środa, 9 maja 2012

16.4 Uroczystość, czyli jak rozpoznawać różne gatunki przyjaciół z bliskiej odległości

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Czytając ten tekst zaczynam dochodzić do niezwykłych wniosków. W jakiś sposób (zapewne z powodu kwantów, chociaż nie wykluczam jakiegoś naprawdę złego voodoo, albo faktu, że Wszechświat zdaje się żywić do mnie osobistą urazę) ten tekst staje się głupszy z każdy nowym przeczytaniem. Zupełnie jakby kompletnie nowy idiotyzm wkradał się pomiędzy linijkami, ilekroć odwróci się wzrok. Albo jakby wasze umysł blokowały się z czystej desperacji i dopiero poprzez ciągły kontakt poddawały się prawdzie. A prawda zaiste jest straszna. Mylone metafory, krem WD-40, sugerowanie kazirodztwa, cierpienie i zabawy cudzymi ptaszkami.
A najgorsze, ma dopiero nadejść...

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Toris uważnie przypatrywał się przyjacielowi i to co zobaczył nie ucieszyło go. Polska nie dość że bawił się z tym całym kurczakiem to jeszcze rozmawiał z Prusakiem [Bawił się z kurczakiem, gadał z Prusakiem… A poza tym zajadał ze smakiem i grzał się za krzakiem]. Przecież Feliks go nie lubił... a może on tylko udawał...tak Feliks musiał udawać, musiał mieć ku temu powody... [wiesz, często rozmawiam z osobami, których wcale nie lubię. W sklepach, urzędach, na zjazdach rodzinnych...]
Tak zakładając Litwa przestał o tym myśleć
[…co jest absolutnie naturalnym następstwem dochodzenia do jakiś wniosków…], jednak szybko tego pożałował gdyż Ivan znów zaczął do niego mówić.
-Dzisiaj to powtórzymy- powiedział Rosja a chłopaka przeszedł dreszcz
-Czemu mi to robisz?- szepnął załamany a mężczyzna
[w Hetalii wszyscy wyglądają na mniej-wiecej równolatków, wiec mówienie o jednej postaci „chłopak” a o drugiej „mężczyzna” jest trochę głupie] zwrócił na niego wzrok
-Pożądam cię- odpowiedział Rosja i wpił się w jego usta
[Iwanuszka, ktokolwiek mówił ci, że bycie bezpośrednim działa, nie miał takiego działania na myśli...]. Nagle w całej jadalni zapadła cisza a wszystkie twarze zostały zwrócone na tę parę [Łał, dobrze odmieniony zaimek wskazujący. Pochwalam, pochwalam…].
Litwa spuścił głowę
[,] nie chciał patrzeć na kogokolwiek a tym bardziej nie na Feliksa.
Polak patrzył na niego szeroko otworzonymi oczyma
[A kto mu tak szeroko te oczy otworzył, co? Chyba, że chodziło ci o oczy otwarte].
Toris wstał od stołu i uciekł. Felek był dalej zszokowany, ale widząc niewzruszenie Ivana zrozumiał że coś nie jest tak
[diody w głowie niemal pękły od umysłowego wysiłku]. Przeprosił Gilberta i ruszył w stronę drzwi. [Czuję się, jakbym czytała opis meczu tenisowego: „Litwa spuszcza głowę, Polak patrzy na niego! Litwa wstaje, Polska jest zszokowany, idą łeb w łeb!”]
-Zostaw go- przeszkodził mu głos Rosjanina ale Polska nic sobie z tego nie zrobił, szedł dalej.
Niezadowolony z faktu iż został olany
[ze szlaucha] Rosja wstał i złapał mocno Feliksa za nadgarstek. Prusy poruszył się niespokojnie [kanoniczny Gilbert dość spokojnie przyładowałby mu pięścią w szczękę a potem poprawił butami]- powiedziałem coś- warknął fioletowooki
-Puść mnie to boli- powiedział Polska bez wahania a ten zacisnął jeszcze mocniej. Felek wydał z siebie cichy syk
-Puść go!- podbiegł do nich Felicjano ledwo powstrzymując się żeby nie rozpłakać
[-.- Rozumiem, że siedzący TUŻ OBOK Gilbert dalej porusza się niespokojnie? Pytanie retoryczne: Jak daleko może zajść amputacja charakteru?]
-Phi- fuknął i jeszcze mocniej zacisnął dłoń. Tym razem Łukasiewicz krzyknął cicho
-Puść go, Ivanie- Gilbert już był koło nich
[acha, czyli wcześniej wybrał się na spacer dla rozluźnienia nerwów?] ledwo się powstrzymując żeby nie przyłożyć Rosji
-A co cię on obchodzi?- wyszczerzył się przerażająco- ty tylko mały, głupi gnoj...
[ek a ja silny, i potężny Atl…Rosja!]- resztę zdania [której już pewnie nigdy nie poznamy, bo mamy za mało poszlak, żeby ją wydedukować!] zagłuszył głośny jęk kiedy pięść Weillschmidtta znalazła się z nosem wyższego od niego mężczyzny tym samym sprawiając [pięść to sprawiła. Samonaprowadzająca zapewne] iż puścił blondyna.
-Pożałujesz za to- warknął Bragiński
[„Będziesz się marynował w piekle!” dodał wściekle „Czekają cię wydłużone stękania... hej, czemu tak dziwne na mnie patrzycie?”] i podniósł swój kran. Jednak nie mógł on [ten samoświadomy kran, prawda] zadać ciosu. Ktoś trzymał jego własność [własność kranu. O rajuśku…]
-Nie radziłbym- powiedział Ludwig, który Bóg wie skąd się znalazł za Ivanem
[Nie jestem Bogiem a też wiem: on tam PODSZEDŁ. Ma NOGACH]
-Phi- fukną, wyrwał swoją zabawkę i ruszył w stronę wyjścia- jeszcze porozmawiamy- szepnął do Feliksa
[to chyba był dość sceniczny szept w takim razie] i wyszedł. Gilbert nic nie robiąc sobie z tego iż wszyscy obecni oglądali tę scenę podszedł do Łukasiewicza i ujął jego posiniaczoną dłoń [sprawiając mu przy tym ból i zapewniając sobie nocleg na kanapie] [a swojemu chłopakowi miejsce w księdze rekordów Guinnesa za najszybciej robiące się siniaki ever]
-Boli?- spytał a ten pokiwał głową- hej Berwald masz jakąś maść?- spytał gospodarza, a ten z niewzruszoną miną kiwnął głową i wyszedł z pokoju dając im znak iż mają iść za nim [a oni poszli, dając tym znak iż go posłuchali] [a właściwie to po kiego grzyba? Berwald bez asysty nie trafi do apteczki?]. Poprowadził ich do łazienki, gdzie z szafki wyciągnął jakąś maść [WD-40!] i podał Felkowi
-Nie sądziłem że to może się tak skończyć- powiedział
-Eh, , no cóż, nic już z tym nie zrobimy, trudno- westchnął Feliks
-Jak chcecie to mogę wyprosić Rosję
[zapytał, ignorując Litwę zwiniętego w pozycję embrionalną na korytarzu]
-Nie, wolę nie robić problemów Tino- powiedział Polska
[zastanawiając się, skąd dobiegają te szlochy] i oddał maść właścicielowi [Zaraz, zaraz: facet miota się po posiadłości, gwałci kogo popadnie a oni go nie chcą wywalić na zbity pysk bo nie chcą robić PROBLEMU?! O Manwe, to brzmi zupełnie jak…] [polityka, skarbie. Włącz sobie telewizor. Nawet Ameryka nie zadziera z Rosją. Są za duzi].
-No dobrze- powiedział- wrócę do gości- dodał i wyszedł
-Masz dalej ochotę na ten spacer?- spytał Prusak
-Tak- uśmiechnął się i poszli do ich pokoju po kurtki. Zatrzymali się na chwilę przy pokoju Litwy i Niego
[a On to, przepraszam, co? Randomowym gwałtem zyskał sobie taki szacun na dzielni, że nagle obawiają się wypowiadać jego imię?], ale było tam cicho więc odeszli myśląc że nie ma tam żadnego. W rzeczywistości była to tylko chwila ciszy przed karą jaką fioletowooki chciał dać Torisowi za "robienie scen".

Łukasiewicz już zapomniał o nieprzyjemnej scenie
[ładny z niego przyjaciel!]. W towarzystwie Gilberta było wesoło i miło. Spacerowali już od dłuższego czasu.
-Jak tu ładnie- uśmiechnął się zielonooki przytulając do ręki Prus niczym Veneziano do Luda
[czy Feliciano jest jedyną osobą na świecie która się przytula a cała reszta to tylko naśladowcy?] a czerwonooki uśmiechnął się i pocałował przylepka
-Chcesz iść do jakiejś restauracji na obiad?- spytał
-Pewnie, jestem totalnie głodny- zaśmiał się Felek
[o rany, proszę, tylko niech on nie będzie w ciąży...] i został poprowadzony do jakiejś ładnej restauracyjki, w której unosił się zapach dobrego jedzenia i sosny (była cała drewniana, ściany, stoły, krzesła itp.).
Zamówili jakieś jedzonko i zaczęli dyskutować o Ludwigu... no, obgadywali go ^^
[to bardzo urocze i słodkie, zapewne. Niestety, nie mogę wyczuć tego klimatu. Wybacz, że wciąż mam w pamięci skrzywdzonego chłopaka, któremu nawet najlepszy przyjaciel nie chce pomóc. Nie zwracaj na mnie uwagi]. Ale ze śmiechem.

-Arthur, czuję się zaniedbany- jęknął Francis, gdy siedzieli w ich pokoju
-Ja ci dam zaniedbany- skarcił go z uśmiechem Anglia podnosząc swoje yyyy... 'brwi'
[tak naprawdę to nie były brwi. To było hetaliowe przedstawienie Walii...] [i teraz będą się walić?] [jaka ty jesteś czasem koszmarnie niesubtelna!] po czym pochylił się nad mężczyzną i pocałował namiętnie. Od razu został pociągnięty na łóżko, a jego odsłoniętą klatkę piersiową zaczęły pieścić usta Francji.
-Nie oddam cię Ameryce- szepnął Francis a Anglia stracił nastrój
-Że co ty mówisz?- powiedział siadając gwałtownie
-Nie mów że nie zauważyłeś jak się na nas spojrzał kiedy cię pocałowałem w salonie, albo jak teraz na ciebie patrzy, z takim nieobecnym pożądaniem i żalem- powiedział niezadowolony Francek
-Co ty gadasz- powiedział Anglia
[on po prostu chcę uratować tonącą gospodarkę wszelkimi dostępnymi środkami] [A ja tak sobie tylko wspomnę, że Arthur Alfreda wychowywał i jest dla niego jak ojciec. Wiesz, aŁtorko, to zazwyczaj wyklucza „nieobecne pożądanie” we wzroku- bez względu na to, czym właściwie jest]
-Nie zauważyłeś- odpowiedział sobie sam Bonnefoy
-Przestań Francisie, jesteś zabawny, kiedy jesteś zazdrosny- powiedział z uśmiechem Arthur
-Jak mógłbym nie być zazdrosny o tego dzieciaka- mruknął
[może dlatego, że to dzieciak? Syn twojego faceta?]
-Eh uwielbiam cię- zaśmiał się i pocałował Francka zarzucając mu ramiona na szyję
[O.O Ktoś tu wyraźnie nie zrozumiał, że sensem osobowości Arthura w związkach jest być TsunTsun...]
-Też cię kocham- powiedział rozweselony widząc rumieńce na policzkach młodego mężczyzny. Nagle do pokoju wparował nie kto inny jak Alfred F. Jones i widząc zaistniałą sytuację zamurowany aż wrósł w podłogę
[*ze śmiechu aż chichocze* Mam wrażenie, że prawdziwymi bohaterkami tego opka są pokojówki- to one otwierają oczy Feliksa, zamurowują Alfreda i ogólnie odpowiadają za te wszystkie rzezy, które najwyraźniej zostały zrobione choć nikt ich nie zrobił...].
Anglia czerwony na twarzy zrzucił z siebie niezadowolonego Francuza i stanął na nogach
-Nie nauczyłem cię pukać przed wejściem?- spytał Arthur co obudziło USA
-Najwidoczniej nie- warknął i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Yyyy...- Anglia nie wiedział co zrobić a Bonnefoy uśmiechnął się do siebie i podszedł do blondyna
-Przedzie mu- powiedział po czym zamknął UK
[nie jestem całkiem pewny, ale to chyba nie jest poprawne...] [poprawne w tym samym stopniu co „Pl”. Co ciekawe aŁtorka chyba ani razu nie nazwała Ameryki „USA” co też byłoby niepoprawne, ale wytłumaczalne bo w polskim często używamy tego skrótu] w swoich ramionach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz