że jest głupia "twoja stara"?], ale Melody spojrzała z wyższością w sufit ["Tylko na tyle cię stać, suficie?" zadrwiła w myślach MarySue "Cienki jesteś, ja z palcem w nosie przewyższam cię o... bardzo dużo..."]. Miała straszny dylemat - jak usiąść jak najdalej od Nataszy, aby sobie nie myślała, że chce się z nią zaprzyjaźnić, a jednocześnie jak najdalej od Tony'ego, aby nie myślał, że będzie jego kolejnym lachonem na jedną noc [Rajuśku, jakie to podstawówkowe! Czy aŁtorki NAPRAWDĘ nie wykoncypowały jeszcze, że są pośród ludzi dorosłych, profesjonalistach skupionych na stojącym przed nimi zadaniu? A nawet jeśli nie ma jeszcze żadnego zadania- to ludzie po piętnastym/szesnastym roku życia (tak, tak!) przestają przejmować się kto koło nich siedzi i co to może oznaczać!] [Witajcie, jestem John Zeitgeist. Chciałbym porozmawiać z Wami o Inicjatywie „Gimbus”...]? W końcu usiadła obok Bruce'a. Z tego, co wiedziała o nim z tajnych notatek, wydawał jej się miłym chłopakiem [„Czterdziestoletni chłopak”]. I miał ładne, czekoladowe oczy.
- Cześć - powiedziała Melody.
- Hej – odpowiedział Bruce.
- A więc to ty jesteś Bruce Banner, ten genialny fizyk? [Swoją drogą, całkiem w porządku sposób na zagadanie do Bannera. Ja nie mógłbym powstrzymać się od pytania „Więc... jak to jest, zepsuć Harlem?”]
Bruce wyraźnie się zarumienił. [Nie sądził, że ktoś odkryję ten jego najpilniej strzeżony sekret...]
- No wiesz, staram się pomagać. [„Hulk tak naprawdę marzy o karierze ogrodnika, a Avengersi mu to umożliwiają!”]
Porozmawiali jeszcze chwilkę. Bruce był bardzo miły, chociaż trochę nieśmiały [to całkiem zabawne, bo niezliczone komiksy i inne dzieła popkultury nauczyły mnie, że naturalnym stanem dla Bannera jest albo arogancja, albo cierpienie. Gdyby był ostrożniejszy, do Hulka wcale by nie doszło i dlatego cierpi...] [Zastanawiam się, gdzie jest Fury. Przyprowadził ją, a teraz czeka grzecznie przy drzwiach aż mu się MarySue wygada?]. Melody polubiła też Steve'a, Clinta i Thora. Steve był prawdziwym dżentelmenem i był bardzo przystojny, wyglądał lepiej niż na zdjęciu. I miał naprawdę ładne oczy. Thor, jak na boga z Asgardu, okazał się być bardzo uprzejmy. Melody zauważyła, że siedzi blisko Bruce’a i trzyma rękę na oparciu jego krzesła. Czyżby on i Thor się lubili? [NIE, nieeeee, N!I!E!, niiEEEEE!] Tony co chwila próbował z nią flirtować, ale ona postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Tylko Natasha siedziała obrażona i nie odzywała się do niej słowem. Melody spytała o to chłopców.
- Wiesz - odpowiedział Tony – nikt tutaj nie lubi plastiku [To jest tak durne, że boli. Czarna Wdowa jest jednym z najlepszy agentów specjalnych świata. Zna języki, sztuki walki i przeżyła najazd Chitauri. Mało tego, była niezbędna, żeby pokonać Lokiego. I nie farbuje włosów!] [To tak frustrujące, że mam propozycję: od tej pory ZAPOMNIJMY, że to Natasha Romanov. To po prostu jakaś kobieta-człowiek. I choć wciąż wkurzające jest traktowanie tak (zasłużonego) członka drużyny...].
Wszyscy zachichotali cicho.

poniedziałek, 8 października 2012

24.1 Zemsta miłości czyli Poznajcie Nas!

Dobry wieczór, Kochani
Przede wszystkim przepraszam za godzinną obsuwę. Wstawianie obrazków nieco mi się przeciągnęło...
Wkraczamy dziś w nową przygodę! Jest chyba jeszcze gorsza od poprzednich... Ale wiecie co? Tu macie link. Wejdźcie tam i przeczytajcie to sauté. Zrozumiecie, dlaczego razem z Johnnym czytając to opko płakaliśmy jak dzieci. Dlaczego Johnny został w trybie awaryjnym wezwany na moja uczelnię, gdy już miałam popełnić samobójstwo cyrklem. A potem czytajcie masze komentarze!
Miłej zabawy!

Adres blogaska: http://avengers-milosc-i-zemsta.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Melody Blackwood
Piękna szesnastolatka o jasnych włosach i oczach w kolorze stali [Czyli szarych, czy to naprawdę trzeba tak komplikować?] [Witaj. Chyba jesteś tu nowa...]. Jest sierotą, wychowała się w sierocińcu i nie wie nic o swoim pochodzeniu [Zapewne jest tak superaśne, że wszystkie Thory i inne AjronMeny powinny jej lizać pięty i być wdzięczni, że im pozwala] [...A tutaj będzie Twoje biurko...]. Już jako dziecko zaczęła przejawiać potężne moce - telepatię, telekinezę i moc kontrolowania metalu [nie będę nerdził (zbytnio) i rozpisywał się o tym, że w dzieciństwie moce to objawiają się mutantom... Wspomnę tylko, że „moc kontrolowania metalu”, pokrywa się znacznie z telekinezą. A zatem ma DWIE moce, i tym samym jest klonem Jean Grey. Kolejnym...]. Jej ulubionym kolorem jest złoty. Jako dziecko została porwana przez tajnych agentów Korony i wyszkolona na seryjną zabójczynię [seryjni to są mordercy. Nazywamy ich również psychopatami] [może ona nie zabija seriami tylko serie? Po prostu jest wzywana do różnych firm, gdzie mają nadmiar (czegokolowiek) i to utylizuje?], stąd jej biegła znajomość sztuk walki [A ja chciałabym wiedzieć, po co obywatele cywilizowanego kraju jakim niewątpliwie jest Wielka Brytania porywają małe dziewczynki i szkolą je na COKOLWEK]. Jest pewną siebie osobą o tysiącu pomysłów na minutę. Przeżyje wiele rozterek podróżując z drużyną Avengers. Czy spotka swoją Prawdziwą Miłość? [Bo, będąc członkiem grupy, której celem jest niszczenie zagrożeń dla całej ludzkości, problemy sercowe są naturalnie na pierwszym miejscu!]

Raven Darkstorm
[A teraz, Kochani, znajdźcie cztery różnice, którym ta postać różni się od poprzedniej! Uwaga, start!]
Obdarzona niesamowitą urodą dziewczyna o lśniących, kruczoczarnych włosach i oczach o barwie jadeitu, które patrzą prosto w duszę. Ma szesnaście lat [i schodzi na śniadanie]. Jako niemowlę trafiła do sierocińca [„Wszyscy trafiają do sierocińca- trafiam i ja!”- serio,czy bez tego nie da się stworzyć postaci? Czy aŁtorki tak bardzo tęsknią do bycia niekochanymi przez rodziców lub z innego powodu od nich oddzielonymi?], skąd zabrał ją były tajny agent rosyjskiego wywiadu i wychował ją jak córkę [To dlaczego nazywa się „Raven Darkstorm”? Nie powinna być Wrona Czjornyjaburza, czy coś takiego?], przy okazji szkoląc ją na idealną zabójczynię [A tak jakoś mu wyszło...]. Raven jest biegle wyszkolona w sztukach walki, doskonale potrafi władać bronią palną oraz białą, posiada również umiejętność czytania w myślach i telekinezę, dzięki czemu z łatwością przemieszcza obiekty siłą woli [czyli ma dokładnie takie same moce jak Mary Sue Numero Uno. Faaaajnie]. Jest bardzo inteligentna i nad wiek dojrzała, przez co trudno się z nią zaprzyjaźnić [oO Rly? Ałtorko, jeśli tego jeszcze nie odkryłaś to najwyższy czas: z inteligentnymi ludźmi też da się rozmawiać. Powiem więcej- jest to dużo ciekawsze niż rozmowa z głupcami. Rozwiniecie ponad wiek to też dla większości ludzi nie problem...] a jej dusza zdaje się być równie mroczna i zimna, co spojrzenie jej niesamowitych oczu. Jej pochodzenie okrywa mroczna tajemnica, która wkrótce zostanie odkryta [Tak a'propos, wyobraźcie sobie drzwi tego opkowego sierocińca- co rusz stuka do nich a to Voldemort, a to jakiś inny wypaśny przekoks celem oddania swego owiniętego w Mroczne Tajemnice dziecka w obce ręce. Jacy zblazowani muszą być tam opiekunowie!].

Tony Stark
Trzydziestopięcio-letni mężczyzna o wielkiej fortunie i ostrym języku [Tak, tak, utratą krwi w wyniku ciągłego zacinania się w dziąsła, policzki i podniebienie tłumaczcie sobie te wszystkie Strategiczne Śmierci Iron Mana...]. Jest niewiarygodnie przystojny i uroczy, i jest bardzo towarzyską osobą [ma również spore problemy z alkoholem i tkwiący blisko serca szrapnel, który w każdej chwili może go zabić. Tak tylko dodaję, dla lepszego zrozumienia postaci...]. Nie wierzy w prawdziwą miłość, ale kto wie... [Może Pepper Potts, z którą Stark jest w dość stałym związku od czasu Iron Mana 2? Czy aŁtorki w ogóle zwracały uwagę na fabułę oglądanych filmów?] [Dlaczego zakładasz, że aŁtorki widziały któregokolwiek Iron Mana a nie tylko „The Avengers”?] Może to się zmieni? Poza tym umie konstruować różne mechanizmy i występuje pod przebraniem Iron Mana, ale wszyscy o tym wiedzą, więc to kiepskie przebranie. [No... nie. Bo to nie ma być przebranie. Jego zbroja służy do kopania tyłków. A Tony już zadbał, żeby właściciel tyłka bardzo dokładnie wiedział, kto go kopie (od czasów Iron Mana 1 podejrzewam, że Tony ma naprawdę mikroskopijnego peniska ^^)] [Raczej gigantyczne ego...]

Steve Rogers
Bardziej znany jako Kapitan Ameryka. Wysoki i niesamowicie przystojny mężczyzna o blond włosach i niebieskich oczach. Został rozmrożony z bryły lodu, w której został uwięziony sześćdziesiąt lat temu, dlatego teraz stara się nadrobić stracony czas. tylko czasami ma problemy np. z obługą swojej komórki [z obsługą wszystkiego wynalezionego po 1945 roku...Jak samochody z automatyczną skrzynią biegów, komputery, dubstep...] [ej tam, dubstep został wynaleziony na długo, dłuuuuuugo przed starożytnością ^^] [Motorala RAZR] [Ale jakie to ma znaczenie?] i wtedy musi my pomagać Tony [Żeby oddać Steve'owi co Steve'a- on miał problem z obsługą ŚWIATA w ogólności]. Steve jest sympatyczny, szarmancki i bardzo sławny wśród Avengersów. Z początku robi maślane oczy do Melody, jednak z czasem zaczyna być pod urokiem pewnego genialnego fizyka [Okej, gdybym przez nieskończony czas mógł uderzać w nieskończoną ilość ścian głową z czystego adamantium... Nadal nie byłbym w stanie wyrazić jak. Bardzo. NIEWŁAŚCIWE. Jest to zdanie. Z perspektywy Steve'a jako osoby ze swojej epoki, historii jego postaci i... i... i muszę się położyć...].

Bruce Banner [oł jea!]
Dwudziestosiedmioletni genialny fizyk o kasztanowych włosach i pięknych czekoladowych oczach. Przeżył wypadek, podczas którego został poddany działaniu promieni gamma [JOHNNY NERDZIĆ! Ekhm, przepraszam. Wspomnę tylko, że w tej (filmowej) wersji, Banner sam sobie zaaplikował właściwą mieszankę. Celem było stworzenie Superżołnierza w duchu Kapitana Ameryki, a wyszło jak zawsze...]. Teraz pod wpływem złości zamienia się w wielkiego i niebezpiecznego olbrzyma Hulka [Właściwie to Hulk nie jest olbrzymem. Jest OLBRZYMI, to prawda, ale nie wszystko złoto co się świeci...]. Jedynymi osobami, które mogą wtedy nad nim zapanować, są Melody i Raven [*klik*]. Bruce jest bardzo nieśmiały, ale mimo to - a może dlatego? - większość Avengersów się w nim kocha. Kogo wybierze on? [Ok, aŁtoreczki- ja też zawsze wolałam Aragorna od Legolasa i ogólnie przedkładam seksowne niedogolenie ponad manicure na dłoniach... ale SERIO?! Robicie z Marka Ruffallo seksbombę?]

Thor Odinson
Wysoki chłopak o jasnych włosach i kobaltowych oczach. Pochodzi z Asgardu i jest bogiem. Na ziemię przybył, by chronić ludzi przed swoim złym (czy na pewno złym [Na pewno. Próbował dokonać ludobójstwa. Dwa razy. I mu się nie udało. Nie dość, ze jest zły, to jeszcze niekompetentny...]? dowiecie się z treści rozdziałów!) bratem[,] Lokim. Ogólnie jednak jest bardzo miły i uczuciowy. Łatwo się zakochuje, zwykle w nieodpowiednich osobach [Jak się domyślam aŁtorki mają tu na myśli Natalie Portman, a nie Marka Ruffallo?]. Co z tego wyniknie? Przeczytacie w naszym opowiadaniu!

Loki Laufeyson
Przystojny mężczyzna o alabastrowej cerze, długich, czarnych jak noc włosach i przepięknych szmaragdowych oczach [i łabędziej szyi zapewne. Co, nie? Szkoda...]. Syn Odyna i młodszy brat Thora. A przynajmniej tak kiedyś myślał. Po tym, jak okazało się, że w rzeczywistości jest Lodowym Gigantem adoptowanym przez Odyna, nic nie jest dla niego takie samo. Przez lata okłamywany, poprzysiągł zemstę. Pragnął opanować Ziemię [zniszczyć. Za pomocą hordy kosmicznych cyborgów. Czy ja oglądałem jakąś inną wersję tego filmu? Lepszą?], jednak zapobiegli temu Avengersi. Ma skomplikowane relacje ze swoim przybranym bratem Thorem [Właściwie, to ich relacje są bardzo proste: Loki Thorowi chce skopać tyłek tak, żeby mu wylał uszami, Thor zaś chcę Lokiego przekonać przy filiżance herbaty, że zło jest złe i powinien z niego zrezygnować]. Ale nie tylko. Szybko okaże się, że jakaś niewidzialna siła łączy go z Raven. Czy okaże się to uczuciem i czy zdoła ocalić serce Lokiego? [Loki, jak pragmatyk, pewnie bardziej wolałby ocalić swój zadek...] [Ale weź spójrz na gif! Nie żal Ci go?! Manwe, jaki żal...]

Natasza Romanow
Dziewczyna, która myśli, że jest zajebista. Ale tak nie jest! [Wyjaśnijcie mi, o aŁtorki, co jest takiego niezajebistego w oszukaniu boga kłamstw, walce ramię w ramię z bogami, superżołnierzami i playboyami, albo samodzielnym pokonaniu kilkunastu uzbrojonych agentów że wymienię tylko kilka jej osiągnięć na przestrzeni filmów?] Jest wredna i zazdrosna w stosunku do reszty drużyny. Kiedyś była z Hawkeyem, ale z nią zerwał, bo zdradzała go [Poza tym ma wszy i łysienie plackowate]. Nienawidzi Melody i Raven, ponieważ zazdrości im mocy. Ma zielone oczy i blond włosy (kiedyś rude). Jest rosyjską agentką, ale pracuje dla USA [jest Rosjanką, która pracuje dla SHIELD. Zimna wojna się skończyła, wiecie?]. W Avengersach nikt jej nie lubi, ale nikt jej tego nie powie, bo jest ulubienicą Fury'ego [Domyślam się, że Fury też śmierdzi? Ech...].

Clint Barton
Pseudonim Hawkeye, jest agentem S.H.I.E.L.D. Ma dwadzieścia sześć lat, jasnobrązowe włosy i błękitne oczy, które potrafią dojrzeć najdrobniejszy szczegół. Potrafi po mistrzowsku strzelać z łuku. Kiedyś chodził z Natashą, ale zdradzała go, więc z nią zerwał [Mówisz mi o tym drugi raz, załapałam za pierwszym]. Jest bardzo miłą i zabawną osobą. Przyjaźni się z Melody i podkochuje w Brusie [Jeeeez, czyli rozumiem, że Bru...s (Bruce, kurde!) stał się viagrą dla dosłownie WSZYSTKICH Avengersów?].

Nick Fury
Bardzo tajemniczy, jednooki, czarny mężczyzna. Szef grupy Avengers. Wysyła Avengersów na misje i pilnuje ich wykonania [No, to zazwyczaj robią szefowie...]. Jest dość paskudny i często na wszystkich wrzeszczy, dlatego nikt go nie szanuje, a wszycy robią i tak, co chcą [tak oto aŁtoreczki rozprawiają się z autorytetami, nawet tymi stojącymi po właściwej stronie... A przy okazji – nikt go nie szanuje? Samuela L. Jacksona?]. Przyjął Raven i Melody do grupy.

A teraz wraz z końcem sekcji "MarySue & Postacie Kanoniczne" kończy się sielanka. Wkraczamy na teren postaci wymyślonych przez aŁtorki...

Wąż
[Dziękujemy, Kapitanie Oczywistość]
Bardzo znudzony gad. Siedzi sobie w ciemnej pieczarze gdzieś w Asgardzie i nie ma wiele do roboty, chyba że akurat Odyn znajdzie dla niego towarzystwo. Wąż ma zdecydowany problem ze ślinieniem się, a do tego wytwarza naprawdę paskudny jad. Nikt go nie lubi, nie wiadomo, czemu.
[Czy to w ogóle wymaga komentarza? Bo, przepraszam, trochę mi opadły ręce...]

Howard Stark
Niezbyt dumny ojciec Tony'ego. Uważa, że syn zmarnował mu życie, zdrowie i urodę [Hę?] [a poza tym przez niego porobiły mu się rozstępy na brzuchu i nigdy nie wrócił do dawnej figury...], oraz że jest odpowiedzialny za wszystkie nieszczęścia świata, włącznie z wyginięciem dinozaurów [Co?] i katastrofą polskiego samolotu prezydenckiego [Jak?!]. Jedyna do końca heteroseksualna postać w opowiadaniu, więc zgarnia wszystkie fajne dżagi [?! Co to są "fajne dżagi"?], chociaż Wąż zepsuł mu buzię [… No ja nie wiem, co na powiedzieć. Moją jedyną pociechą jest to, że rzeczony opis najprawdopodobniej miał być śmieszny...].

Phil Coulson
Jedyny z bohaterów, który nie urwał się z Krainy Seksowności i Darmowych Pornosów w HD, ale i tak jest fajny. Został wskrzeszony przez Melody [pozbawiając film jednej z potężniejszych i najbardziej dramatycznych scen...] [od kiedy Melody może kogokolwiek wskrzeszać? Takiej mocy nie ma w jej profilu!] i korzysta z drugiego życia, głównie robiąc sobie zasłużony urlop w Asgardzie.

Odyn
Ojciec Thora i Lokiego. Wydaje się surowym ojcem do chwili, gdy poznajemy Howarda i jego metody wychowawcze [Zaraz się dowiemy, że Tony był bity kablem od żelazka i ogólnie trauma traumę traumą pogania. Dlatego jest takim pewnym siebie, odnoszącym sukcesy playboyem]. Odyn bardzo kocha swoich synów i dużo znosi ich różnych dziwactw, jak np. próby podbicia świata, czy żenienie się ze śmiertelnikami [Widzę, że aŁtorki strzelają w nas Elementami Komicznymi z siłą karabinu].

Frigga
Mamusia Thora i Lokiego. Posiada jeszcze więcej charakteru od swojego męża [a co, oddał jej? A więc musi być dużo bardziej charakterna NIŻ on!] i więcej wyrozumiałości. Jedna z niewielu osób w Asgardzie, dla której śmiertelnicy nie śmierdzą jak coś, co właśnie wypadło Sleipnirowi spod zada [To pewnie dlatego, że żadnego nie zna...].

Heimdal
Heimdal jest strażnikiem Bifrostu. To nudna posada, więc czasami daje bohaterom rady a'la Paulo Coelho [przez długi czas mówi coś bez sensu, a na koniec brzmi jak ciasteczko z wróżbą?] [A w ogóle, to kiedy nikt nie patrzy Heimdal wydaje tomiki poezji o miłości...]. Prawdopodobnie jedyna postać w opowiadaniu, której absolutnie nic nie rusza. Mógłby być spokrewniony z wężem, ale jakoś nie są podobni [czy to było rasistowskie? Nie umiem stwierdzić!] [Kluczowe jest pewnie to, że Heimdal ma zęby...].

Sigurd
Sigurd to cudowne dziecko Tony'ego i Thora [=.="]. Zabił tatusia [czyli... kogo?], wychodząc na świat przez jego flaki, ale wszyscy i tak go kochają [„Hurra! Nigdy nie lubiliśmy tego zapijaczonego playboya/zapijaczonego boga piorunów! Jak to dobrze, że nie zabiłeś naszego ulubionego Asgardczyka/Filantropa!”] [Spostrzeżenie pierwsze: czuję inspiracje "Zmierzchem". Spostrzeżenie drugie: zawsze mnie to bardzo interesuje przy mpregach- którędy był rodzony?]. Jest lepszy od Herkulesa - Herkules zadusił węże będąc w kołysce, on walnął w Węża piorunem nie wychodząc z brzucha taty [To musiało boleć...].

Sygin
Sygin jest żoną Lokiego. Ludzie, którzy uważają, że Loki jest przerażający [ufff... byłam pewna, że cały świat poza mną widzi już tylko jego słodką [...ludobójczą...] dupcię!], uważają tak dlatego, że jeszcze nie poznali Sygin. Mimo wszystko jednak to miła kobieta [Miła dopóki nie straci cierpliwości ofkorz] o naprawdę olbrzymiej cierpliwości.

...i jak wam się podobają bohaterzy?!! KOMENTUJCIE!!!!!