czwartek, 10 maja 2012

16.5 Uroczystość czyli Burcząca Żyrafa i Liściaste Zło



Dobry wieczór, kochani
Przed wami piąta część „Uroczystości”, w której zaskakująco mało uroczystości a za to bardzo dużo dram. Dziś będzie bardziej dramatycznie niż zwykle. Generalnie rozdział piąty i szósty, nawet jeśli nie zawsze to widać, upływają pod hasłem „Ithil wrzeszczy bardzo, bardzo głośno”, przekonacie się dlaczego.
W dzisiejszym odcinku: opisy strojów, które i świętego wyprowadziłyby z równowagi, figlarny Ludwig i facet z liściem na głowie.

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Gdy Gilbo i Felek wrócili do domu Finka i Szwedka przywitał ich gwar nerwowych rozmów i napiętej atmosfery u pokojówek. Uwijały się jak mrówki przy końcowych pracach. Nie chcąc im przeszkadzać poszli do ich pokoju [kurczę, nieźli są: myszkują po pokoju pokojówek wykorzystując to, że są zajęte pracą. Chociaż, z drugiej strony one zaczęły wspólną przygodę od przegrzebania ich walizek więc chyba wart Pac pałaca...], gdzie wzięli szybki prysznic i ubrali [co ubrali? Ten prysznic?]. Opiszę [NUUUUUUUUUU!!!].
Gilbert:
Jeansowe rurki
[„rurki”, nie „spodnie”. Czy to oznacza, że Gilbert będzie nieubrany w dość istotnych rejonach czy też może w komplecie do rurek ma lateksową przepaskę biodrową?], luźna ciemnofioletowa bluzka a do tego czarne buty [*Ithil powoli sięga po nóż*]
Feliks:
Zagiblista
[państwo wybaczą... *odchodzi na stronę, jego krzyk przegania ptaki, robi rysy na okolicznych budynkach i przewraca listonosza na rowerze. Wraca* uff... No, to co dalej?] jasnofioletowa, krótka sukienka http://fajneciuchy24.pl/gallery_image/full/1885.jpg <- link do niej (Feliksa sukienka była bez cekinów), do tego tego samego koloru sandałki na małym obcasie, kilka brzęczących bransoletek i kolczyki z oczkami diamentu, które kiedyś dostał od Prusaka, a włoski skręcił w ładne loczki [*Ithil sprawnym ruchem podrzyna sobie gardło nie chcąc żyć na świecie, w którym ktoś nie tylko szczegółowo opisuje strój bohaterów, nie dość, że robi to właściwie w punktach ale jeszcze daje linki do odpowiednich części garderoby*] [*Johnny przychodzi i spogląda na jej krwawiące ciało z dezaprobatą* Ithil, przestań się lenić, analiza czeka!] [Przepraszam, Johnny *Ithil niechętnie przestaje krwawić, wstaje i znów siada do klawiatury*]
-Pięknie wyglądasz- uśmiechnął się czerwonooki
[który za „piękne” uważał tylko krwawiące, zdekapitowane ciała wrogów wdeptane w pole bitwy (ewentualnie swojego młodszego braciszka kiedy był jeszcze dzieckiem)] i pocałował Felka
-Dziękuję- uśmiechnął się i umalował jedno oczko (zwykle się nie malował, ale jak to ujął, to była specjalna okazja)
[Nie tylko okazja była tu specjalna, skoro Feliks zamierzał pójść w połowicznym makijażu (nie ma sensu jęczeć, że Feliks zakłada sukienkę i się maluje, jak kobieta, prawda?)] [Nie ma] [*ciężki wzdych*]
Po pokoju rozeszło się pukanie
[rozwaliło się na kanapie i z uznaniem pokiwało głową] i Gilbert otworzył, gdyż jego współlokator był w łazience
-Jest Feliks?- spytał Toris niezbyt zadowolony że widzi Weillschmidtta po tym co się stało
-Taa- wpuścił go a ten automatycznie podążył do łazienki
[ciekawe, kto programował]
-Feliks- powiedział zmieszany patrząc na przyjaciela w sukience i makijażu.
[Ekhem, jeżeli Feliks przebierał się w damskie ciuszki to Litwa powinien być najbardziej przyzwyczajony z tego całego towarzystwa...] [może nie jest przyzwyczajony do Polski stosującego takie połowiczne środki? Powinien pójść na całość i umalować się jak galerianka!]
-Oh Toris- Polska spojrzał na niego poważnie- co się stało?- spytał prawie od razu
-Ja...- Litwa przełknął ślinę musiał powiedzieć to co kazał Ivan, on i tak nie mógł niczego innego wymyślić- Ja... ja chodzę z Ivanem- powiedział nie patrząc na niego
[A teraz na poważnie: CO konkretnie powstrzymuje Torisa przed powiedzeniem najlepszemu przyjacielowi prawdy? Rosja jest wielkim i silnym krajem i akurat Feliks wie o tym najlepiej, więc doskonale by zrozumiał, że Toris nie mógł na o nic poradzić! Tego, co się teraz dzieje nie da się nawet wytłumaczyć wstydem- to jest po prostu tak głupie i bezsensowne, że powinno rozsadzić Internet!] [Howgh!]
-Oh Toris- chłopak przez chwilę trawił tę wiadomość- może Rosja tak się zachował, bo nie chciał żeby ktokolwiek tykał Licię- przeszło przez myśl Polakowi
[z rozrzewnieniem wspominając liczne dowody miłości Prus, zwłaszcza dwumiesięczny urlop w szpitalu z przebitą śledzioną] - to... powodzenia- bąknął. Nic innego nie przyszło mu do głowy
-Dziękuję, ale... dalej jesteśmy przyjaciółmi, nieważne co się stanie...?- spytał Litwa
[- Nie, od dziś cię nienawidzę bo nie lubię twojego chłopaka- odpowiedział Feliks, który chodzi z wrogiem przyjaciela, od roku trzyma swój związek w tajemnicy, cały czas kłamie i kręci a na dodatek z minuty na minutę staje się coraz bardziej nieczułym bucem]
-Nie ważne co się stanie?- powtórzył
-Tak- przytaknął
-Tak, dla mnie zawsze będziesz przyjacielem- powiedział- ale wiesz- Felek zaśmiał się zdenerwowany- no..., yyy... ten... generalnie to... no...- Felek zaczął się jąkać a Gilbert spojrzał na niego zabawnie
[jedno jego oko patrzyło w jedną, a drugie w drugą stronę?] [*wzrooook*] [No co? To byłoby zabawne spojrzenie!]- nie śmiej się tylko mi pomóż- powiedział rozeźlony a Toris od razu spojrzał na Prusy
-Eh, Feliks chce powiedzieć że nie jest dziewicą- powiedział Gilbert bez ogródek
[Mogę wiedzieć, co to ma do rzeczy?] [ciii, bo nam spłoszysz Element Komiczny... No, taś taś, mam dla ciebie scenariusze Monthy Pythonów, mniam mniam...]
-Mogłeś to inaczej ująć- bąknął i patrzył na zszokowaną twarz przyjaciela
-Aha- mruknął Toris po czym wyszedł mówiąc jeszcze że widzą się na dole
[zamontował Feliksowi kamerkę w spodniach?].
-Ale miał minę- zaśmiał się Prusak
-Ale naprawdę mogłeś to inaczej ując- burknął Łukasiewicz, ale czerwonooki za dużo se z tego nie zrobił
[a szkoda, mógł sobie z tego zrobić dużo fajnych rzeczy!] [No, na przykład jakby poszedł do skręcacza balonów na Starym Mieście to mógłby sobie z tego zrobić wiewiórkę albo żyrafę...] i pocałował blondyna.

-Roderich idioto, skąd mam wiedzieć czy będziesz mógł im zagrać na pianinie marsz weselny Mendelssohn'a
[witaj, mój kolejny odwieczny wrogu, Apostrofie Prosto z Dupy, nie sądziłem, że zobaczę cię właśnie w tym tekście! En garde, łotrze!], ale po co ty mnie pytasz, co? Spytaj Tino, albo Berwalda JUTRO- do Vargasów, Ludwiga i Antonia doszedł głos Vasha z sąsiedniego korytarza. Spojrzeli na siebie i ledwo się powstrzymali żeby nie zrobić czegoś głupiego [Hę? A co, głos Vasha sięgał bezpośrednio do ich mózgów i na pół godziny wyłączał zdrowy rozsądek?] [O tak, szczególnie Ludwig był taki skory do żartów i wygłupów...]. Carriedo zapukał do pokoju i słysząc donośne "proszę" Gilberta otworzył je
-Chodźcie, bo zaraz Berwald się wkurzy kurna- powiedział Lovino
-Feliks wyglądasz cudownie- krzyknął Felicjano a ten lekko się zarumienił
-A to nie dziewczyna?- dało się słyszeć ciche pytanie Romano, który zaraz oblał się rumieńcem i został spiorunowany przez wzrok Prus
[bardzo słusznie. Czy nie zauważył, że jedynymi „dziewczynami” w posiadłości są pokojówki?]
-Idziemy?- wtrącił się Ludwig- i co cię napadło żeby takie spodnie ubierać?- spytał Lud gdy tylko zamknęli drzwi
[Ludwig odkrył w sobie duszę stylisty? O Manwe...] [Za to z całą pewnością nie odkrył w sobie zasad poprawnego wysławiania się. W co niby Gilbert ubrał te spodnie?]
-Feliks powiedział żebym je ubrał
[o tak, bo Gilbert jest taki spolegliwy...]- wzruszył ramionami i na chwilkę zwrócił uwagę na złączone ręce Hiszpanii i Włoch. Uśmiechnął się sam do siebie a potem spojrzał na swojego brata, na którego ramieniu wisiał drugi Włoch, znów się zaśmiał bezgłośnie [ale wtedy Gilbert się nie śmiał tylko uśmiechał! AŁtorko! :) ←uśmiech. :D ←śmiech. Kumasz?] a potem na Polskę, który krok przed nim kręcił słodko bioderkami.
Wprawnym (heh, wprawnym xD)
[hehehe, wiecie, ona ma chyba na myśli to, że oni uprawiają... SEKS! Heheheheheh!] ruchem złapał Felka w pasie i przyciągnął do siebie jednocześnie całując kiedy od odwrócił głowę w jego stronę.
-Gilbercie, opanuj że się- zaśmiał się Niemcy
[_ ] [O tak, Ludwig, który ma awersję do jakichkolwiek uczuć a do okazywania afektu w szczególności] i zatrzymali się przed pokojem Francisa. Antonio zapukał
-Czego?- odpowiedział mu zdyszany głos
[zdyszany, bo Francis biega po pokoju nie wiedząc w co się ubrać, prawda? PRAWDA?!]
-Francek, pospiesz się, bo za chwilę będziemy spuźnie- resztę zdania zagłuszył głośny jęk obu mężczyzn zza drzwi
[A byłem pewien, że to Berwald nie umie okazać szacunku ukochanemu. Teraz znalazł sobie kolegę- tylko nie sądziłem, że będzie to Francja. No wiecie: Francja-elegancja, kraj, w którym wymyślono ETYKIETĘ]
-5 minut- krzyknął Francek i z lekko wilgotnymi włosami wyszli dokładnie ubrani i bez zarzutu (poza rumieńcem Arthura) po NIECAŁYCH 5 minutach ^^
[To raczej nie jest powód do dumy, że w mniej niż pięć minut „odwalili” seks i ubieranie się...]
-No to idziemy kurna- zarządził Romano i bez uprzedzenia ruszył przed siebie ciągnąc fana pomidorów
[to smutne, że najbardziej wyrazistą cechą tej postaci, jest ulubione warzywo. Albo Hiszpania nie ma osobowości, albo (niespodzianka!) aŁtorka plecie trzy po trzy].
Przyszli równo z godziną zaczęcia.
-Już myślałem że nie dojdziecie- powiedział Austria na ich widok
[Czy to był Element Komiczny?]
-Nie ma tak źle- powiedział Ludwig
-PASTA!
[a teraz Johnny będzie narzekał – ja rozumiem, że takie jest oficjalne tłumaczenie, że wszyscy fani korzystają z takiej, a nie innej nomenklatury... Ale ja naprawdę bym wolał „Makaron”...]- po całym domu Finlandii rozniósł się okrzyk Feliciano
-Pomyślałem że się uciesz- powiedział z uśmiechem Tino i nagle drzwi z wielkim trzaskiem się otworzyły a w nich stanął nie kto inny tylko Rosja z zapasem wódki, za nim wszedł Litwa wręcz uginający się pod ciężarem alkoholu
-Co za impreza bez woodki?- zagadnął Ivan i postawił pod ściną stosy trunku.
[Stosy, tak? Kicia, weź ty najpierw podrośnij, pójdź na jakąś imprezę a potem mi mów ile wódki trzeba na czternaście osób, nawet jeśli chce się je spić do nieprzytomności i zakładając, że nikt inny nie przygotował żadnego alkoholu...] [Jakieś 14,67 litra] […] [Ummm... Znaczy – nie mam pojęcia!]
Zabawa była przednia, wszyscy uchlali się jak "3 po 3"*
[Aha. *myśli przez chwilę z coraz większą desperacją w oczach* Nie mam pojęcia, co to znaczy...]
Romano był dziwnie potulny, Gilbert, Antonio i Francis chlali i się śmiali na jakiejś kanapie, Ludwig i Feliciano gdzieś zniknęli
[I have a baaaad feeling about this!] Alfred flirtował zawzięcie z Arthurem, który miał chcicę na Francka [ಠ_ ] (który, jak już mówiłam był zajęty) [toż to nawet kanoniczny Arthur i to bez alkoholu potrafi chyba powiedzieć „choć ze mną, mam ci coś ważnego do powiedzenia” co?], Roderich i Vash całowali się ostro na środku pokoju [czy Lili-chan w ogóle oglądała albo czytała Hetalię, czy tylko fanfiki? Bo charaktery jej boCHaterów nie są po prostu źle uchwycone, nie są nawet odmienne- oni wydają się momentami zaprzeczeniami samych siebie! Gilbert jest agresywny i arogancki, Ludwig to pierwszorzędny sztywniak, Arthur udaje, że jest gentlemanem ale Francja i Ameryka strasznie go wkurzają a Roderich nie bez kozery jest nazywany „paniczykiem”! On nie całuje się na środku sali- on jest tym typem, który zostaje przedstawiony panience a potem odbywają szereg przepisowych randek ze swatką!] , Toris zatapiał swoje smutki w alkoholu Rosji na stole [nie miał on już gdzie tych smutków zatapiać?] Peter śpiewał na całe gardło kolędy z piwem w ręku [Kto dał piwo małemu chłopcu? Niezła patologia...], Tino i Berwald w najlepsze robili "to" na kanapie w koncie pokoju [_ !!!] a Rosja jako jedyny (z głową tytanem [i tak rano czeka go zemsta tytana... Hejooo!]) czekał (no i też trochę podręczył Litwę) [(a, jak tak to spoko bo już się zaczynałam martwić. Na przykład, że gwałt i molestowanie potraktujesz poważnie czy coś...)]
-Polsko, ach zapomniałem, mam dla ciebie prezent- zagadnął wijącego się na parkiecie Feliksa
[atak padaczki? Uderzył się w palec? Udawał mopa? Włączyli dubstep?]
-Prezent?- blondynowi pojaśniały oczy- gdzie?- spytał i czknął
-W pokoju, chodź- zaśmiał się w duchu jakie to było proste
[Powiedziałabym coś o układaniu z ciasteczek drogi do pokoju ale jeśli oni wszyscy tam byli schlani to to rzeczywiście mogło zadziałać...] [Mogło ale nie powinno. Feliks tańczył co oznacza, że był na tyle trzeźwy by zachować koordynacje ruchów. Poza tym to POLSKA, on się nie da byle czym]

-Gdzie ten prezent?
[Ojej, ojej, mam nadzieję że to cukierki]- spytał Łukasiewicz gdy tylko wszedł do pokoju ale nie doczekał się odpowiedzi, bo Bragiński wpił się w jego usta i pchnął go na łóżko. Szybko go unieruchomił [jak? Wstrzyknął mu jad Szeloby?] i zerwał z niego sukienkę
-Ej no co ty?- krzyknął Feliks
-Będę się z tobą pieprzył
[subtelność, widzę, silna w narodzie rosyjskim...]- powiedział lubieżnie i ściągnął z siebie ubrania patrząc z satysfakcją na strach w oczach Łukasiewicza [który siedział na dupie i się bał zamiast dać w długą].
Ivan uniósł lekko jego biodra, ale przeszkodził mu przeraźliwy krzyk
-GILBERT!- wrzasnął Polska, jednak został uciszony liściem Rosji
[Ivan's tree power activated!”] [*nuci*„Posiadł mnie dzisiaj facet z liściem na głowie // Nikt mnie nie poratuje, nikt mu nic nie powie // Tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi i nic!”] [No przecież przeprosiłem!]
-Nie przyjdzie tu, jest uchlany jak 150
[hahaha, a nieprawda! Bo jasno powiedziałaś, że wszyscy byli „uchlani jak 3 po 3” a to, cokolwiek by nie znaczyło, nie równa się 150!]- warknął i energicznie wszedł w Feliksa
-GILBERCIE, GILBERCIE POMOCY!- wrzasnął a ten od razu zaczął się poruszać
[Ten = Gilbert. Do tej pory zastygł w bez ruchu i czekał na znak życia od Polski]. Zielonooki nie przestawał się wydzierać, a co chwilę nawoływania Gilberta były coraz głośniejsze

Sealand wyłączył muzykę, tłumacząc że ona zagłusza jego piękny głos.
Teraz ledwo co, ale jednak Prusy usłyszał swoje imię. Od razu poznał głos. Feliks go wołał zerwał się na równe nogi i potrącając przy okazji USA wybiegł w stronę krzyków
[Po co była ta cała szopka, skoro Feliks w każdej chwili mógł się wyrwać, potrącić USA i zwiać?].
Wpadł jak błyskawica do pokoju Ivana gdzie spotkał najgorszą scenę jego życia
[Ktoś podbijał Polskę i to nie był on! A przecież miał zawojować cały świat!].
-Za późno- powiedział Bragiński i dokończył. W Weillschmidttcie buzował alkohol i nienawiść
[W efekcie się porzygał i tyle było sceny jego heroicznego przybycia na ratunek]. Złapał kran, który kiedyś Rosja zabrał z domu jego brata. Zamachnął się i uderzył fioletowookiego, który upadł na ziemię przy okazji wychodząc z Feliksa, który od razu zwinął się w kłębek i zaczął szlochać.
Gilbert sprzedał
[po promocyjnej cenie] jeszcze kilka celnych ciosów Ivanowi, który leżał na podłodze zwijając się z bólu i ze śmiechu [LOL xD].
Śmiał się z Gilberta, z jego bezradności że tak zranił jego i Feliksa. Czerwonooki wyciągnął ze swojej kieszeni scyzoryk zamachnął się i jednym szybkim ruchem uśmiercił Ivana
[… WTF happend here? oO] [Też to przeczytałaś?] [T-tak...] [Może to nic takiego. Może to tylko zbiorowa halucynacja...] [Jak możemy mieć zbiorową halucynację tylko we dwoje?] [Nie wiem, ale to nadal lepsza odpowiedź, niż to, co widzimy...]
-Odpłaciłem ci się za Feliksa- powiedział jeszcze Prusy
[Czy on naprawdę zabił Ivana?] [Lalalala, nic nie słyszę!] i wziął delikatnie Polskę na ręce po czym poszli do ich pokoju. [Czy on naprawdę zabił Ivana?! Scyzorykiem? I wydarzenie to nie tylko nie dostało własnego akapitu, ale nawet własnego ZDANIA?!] [I nic nie widzę! Pięknie jest teraz za oknem!]
Położył go delikatnie na łóżku i sam się na nim położył, po czym przytulił Polskę. Szybko zasnęli.
[Hej! Gwałt! Morderstwo! Bohaterowie, what, the hell, is wrong with you?!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz