poniedziałek, 14 maja 2012

16.7 Uroczystość, czyli w tekście jest ukryty subtelny dowcip w języku niemieckim


Dobry wieczór, kochani!
Dziś, nie po raz pierwszy w swoim życiu miałam ochotę zakrzyknąć „nienawidzę poniedziałków!“. Ten rozdział jest koszmarny, choć chyba nie tak, jak piaty i szósty to i tak działa na nerwy. Na szczęście to przedostatni raz, kiedy się z nim spotykam... Uf!
W dzisiejszej analizie BDSM z krowami, deSERy, uczuciowi Niemcy, staropolszczyzna i słów kilka o ptaku Białorusi,
I jak tu nie czytać?

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Znajdujemy się w polskiej rezydencji należącej do Feliksa i Gilberta, a tak dokładniej to w salonie [Bogusław Wołoszański, Sensacje Ludzkiej Głupoty?]

-Feliksie, przestań zachowywać się jak dziecko
[zapewne nigdy nie dowiemy się, co takiego Feliks zrobił?]- gość zdawał się podenerwowany
-Licia, weź wyluzuj- uśmiechnął się Feliks
[Z tego Litwy to niezły gość, wah-wah-wah-waaaah!] […] [A tak na serio, opisy w tym opku są bardziej kulawe niż Gregory House...]
-Ale Feliksie zrozum
[iałbyś wreszcie o co chodzi z tymi przecinkami]... ja cię kocham...- powiedział cicho
-Też cię kocham, jesteś świetnym przyjacielem, prawie jak brat- Polska nie tracił humoru
-Nie!- zaprzeczył szybko- Ja cię KOCHAM- na potwierdzenie tych słów Toris pocałował go w usta.
[*klik*]

Gilberta (który do tej pory grzecznie czytał swoją niemiecką książkę
[„Buahaha, 'Moja walka'” rechotał Prusy „Urocze!”]) coś tknęło żeby zajrzeć do salonu i przy okazji zrobić sobie herbatę ^^ [Och, herbatkę ^^ To takie sWeEtAsHnE].
Tak więc idąc do kuchni zerknął do salonu a tam... O *brzydki wyraz*
[brzydki to jest cały ten tekst!] Jego Feliksa całowała ta Litwińska zaraza!!!! [litewska?]
-Co tu się do cholery dzieje?- na te słowa Toris szybko oderwał się od zaskoczonego przyjaciela i stojąc przed nim spuścił głowę
-N-n-nic, chyba nic- stęknął Polska
-Jesteś pewien- upewnił się
-T-tak, chyba tak- powiedział cicho i nieco zaniepokojony Gilbo poszedł zrobić sobie tę herbatę
[reasumując: Prusy widział jak Litwa całuję Polskę, akceptuje wymijającą odpowiedź i odchodzi nieco zaniepokojony. Hm. Wiecie, gdyby ktoś napisał historię ze Stalinem jako poczciwym sprzedawcą obuwia profilaktycznego, mielibyśmy podobną zgodność charakterów...].
-Ja naprawdę cię kocham- powiedział ciemnowłosy
-Torisie- na dźwięk swojego imienia podniósł głowę, tak że patrzył stojącemu Polsce prosto w oczy [
to musiała być bardzo skomplikowana operacja, skoro poświęciłaś na jej opisanie całą linijkę. To więcej niż poświęciłaś śmierci Rosji, wiesz?]- moje serce jest już zajęte przez niego- powiedział wskazując na obraz przedstawiający Hołd Pruski wiszący dumnie na ścianie [nie wiedziałem, że Polska i Prusy są takimi wielkimi fanami BDSM] [Nie wiedziałam, że Feliks jest... obrazofilem]- przepraszam, ale nigdy cię nie pokocham- szepnął jeszcze a Litwa poczuł się jakby został walnięty piorunem podczas burzy [czyli totalnie NIE zaskoczony] [Ale za to włosy stanęły mu dęba]
-Nienawidzę cie Feliksie- powiedział ostro uderzył przerażonego tymi słowami blondyna i wybiegł z jego domu trzaskając mocno drzwiami
[wiecie co? To ma sens – jeśli założymy, że Litwa jest wciąż pod wpływem szoku. Obawiam się, że aŁtorce to nawet przez myśl nie przeszło].

Gilbert zwabiony trzaskiem zostawił swoją herbatę na stole i wrócił do salonu, gdzie zobaczył cicho łkającego Feliksa, on rzadko płakał więc to zaniepokoiło Prusy
[„jestem lekko zaniepokojony” powiedział lekko zaniepokojony Prusy. W tym czasie jeden jego Dobry Brat Bliźniak obijał Litwie mordę a drugi Dobry Brat Bliźniak wyśmiewał się z Feliksa i robił mu zdjęcia na pamiątkę]. Usiadł przy nim na kanapie po czym wziął go w objęcia lekko kołysząc [luli-luli-laj, Wujek Prusy przytuli i utuli...] [i da lizaka].
-Zrobił ci coś?- spytał
-Nie... to chyba ja... zrobiłem mu...
[muuuuuuuuuuu!]- stęknął poprzez płacz [czując, że Gilbert wydoił z niego właśnie ostatnią kropelkę (o rany, zwizualizowało mi się, jaki mindfuck...)]
-Nie przejmuj się, już nie raz się kłóciliście a i tak zawsze kończyło się śmiechem- uspokajał go- ale zbieraj dupę w troki, mamy się spotkać z tą całą zgrają- uśmiechnął się widząc lekko rozweseloną minę Polski
[w głębi serca Feliks uwielbiał kiedy pruski Pan i Władca całkowicie ignorował jego problemy i traktował go jako ozdóbkę]
-Nie mów tak, to przyjaciele- upomniał go
-Taa- machnął na niego ręką i poszli do uroczej restauracyjki, w której podawali wszystko od pasty, po sushi
[domyślam się, że nic w tej restauracji nie smakowało zbyt dobrze, skoro raczej nie mieli energii ani czasu, żeby dopracował technikę...]
Byli już Lovino, Antonio, Arthur i Francis. Przywitali się, usiedli i w tym monecie pokazały się zguby
[Ktoś coś zgubił?]. Ludwig wyglądał na bardzo zmieszanego tym że zachował się tak karygodnie [nie martw się, Niemcy, jesteś w opku i wszyscy to rozumiemy], jednak Feliciano przerosi [przerosi... zrosił, ale za bardzo? A w zamian dostał spóźnienie i brak przecinka? Beznadziejna zamiana...] za spóźnienie usiadł z uśmiechem.
Wszyscy zamówili to co chciała druga osoba
[Nie ogarniam. Mieli zabawę pt. „zjedz danie osoby siedzącej po prawej”?], chociaż Arthur opierał się przy zjedzeniu żabich udek, na szczęście dostał coś innego, nie wiem co ^^ [Droga aŁtorko – jeśli wprowadzasz jakieś wątki, to jej rozwijaj. Nie pisz głupot. Jeśli nie wiesz, co pisać, nic nie pisz. Z poważaniem, każda osoba z działającym mózgiem].
Po obiedzie dostali deser z wytwornym winem
[nie jestem jakimś specjalistą, ale jedyny „deser”, jaki podaje się do wina, to SER] [No przecież powiedziała, że podali deSERY ^^].
-Hej Felek, co taki cichy jesteś?- spytał Antonio
-Martwię się- powiedział
-Marszczki ci się zrobią- uśmiechnął się Francis
[który od dawna miał zamiar odbić Gilberta, dlatego tak się cieszył na myśl o zmarszczkach Feliksa]
-Coś się stało?- spytał Arthur
-Toris... powiedział mi dzisiaj że mnie kocha i...- zająknął się
-Reszty się da domyśleć- mruknął Lovino- to stąd masz czerwony policzek?
[rany, czym on go uderzył? Morgensternem?] - spytał a ten tylko przytaknął [Lovino to nie osoba z typu „opowiedz mi o swoim problemie a razem go rozwiążemy”. Lovino mówi „i co z tego, kurna?!” (chyba, że zwierza mu się kobieta)]
-No wiesz, to musiało go zaboleć że wybrałeś Gilberta, a nie jego- mruknął Niemcy
[uczuciowy Niemcy? A czy dostanę w pakiecie Quasimodo granego przez Brata Pitta czy inszego Orlanda Blooma?]
-Ale..- chciał jeszcze coś powiedzieć
-Mówiłem, przejdzie mu- przerwał mu Prusy
-Tak, on ma rację- przytaknął Arthur
-Skoro tak mówicie..- Felek trochę się rozluźnił i tym razem przyłączył się do rozmów
[to bardzo normalne i często spotykane, że cała grupa rozmawia na tematy sercowe jednej osoby i zbiorowo rozgrzesza ją ze wszystkich wątpliwości i wyrzutów sumienia. Normalne i spotykane. Serio] [Szczególnie, że towarzystwo jest w 100% męskie].
Gdy Francek poprosił o jeszcze jedną butelkę wina Gilbo głośno odchrząknął i jak na komendę zrobiła się cisza. Gilbo uklęknął przed zaskoczonym Feliksem z wyciągniętą ręką na której stało pudełeczko z pierścionkiem
[Co?]
-Fe-Feliksie, wyjdziesz za mnie?- spytał patrząc mu w oczy
[Co?!]
-Ja... pewnie- stęknął a czerwonooki ubrał mu na palec pierścionek z białego złota
[„Ubrać” pierścionek? Wiecie, kocham nasz język. Jest jak system wczesnego ostrzegania przed głupotą...], na którym widniały dwa diamentowe oczka:
Czerwone
i
Zielone
[A Feliks poczuł, że ktoś tu skrycie kibicuje Legii Warszawa]
[Taki podział zdania
jest
bez sensu
O!]
-Jest piękny- westchnął Polska całując czule Gilberta przy akompaniamencie oklasków
-Ludwisiu, czas na sjestę- ziewnął Felicjano
[Feliciano jak zwykle ma własne priorytety]
-To może pójdziecie do nas?- zaproponował zielonooki a Weilschmidt lekko się skrzywił, nigdy nie lub gości w domu
[za to lub odp PL na pyt „WTF?”].
I takim oto sposobem wszyscy znaleźli się
[moc Kategorycznego Nakazu ich przeniosła] w Polsko-Pruskiej Rezydencji [czyli że gdzie? Na Mazurach?].
Dla Włoch zostało pościelone w pokoju gościnnym, a reszta towarzystwa przy kawie i ciasteczkach zasiadła w jadalni.
-Może zagramy w pokera?- zaproponował Francja
-Zasady takie jak zawsze?- upewnił się Atonio
-Pewnie- przytaknął mu blondyn i zaczęli grać.
[ale jakie są te zasady? Texas Hold'Em? Grają na zapałki? Każdy, kto wygra ma prawo uderzyć wybraną osobę halibutem? JAKIE?!] [Ten kto przegra wyskakuje z ciuchów. Oni mają niepokojącą potrzebę obnażania się przed sobą nawzajem...]
Ze względu że Vargasi nie byli obecni pierwsze partie przegrywali wszyscy oprócz Felka (jak zwykle) i (o dziwo) Arthura
[czyli ci „wszyscy”= Ludwig, Antonio i Gilbert i Francis?].
-On oszukuje!- powiedział Francja kiedy Anglii znów udało się wyjść z opresji
-Nie marudź, tylko graj- zaśmiał się Anglia.
Ku samemu końcu, kiedy to większość garderoby została zrzucona zaczął przegrywać Polska.
Wszyscy byli tak wstrząśnięci, jak on sam
[co jest o tyle zabawne, że kiedy w pierwszym rozdziale wygrywał w pokera wszyscy byli ciężko zszokowani. Teraz są zszokowani, kiedy przegrywa. Wszyscy się poprzemieniali w Dramatyczne Lemury?].
Poszły buty, kolczyki
[teraz Johnny będzie mędrkował – transseksualizm Polski uważam za cechę przesadzoną. Moja osobista teoria mówi, że Polska zwyczajnie nie rozumie konwenansów zakazujących mu ubierać się w to, na co ma ochotę. To powiedziawszy, nie sądzę, żeby chciało mu się przekłuwać uszy. Koniec mędrkowania] [myślę, że mógłby je przekuć, co nie zmienia faktu, że Polska w mandze był chyba z raz, może dwa razy ubrany w sukienkę. Fanon to pochwycił i nie chce puścić jakby Feliksowi brakowało innych charakterystycznych cech], nawet pierścionek, przy wielkim ociąganiu, bluzka i było już pewne że Feliks przegra następną partię a masz ci los nie ubrał dzisiaj bielizny... [cóż za trzymający w napięciu moment...]
Ale z opresji wyratowali go Włochy
-Antonio daj mi coś do picia- mruknął zaspany Lovino
-Ja ci dam- powiedział szybko Felek- już nie gram- odłożył karty wciągnął na siebie bluzkę i ubrał pierścionek i uciekł do kuchni ciągnąc obu braci
[a tam szepnął do Lovino „a toście mnie wyratowali, kumie!”].
Odetchnął z ulgą otwierając lodówkę i nalał mrożonej herbaty.

W tym samym czasie gdzieś na terenach dawnej Rosji, która została podzielona na Ukrainę, Białoruś, Litwę, Łotwę i Estonię
[pokawałkowali go jak świętego Stanisława!] [...Nikt inny nie przyszedł ci do głowy?] [Hej, to nie jest tak, że ktoś napisał monografię „Rozczłonkowania w kulturze”!] [Zaraz, czy ja dobrze rozumiem: wcześniej wszystkie te kraje nie istniały, dopiero teraz wydzieliły się z Rosji? It's so wrong on so many levels...].
-Uwierz mi moja droga- powiedział spokojnie Litwa- ten śmieć zabił twojego brata a mi ukradł tego, którego kochałem, nie uważasz że nie powinien chodzić po świecie i pysznić się mianem "wybawiciela", którym nie jest?- spytał
[I o którym to tytule nigdy nie wspomniano nawet fragmentem słowa?] [O tak, Litwa jako drań spiskujący przeciwko Gilbertowi... Jasne!]
-Po co to robisz?- warknęła niewzruszona kobieta
-z zemsty, ty chyba też chciała byś żeby odpłacił krzywdy za twego ukochanego brata- powiedział
-Z zemsty- powtórzyła- ale nie potrzymasz mnie przed niczym?- spytała a Litwa uśmiechnął się, już miał ją w garści, wystarczyło ją tylko zacisnąć
[Garść czy Białoruś?].
-
[Potrzymam cię przed ołtarzem i progiem naszego przyszłego domu jeśli chcesz] Nie, masz wolną rękę, jeśli też będę miał wolną drogę- odpowiedział
-Dobrze- podali sobie dłonie
[roześmieli się złowieszczo. Na ramieniu Litwy usiadł kruk o oczach koloru skrzepłej krwi. Nie wiadomo skąd na dłonie Białorusi wskoczył kot o sylwetce wskazującej na ciężkie przeżarcie. Błyskawica przecięła niebo. Wszyscy łapią, że oni są źli? Dobrze]
I tak został zawarty ptak Białorusko-Litwiński.
[O rajuśku, to teraz Litwa i Białoruś będą mieli wspólnego ptaka?!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz