piątek, 11 maja 2012

16.6 Uroczystość, czyli gwałtu, rety!


Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Ci z Was, którzy czytają ten wstęp, Ci, którzy się nie poddali wobec przeważającego idiotyzmu wroga, Ci, którzy nie uciekli z krzykiem w opiekuńcze ramiona swoich terapeutów... Cześć wam i chwała, kochani. Zasłużyliście na DWA ciasteczka!
Ale nie spoczywajcie na laurach! Wróg jest silny, a jego korzenie sięgają głęboko. Zaledwie w tym rozdziale mamy nowe, ciekawe rodzaje terapii gwałtów, ślub, na który absolutnie nikt nie czekał, mężczyzn w sukienkach i pytania, wciąż nowe pytania...

Nie śmiejcie się, dopóki nie zobaczycie białek ich oczu.
Do boju!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Wszyscy oprócz Feliksa i Gilberta [i Rosji, którego zwłoki powoli stygły w wieczornym chłodzie. W międzyczasie, daleko od miejsca akcji, Chiny zaczął uświadamiać sobie, że z jakiegoś dziwnego powodu graniczy teraz z Polską. Mrok nocy przeszył nieludzki krzyk...] spali w pokoju w którym wczoraj była zabawa [ułożeni w Zabawny, Imprezowy Stos Kompletnego Skundlenia, z Niemcami na samiuśkim dole...].
Niefortunnie Toris pierwszy się obudził i kiedy poszedł do swojego pokoju znalazł pełno krwi i trupa Ivana
[O rany, rany, rany... Miałam nadzieję, że tylko mi się wydawało, że Gilbert to zrobił!]. Po całym domu rozległ się krzyk Litwy co wybudziło całe zgromadzenie i instynktownie poszli w miejsce krzyku [Zabawna sprawa, zawsze żyłem w przeświadczeniu, że słysząc okrzyk przerażenia instynktownie uciekamy, a nie podchodzimy bliżej...].
Kiedy Feliks i Gilbert się obudzili straszne wspomnienia od razu nawiedziły ich głowy.
Polska rozpłakał się głośno
-Feliksie, trzeba będzie wyjaśnić innym co się stało- szepnął
[kto?] spokojnie a widząc lekko kiwającą głowę i wciąż nie chcącego go puścić chłopaka owinął go kocem i poniósł w stronę zgromadzenia [Niech jeszcze wlezie na Lwią Skałę i zacznie nim majtać nad przepaścią żeby było intymniej].
-Ktoś wie co tu się stało?- spytał Berwald
[tonem, jakby pytał, czy ktoś widział jego gazetę]
-Sukinsyn dostał to ja co zasłużył- wszyscy zwrócili wzrok na niego i cicho łkającego Polskę.
-Nie mów...-Torisowi odebrało mowę
-Zaraza zgwałcił Feliksa, tak
[*tłumi parskniecia* Faktycznie, a to zaraza!]- powiedział Gilbert i zielonooki znów zaniósł się płaczem. Prusy spojrzał na niego smutno i przytulił mocniej do siebie- śmierć to i tak za mała kara- powiedział i poczuł jak ktoś klepie go po ramieniu. To był Ludwig. Gilbert wiedział że na niego zawsze można liczyć. [„Bez obaw” myślał Niemcy, po raz pierwszy od kilku godzin oddychając pełną piersią „Mam jeszcze zapas gazu na kilka miesięcy, nie ma powodów do paniki, zagłada mojej gospodarki może mieć dobre skutki, nie panikuj...]
-No cóż- westchnął Tino, któremu łezki błądziły w kątach oczu
[Miały w łapkach malutkie mapki i kompasiki]- doprowadźcie się do jakiegoś stanu i widzimy się na śniadaniu za pół godziny [„i przestań robić scenę, zachowujesz się, jakbyś nigdy nie został zgwałcony, serio Feliks, zawsze wychodzi z ciebie primadonna...”]- zarządził- przykro mi- zwrócił się do blondynów a Felek pociągnął cicho nosem.
Weillschmidttowi oczy zaszły łzami, gdyby nie jego Pruska duma rozryczałby się na oczach wszystkich.
-Chodź- powiedział jego brat i trochę siłą zaciągnął go do pokoju, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa
-Umyjesz się- powiedział gdy już byli sami
-Ch- chodź ze mną- usłyszał cichy zachrypły głos Polski i poniósł go do łazienki. Postawił na lekko chwiejących się nogach, rozebrał się zabrał chłopakowi koc i pomógł wejść do kabiny prysznicowej
[AŁtorko, osoba, która została zgwałcona nie odczuwa potrzeby obnażania się przed innymi. NAPRAWDĘ]. Ból nie był taki wielki, gdyż już nie raz robił szalone rzeczy z czerwonookim i jego ciało zdołało się przyzwyczaić. Nie. To ból psychiczny był nie do zniesienia. [rozumiem, że bycie przyzwyczajonym do ogromnego cielesnego bólu to DOBRA rzecz, ha?]
Po głowie ciągle walało mu się jedno słowo "nieczysty", taki właśnie był. Brudny, splamiony nasieniem Bragińskiego... Czół
[… a, zresztą...] się okropnie bezużytecznie, jak zabawka która straciła ważność... [A co, podejrzewał, że Ivan dał się zabić bo nie chciał go już dalej gwałcić i poczuł się brzydki?]
Ubrali się, każdy sam i zeszli do jadalni. Zawitała ich grobowa cisza. Taka straszna...
Jedli śniadanie w cichych szeptach
[Byli w nie ubrani czy podano w nich śniadanie?] [Myślę, że to nazwa miejscowości...].
Gilbert pochylił się nad Feliksem.
-Kocham Cię niezależnie od wszystkiego- szepnął cicho oby tylko on mógł usłyszeć (Duma Prus usłyszała i zwróciła w ich stronę dziobek). Feliksa przeszedł dreszcz. Jeszcze nigdy nie usłyszał tak pięknych słów
[Haha, NIE] [To trochę tak, jakby powiedział „To prawie nie jest twoja wina”...].
Wybuchnął płaczem rozrywając ciszę. Wszyscy na niego spojrzeli a on ryczał jak głupi tuląc się do Prus, który pogłaskał go łagodnie po głowie. Nie był to płacz, taki jak wcześniej, to był płacz ze szczęścia
[czy on naprawdę parę godzin temu płakał z penisem innego faceta (za to bez lubrykantu) w odbycie?] [Hm. Teraz już wiemy, jak powinna wyglądać terapia ofiar gwałtu. Wystarczy powiedzieć im, że się ich kocha! Rewolucjo w psychiatrii, oto nadchodzi Prusy!].
-Ja ciebie też- wydukał przez płacz i wszyscy domyślili się co takiego wywołało taką reakcję.
-Ah, miłość- rozległo się westchnienie Francisa zapadła głucha cicha wszyscy popatrzyli na niego a potem wybuchli śmiechem zapominając o tym co się stało. Prusak i Polak też się śmiali. Było już lepiej.
[
...
ALE ŻE CO?!]
-Się masz braciszku- do pokoju wparował pełny życia Gilbo a za nim pewien blondynek [„pewien”? Sądząc po dotychczasowych opisach, to może być KTOKOLWIEK!]
-Nie najgorzej- mruknął przekładając stronę w książce.
[Hej, czy ktoś tutaj w ogóle zamierza się przejąć śmiercią wielkiego i ważnego na światowej arenie kraju?]
-Gdzie Veneziano?- spytał Polska
-Przed chwilą pobiegł pognębić herbatę, podobno chce zrobić dla siebie z pastą- powiedział przekładając następną stronę (tylko przeglądał, nie czyta tak szybko)
[(to fascynujące, a mówisz nam to bo...?)]
-Mam herbatę- do pokoju wparował Włoch
[y]
-O już jest- powiedział Niemcy i odłożył książkę.
-Feliks- Feliciano zwrócił na niego wzrok- dobrze się czujesz?- spytał
[o, a jednak ktoś jeszcze pamięta że mniej niż 12 godzin temu ktoś tu przeżył życiową traumę. Szkoda, że nie jest to sam zainteresowany]
-Lepiej, dziękuję
[„już nie jestem aż tak mocno zgwałcony”]- powiedział a Gilbert spojrzał na niego z zastanowieniem ale wzruszył ramionami i usiadł na łóżku.
Felek od razu z tego skorzystał i usadowił się wygodnie na kolanach Prus
-Heh, widzę że mój brat, jest tak "zagilbisty" że można z niego zrobić krzesło- zaśmiał się Niemcy
-No totalnie- uśmiechnął się
-Ja zawsze jestem zagiblisty- burknął Prusy
-Pewnie, najbardziej, kiedy się prawie nie poryczałeś- powiedział Niemcy, jednak nie z kpiną
[Jasne, powypominaj mu jeszcze, że nie jest klocem drewna i ogólnie nieczułym bucem]
-Masz coś do mnie?- spytał marszcząc zabawnie nos
-Taa... to wy się tu tak jakby nie pozabijajcie i zabieram Felicjano- powiedział Feliks i z małą pomocą Gilberta stanął na równych nogach.
-A właśnie, zapomniałem ci powiedzieć Ludwisiu, idziemy w Finkiem po jego suknię ślubną
-Suknię?- powtórzył Niemcy
[AŁtorko, ubieranie facetów w sukienki bez żadnego konkretnego powodu nie jest kawaii, jest głupie]
-Noo- przytaknął Polska, jakby Ludwig był niedorozwiniętym idiotą, którym na szczęście nie jest
[cieszę się, że nam o tym powiedziałaś, aŁtorko, dużo mi lepiej z tą wiedzą...]

-Finlandio jesteś?- spytał Włochy, gdy podeszli pod jego sypialnię
-Tak wchodźcie- dobiegło ich z pokoju i weszli
[ŁAŁ!] [Uwielbiam ciągłość narracji!]
Tino już tak był i z zniecierpliwieniem patrzył na dość obszerne pudło.
-No generalnie, to otwieramy- powiedział Feliks i chwycił za mały nożyk żeby pozbyć się taśmy klejącej
-Ale Felek, nie...- przerwał mu blondynek
-Spokojnie, wszystko jest w porządku ta świnia już nikomu nie zrobi krzywdy- uśmiechnął się i rozciął taśmę na pudle, po czym Tino wyjął biały materiał.
[Cóż, Tino chciał pewnie powiedzieć o prostu „poczekaj, ja chcę sam!” czy coś takiego. Ja tam chciałabym swoją sukienkę odpakować sama...]
Szybko pomogli go ubrać chłopakowi.
[Ubrać... materiał?]
-Wyglądasz bosko- powiedział Felek
-Masz welon- podał mu Włochy, a ten założył do na głowę
-Ah, a to ode mnie- rozweselił się Polska i podał zarumienionemu blondynowi białą podwiązkę
[jedną, jedyną. Tak, to ma sens i wcale nie wygląda głupio. Totalnie. Zaglibliście, nawet]
-Jest idealnie- rozmarzył się Włoch

Czas ślubu zbliżał się nieubłaganie
[tzn. wszyscy błagali, żeby się nie zbliżał, a on i tak wiedział swoje]. Wszyscy poubierani w garnitury siedzieli już w kaplicy i obserwowali zdenerwowanego Berwalda i wyluzowanego księdza (Austria dostał upragnione miejsce przy pianinie) [(i co z tego?) Bardzo mnie interesuje kto mógłby udzielać ślubu dwóm krajom. Dziadzio Rzym? Papa Germania? Bez sensu, bo dla ugrofinów to ni brat ni swat...] [No, przecież widać, że wyluzowany ksiądz].
Zaczął grać i Pojawiły się dwa anioły (czy. Pan Młody prowadzony przez Feliksa)
[?!].
Polska poprowadził go pod ołtarz i usiadł w pierwszym rzędzie koło Prus. Złapał go za rękę i słuchał z zapartym tchem.

Gdy małżonkowie wyszli z kaplicy zostali obrzuceni ryżem
[*BACH!* „Ale to się wyciąga z torebek!” *BACH! BACH! BACH!*].
Tino odwrócił się i rzucił bukietem.
Biedny Felek gdyby nie złapał bukiet rozpadł by się na jego głowie.
Spojrzał na Gilberta.
On na niego i pocałował go z uśmiechem.
[GWAŁT! TRAUMA! To zły moment na planowanie ślubu i gromadki dzieci! NAPRAWDĘ!] [A tak kompletnie poza konkursem – gdzie jest Litwa? Wiecie, ta pierwsza ofiara gwałciciela? Zamknął się w szafie i boi się wyjść? Ma atak katatonii? Czy obudził się kilka godzin później, nie pamiętając absolutnie NIC, z resztkami krwi pod paznokciami? Naprawdę chcę wiedzieć...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz