piątek, 13 stycznia 2012

12.3 Badassowata Bella, czyli Kurwiki w Szmaragdach


Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
Po pierwsze, przepraszamy za jednodniową obsuwę. Dzisiejszy odcinek jest tak naprawdę z wczoraj, ale jutro opublikujemy odcinek, który powinien być dzisiaj. Wszystko jasne?
Ten rozdział to powrót narracji z punktu widzenia Belli. Dowiemy się, jakie procesy myślowe zachodzą w jej głowie i jak rodzynki z ciasta będziemy wybierać te, które nie są związane z seksem. 
Dzisiejszą analizę sponsoruje moja skromność, a także scena seksu, która nie śniła się filozofom i słynna już bellowa SUBTELNOŚĆ!
Miłego czytania!


Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Chapter 03
*BellaPov*
Siedzę sobie wygodnie w mojej sypialni na łóżku
[Ładniej byłoby „(…) na łóżku w mojej sypialni” ale co tam]. Z salonu kurewsko głośno słychać muzykę [ŁUP-ŁUP-ŁUP-ŁUP... Przynajmniej rytm będzie!]. Najwyraźniej na dole impreza już się rozkręciła. Obok mnie siedzi najseksowniejszy i najgorętszy facet na ziemi [Ale.. ja jestem TUTAJ!] [Koło mnie ^^] i uwodzicielsko się do mnie uśmiecha. Spojrzałam mu prosto w oczy. W jego zajebistych szmaragdowych tęczówkach można dostrzec iskierkę podniecenia i pożądania [po prostu miał kurwiki w oczach...]. Odwzajemniłam jego uśmiech i wtedy zaczął się do mnie przybliżać. Po kilku sekundach [był przybliżony!] jego twarz znajdowała się w odległości kilku milimetrów od mojej. Czułam jego gorący i słodki oddech na swojej twarzy [czekolada z chili! Mmmm...]. Tak cudownie pachniał. To była mieszanka jakiś cholernie drogich i zajebistych perfum oraz jego osobistych feromonów. Zaciągnęłam się nim [przez ciasno zrolowany banknot?]. Po chwili napawania się jego bliskością oraz zapachem energicznie przysunęłam swoje wargi do jego. Były cholernie miękkie i gorące [a o czyich wargach mowa? Bo to brzmi tak, jakbyś mówiła o własnych...]. Edward otworzył lekko swoje usta, a ja poszłam za jego przykładem [i tak siedzieliście z rozdziawionymi gębami jak para przygłupów. Rrrrromantique!]. Całowaliśmy się delikatnie i słodko. Wsunęłam swój język do jego ust i nasz pocałunek momentalnie zmienił się w namiętny i pełen żądzy. Nasze języki cały czas mocno na siebie napierały [zapasy języków? Kinky...]. Nawet nie spodziewałam się, że potrafi tak świetnie całować. To było oczywiste, że plotki Rose i Emmeta są fałszywe. Takich umiejętności na pewno nie posiada ktoś, kto właśnie debiutuje. Umieściłam swoją prawą dłoń na jego włosach i przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej. Drugą rękę położyłam na jego umięśnionych plecach i zaczęła je energicznie pocierać [liczy, że facet zapłonie z pożadania]. Edward nie pierdolił się z pocieraniem [WHAT?!] [to miło, że użył lubrykantu...] przez ubranie [umm... ufff? Chyba?] [Oooooch :c] i wsadził swoje dłonie pod moją bluzkę. Czułam opuszki jego palców wzdłuż linii mojego kręgosłupa, a następnie na łopatkach [i to takie bardzo erotyczne jest? Naciskanie palcami na kręgosłup? Żadnego smyrania, drapania, masowania, nic? Nuuuda!]. Ponownie zsunął swoje palce wzdłuż kręgosłupa i umieścił całe dłonie na moich żebrach [i tak sobie leżały? Może on celował w piersi, ale spudłował haniebnie?]. Odsunął się lekko od moich ust żeby zacząć całować moją szczękę, szyję, a potem obojczyki. Gdy jego usta powoli zjeżdżały do moich piersi usłyszałam, ze ktoś dzwoni do drzwi. Od kiedy ja mam dzwonek do drzwi w pokoju? Zdezorientowany Edward odsunął się trochę od mojego ciała i przestał całować [jakby mnie dziewczyna zaczęła dzwonić, to też by przestał!].
- Edward, proszę cię nie przestawaj. Ten ktoś zaraz stąd spieprzy.
- Okej, piękna - wyszeptał zaraz przy mojej skórze i ponownie zaczął całować, lizać i ssać mój dekolt
[i znów, jak zwykle w takich sytuacjach, zrobiliśmy z Johnnym test. Ssanie mojego obojczyka nie dało oczekiwanych skutków, więc pragnę ci uswiadomoć, ałtorko, że „dekolt” to nie jest synonim słowa „biust”]. Och. Jakbym chciała poczuć jego usta i język gdzieś indziej [na kolanie! Na dużym palcu lewej stopy! Pod powieką!]. Moja cipka była już cała mokra i gotowa na jego boskie pieszczony... Dzwonek znowu zadzwonił tym razem ktoś naciskał przycisk długo i najwyraźniej nie miał ochoty go puścić. Mocno zamknęłam oczy żeby skupić się na Edwardzie i jego języku, a nie osobie za drzwiami. Gdy je otworzyłam zorientowałam się, że siedzę w kuchni na krześle. No tak. Musiałam zasnąć przy czytaniu książki [Co to była za książka? „IKEA Erotica?] [„Poprosze to samo, co ta pani!”]. Czemu ten sen był tak cholernie realistyczny? [„Realistyczny”? Chciałbym...] Podbiegłam do drzwi i szybko je otworzyłam.
- O to ty Edward. No tak, wejdź.
Kompletnie zapomniałam. We wtorek dostaliśmy masę ćwiczeń i innych gówien w tym stylu jako pracę domową. Jako, że jestem "partnerką" Eddiego na biologii, to musimy zrobić te jebane zadania razem
[To dosyć istotny element fabuły. Rozumiem, że aŁtorka wolała tego nie umieszczać wcześniej, bo scena seksu mogłaby na tym ucierpieć?].
- Jesteś sama? A gdzie twój ojciec? - zapytał Edward, wchodząc i rozglądając się po jadalni i salonie.
- Charlie jest w pracy albo u swojego przyjaciela Billy'ego. Mało mnie obchodzi gdzie się szlaja
[„byle tylko przynosił wypłatę do domu i nie zrobił kolejnego bachora, z którym musiałabym się dzielić!”] [Z BILLY'M?!] [...Oj tam, wiesz, o co mi chodzi!]. Chodź wejdź [przytuptaj-podejdź, weź-podnieś swój-twój plecak-torbę i usiądź]. Gdzie wolisz odrabiać te ćwiczenia? Tutaj w jadalni czy u mnie w pokoju? - zapytałam, mając nadzieję, że będzie wolał przejść do mojego pokoju. W atmosferze sypialni łatwiej będzie mi zaciągnąć go do łóżka czy coś [a potem będzie mogli poćwiczyć biologię... w praktyce!] [Tak, niech poćwiczą mitozę i mejozę w praktyce, zobaczymy jak im to wyjdzie...]. Kto wie, może nawet miałam w pewnym sensie sen proroczy? Uśmiechnęłam się błogo zapominając, że mam towarzystwo.
- Um.. No, zostańmy może tutaj, co?
[Edward chyba jednak umie czytać w myślach] [Albo rozpoznaje lubieżne zaślinienie na twarzy Belli]
- Echm. Spoko.
Edward zaczął wyciągać z plecaka książki i zeszyty. Po chwili wyciągnął nawet laptopa i poukładał wszystko równo na stole
[nerwica natręctw?].
- Pierdolony Banner - powiedziałam, gdy przypomniałam sobie ile ćwiczeń musimy zrobić
[lepiej go nie denerwuj. Nie spodoba ci się zdenerwowany...]. - Jak można tyle zadawać. I to już na drugiej lekcji! Ten facet seryjnie jest popieprzony.
- Okej już tak nie wyklinaj nauczyciela tylko siadaj i zróbmy te ćwiczenia. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy mieć to z głowy.
- W sumie masz rację. Co będziesz chciał potem robić? - uśmiechnęłam się do niego
[„po czym postanowiłam delikatnie dać mu do zrozumienia o co mi chodzi i kilka razy wsunełam i wysunęłam wyprostowany palec w kółeczko z kciuka i palca wskazujacego drugiej dłoni”].
- W prawdzie to powinienem wrócić do domu za jakieś dwie, trzy godziny...
- Nie no spoko. Świetnie. Najwyżej pójdę wcześniej spać, bo Charlie pewnie nie wróci na noc - zagryzłam lekko dolną wargę i usiadłam na krześle
[taboreciku odwrócionym do góry nogami...]. Przysunęłam się dyskretnie w stronę Edwarda i wzięłam do ręki jakąś kartkę z zadaniami [„po czym, równie dyskretnie i z właściwą sobie subtelnością, zaczęła gwałcić jego nogę”].
- Um.. No jak chcesz to mogę jeszcze potem zostać chwile, czy coś.
- Nie no. Co ty. Oglądnę
[AAAAAAAAAAAAAAAAA! Zabierzcie to! Zabierzcie!] jakiś film może. Coś się wykombinuje, ale dzięki za propozycje. Kiedyś z tego skorzystam - uśmiechnął się do mnie lekko. W sumie to nie jestem pewna czy do mnie, czy do swoich myśli. Oboje wzięliśmy się za robienie zadań. Po godzinie pisania, bez jakiejkolwiek przerwy (chyba, że nabranie powietrza do ust i mruganie to forma przerwy w pracy) postanowiłam go zagadać.
- Jezu jak mnie ręka napierdala
[-.- Mam przeczucie, że w którym momencie aŁorka w niewyjaśniony sposób zmieni jej wulgarnosc w dowody na delikatność]. Jakaś przerwa by się przydała. Chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki. A co chcesz robić?
- Um.. Nie wiem. Jest sporo ciekawych rzeczy, które może robić dwoje ludzi takich jak my...
[sub-tel-ne!] - powiedziałam uśmiechając się lekko, na co on wyszczerzył oczy i gapił się na mnie jak debil. - Okej, nic nie mówię. Możemy na przykład pogadać.
- Um. Jasne. Masz jakiś temat?
- Hm.. Od kiedy grasz na pianinie? Wiesz, trochę mnie to zaintrygowało. Nie wyglądasz na nawiedzonego muzyka czy coś
[zapamiętajcie, Drodzy Czytelnicy, tylko nawiedzeni muzycy grają na pianinie!]. Poza tym to dość oryginalne hobby dla nastolatka.
- Esme, tzn moja mama, zapisała mnie na lekcje gry jak miałem jakieś pięć lat. Do dwunastego roku życia brałem lekcje, bo przerosłem już swoimi umiejętnościami moich nauczycieli. Teraz gram głównie swoje kompozycje
[phi! Mozart pierwszy utwór skomponował jak miał pięć lat. I nikt go nie przedstawiał jak Mary Sue!].
- Czy dobrze zrozumiałam, że sam komponujesz? - pokiwał głową.
[Weźmy udział w tej scenie jeszcze raz: „- Komponuję!” „- Czy dobrze zrozumiałam, że komponujesz?” „- ... Tak, właśnie to powiedziałem., Bello...” „-...” „- Chcesz zobaczyć mojego penisa?” „-Yay! :3”] - Wow. Wielkie wow. Musisz być serio niezły i mieć bardzo sprawne i utalentowane palce - uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko. [PRZESTAŃ MYŚLEĆ W KÓŁKO O SEKSIE! Nie nudzi ci się?] -  Będę mogła kiedyś usłyszeć jak grasz?
- Zobaczy się. A ty masz jakieś hobby? Oczywiście poza imprezowaniem
[i grą w słoneczko?] [i robieniem za sztuczną pochwę połowie miasteczka?], bo opisy twoich pijańskich eskapad mnie zupełnie nie interesują. Głupi Jazz musiał mnie wciągnąć na tą [tĘ!] sobotnią imprezę - zaczął narzekać ze słyszalnym oburzeniem w głosie, na co ja wybuchłam śmiechem [„To takie fantastyczne, że w zasadzie wcale nie chcesz przychodzić na imrezę, która organizuje specjalnie ze względu na twoja obecność!”].
- Co cię tak rozśmieszyło? - zapytał, gdy mój śmiech zmienił się w chichot.
- To oburzenie. Przyznaj szczerze, piłeś kiedyś?
- Szczerze to nie. Ale nie zamierzam pić!
- Nie wypuścimy cię z domu jeśli będziesz trzeźwy
[pewnie, namawiaj go do przyjścia, świetnie ci idzie...] - pokazałam mu język. - Poza tym zaufaj mi. Będziesz spięty, więc przyda ci się rozluźnienie. Kilka drinków ci nie zaszkodzi. No chyba, że będziesz wolał skorzystać z innego rodzaju rozluźnienia [jak gry planszowe, albo ciekawa rozmowa, albo... Nie, ty ciągle mówisz o seksie, prawda? Już nic...]. Wiesz..Nie gram na pianinie, ale moje palce są równie utalentowane i mogę ci w każdej chwili zaserwować przyjemny masaż całego ciała - uśmiechnęłam się zadziornie i wpatrywałam w jego zdziwioną twarz. Nadal nie mogłam się nadziwić jaki on jest przystojny. Ten facet sobie pewnie nie zdaje sprawy z tego, że każdej lasce na jego widok robi się mokro w bieliźnie [przecież każdy mężczyzna marzy o tym, aby każda kobieta na jego widok musiała iść do toalety!] [Aha, w takim razie jestem meżczyzną. Od dziś mówcie mi... Ithil... ...fuck -.-...]. Łącznie ze mną oczywiście.
- Um.. Zastanowię się jeszcze, ale ten masaż to kusząca propozycje. Dawno nie byłem u masażysty
[Czyli jednak czasem u niego bywasz?! *Ithil wyciaga spod biurka whisky i nalewa sobie porządnie* „Gdzie ci mężczyźniiiiii...”]..Hm.
- Miałam na myśli troszkę coś innego. Taki... orgazmiczny masaż trochę
[SUB-TEL-NE!!!].
Wpatrywałam się w jego wytrzeszczone cudowne oczy i całkowicie zdezorientowaną minę.
- Um..Może skończymy robić te zadania, co? W sumie to śpieszy mi się do domu trochę.
- Ehm. Jak tam sobie chcesz. - odpowiedziałam z udawanym smutkiem w głosie. Widać było na twarzy Edwarda, że jest nadal zdziwiony i rozdarty w środku. Może rzeczywiście miałby ochotę na mój skromny masażyk? Hm..
[Należysz do osób, które widzą i słyszą tylko to, czego same chcą, prawda?]
- Aha i jeszcze jedno. Możemy coś ustalić?
- No, okej - tym razem to ja miałam zdezorientowaną minę. O co mu mogło chodzić?
- Moglibyśmy nie gadać na takie tematy, gdy się uczymy?
[tłumaczenie: „NIE ROZMAWIAJ ZE MNĄ O SEKSIE! Ty dziwna, dziwna osobo!”] - zapytał mnie, uśmiechając się nieśmiało. Wyglądał zajebiście słodko z takim wyrazem twarzy.
- Okej, ale pod jednym warunkiem - spojrzał na mnie, po czym odpowiadając na jego nieme pytanie dodałam. - Na imprezach itp. nie gadamy o szkole, grze na pianinie i innych tego typu gównach
[tłumacznie: „Nie chcę Cię poznawać, nie chcę żebyśmy zostali przyjaciółmi, nie chcę wiedzieć kim jesteś, chcę z tobą uprawiać bezduszny, mechaniczny, pozbawiony namiętności seks! Jasne?”].
- Mogę przystać na ten warunek, bo mam nadzieję, że nie stawię się na imprezie.
- Hm... Minie cię wtedy mój masaż, ale rób co chcesz. - odpowiedziałam ponownie smutnym głosem.
[O rany, dziewczyno! ILE JESZCZE ci potrzeba, żebyś doszła do jakże zaskakujacego wniosku, że on nie jest tobą zainteresowany? Nie chce twoich orgazmicznych masaży, rozmów o fantzajach seksualnych i co tam jeszcze. NIE CHCE!!!] Hm..Tylko czy aby na pewno udaję ten smutek? Nie pamiętam żeby kiedykolwiek jakiś koleś odmawiał mi takich rzeczy [No, to wiele wyjaśnia...].. A on był najgorętszym kolesiem jakiego do tej pory poznałam... Kurwa, co jest z tym facetem? [Jak ci się nie podoba, to przeskocz do sąsiedniego opka i spiknij się z Badassowatym Edwardem. Dogadacie się raz-dwa!]
.....................................................................................
kompletnie nie wyszedł mi ten rozdział.. taki denny z lekka i nudny... no nic. bywa. mam nadzieję, że następny wam się bardziej spodoba. no nic. gód baj. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz