poniedziałek, 30 kwietnia 2012

15.3 Miłość między wampirem a człowiekiem jest możliwa czyli Lecę w dal, w dawne dni


Dobry wieczór, kochani czytelnicy!
Po długiej przerwie wracamy do was cali i zdrowi. Johnny wszedł już w posiadanie żywego komputera (nie takiego zdechłego jak ten stary) teraz więc wiele czasu minie, zanim znów coś stanie nam na drodze. Ministerstwo Głupich Tekstów na powrót rozwija żagle!
Dziś kontynuujemy temat Sakury-pogromczyni wampirów. Dowiecie się więc, jakie dragi rozprowadza Orochimaru Haruno, poznacie oddesznych torreadorów i najbardziej nielogiczny suspens ever. A jeśli tego wam będzie za mało na koniec dostaniecie kryształowe łzy.
Do czytania odmaszerować!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział piąty
Sakura stała na środku pokoju czekając na reakcję ojca, który stał odwrócony do okna, przyglądając się jesiennemu krajobrazowi. W końcu zaczął mówic :
- Wiedziałem,że kiedyś nadejdzie ten dzień, i że będę musiał opowiedziec ci całą prawdę o twojej mocy.- powiedział nie odwracając się od okna [a ja mam malutkie pytanie natury logicznej, do świata w ogólności: Czemu wszyscy dowiadują się o swoich ukrytych mocach dopiero, kiedy kot już wyjdzie z worka i zacznie miauczeć?] [Bella nie] [Hurra. Znaleźliśmy JEDNĄ rzecz, którą Zmierzch zrobił z poszanowaniem dla logiki. Brawo my].
- Usiądź.- rozkazał jej. Różowowłosa chętnie wykonała jego polecenie, bo pokój zaczął wirowac wokół niej. Gdy usadowiła się [„usadowienie się” sugeruje wypracowanie stanu wygodności. A skoro świat zaczął wokół niej wirować, to powinna raczej ciężko opaść na siedzenie i odchylić głowę, oddychając szybko] na miękkim fotelu poczuła się lepiej. Wtedy Orochimaru odwrócił się i podszedł do córki.
- Zamknij oczy.- nakazał. Dziewczyna zamknęła, [co zamknęła? dziób i umysł na zmiany?] więc oczy jak kazał. Poczuła jak ojciec dotyka palcem jej czoła. Po czym poczuła, że gdzieś odlatuje [To nie był palec, tylko strzykawka!] [Ale co, tak w czoło?] [No przecież już dowiedzieliśmy się, że to baran]. Zostawia przyszłośc i pędzi w przeszłośc [W związku z czym, tak gwoli psikusa, zmienia czas narracji z przeszłego na teraźniejszy ^^] [To jest prawie sprytne. Ale takie zabawy z formą wymagają większej mocy obliczeniowej talentu...] [Oj tam, oj tam- ważne, że próbuje]. Nagle przed sobą widzi jakieś jasne [Jakie „jasne”? Jasne pełne?]. Jest tak jasne, że [aż „jasne”. A nawet „bardzo jasne”. To Biała Dziura, która wessała wszystkie słowa, które powinny stać za nią w zdaniu] musi zakryc się rękoma. Po chwili budzi się w jakimś miejscu. Wstaje i rozgląda się zastanawiając, gdzie jest [Podał jej stuff i porzucił gdzieś tak, żeby nie mogła wrócić. Niezły ojczulek, choć nie można mu odmówić rozsądku...]. Rusza przed siebie. W końcu uzmysłowiła sobie, że znajduje się na cmentarzu [*nuci* „Ile czasu MarySójce może zająć *wdech* zauważenie dużej ilości grobów, wieńców, zniczy i tym podobnych i połączenie ich z koncepcją cmentarza?! My nie wiemy, nie, nie, nie...”]. W oddali dostrzega jakiś zamek, więc rusza w jego kierunku. Wrota są otwarte [Niezły ma wzrok ta nasza Sakurcia...]. Wchodzi do środka [A jednak nie. Co za kiep robi cmentarz tuż pod zamkiem?!] [Adamsowie. Każdy inny bałby się choróbsk]. Wewnątrz jest ciemno i ponuro. Nagle dostrzega na środku sali dwie kobiety. Stoją i łapią oddech [A oddech zgrabnie przemyka między ich palcami] [„Ole!” zawołały obie zdyszane kobiety i z wysiłkiem tupnęły]. Obydwie są już wykończone,ale żadna nie chce się poddac [A oddech hula...]. Dziewczyna spogląda na kobietę, która stoi bliżej niej. Ma długie, srebne włosy sięgające jej do pasa i niebieskie oczy. Dziwi się. Przecież tak wyglądam po zdjęciu krzyżyka pomyślała zielonooka [Nie mam siły wykazywać kretyństwa takiej narracji- na szczególne wyróżnienie zasługuje jednak to nieszczęsne „Dziwi się”. Zadam tylko pytanie: skąd wiesz? Sakura przemieniła się podczas walki z wampirami a zaraz po niej zemdlała- kiedy więc zdążyła się obejrzeć?]. W końcu patrzy na tą drugą. Jej zdziwienie nie ma granic. Ona jest do mnie bardzo podobna. Te same różowe włosy i zielone oczy oczy. O co tu chodzi? [„Miała dwie pary?”] myśli gorączkowo. Jej rozmyślania przerywa głos srebnowłosej:
- Jesteś dobra Ayano. Pierwszy raz mam tak godnego przeciwnika.-powieddziała uśmiechając się i pokazując kły [AŁtorka jest tak zachwycona Ayano, że aż zapomniała, że prowadzi narrację w czasie teraźniejszym].
-Ty też Kaname. Zabiłam wiele wampirów, ale nigdy nie spotkałam takiego, potężnego wampira.- odparła kobieta.
[-Czy możecie odpuścić sobie uprzejmości i zacząć naparzać się po pyskach, obiad mi stygnie- zapytała zniecierpliwiona Ithil] [No coś ty! Instytucja honorowego pojedynku jest znana w kręgach ludzi, którzy nigdy nie musieli walczyć o przetrwanie! To bardzo w tylu aŁtorki!]
-Gdybyśmy nie byli wrogami pewni zostałybyśmi przyjaciółkami. Ale czas skończyc tą zabawę.- powiedziała wampirzyca.
-Masz rację. Zakończmy tą miłą pogawędkę
[*poziom wkurwu sięgnął szczytu* ILE RAZY MAM POWTARZAĆ?! TĘ POGAWĘDKĘ!!!] [Spokojnie Ithil, bo się spocisz...].-
powiedziała łowczyni. Już miały zadac sobie ostateczne ciosy, kiedy do zamku wbiegły wampiry i otoczyły ją
[Ją- czyli kogo?]. Ayano i Kaname stanęły do siebie plecami.
- Wygląda na to,że przez chwilę będziemy sprzymierzeńcami- powiedziała srebnowłosa
[Ale niby czemu? Czy wampiry nie powinny przypadkiem pomagać Kaname?].
- Masz rację, a potem dokończymy naszą walkę.-powiedziała srebnowłosa. Uśmiechnęły się i rzuciły na swoich wrogów. Gdy już skończyły, usłyszały głos:
- Brawo! Brawo! Myślałem, że same się wykończycie
[tak z ciekawości – jak często zdarza się, że ludzie zabijają się nawzajem? Tak, jednocześnie? Ćwiczyli wcześniej, czy jak?] ale trwało to trochę za długo i wysłałem moich przyjaciół,aby się wami zajęli,ale widac, że ja muszę się z wami rozprawic- powiedział Sosuke [Ten z „Ponyo”? Wyrósł na pogromcę... wszystkiego co żyje?] [Chyba raczej ten z „Bleach”...].
- To ty! Jak śmiesz się wtrącac!- krzyknęła Ayano.
- Spokojnie siostrzyczko! Czas zakończyc okres twoich rządów. Gdy cię zabiję to ja zostanę głową klanu Haruno. Czas się pożegnac.-powiedział i strzelił do łowczyni.
- Uważaj!- krzyknęła Kaname i popchnęłą Ayano. Łowczyni upadła.Kula trafiła prosto w pierś wampirzycy. Ayano patrzyła przerażona na nią. Szybko wstała i podbiegła do niej.
- Dlaczego to zrobiłaś?- zapytała ją.
[Czy oni tam, wszyscy zachorowali na alogicznosć? Dlaczego wampiry chcą zabić innego wampira? Jeśli chodzi o Sosuke to żądza władzy jest całkiem niezłym wytłumaczeniem, ale czemu nie mógł poczekać do końca walki zamiast ryzykować, że zaraz po zostaniu głowa klanu zostanie obiadem? Może siostra zginęłaby bez jego ingerencji... I dlaczego Kaname ratuje swojego największego wroga przed śmiercią?! To bez sensu! Przecież chce jej śmierci, więc kiedy pojawia się ktoś chętny do pomocy powinna pozwolić mu działać! To samo Ayano- chciała śmierci tej drugiej, więc kiedy już się tak trafiło, że ma kulę w piersi to nie podchodzimy i nie ryzykujemy pogryzienia, tylko lecimy poważnie sobie porozmawiać z bratem!] [Oho, Johnny mi się zbulwersował. Spokojnie, Johnny *głaska* To tylko opko, to się nie dzieje naprawdę!] [*huf! huf! Huf!* A poza tym..!] [Ciiii...]
- Nie wiem. Po prostu tak wyszło.-powiedziała
[„Tak zupełnie przypadkiem krzyknęłam »Uważaj!« i cię odepchnęłam!”]
- Baka!
[...obowiązkowa wstawka japońskiego słowa- całkiem bez sensu...] Nie musiałaś tego robic.- odparła rozpaczliwie.
- Nie płacz. Nie powinnaś płakac po mnie. Otrzyj łzy.-powiedziała uśmiechając się słabo. Po chwili rozkazała:
-Pochyl się.
[„Jesteś tak głupia i naiwna, że nie zwampirzyć cię byłoby grzechem!”]Łowczyni zrobiła tak jak kazała jej umierająca przeciwniczka. Na to czekała Kaname. Zatopiła swoje kły w szyję Ayano, która nawet się nie poruszyła [A nie mówiłem?!]. Gdy niebieskooka skończyła, powiedziała:
- Oddałam ci całą, moją
[„zdolność poprawnego używania przecinków”] wampirzą moc poprzez oddanie ci mojej krwi [Aha, czyli teraz z jakiegoś powodu wampirzość nie jest czymś, co należy tępić tylko darem?] [ Co się dziwisz? Kali zabijać wampiry- dobrze. Kali być zabijany jako wampir- źle]. Od tej pory posiadasz wszystkie moje umiejętności.- przerwała na chwilę zdejmując z szyji łańcuszek z krzyżykiem [Ruchawa jest jak na kogoś, kogo właśnie przedziurawiła kula...].
- Weź to. Po zdjęciu go będziesz mogła używac moich mocy.
[Zagadka logiczna: Dlaczego więc Kaname pomimo mania go na szyi była w swej wampirzej formie?] Ta moc płynie w twoich żyłach. Od tej chwili będzie ona przekazywna z pokolenia na pokolenie w twoim klanie. Ale tę moc, będą mogły dziedziczyc tylko dziewczynki, które urodzą się pierwsze [Jedyne logiczne rozwiązanie: jako pierwszego urodzić chłopca xP]. Żegnaj Ayano.- po tych słowach zamknęła oczy,a po jejciało [zjełczało] zamieniło się w kupkę pyłu [Byłaś blisko]. Łowczyni wstała i założyła łańcuszek.Jej rany się zagoiły [A więc dlaczego nie zagoiła się rana Kaname?] [Bo to byłoby sensowne].
- Zapłacisz za śmierc Kaname i zdradę!- powiedziała z wściekłością.
- Już się boję.- powiedział szyderczo. Łowczyni zdjęła krzyżyk. Pojawiło się jasne światło i stanęła przed nim inna. Zdziwił się. Pogromczyni to wykorzystał i szybko
[dodał sobie do przyrodzenia] pojawiła się przed nim i zadała mu ostateczny cios [Geez, co ona ma z tym ostatecznym ciosem? Czy bohaterowie opek mają jakiś pasek życia i zadają sobie punkty obrażenia, że wiedza, czy ten cios jest ostateczny czy nie?].
- Żegnaj.-powiedziała do umierającego brata, który już nie żył
[To w końcu był umierający czy nie żył?]. Podeszła do prochu, który pozostał po Kaname i wzięła go trochę do ręki.
- Przysięgam używac tej mocy wyłącznie w dobrym celu. - po czym opuściła te miejsce
[AAGRH!!!]. Haruno poczuła jak jakaś siła zabiera ją z powrotem w przyszłośc. Orochimaru spojrzał na córkę i zobaczył łzy płynące z jej zamknętych oczu. Jedna kryształowa łza spłynęła i spadła na podłogę rozpryskując się na milion kropel [A nie odłamków?] [Nie, kryształy rozpadają się tylko po linii szlifu. Mają bardzo mocne wiązania międzycząsteczkowe...] [Paczcie, jaka sprytna ta aŁtorka!].
Notka jest jak obiecałam. Następna w sobotę. Czekam na komcie. Buziaki. Miyako-chan.