wtorek, 10 stycznia 2012

12.1. Badassowata Bella wprost z Dupy czyli "Kelner! W mojej zupie pływają hormony!"

Dobry wieczór, Drodzy
Po pierwsze: jeszcze raz przepraszamy za opóźnienie
Po drugie: pozwólcież, że zacytuję: *vworp vworp vworp* „Jak nieświeża kolacja powraca Edward „Przelecę Wszystko Co Się Da” Cullen. Jest nam z tego powodu bardzo (nie)miło.”… I dziś znów powrócił! Nikt z nas się tego nie spodziewał, a teraz będziecie się spodziewali jeszcze mniej, gdyż po Badassowatym Edwardzie nastał czas… Badassowatej Belli! Naprawdę!
W dzisiejszej analizie: czytelnicy i analizatorzy robiący „WTF?!” dosłownie ze zdania na zdanie, powietrze tak nasycone feromonami, że nie da się nim oddychać oraz pasztet podlaski.
Bierzcie i czytajcie to wszyscy, jest bowiem analiza nasza!

Adres bloga: http://firstdesire.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Chapter 01
- Bells wstawaj! Bella!
- Coooo? David, kurwaaaa, nie przestawaj.
- Co ty pierdolisz? To ja Alice! Bello, wstań w tej chwili, dziś pierwszy dzień w ostatniej klasie liceum! Bells, jesteśmy seniorkami.. [Seniorkami?]
Och. Najseksowniejszymi seniorkami w szkole! [seksownymi seniorkami?!] Dajesz Bello […chętnie i często, a co?], musimy wyglądać zajebiście! Jak myślisz synowie Cullenów są gorący? Musimy zrobić na nich wrażenie, bo patrząc na tatusia doktorka myślę, że to będą niezłe ciacha...Mmm.. - Całkowicie rozbudziła mnie paplanina Alice.
- Alice, ty pierdolony chochliku! Miałam taki zajebisty sen.. Ach.. Pamiętasz Davida na imprezie tydzień temu? Ja pierdole, ślinie się jak o nim myślę. Był tak kurewsko seksowny [czy ktoś jeszcze na sali wierzy w bycie seksowny bez wulgarności? Czy jestem samotny w tym względzie?]! A co on robił w moim śnie.. Ten jego język.. Alice, dochodziłam już, a ty musiałaś mnie obudzić! Nienawidzę Cię Alice Brandon! [czy wszyscy to słyszeli? Nienawidzę Cię, Kanoniczna Postaci o Niekanoniecznym Nazwisku Wziętym Cholera Wie Skąd!] - nawrzucałam temu pieprzonemu liliputowi z czarnymi stojącymi we wszystkich kierunkach włosami.
- Oj, Bells...Nie ma to jak utalentowany języczek na początku dnia. Taa, Dejw jest niesamowity, ale wstawaj popaprańcu. Wybrałam ci już ciuchy, teraz idź się ubrać i za pół godziny wychodzimy olśnić młodych Cullenów.
- Okej, okej. Idę już, ale musisz wiedzieć, że nie wybaczam ci pobudki - powiedziałam wlekąc się w stronę łazienki [Jak widzimy, Alice jadła pazury ze zgryzoty, czy zostanie jej to wybaczone. Zauważam jednak (niestety?) pewną kanoniczność tej postaci: tak samo, jak Alice Cullen, Alice Brandon traktuje przyjaciółkę jak ubezwłasnowolnione, chore na umyśle dziecko z upierdolonymi rączkami, któremu trzeba wszystko zrobić, przynieść, pomóc…].
Co ona sobie myślała wchodząc bez pozwolenia do mojego pokoju i budząc mnie w tak brutalny sposób? O kurwa! Zabije ją [A przed chwilą wybaczyła…]. Wybrała jedne z najbardziej dziwkarskich ciuchów w mojej szafie. W życiu nie pójdę tak do szkoły. Jebana Alice i ta jej mania przypodobania się młodym Cullenom. Odkąd w wakacje do willi w lesie za Forks wprowadził się doktor Carlisle Cullen o niczym innym nie gada. Facet jest po trzydziestce, a wygląda jak koleś z okładki [wiesz, ostatnio widziałem na okładce Macierewicza. To nie najlepszy wykładnik urody jest]. Jest kurewsko seksowny, więc Alice chciała się koło niego zakręcić, bo mówiła, że skoro przeprowadził się sam w takie miejsce, to musi przeżywać kryzys wieku średniego i najbardziej potrzebny mu w tej chwili jest ostry seks z gorącą nastolatką [bo nic tak nie łamie kryzysu wieku średniego jak pobyt w więzieniu za seks z nieletnią!]. Więc pewnego dnia wpadła do jego szpitalnego gabinetu, ubrana w skromna mini i wydekoltowaną bluzkę, pod pretekstem zawrotów głowy, czy jakimś podobnym gównem, i usłyszała rozmowę telefoniczną Carlisla z jakąś babą. Okazało się, że doktorek ma żonkę i dwóch synów. Ta sprytna chochlica pociągnęła go za język i dowiedziała się, że kolesie są w naszym wieku i dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego przyjeżdżają do Forks z matką. Od tej wizyty jest taka nakręcona, że ja pierdole. Cała Alice [i to wszystko dlatego, że chciała się przespać z JEDNYM trzydziestoletnim facetem? Gratuluję wytrwałości...].
Wybiegałam z tej pierdolonej łazienki w samej bieliźnie żeby wziąć coś normalnego z szafy i w końcu mieć za sobą dzisiejszy dzień.
- Um... Nie musisz robić dla mnie striptizu - powiedziała Alice krzywo się uśmiechając, gdy wybiegałam z łazienki.
- Odpierdol się - odpowiedziałam jej i wzięłam z szafy pierwsze lepsze rurki [*odhacza*] i t-shirt [na ramkach]. Pokazałam tej suce środkowego palca i poszłam się przebrać [ach, ta szorstka damska przyjaźni...].
***
Dawno mnie nie było w tej stołówce. Trochę ją odremontowali i prezentuje się teraz całkiem nieźle. Usiadłyśmy razem z obściskującymi się i liżącymi 24/7 Rosalie i Emmetem [Rosalie i Emmet patrzyli w przestrzeń, wykonując mechaniczne ruchy ozorami, a sami robili się coraz chudsi i chudsi...] przy swoim dawnym stoliku i przeczesywałyśmy wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu nowych chłopaków. Za nami są już cztery kurewsko nudne lekcje, a my nadal nie widziałyśmy Cullenów... Hm. Czy oni w ogóle są w tej szkole? Pff. Przebywanie z tak nakręconą Alice rzuca się na psyche. Jej obsesja przerzuciła się na mnie i też jestem cholernie ciekawa jacy oni są. Mam nadzieję, że szybko dadzą się zaciągnąć do łóżka [jakież to romantyczne!]..Mhmm.. O Boże. A jeśli oni nie odziedziczyli tych boskich genów po ojcu i nie są tak cholernie seksowni jak być powinni? [Imperatyw! Mają przystojnego ojca więc muszą być przystojni! Puszczanie się matki z brzydszymi facetami karane śmiercią! Nie odziedziczenie genów karane śmiercią przez wyniosła pogardę MarySue!] Cholera. Przecież to mogą być totalne pasztety.. [kilk!]  Z zamyślenia wyrwał mnie cichy pisk Alice i jej pięść obładowująca moje ramię. Przekręciła moją głowę w kierunku drzwi do stołówki i... O kurwa! Mimowolnie opadła mi szczęka.
- Jezu.. takie towary aż się proszą o porządnego loda..- wymamrotałam gapiąc się na Cullenów [Czy jestem złym człowiekiem mając nadzieję, że chodziło jej o lody robione przy pomocy sorbetu owocowego i zamrażarki?].
- Bells. Wszystkie laski się na ich widok ślinią.. Patrz jak ta dziwka Stanley macha tyłkiem przed ich oczami [też to widzicie? Do dwóch nikomu nie wadzących młodzieńców podchodzi dziewczyna i nie przedstawiając się nawet kładzie swój tył na ich stoliku i zaczyna nim smyrać po całej jego powierzchni...]. Musimy przyjąć jakąś taktykę [odetnijcie im drogę ucieczki i zgwałćcie ze szczególnym okrucieństwem!].....Kurwa.... - odpowiedziała mi Alice nie kończąc zdania, bo jeden z braci powalił ją nieśmiałym uśmiechem skierowanym do drugiego [Nie sądziłam, że kiedykolwiek stanę się zwolenniczką incestów, ale tak coś czuję, że to byłoby dużo lepsze niż to, co szykuje nam aŁtorka…]. Najwidoczniej średniego wzrostu blondyn o niebieskich oczach jest już zaklepany dla Alice. Okej, wystarczy mi ten.... Ochh.. Zniewalająco gorący i seksowny chłopak! [*zaczyna chichotać histerycznie*]Otworzyłam szerzej oczy, gdy jego zielone oczy spojrzały w naszym kierunku i zaczął przeczesywać palcami swoje niechlujnie ułożone włosy. Kurwa, nigdy nie widziałam tak zajebistych włosów u faceta [A patrz tu! (No co, ja bym poszła!)]. Były dłuższe niż u przeciętnego kolesia, ale zbliżonej długości do tych, które miał blondyn. Ale ten miedziany odcień brązu był kurewsko zajebisty [...JAKI?]... Jak tylko pomyślałam, że jego głowa mogłyby się znaleźć między moimi nogami zajęczałam, o powodzi w stringach nie wspominając [Pomijając wszystko inne: powódź w czymś, co z założenia jest sznurkiem w tyłku jest raczej trudna do zrobienia. Ale proszę, nie próbuj dalej!].
Bracia najwidoczniej znaleźli pasujący im stolik [pod kolor torebek, czy jak?] i szybkim krokiem przeszli na drugą stronę stołówki. Jakaś suka z młodszej klasy wsadziła do tylnej kieszeni spodni mojego młodego boga seksu karteczkę, zapewne z numerem telefonu. Natomiast reszta osobniczek płci damskiej [pleć damska, a to novum!] i kilkoro osobników płci męskiej uśmiechali się (zapewne ich zdaniem uwodzicielsko) w jego kierunku [Bracia Cullenowie spryskali się zapachem od Jean-Baptiste Grenouille [albo AXE], innego wytłumaczenia tego zbiorowego orgazmu nie widzę]. Um.. Ten jego seksowny tyłeczek i kurewskie włosy [tzn. miał włosy jak kurwa. …Czyli konkretnie jakie?] opadające w różne strony gdy zmierzał do stolika.. Ach. jak dobrze, że miałyśmy świetny widok na nich z naszych miejsc. Cholera. Chyba nie zasnę dzisiaj wieczorem dopóki nie spędzę sporo czasu pod prysznicem, niekoniecznie dokładnie się myjąc [Jeśli dobrze rozumiem co zamierzasz tam robić, to właśnie myjąc się BARDZO dokładnie xP].
Alice snuła plan pt. "Jak poderwać kurewsko seksownych Cullenów" [A jak wyglądał ten plan? „1. Poderwać. 2. Obnosić się jak akcesoriami. 3. Poderwać tatusia. 4. Oskarżyć go o wykorzystywanie 5. Resztę życia spedzić, dojąc go”?], bo cały czas przymrużała oczy i zaciskała usta lub przygryzała zębami dolną wargę. Tak, to była oznaka, że Alice Brandon główkuje nad czymś innym niż ciuchy lub seks [Czyli, że podrywanie chłopców nie jest nic-a-nic z seksem związane? Oj, bo uwierzę!]. Gdy tak gapiłam się bezwstydnie w boga seksu, nagle poderwał głowę do góry i nasze oczy się spotkały. Zaczynałam się zatapiać w tych szmaragdowych tęczówkach [czy „oczy” to obraźliwe słowo, że żadna aŁtorka nie chce go używać?] i kurwa, zabiłabym kogoś kto próbowałby mnie uratować. Ale oczywiście ten idiota po kilku sekundach musiał oderwać wzrok spuszczając głowę w dół. Zachowywał się tak, jakby krępowało go to, że laski na niego lecą. Dziwne, bo koleś nie wygląda mi na za bardzo cnotliwego. Ale gdyby tak było chętnie zaopiekowałabym się jego cnotą, jego językiem, pełnymi wargami i zapewne cudownym fiutem...Mmm [Eeeeee?!]. Ponownie nawiedziła mnie wizja jego twarzy między moimi nogami, moich ust na jego penisie, jego penisa we mnie [… jeśli ktokolwiek miał być podniecony tymi wyznaniami... FAIL!].....
- Ziemia do Belli! Ślinisz się piękna. Czyżby na widok Edwarda? - z fantazjowania wyrwała mnie Rosalie, od której w końcu oderwał się Emmet. Wróć. Oderwał się tylko od jej ust, teraz chowa twarz w jej dekolcie. Kretyn. [Czekam na masową orgię, serio]
- Eeee. Kogo? Kto to jest Edward? Jeden z tych nowych..? Culleni, czy jak im tam, taa? - zaczęłam udawać idiotkę [było to zaskakująco łatwe, ciekawe czemu…], bo gapienie się na kolesia nie jest przecież w stylu Belli Swan.
- Och Bells. Koleś jest piekielnie gorący, ale od kiedy gustujesz w kujonach? Gdybyś dorwała mu się do rozporka to pewnie wpadłby w histerię i zadzwonił na policje, że jakaś napalona nastolatka próbuje go molestować. Bejbe, odpuść sobie [nastolatki nie mówią w ten sposób prawda? PRAWDA?].
- Mówisz, że ten seksowny koleś jest kujonem? O kurwa, nie wygląda na cnotkę [Przypomina mi się scena z „Zemsty Kujonów”, państwo pozwolą że sparafrazuję „Byłeś cudowny! Jak to możliwe? Jesteś kujonem!” „To proste – mięśniacy myślą wyłącznie o sporcie, a my wyłącznie o seksie!”].
- Nie wygląda? Przecież to pedał, to widać. Nie patrzy na żadną laskę, nawet jak świeci cyckami przed jego nosem [powtarzajcie za mną „ro-man-tyzm”. „Czu-łość”. „E-mo-cje”. Jeszcze raz...]. A jak jakaś dziwka się do niego uśmiechnie to wykrzywia tą słodką mordkę - odezwał się nagle Emmet, bo Rose dała mu lekko w twarz, gdy zaczął wkładać dłoń pod jej stanik [Manwe mój, co się dzieje?! Dlaczego Emmett mówi o „słodkiej mordce” jakiegoś innego faceta? Analizuje zachowania innych facetów, mówi o innych dziewczynach „laski” i „dziwki”, a cała sala jednocześnie trze kolana bo do stołówki weszło dwóch przystojnych chłopaków. O CO KAMAN?!].
- Czy ja wiem? Może to po prostu taki typ.. Wiecie, udaje grzecznego, a w łóżku ogier, co [a grzeczny nie może być dobry w łóżku? Bo wiecie, taki który się przechwala, najczęściej ma najmniej powodów, żeby to robić]? W końcu ja też mam średnią 4,2.
- Och, ktoś tutaj ma ochotę na numerek z Eddie'm [apostro'f n'ie p'o't'r'z'e'b'n'y] - powiedział złośliwie Emmet, na co Rose zaczęła chichotać. Prychnęłam na nich.
Zaczęłam się zastanawiać czemu chochlik się nie udziela, bo przecież to ona zawsze w naszym towarzystwie ma najwięcej do powiedzenia. Nagle mignęła mi przed oczami jej czupryna i zobaczyłam ją gadającą z blond Cullenem pod drzwiami. Uśmiechała się, bawiła swoimi włosami, chichotała...
- A to suka.. - powiedziałam wkurwiona na Alice. - To jest ta jej kurewska taktyka, co? [Rozmowa z nowymi kolegami? Nawet niezły pomysł zwarzywszy na to, że z tego co mówisz cała reszta tylko wlepia w nich gały i „dyskretnie” onanizuje się pod stołami]
- Przynajmniej laska nie marnuje czasu - odpowiedziała mi Rosalie, gdy Alice wracała do naszego stolika i kurwa, puściła blondynowi całusa.
- Jasper jest taki słodki! Gdybyś tylko widziała jego uśmiech i to jak zareagował jak zaprosiłam go na sobotnią imprezę u ciebie, Bells [z tej tutaj Alice jest niezły geniusz zbrodni... Dajcie jej parę lat, albo dobry wibrator, a podbije cały świat!].
- Co kurwa? Jaka impreza do cholery [taką standardową, opkową. Nic specjalnego, szczerze mówiąc...]? I jeszcze u mnie w domu? Charlie będzie kurewsko szczęśliwy, gdy zastanie w domu bałagan jak po huraganie, i rzygi w ogrodzie. Alice w co ty mnie wpieprzyłaś?
- Przecież Charlie wyjeżdża w piątek i wraca w niedziele, co nie? Chwaliłaś mi się, że  będziesz mieć wolną chatę, więc postanowiłam jakoś to spożytkować. Pomyśl. Taka okazja szybko się nie powtórzy! Jazz [ja rozumiem, ksywka kanoniczna... Ale zna go jakieś pięć minut...] i Edward pijani na imprezie. Ochh. Będzie się działo, gwarantuję ci to - zaczęła mnie przekonywać, bo wiedziała, że nie mam wyjścia i muszę jej ulec. Poza tym fakt, że przyjdzie Edward i na pewno będzie chciał się rozerwać po pierwszym tygodniu w szkole..Mmm. To będzie udana biba. - Będziemy musiały po pierwsze wynieść wszystkie cenne rzeczy to sypialni Charliego i po drugie na pewno zamknąć wszystkie pokoje na klucz. Chyba nie chcesz potem znaleźć jakiegoś zużytego kondoma w swoim łóżku, co nie? - zapytała, gdy zadzwonił dzwonek.
- Jeśli to nie będzie kondom po mojej zabawie z Eddie'm, to jasne, że nie chce - odpowiedziałam jej rozmarzonym głosem [to... dobrze, że dziewczyny się zabezpieczają? Chyba?].
- No właśnie. Ale musimy też zadbać o trochę alkoholu. Komendant Swan powinien mieć trochę procentów w barku, bo niedawno tam zaglądałam [Niedawno tam zaglądała, ale tylko przypuszcza?]. Ale jeśli nie, to przyniosę trochę z mojego domu. Starzy pewnie się nawet nie skapną, że im zapieprzyłam parę butelek... To będzie impreza roku, Bells. Chłopcy na pewno jej nie zapomną, a już na sto procent Jazz nie zapomni mojego języka po tym, jak dokładnie [„wyliżę miskę chipsów do ostatniego okruszka”?]...
- Okej, okej, Al [Al, Ed, Em? Przypomina mi się taka jedna manga…]. Nie musisz się dzielić ze mną swoimi fantazjami. Chodźmy teraz do klas, bo znając życie Banner już dawno zaczął biologię - przerwałam jej fantazje, wzięłam swoje rzeczy i poszłam do klasy[Oko za oko, fantazja za fantazję (tzn. przerwanie fantazji ofkorz)].
Gdy otworzyłam drzwi nauczyciel już zaczął swoje pierdolenie [. . .] na temat zasad i innych tego typu gówien, jak to na pierwszych lekcjach jest zawsze. Odchrząknął i powiedział do mnie:
- Isabello spóźniłaś się! Usiądź teraz w ławce z Edwardem Cullenem i nie przeszkadzaj mi więcej, bo żeby w pierwszy dzień trafić do dyrektora...Ale w sumie to byłoby w twoim stylu. Siadaj!
- Ble, ble, ble... - powiedziałam pod nosem [że niby buntowniczka, która zawsze ma własne zdanie, tak?] i zaczęłam lokalizować jakieś wolne miejsce na końcu sali [Bo to wcale nie jest tak, że nauczyciel właśnie kazał jej usiąść koło Edwarda a ona na pewno bardzo będzie się przed tym broniła!]. Niestety (a może na szczęście?) wolne było tylko to obok tego ciacha Cullena. Rzuciłam na biurko książki i usiadłam na miejscu. Edward przysunął swoje krzesło maksymalnie pod okno, żebym przypadkiem go nie dotknęła i zaczął coś bazgrać w zeszycie. Kompletnie mnie ignorował. Co za dupek. W końcu musiałam sama się nim zająć.
- Hej Eddie, Bella jestem! - powiedziałam w jego stronę trochę złośliwie [Rozkracz nogi, chyba jeszcze nie załapał].
- Cześć.. Um. Edward, nie Eddie [i od pierwszego zdania wiadomo już, kto w tym opku będzie największą mimozą...].
- Okej, okej. Słyszałam, że wpadniesz na imprezę u mnie w sobotę z bratem. Fajnie. Alice, ten jebany chochlik, będzie w skowronkach jeśli będzie mieć szanse dobrać się do rozporka twojego braciszka [WOW! ZA! DUŻO! INFORMACJI!] - skrzywił się gdy powiedziałam mu o dobieraniu się do rozporka. Może to rzeczywiście pedał jest? [A może po prostu nie lubi wulgarnych dziewuch?]
- Um..hm.. Nie wiem... Nie bardzo lubię imprezy - kurwa, chyba seryjnie gadam właśnie z gejem [od kiedy homoseksualizm odznacza się brakiem chęci do imprezowania?].
- Taa? Kto nie lubi imprez. Pff. Nie mów, że nie będziesz miał ochoty napić się i trochę sobie ulżyć po całym tygodniu budy. To znaczy w sumie, ja tam sobie pewnie ulżę jeszcze w tygodniu, ale nie wiem jakie ty masz szanse najebać się przy doktorku [… Rany, czy ona jeszcze nie załapała, ze to NIE DZIAŁA?].
- Ja nie piję - powiedział twardo [Brawo! Godne szacunku, prawda?].
- Osz kurwa. To co Edwardzie lubisz robić po szkole? Robisz na drutach, czy coś? - odparłam rozbawiona jego słowami [A. Chyba jednak nie...].
- Isabello Swan! Przestań rozmawiać! - wkurzył się na mnie pan Banner, na co odpowiedziałam mu złośliwym uśmiechem. Za to ten pedał obok mnie szybko się wyprostował i kompletnie zignorował moje pytanie.
- Hej, koleś. Doczekam się odpowiedzi? - zirytowana zapytałam po kilku minutach ciszy.
- Gram na pianinie.
- Pierdolisz? [„Nie, gram na pianinie, głupia suko. Nie dosłyszałaś?” zapytał Edward zapominając na chwilę, że w tym opku jest dobrze wychowaną dziewicą] - zaczęłam chichotać. Prychnął na mnie i ponownie zignorował. A jednak. Stu procentowy pedał [i tak za chwilę będziesz marzyć o nocy z nim, więc ostrożnie ze słowami!] [Ray Charles, Hugh Laurie i Eric Clapton by się z tobą nie zgodzili].
Na szczęście chwile po tym zadzwonił dzwonek i po sekundzie byłam już na korytarzu. Po minucie podbiegła do mnie uśmiechnięta Alice. Zaczęła mi opowiadać o tym jak pół lekcji przegadała z Jasperem i jaki to on jest słodki i seksowny. Pierdolona szczęściara. Gdy odwdzięczyłam się jej historyjką na temat Edwarda Pedała Cullena, zaczęła pokładać się ze śmiechu i o mały włos nie spóźniłyśmy się na kolejną lekcje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz