środa, 11 stycznia 2012

12.2. Mimozyjny Edward, czyli To samo, ale inaczej


Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
Czemu?
Czy ktoś może mi wyjaśnić, ale tak po ludzku, jaki cel ma pisanie fanficów, w których zmienia się całą charakterystykę postaci tak, że pozostaje tylko kilka imion i nazw własnych? Czy niektóre aŁtoreczki są niezdolne do wymyślania własnych Mary Sue i muszą podkradać cudze? I czemu do pisania o seksie biorą się osoby, które nie są do tego odpowiednie, czyli takie, które nigdy nie weszły w bliższy kontakt z kimkolwiek?
Zapraszamy na studium takiego przypadku. W odcinku straszyć nas będą: chochliki, wyposzczone kobiety wiodące lud na barykady i wydarzenia z wczorajszego odcinka z perspektywy Edwarda!

Róbcie notatki, będziemy pytać!

Adres bloga: http://firstdesire.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Chapter 02

*EdwardPov*
Od rana z Jasperem jesteśmy wręcz atakowani przez tutejsze nastolatki [Nastolatki z balistami warto dodać] [„Za mną, mężne (damskie?) towarzyszki! Która pierwsza penis zoczy!”]. Nie ma dziewczyny, która by nie spojrzała w naszą stronę i uśmiechnęła się [Szkoda, że ten Edward nie ma skilla czytania w myślach. Od razu by się dowiedział, że rano nie zmył pasty do zębów z twarzy]. Niektóre są na tyle odważne i bezczelne, że łapią nas za tyłki, albo wciskają swoje numery telefonu. Czy to jest normalne? [Mam szczerą nadzieję, że nie!] W Los Angeles nie byliśmy szkolnymi playboyami i praktycznie nikt się nami nie interesował. W Forks ta sytuacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni [No, faktycznie. Prawdziwa zamiana płci... Tylko czekać, aż Bella zacznie sparklić] [Mam rozumieć, że ze stanu Washington pochodzą same brzydale? A Jim Caviezel, albo Kyle MacLachlan, albo Jeffrey Dean Morgan, to co, psi bezdomni?
]. Nigdy nie wpadłbym na to, że jakiejkolwiek dziewczynie mógłbym się podobać. W sumie brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej nigdy mi nie przeszkadzał. Ba, cieszyłem się, że nie ma wokół mnie ani jednej nachalnej dziewczyny [Za to aŁtorka bardzo nachalnie daje nam do zrozumienia, że dała Edwardowi osobowość kanonicznej Belli]. Może to dziwne i niespotykane w moim wieku, ale nigdy nie interesowały mnie dziewczyny, randki itp. Nawet nigdy nie spotkałem kogoś kto by mi się podobał nie tyle fizycznie co z charakteru. W LA większość dziewczyn było typowymi cheerleaderkami, które ryczą jak im się złamie tips [wiecie, może się nie znam, ale nie sądzę, żeby cheerleaderki, które muszą wykonywać ciężkie fizyczne ćwiczenia i skomplikowane figury akrobatyczne w ogóle MIAŁY tipsy...]. To nie jest mój typ. Zresztą. Co ja mogę powiedzieć o moim typie dziewczyn? Żadna mi się nie podoba [Jak się zaraz okaże: to dlatego, że Edward jeszcze nigdy nie spotkał nastoletniej prostytutki z powołania] [Albo faktycznie jest gejem...].
Przetrwaliśmy z Jazzem jakoś pierwsze cztery lekcje i przed nami była godzinna przerwa na lunch. Gdy tylko znaleźliśmy wejście do stołówki i zajrzeliśmy do środka, natychmiast miałem ochotę stamtąd uciec. Kolejna godzina z tymi niewyżytymi nastolatkami na pewno pozostawiłaby w mojej psychice spory uraz [tak, ponieważ każdy nastolatek drży na myśl, że spotka kiedyś stado dziewczyn, które będą chciały uprawiać z nim seks bez zobowiązań! Brrrr!].
- Chodźmy stąd może, co? - zapytałem półszeptem Jazza.
- Gdzie zamierzasz niby iść? Wyluzuj stary. Musisz się przyzwyczaić, że laski na ciebie lecą. To nic strasznego - odpowiedział posyłając mi skromny uśmiech [„-A poza tym to całkiem przyjemne, kiedy gorące, kurwa, usta jakiegoś lachociaga pożerają twojego pierdolonego fiuta i kiedy kurewsko możesz eksplodować w niej, aż twoja kurewska sperma pójdzie jej, kurwa, nosem- dodał, znów skromnie się uśmiechając.” Biedny Jasper. W purytańskim Los Angeles jego organizm nie wytworzył układu obronnego przeciwko feromonom w sprayu i jemu też to się udzieliło...].
- Ech. Wiesz, że nie jestem do tego przyzwyczajony. Poza tym to na prawdę nie interesują mnie te wszystkie dziewczyny, które tylko czekają na okazje do.. No, po protu na okazję [Pani i Panowie! Oto znaleźliśmy się w  alternatywnym Wszechświecie, w którym to estrogen zwiększa agersję!].
- Spokojnie, obronie cie braciszku jak jakaś rzuci się nagle do twojego rozporka [Widzę to! Jakaś dziewczyna w obcisłym stroju zakrada się ostrożnie, na paluszkach, do Edwarda... Błyskają zęby... Ale w połowie skoku zatrzymuje ją Jasper swoim wściekłym ujadaniem!]. O, patrz. Za nami jest pusty stolik. Chodź wreszcie, bo wyrosną ci korzenie.
Gdy tylko obróciłem się żeby zobaczyć gdzie ten dupek [Rany, a już chciałam mieć o nim dobre zdanie... Czy aŁtorka wie w ogóle, że o innych ludziach można mówić inaczej niż „debil”, „suka”, „dupek” i.t.p?] znalazł jakieś wolne miejsca w tak zatłoczonej stołówce ujrzałem anioła. Czy ja to właśnie powiedziałem? Pierwszy raz w życiu zobaczyłem dziewczynę, która mnie urzekła. Była fascynująco piękna. Nie jak te wszystkie wydekoltowane laski w miniówkach. Ona była prawdziwa, skromna [hahaha!] i taka śliczna! Miała falowane [przez kogo falowane? Bo mi się wydaje, że jednak falujące… Poza tym, droga aŁtorko, zaskoczę Cię: Bella miała PROSTE włosy ^^] brązowe włosy do ramion, gładką jasną cerę, pełne usta i cudowne, duże i głębokie brązowe oczy. Dziwie się, że zauważyłem tyle szczegółów w sekundę, bo od razu odruchowo odwróciłem wzrok. Z zamyślenia i szoku wyrwał mnie Jasper mamrocząc coś pod nosem  i odchodząc ode mnie w stronę owego pustego stolika, dzięki któremu zobaczyłem tą piękną dziewczynę [Ślicznie dopasowałaś końcówkę w „tą”, kochanie, ale nie do tego słowa. TĘ piękną dziewczynĘ].
Jedząc szkolne świństwa [nie mógł wziąć czegoś smacznego?] cały czas rozmyślałem nad tym co się stało. Przecież to do mnie nie podobne. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Nigdy żadna dziewczyna nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Jazz czasami śmiał się ze mnie, że jestem homo albo "co gorsza" w ogóle aseksualny [hej, za bycie aseksualnym przynajmniej żadna religia nie skaże cię na wieczne potępienie...]. Na pewno nie byłem gejem, bo do facetów także nie czułem żadnego pociągu. Powoli skłaniałem się do drugiej opcji, która dla Jaspera była końcem świata [„Ty nic nie rozumiesz!” darł się Jasper podczas ich częstych kłótni „Z jakiegoś bliżej nie zrozumiałego powodu twoja reputacja wpływa na moją! Nie mogę być puszczalskim playboyem jeśli ty w ogóle nie masz zamiaru zamoczyć! CHCĘ, ŻEBY LUDZIE WIEDZIELI, ŻE SIĘ PUSZCZAM, EDWARD! Z jakiegoś powodu!”]. Nie robiłem sobie żadnych wyrzutów z tego powodu. Skoro tak mnie Pan Bóg stworzył, to widocznie taki jestem na Ziemi potrzebny [o tak, właśnie tak sobie myślałam, że przydała by mi się u boku aseksualna osoba. Nie wiem po co. Chyba w charakterze pieska...] i na siłę zmieniał się nie będę. Żyłem w takim przekonaniu przez kilka lat aż do dzisiaj. Ta dziewczyna wywróciła mój tok myślenia do góry nogami i dodatkowo wyrzuciła z mojego umysłu kilka znaczących refleksji [A to bardzo ciekawe jest co ty mówisz. Zobaczyłeś ją… trzydzieści sekund temu? Słabiutki ten twój tok myślenia…]. Do głowy zaczynały mi przychodzić za to nowe przemyślenia. Jak to jest mieć dziewczynę? [Cóż za głębokie przemyślenie!] Czy będzie mi dane zbliżyć się do owej piękności? Czy ta bogini odwzajemni moje uczucia? [oO Nie, to jednak feromony i Edziowi rzuciły się na mózg. A to podstępne!] I do cholery jakie to są uczucia? Czy ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia? Czytałem kiedyś o tym i myślałem, że nigdy mi się to nie przydarzy. Kolejna moja teoria do kosza. Ale jestem popaprańcem [O tak!]. W sekundzie czasu zakochałem się w tej nieziemskiej dziewczynie [jego libido otrząsnęło się ze snu i okrywających je pajęczyn i bardzo wolno otworzyło jedyne, wężowe oko...].
Odkąd usiadłem czułem na sobie wzrok kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu osób. To było strasznie krępujące [Nie żeby kiedy stałeś patrzyły na ciebie wygłodniałe seksu setki…]. Trzymałem cały czas głowę opuszczoną i nie patrzyłem na nic innego oprócz jedzenia na plastikowym talerzu, które dziwnym trafem w pewnym momencie zlały się w twarz tej dziewczyny [„masz nosek jak kartofel, usta jak kotlet barani i idealnie okrągłą głowę...” nie zabij nas swoimi metaforami, Don Juanie DeCullen!]. Podniosłem wzrok żeby już na nią nie patrzeć i moje oczy zobaczyły ten wspaniały i głęboki odcień brązu [ciekawe, kiedy pojawią się czekoladowe oczy? Przyjmuję zakłady!], o którym myślałem przez ostatnie kilkadziesiąt minut. Nieznajoma przyglądała mi się z lekko i straaasznie atrakcyjnie otwartymi ustami [„i najseksowniejszą strużką śliną, jaką kiedykolwiek widziały moje oczy!”]. Z jej pełnych warg delikatnie wystawał koniuszek języka [A nie miała cudowni zezujacych oczu? A kiedy tak na ciebie patrzyła, to pocierając kolanami nie krzesała iskier jak gwiazdy?]. Ciekawe czy te wargi w smaku i dotyku są równie apetyczne co z wyglądu... Boże! O czym ja myślę? Zawstydzony swoimi fantazjami [a żebyś wiedział jakie ONA ma teraz fantazje!] ponownie skierował twarz w kierunku talerza.
Nie chciałem czekać jeszcze kilkunastu minut na dzwonek, więc szybkim krokiem wyszedłem ze stołówki. Zdziwiony Jazz ruszył za mną, lecz w pewnym momencie zatrzymała go drobna dziewczyna z wyglądu podobna do chochlika albo leśnego skrzata [… A jak, pomijając użycie nielegalnych środków psychotropowych, dotarłeś do tych wniosków?] [A pomijając jego wnioski- dlaczego w poprzednim rozdziale nie było o tym ani słowa? Ani o tym, że w ogóle usiedli przy stoliku (z narracji wynikało, że cały czas tak stoją na środku i dają się molestować) ani, że wyszli wcześniej ze stołówki i że Alice ich zatrzymała w trakcie…]. Miała fantazyjnie nastroszone czarne włosy i białą jak kość słoniowa skórę. Gdy tylko Jasper wdał się z nią w konwersację [zaprawdę] co chwile chwaląc się swoim uśmiechem 'numer jeden' prychnąłem i wyszedłem z pomieszczenia [Azaliż?! Nie może być…].
Po kilku minutach braciszek-dupek dołączył do mnie i oznajmił, że w sobotę wybieramy się na imprezę!
- Oszalałeś? Ja i impreza? Przecież ja mam odruchy wymiotne gdy tylko poczują alkohol, a ty chcesz mnie zaciągnąć do domu z mnóstwem nawalonych osób? [to przynieś jakąś grę planszową. Serio mówię, może niekoniecznie Arkham Horror, czy Wealth of Nations, ale takie Carcassonne powinno być akurat. Tylko z jak najmniejszą ilością dodatków, bo spędzisz dwie godziny na tłumaczeniu zasad...]
- Oj Eddie. Przecież nie możesz być takim lamusem [Alice swoją rozmową z Jasperem wszczepiła mu forksańskiego wirusa, ani chybi]. Musisz się udzielać towarzysko. Kto wie, może w końcu ktoś wpadnie ci w oko? - puścił mi oczko i uśmiechnął się. Byłem święcie przekonany, że chochlik ze stołówki [cholera, ja wiem, że to w zasadzie trochę kanoniczne mówienie tak o Alice- ale nie bez przerwy!] owinął sobie go wokół palca i już ma zaplanowany cały sobotni wieczór. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, więc wszedłem do klasy.
Nigdy nie miałem problemów z biologią i w Los Angeles chodziłem na rozszerzone zajęcia [zaraz się okaże, że myje włosy szamponem o zapachu truskawkowym, mówię wam!], więc pozwoliłem sobie na nieuważanie na lekcji. Natychmiast wciągnąłem się w wir myśli, w których oczywiście przeważała postać bogini ze stołówki... Byłem zakochany, a nie wiedziałem o niej najmniejszej rzeczy [rozwój emocjonalny Edzia jest bardzo spowolniony. Teraz jest gdzieś na etapie późnej podstawówki]. Ile ona ma lat? Jak ma na imię? Jaki jest jej ulubiony kolor? [Jaką lubi pozycje? Jaki jest jej ulubiony Pokemon? Czy lubi pizzę z grzybami, jeśli „tak”, to po co?] Chciałbym o niej wiedzieć wszystko i móc ją uszczęśliwić [To akurat będzie bardzo proste. Imaginuj: pójdziesz do niej do domu, zapukasz do drzwi, a kiedy otworzy- zdejmiesz spodnie. Będzie szczęśliwa na długo, dłuuuugo!]. Taaak. Byłem popaprańcem.
Nagle usłyszałem chrząknięcie nauczyciela. Pan Bonner? Banner? Nie pamiętam. Myślałem, że zauważył moją duchową nieobecność na lekcji [hihihi… „Przepraszam, czy mogę państwa zainteresować Bogiem?” ^^] i chciał mnie jakoś ukarać. Jak tylko odwróciłem wzrok w stronę nauczyciela moim oczom ukazał się ten sam cudowny anioł.
- Isabello spóźniłaś się! Usiądź teraz w ławce z Edwardem Cullenem inie przeszkadzaj mi więcej, bo żeby w pierwszy dzień trafić do dyrektora...Ale w sumie to byłoby w twoim stylu. Siadaj! - powiedział donośnym głosem nauczyciel.
Isabella. Była z pochodzenia Włoszką? [… Tak, a Paris Hilton jest z pochodzenia Francuską!] Czy.. Ona była typem niegrzecznej dziewczyny skoro trafienie do dyrektora byłoby w jej stylu? I co ten facet powiedział? 'Usiądź z Edwardem Cullenem'? Bóg mnie jednak kocha [tak, ale uważa cię za kretyna] [Teraz przez kilka rozdziałów będzie ci nią machał przed nosem i śpiewał „Nie twoja, wciąż nie twoja…”]!
- Ble, ble, ble..- usłyszałem jej ciche mamrotanie pod głosem i zaśmiałem się wewnętrznie. Ta dziewczyna była na prawdę inna od wszystkich! [Hahahaha, nie] [Na nieprawdę to tchórzliwa, pyskata smarkula]
Gdy tylko podeszła do naszej ławki i rzuciła na nią książki poczułem jak przeszły po moim ciele dziwne dreszcze [„Och, błagam, MNĄ tak rzucaj!”]. Tak jakby wysyłała w moją stronę jakieś prądy. Nie myśląc co robię przysunąłem się maksymalnie w stronę okna. Po chwili poczułem nagłą chęć dotknięcia jej [Chwyć za cycka! Chwyć za cycka!]. Chciałem sprawdzić czy moje palce przypadkiem nie przejdą przez jej ciało i nie okaże się, że jest rzeczywiście przysłanym przez Boga aniołem [Nie martw się, jeszcze w nią wejdziesz…]. Nie mogłem tego przecież zrobić, więc zająłem swoje dłonie bazgroleniem w zeszycie. Ruszałem długopisem po kartce, zbytnio nie myśląc nad tym co maluję. Gdy spojrzałem na kartkę ujrzałem włosy łudząco podobne do włosów Isabelli [Czyli ona miała niebieskie włosy czy na twojej kartce widniał po prostu niezwykle romantyczny zespół kresek?]. Wkurzyłem się trochę i zamazałem malunek robiąc długopisem w kartce dziury. Prawie podskoczyłem na krześle słysząc niemożliwie idealnie aksamitny głos zaraz przy moim boku.
- Hej Eddie, Bella jestem! - Bella.. Pff. Niedomówienie. Nawet określenie "piękna" nie opisuje jej zdumiewającej urody. Mimo tego skrót brzmi ciekawiej od oficjalnej wersji imienia.
- Cześć.. Um. Edward, nie Eddie - wyjąkałem po kilku sekundach, gdy zorientowałem się jak mnie nazwała. Skąd ona wytrzasnęła ten skrót? Nienawidzę gdy ludzie tak na mnie mówią [Dobrze, EDZIU].
- Okej, okej. Słyszałam, że wpadniesz na imprezę u mnie w sobotę z bratem. Fajnie. Alice, ten jebany chochlik, będzie w skowronkach jeśli będzie mieć szanse dobrać się do rozporka twojego braciszka - też uważała tą dziewczynę za chochlika? Zachichotałem w sobie, ale skrzywiłem się na myśl o pijanym skrzacie macającym mojego brata [… Ale masz fantazje…] .
- Um..hm.. Nie wiem... Nie bardzo lubię imprezy - ponownie zacząłem się jąkać. Czemu przy Belli nagle nie mogłem dobrać żadnych słów? Chciałem ją oczarować chociaż w połowie tak jak ona nieświadomie oczarowała mnie, a teraz wychodziłem na kompletnego kretyna.
- Taa? Kto nie lubi imprez. Pff. Nie mów, że nie będziesz miał ochoty napić się i trochę sobie ulżyć po całym tygodniu budy. To znaczy w sumie, ja tam sobie pewnie ulżę jeszcze w tygodniu, ale nie wiem jakie ty masz szanse najebać się przy doktorku - mój anioł jest przeklinającym alkoholikiem? I co ona miała na myśli mówiąc o ulżeniu sobie? Jak ktoś tak idealny mógł zaśmiecać swój organizm taką trucizną jak alkohol. Przecież ona nawet jeszcze nie jest pełnoletnia! [Tak, Edziu! Nawróć ją na drogę cnoty, ona tylko na to czeka!] [Tak. Zrób to swoim grubym nawracaczem. Zobaczysz, jaka będzie szczęśliwa…]
- Ja nie piję.
- Osz kurwa. To co Edwardzie lubisz robić po szkole? Robisz na drutach, czy coś? - najwidoczniej miała mnie rzeczywiście za kompletnego idiotę. Była trochę rozbawiona moją reakcją, ale na pewno nie powinienem się cieszyć, że wyśmiewała moje poglądy [Niechęć do chlania na umór to nie „pogląd”, to zdrowy rozsądek].
- Isabello Swan! Przestań rozmawiać! - usłyszałem gdzieś przed nami głos wkurzonego nauczyciela.
- Hej, koleś. Doczekam się odpowiedzi? - chyba się wkurzyła. Ale o co ona w ogóle pytała? Aha. Co lubię robić. Cóż. Moim hobby jest granie na pianinie. Jestem w tym na prawdę [Naprawdę tego nie pisze się osobno!] niezły, więc myślę, że mogę się pochwalić taką niespotykaną umiejętnością.
- Gram na pianinie.
- Pierdolisz? - ponownie rozbawiła ją moja odpowiedź, a raczej moje hobby. Co jest z tą dziewczyną? Czy coś takiego jak moje oryginalne hobby nie powinno jej zaimponować czy coś? [szczerze mówiąc, powinno. Ale do tego musiałaby być w stanie korzystać z wyższych funkcji mózgu...] Myślałem, że właśnie tak podrywa się dziewczyny. Ja robię z siebie tylko kompletnego kretyna. Mimo tego napawałem się jej cudownym chichotem [jej słodkim rechotem! Jej absolutnie niebiańskim rżeniem!]. Do tej pory uważałem Bellę za cudowną, ale gdy się śmieje jej uroda jest wręcz nie do opisania [Klik!] . W tej chwili miałem gdzieś robienie z siebie kretyna. Mógłbym jej opowiedzieć wszystko o moim idiotycznym (pewnie ona tak by je postrzegała) życiu, byleby ponownie usłyszeć jej chichot. Chciałem już coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek i wybiegła z sali lekcyjnej. Edwardzie Cullen, ty skończony idioto! [jak ŚMIESZ nie być gotowym do zmiany swojego zachowania pod wpływem chamskiej dziewczyny, której nogi się nie zamykają, a którą znasz od pięć minut! WSTYD!]
.....................................................................................
Okej. Zupełna zmiana klimatu, co nie? ;] Jak widać Edward jest przeciwieństwem Belli, ale czy do końca tak będzie? Czekajcie na następne rozdziały. Pozdrawiam. ;p <3
Czekajcie do jutra! Na pewno aż zacieracie rączki z niecierpliwości, co? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz