wtorek, 27 marca 2012

15.2 Miłość między wampirem a człowiekiem jest możliwa czyli Anatomia to cieżka sprawa

Dzień dobry, kochani czytelnicy!
Dziś kolejna część przygód naszej wesołej Mokury czyli: gwałcenia „Rosario to Vampire” ciąg dalszy oraz strumieni świadomości ciąg dalszy, boCHaterka leży siedząc w łóżku, dowiemy się też, że Ustrzyki Dolne to kryptonim Całkiem Innego Miejsca. Ale najważniejsze jest to, że znów gościmy u siebie Szatana, która pomogła nam w zmaganiach z przedziwnymi akrobacjami narracyjnymi Miyako-chan
Miłej zabawy!

Zanalizowali: Ithil, Szatan i Johnny Zeitgeist

Rozdział trzeci
Sakura sięgnęła do szyji i szybkim ruchem zdjęła krzyżyk. Wtedy rozbłysło tak jasne światło że wampiry zakryły się rękoma [a analizatorzy nakryli się nogami]. Po chwili światło zniknęło, a one ostrożnie odkryły twarz [Wszystkie jedną] [Dlatego jest tak ważne, abyście wspierali Fundację Wampirza Morda, drodzy czytelnicy! Bo każdy wampir zasługuje, żeby dać mu po mordzie!]. Zamiast łowczyni na jej miejscu stała inna dziewczyna. Miała długie, srebne włosy sięgające do pasa i oczy koloru niebieskiego. Odrzuciła włosy do tyłu, spojrzała na nie [czyli na włosy. Te, które miała z tyłu. Szypułki czy „ze śmiercią jej do twarzy”?] i uśmiechnęła się. Wampiry otrząsnęły się z oszołomienia [„She's so hot!!!”] i ruszyły w jej stronę. Zbliżały się do niej ,a ona stała. Gdy była już w zasięgu ich ręki, ona nadal stała. Już jeden z nich miał jej zadac ostateczny cios, gdy ona [przestała stać] [przewróciła się] uchyliła się i kopnęła go tak,że poleciał on kilkanaście metrów do tyłu i uderzył w drzewo [Dynamika! Do you use it?!]. [A teraz pytanie techniczne: jak ona go kopnęła, skoro była w zasięgu jego rąk? Z tej odległości to mogła mu najwyżej w krocze kolanem przywalić (co zostało skrzętnie sprawdzone przez analizatorów ^^)] [A-aaaauuuuu...]
- Czas zakończyc zabawę.-powiedziała i uśmiechnęła się przy tym
[Przy czym odpadł jej czubek głowy]. Wtedy one jecze [analizatorka w rozpaczy wsparła głowę na rękach. „Co ja paczę?!” wyszeptała z emfazą] bardziej się rozłościły i zaczęły ją zacieklej atakowac, ale ona unikała ich ciosów i zabijała jednego po drugim. Ostatni próbował ją zajśc od tyłu, ale ona odwróciła i zadała mu ostateczny cios [Sakura Wins! Fatality!]. Po chwili z wampira został pył. Haruno założyła krzyżyk i wróciła do swojego normalnego wyglądu [Rozumiem, że ta cała akcja z krzyżem to po to, żeby wampiry nie poznały kto im skopał dupska? Skoro jego zależenie spowodowało tylko powrót dawnego wyglądu...]. Poszukała wzrokiem teczki. Gdy ją znalazła, podeszła i wzięła ją. Potem zaczęła iśc w stronę domu, ale po kilku krokach zemdlała. Łowczyni nie wiedziała, że od samego podzątku śledziła ją para oczu [A to bardzo interesujący związek przyczynowo-skutkowy: Sakura mdleje jak ktoś się na nią gapi] [Wiecie, wyobraziłam sobie parę takich małych oczu jak z reklamy szkieł kontaktowych, czającą się za drzewem...]. Gdy upadła postac zeskoczyła z drzewa i podeszła do niej. Nieznajomy pochylił się nad nią i dotknął jej krzyżyka [Czy mogę znaleźć twój krzyżyk?!] [Opanujcie się! To mogą czytać nieletni!]
- To jest ta wasza tajemnica.- powiedział do siebie obracając krzyżyk w dłoniach. Kilka kosmyków opadło jej na twarz, ale on odgarnął je. Nagle usłyszał szczekanie psa i wołanie: Sakura! Sakura!
Wstał i powiedział:
- Niedługo się spotkamy
Po czym odwrócił się i odszedł. Tymczasem do dziewczyny podbiegli  jej Ojciec i służący. Pochylili się nad zemdloną. Tobi poszukał na szyji tętnicy i wyczuł puls
[to urocze, że dwóch kompletnych socjopatów robi za ojca i służącego. Dodatkiem może być tajemnica, jaką skrywa maska Tobiego, a o której aŁtorka nie wiedziała, kiedy powstawał jej ÓtwUr. Ale ja się i tak będę śmiał!].
- Nic jej nie jest. Tylko zemdlała
[każdy sobie mdleje od czasu do czasu!], Proszę pana-powiedział lokaj. Orochimaru rozejrzał się po parku, gdzie jego córka stoczyła bitwę. Wybiła co najmniej setkę wampirów pomyślał widząc kupki pyłu [O, wiatr ex machina coś się ociąga jak widzę...]. Musiała użyc tej mocy nic dziwnego,że jest zemdlała [ja też strasznie nie lubię być zemdlały...]. Będzie musiał jej opowiedziec cała prawdę o jej mocy pomyślał. Po czym wziął zemdloną córkę na barana [Aha, czyli on ją sobie posadził na karku i tak sobie zwisała?] [+.+ Że był baranem- to nie wątpię] i ruszył w stronę domu.
- Może ja ją wezmę, Proszę pana-zapytał Tobi.
- Nie. Ty idż do domu i przygotuj jej łóżko.-rozkazał
[„wygrzej je” na przykład].
-Dobrze, Proszę pana.- lokaj szybko ruszył w stronę domu, aby wykonac rozkaz swego chlebodawcy. Na tą scenkę
[tĘ scenkĘ, do prostytutki biedy!] przez cały czas patrzył ów nieznajomy [„ów kompletnie i totalnie tajemniczy nieznajomy, którym na pewno nie jest Sasuke! Słowo!”], który wcześniej obserwował Haruno. Gdy zniknęli mu z oczu, odwrócił się i ruszył w swoją stronę.
Musiałam napisac rozdział trzeci jeszcze raz, bo wykasowałam. Oczywiście rozdział czwarty, będzie dzisiaj. Czekam na komcie. Buziaki. Miyako-chan.


Rozdział czwarty
Sakura otworzyła oczy. Przetarła je i usiadła na łóżku.Zaczęła rozglądac się po pokoju nieprzytomnym wzrokiem zastanawiając się gdzie jest i dlaczego leży w łóżku [Gdzie siedzi i dlaczego leży na łóżku- tak! Me approved!]. Ale po chwili zobaczyła,że znajduje się we własnym i zaczęła przypominac sobie walkę z wampirami oraz to,że użyła tej mocy. Sakura dotknęła krzyżyk [odmiana zawyje i zdechnął] i spojrzała na niego. Po zdjęciu jego jestem silniejsza pomyślała. Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi [bo to bardzo nieuprzejmie, wchodzić bez zaproszenia do pokoju nieprzytomnej dziewczyny, która może potrzebować pomocy! Kultura przede wszystkim!].
-Proszę- powiedziała słabym głosem Sakura. Jeszcze była osłabiona po walce z wampirami. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Tobi.
- Nareszcie się panienka się obudziła. Wszyscy się o panienkę, a zwłaszca panienki ojciec
[„I kucharka się o panienkę, i stajenny się o panienkę i w ogóle wszyscy o panienkę się!”]. Siedział przy panience prawie przez cały czas [Gładząc swą długą brodę i co i rusz pytając pewnego pół-elfa o jej stan...]. -powiedział ucieszony lokaj. Na te słowa dziewczyna się zdziwiła. Nigdy nie widziała, aby jej ojciec martwił się o nią. Zawsze trzymał do niej pewien dystans [dystansy trzymamy tylko na smyczy i w kagańcu].
- Przez cały czas?- powtórzyła słowa Tobiego.
-Tak,a dokładnie dwa dni.-dopowiedział służący.
[W dodatku kłamliwie, bo TERAZ go tam nie było. Równie dobrze Tobi mógł tak sobie gadać, a Orochimaru już planował ceremonię pogrzebową (i szybciutką adopcję ^^)]
- Co!? Dwa dni!?- krzyknęła wstając na równe, co skończyło się na tym, że podłoga zaczęła wokół niej wirowac i omal nie upadła
[Czyli wcale nie było takie równe, nie?]. Ale szybko chwyciła się poręczy łóżka. Jej ciało jeszcze nie doszło całkowicie do siebie. Była wściekła [A niby czemu była wściekła? Bo chwyciła się poręczy? Bo nie doszła do siebie? Bo była nastolatką?]. Przypomniała sobie słowa matki. Kiedyś dowiesz się całej prawdy o swojej mocy. Używaj jej ostrożnie i rozważnie. Dosyc tajemnic. Chce poznac prawdę o swojej mocy. Teraz. [Powiedziała... jej matka?]
- Zaprowadź mnie do ojca.-rozkazała natychmiast.
-Nie mogę. Panienka powinna odpocząc. Proszę wracac do łóżka.-powiedział z troską w głosie czarnowłosy
[ani słowa o jego masce. Czy mam rozumieć, że jej nie nosi, czy aŁtorka nie chce pisać „maskotwarzy?” Jeszcze?].
- Nic mi nie będzie. Chcę widziec się z ojciec
[„ugh!”].- powiedziała z uporem w głosie [po czym sięgnęła po pchłę, którą od dłuższego czasu czuła pod pachą, i rozgryzła ją, rozdrażniona].
-Ale Panienki ojciec kazał...- nie dokończył, bo przerwał mu stanowczy głos różowowłosej.
- Nie obchodzi mnie co ci kazał!- krzyknęła z wściekłością.
-Proszę cię tylko
[W jednej chwili się drze, w drugiej mówi, że to była prośba...] [*tonami znawców* PMS!], abyś mi pomógł dojśc do ojca gabinetu. To wszystko. Jeśli by zaczął, że to ty złamałeś polecenie. To powiem,że to ja kazałam siebie do nirgo zaprowadzic [Gdzie jest nirgo?] [To tam, gdzie jest to źródełko, co uzdrawia chorych] [A to nie Ustrzyki Dolne?] [Ustrzyki Dolne to Nirgo-ninja!]. Na pewno mnie posłucha. Przecież jestem jego cóką [cukinią?] [Suką!].-powiedziała tym razem spokojnie Haruno.
- Dobrze.-powiedział i westchnął Tobi. Po czym wziął pod pachę Sakurę
[dla wygody najpierw ją zrolował] i zaczęli kierowac się w stronę gabinetu jej ojca. Gdy dotarli zapukała. Po chwili usłyszała krótkie ,,wejśc''. Otworzyła drzwi i weszła.
Tobi postał chwilę przed drzwiami po chwili
[Orochimaru wyczuł zapach szklanki przy drzwiach, więc Tobi odszedł szybko] odszedł martwiąc się o panienkę.
-Powodzenia-powiedział na odchodnym.
[Do siebie czy do drzwi?]
Tymczasem w gabinecie Sakura stanęła przed ojcem, który wpatrywał się w okno. Westchnęła i powiedziała:
- Tato chcę znac prawdę..
[„Cóż, dziecko, kiedy kobieta i mężczyzna...”]
Następna nocia w środę. Czekam na wasze komcie. Buziaki. Miyako-chan.
[Acha. Czyli ta nocia była o tym, jak Sakura obsobacza służącego a potem idzie korytarzem. Jestem wzruszona jak stary siennik] [Następny będzie o tym, jak Orochimaru mówi „nie” i się odwraca]

wtorek, 20 marca 2012

15.1 Miłość między wampirem a człowiekiem jest możliwa? czyli Orochimaru Haruno in the city

Witajcie, drodzy!
Wreszcie doślimaczyliśmy się z Johnnym do skończenia pierwszej analizy po długiej, dłuuugiej przerwie! Jeszcze raz dziękuję tym, którym chciało się tu regularnie zaglądać!
W tym tygodniu rozstaniemy się, prawdopodobnie już ostatecznie, z naszą haropotterową Bezimienną i kierujemy się ku zieleńszym pastwiskom czyli ku WAMPIROMmmnomnomnomnomnom! Fajnie, nie? Już tak dawno nic o nich nie było... Bierzemy więc na warsztat jeden z wielu blogasków Miyako-chan traktujący o miłości między wampirem a dziewczyną i próbujemy udawać że nie wiemy, skąd aŁtorka zaczerpnęła koncepcję. Jedno jej jednak trzeba przyznać, że akcja (przynajmniej z początku) nie wydaje się być inspirowana znaną i lubianą przez nas wszystkich książką „Zmierzch”- co nie znaczy oczywiście, że jest w całości oryginalna. Miyako-chan znów opluwa znane i lubiane serie anime, jest krwawo i trzymająco na pięcie... czegóż chcieć więcej?

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział pierwszy
[I już na wstępie Miyako-chan zachwyca nas nowatorskim zastosowaniem czarnej czcionki na czarnym tle przez co 60% procent jej komentarzy to „a mi się nie wyświetla twój post :'(”]
Otoczyły ją ze wszystkich stron, zamykając w ten sposób drogę ucieczki. Różowowłosa uśmiechnęła się [cóż, każdy ma jakiś fetysz...]. Nagle wszystkie rzuciły się na nią. Ona tylko na to czekała. Szybko wyjęła zza czarnego płaszcza pistolet i zaczęła strzelac. Trafiła trzy, zostały jeszcze cztery. Tamte naszły ją [jak chęć na hamburgery] od tyłu. Dziewczyna się odwróciła i je też zabiła [dynamika akcji powala jak dwuręczny młot zrobiony z puchu i śliny]. Został z nich tylko czarny pył,który zaraz rozwiał wiatr. Nie wiedziała,że był jeszcze jeden,który zeskoczył z drzewa na nią [Nie wiedziała, że na nią zeskoczył?]. Zaczęła się szarpanina. Szybko go z siebie zrzuciła,łapiąc go za rękę i obalając na ziemię [Próbuję wyobrazić sobie jak boCHaterka (udam, że jeszcze nie wiem, że to Sakura) za rękę ściągą napastnika ze swoich pleców. I nijak mi nie idzie] [Może miała teleskopową?] [To jedyne sensowne rozwiązanie!]. Przytrzymała go i strzeliła mu prosto w serce. Łowczyni odwróciła się [pogwizdując wesoło] i zaczęła się kierowac [Yay!~ Nie ma nic lepszego pod słońcem jak ta cudowna powtarzalność aŁtoreczek!] w stronę domu, gdzie czekał na nią jej ojciec. Miała mu zdac raport. Gdy znalazła się wewnątrz niego [Wewnątrz raportu?] od razu skierowała się do gabinetu ojca [Szeleszcząc cichutko]. Zapukała. Zaraz usłyszała krótkie słowo,,Wejśc''. Otworzyła drzwi i weszła [potężne zaskakując tym czytelników]. Pokój był duży i przestronny. W pomieszczeniu stały same antyki [na centralnym miejscu lśnił antyczny kubek z różowymi misiami, rodem z Mezopotamii]. Pośrodku stało biurko. Przy biurku siedział czarnowłosy mężczyzna. [Zdania Miyako-chan. Miały najwyżej pięć słów. Licząc spójniki]
- Tak jak kazałeś poszłam na ten cmentarz, gdzie miało odbyc się  ich spotkanie
[Rany, nagle naszła mnie straszna myśl... a może ona wcale nie zabiła wampirów, tylko uczestników jakiegoś LARPa?] [Ale zmienili się w czarny pył!] [Widać bardzo się wczuli...] .Lecz nikogo tam nie było. Czekało tam na mnie osiem wampirów,ale wszystkie je załatwiłam. To była zasadzka. Informacje, które otrzymaliśmy były fałszywe-powiedziała [Oho! Czuję smrodek zdradliwego ojca!]
- Dobrze zrobiłaś. W przyszłości to ty będziesz głową rodziny. Przejmiesz po mnie obowiązki. Możesz odejśc.-powiedział Orochimaru
[O Manwe... Przyznaję bez bicia, że w całej swojej karierze obejrzałam pięć odcinków Naruto (dwa o walce Rockiego Lee z Gaarą, dwa o Haku i ten, w którym Sakura, Sasuke i Naruto próbowali dowiedzieć się, co Kakashi ma pod maską). Ale nawet ja wiem, że zrobić Orochimaru ojcem Sakury to tak jak... a zresztą nie ważne] [Chciałaś powiedzieć „dać córkę Voldemortowi” prawda?] [Tak. Zapomnijmy o tym...].
-Wiem o tym tato.-odpowiedziała Sakura. Z tymi słowami wyszła z gabinetu by przygotowac się do szkoły. Haruno
[„Orochimaru Haruno”- powiedzcie to ze mną, czytelnicy!] zaczęła myślec nad słowami ojca [A, czyli najpierw potwierdza a potem się zastanawia co właściwie potwierdziła?] [Sądzę, że to „wiem, tato” odnosiło się do „Możesz już odejść”...]. Rodzina Haruno należała do najlepszych łowców wampirów. Byli szanowani, nikt ich nie lekceważył. Od małego była przygotowywana do tej roli: uczyła się sztuk walki,trenowała ciężko. Wpajano jej wiele różnych zasad [„zawsze noś czystą bieliznę. Nigdy nie pozwól na chłopakowi zbyt wiele na pierwszej randce. Uważaj, żeby nie przesolić ziemniaków”]. Chodziła do drugiej liceum [Rozumiem, że to jakoś logicznie wynika jedno z drugiego?]. Miała 17 lat. Westchnęła i założyła mundurek szkolny [kiedy ja miałem siedemnaście lat, też często wzdychałem, zasmucony tym faktem...] [Serio?] [Nie]. Potem zjadła śniadanie i ryszyła w stronę szkoły,gdzie na chwilę zapominała,że nie jest pogromcą [Zapominała, że nim nie jest... czyli sądziła, że jest pogromcą?] imogła byc zwykła nastolatką. Haruno nie wiedziała, że jej życie niedługo się zmieni. Następna notka powinna byc w środę. Czekam na komentarze. Buziaki. Miyako-chan.[Łaaaał! Ale zarąbisty strumień świadomości! *podziwia*]


Rozdział 2
Weszła do szkoły. Zaczęła iśc w stronę klasy. Lecz po drodze zobaczyła grupkę stojących dziewczyn na korytarzu. Zaciekawiona podeszła do nich i ujrzała obiekt ich zainteresowania. Był to Sasuke Ucicha [UchiHa!] najprzystojniejszy chłopak w szkole [I co? Kulił się na podłodze i kwilił, a one stały nad nim i kapały śliną?] [Raczej stał, demonstrując zimną obojętność, a one stały nad nim i kapały śliną. Jakbyś oglądała więcej Naruto, to byś wiedziała!]. Chodził do
trzeciej klasy liceum. Zimny,obojętny, nie zwracał na dziewczyny, które za nim szalały
[A jedynie na swoją załogę- tak, wiemy]. Ale to działało na nie jak afrodyzjak. Jak zwykle towarzyszył mu jego najlepszy przyjaciel [a teraz powiedzcie to ze mną: Jego „najlepszy przyjaciel” ekhm, ekhm!] Naruto Uzumaki. Zawsze wesoły i miły. Nie rozumiała w jaki sposób mógł byc jego przyjacielem [ja też nie. Ale ja znam oryginał...]. Wzruszyła ramionami i weszła do klasy, gdzie już czekała na nią jej przyjaciółka Hinata.
-Cześc-powiedziała Hyuga.
[Ok, gdyby nie to, że wiem, że to nazwisko Hinaty zaczęła bym, się poważnie zastanawiać co to za trzecia dziewczyna...]
-Cześc- odpowiedziała i usiadła obok białookiej
[a teraz będę się czepiał szczegółów: białe oczy Hinaty to superzajebiste źrenice mocy ninja – Byakugan. A skoro teraz działamy według zasad innego uniwersum, Hinata powinna mieć normalne oczy. Albo ma kataraktę. Albo aŁtorka nie ma pojęcia o czym pisze!] [Odpowiedź „Ce”: Wszystkie wymienione!]. Zaczęły rozmawiac o różnych sprawach [*klik*], dopóki nie zadzwonił dzwonek na lekcję. Dzień w szkole szybko minął [jakże się cieszę, że aŁtorka nie wykorzystała tego dnia żebyśmy mogli poznać postacie, albo poczytać jakieś ciekawe opisy...] Łowczyni wzięła teczkę. Dzisiaj po szkole wraz z Hinatą szły do sklepu z ubraniami, ponieważ chciała sobie kupic sukienkę na bal, który miał się niedługo odbyc [a jakżeby inaczej...]. Zajęło im to cztery godziny. Już było prawie ciemno. Wiedziała, że muszą się pospieszyc, bo wampiry uaktywniają się najbardziej nocą [i w obecności chrzanu]. Pożegnały się. Haruno postanowiła iśc przez park. I to był jej największy błąd [A gdzie tam! To była najlepsza decyzja od czasów przytrzaśnięcia sobie głowy piekarnikiem. Najgorsze jest to, że prawdopodobniej to przeżyje...]. Dziewczyna nie przeszła nawet kilka kroków, kiedy wyczuła ich obecnośc [jej nozdrza wypełnił ostry zapach chrzanu i pretensjonalności]. Wiedziała, że jest ich bardzo dużo i zaraz zaatakują. Postanowiła udawac,że nie zauważyła ich i dalej szła [„Jak zasłonię oczy, to na pewno mnie nie zobaczą!” myślała Sakura zadowolona ze swej przebiegłości]. Stała się bardzo czujna. W każdej chwili mogły wyjśc i zaatakowac ją [nieeee, gdzie tam! Nikt nie wyjdzie i nie będzie atakował jej!]. Ostatnie promienie słońca zniknęły. Wtedy zza drzew, krzaków zaczęły wychodzic one i atakowac ją [O rany! Ktoś faktycznie wyszedł i zaczął atakować ją! Dynamika akcji mnie powala!]. Ona tymczasem wyjęła zza marynarki mundurka pistolet i zaczęła strzelac [Ok, mówienie, że widzę tu inspirację „Vampire Knight” to jak stwierdzić, że ten pędzący wprost na nas bawół może być niebezpieczny]. Zaczęły padac jeden po drugim. Ale amunicja zaczęła
jej się kończyc, a ich nadal przebywało. Rzuciła pistolet i wyjęła przed siebie rękę
[zza pazuchy, lekko tylko zzieleniałą],  na której przegubie miała jakby srebną bransoletkę [Sakura musiała wiec wyglądać dość staro...], a do niej przyczepiony małe serce. Nagle z niego rozbłysło niebieskie światło i zamienił się łuk [Cześć, Bransoletko Quincy! *machu machu*]. Sakura złapała niby łuk, namierzyła [niby] cel i zaczęła [niby] strzelac. Z jednej [niby] strzały utworzyło się tysiąc innych [niby] strzał. Sakura strzelała długo. Ale zaraz tylu ich wybiła pojawiało dwa razy tyle [czy to haiku? Czy po prostu aŁtorka dostała udaru w trakcie pisania?]. Musieli dowiedziec się,że to ja zabiłam ich pobratymców wczoraj w nocy i chcą ich pomścic, likwidując mnie. Ale nie wzięli jednej rzeczy pod uwagę. Nie dam się tak łatwo zabic pomyślała. Była coraz bardziej zmęczona. Traciła siły, ale nadal strzelała.W końcu postanowiła,że użyje tego [Nie! Tylko nie to! Wszystko, tylko nie to! To jest zbyt niebezpieczne!... Masz na myśli gramatykę, prawda?] [Nie no, nie przesadzaj. Najwyraźniej to dla niej zbyt zaawansowana technologia...]. Pamiętaj córeczko używaj tej mocy tylko w nagłych wypadkach. Dlaczego? zapytała wtedy mała Sakura  Ponieważ to wielka moc. Musisz używac jej rozważnie. A jakie są te nagłe wypadki? Matka uśmiechnęła się i powiedziała głaszcząc wtedy córkę po głowie: Bdziesz wiedziała. [Wiecie, co przypomina mi ta narracja? Pięcioletniego dzieciaka odurzonego cukrem, który próbuje odegrać wszystkie postacie z Gwiezdnych Wojen jednocześnie!] Rok poźniej jej matka nie żyła. Zabił ją wampir, który chciał zabic Sakurę.  Matka oddała życie, by ją ratowac. Obiecała wtedy,że zostanie łowcą i głową rodu jak chciała jej matka. Sakura zbliżyła rękę do łańcuszka z małym krzyżykiem. Odczepiła krzyżyk i ................. [głos narratora powiedział upiornym głosem „Kiedy różaniec zostanie usunięty budzi się wampirza osobowość Moki!”]
Tego dowiecie się w następnej, która ukaże się w piątek. Buziaki. Czekam na komentarze. Buziaki. Miyako-chan.
[Czuję się bardzo... ubuziaczona. Czuję też, że Miyako-chan właśnie zmieszała z błotem cztery znane i lubiane serie- z czego dwie przez co po niektórych uważane za kultowe. I choć żadna z nich nie jest moja ulubioną, to i tak zamierzam odwiedzić aŁtorkę z toporem]

niedziela, 11 marca 2012

A po przerwie...

Dzień dobry, kochani
Dziękuję tym panu osobom, które pomimo naszej ponad już miesięcznej nieobecności wciąż wchodzą na Ministerstwo. Przepraszamy za tak długa nieobecność: na początku się rozchorowałam okrutnie więc ani ja, ani Johnny nie mieliśmy głowy do analiz. Johnny miał nawet napisać wam na ten temat przepraszającego posta, ale w ferworze walki jakoś mu to umkło. Potem było jeszcze kilka perypetii, potem ja znów dwa razy pod rząd zachorowałam, teraz Johnny chyba ode mnie się zaraził, bo leży zdjęty niemocą... kluczowe w tym wszystkim jest to, ze w miedzy czasie komputer Johnny'ego zdechł ostatecznie i nie wiadomo, kiedy zdobędzie nowy. Co za tym idzie- wspólne pisanie analiz będzie mocno, mocno utrudnione. Nie zawieszamy więc działalności Ministerstwa ale póki co będziemy dawali analizy nieregularnie, jak nam się uda pokomentować.
Przepraszam za ten cały bajzel i żeśmy was tak zostawili bez słowa ale cóż zrobić- siła wyższa
Niech Moc będzie z wami!
Ithil