środa, 4 stycznia 2012

10.9. Doktor bez Barbary, czyli Chwila Oddechu


Drodzy Czytelnicy!
Dziś powracamy do poduszek na biurku, w rozdziale dzieją się bowiem rzeczy straszne: potworne wiadomości z obcych rzeczywistości, potworny rozporek i potworne nerdostwo Johnny'ego. Na osłodę macie kapitana Jacka i brak Barbary. Na zgorzknienie macie (czy poduszki już leżą na biurku? Lepiej, żeby leżały!) wieczór kawalerski Doktora. Sic!
Bierzcie i czytajcie!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział XIII - Przedślubne kłopoty
Martha obudziła się rano wypoczęta i pełna energii. Wczorajsza złość na Barbarę już jej minęła, w końcu to ślub panny Kent, więc jeśli chce wyglądać na nim jak obdartus, to proszę bardzo. Martha nie zamierzała się tym więcej przejmować, tylko napawać się niezwykłą uroczystością. Kosmiczny ślub? Rewelacja! [Dobrze gada! Polać jej!]
Nie spiesząc się, gdyż do wieczora zostało jeszcze bardzo dużo czasu [a podczas całego dnia nikt nie ma absolutnie nic do roboty], a ślub wyznaczono na godzinę dwudziestą [jakiego czasu?], przygotowała sobie kawę i zjadła przyrumienione tosty. Zerknęła też na przygotowaną dla siebie kreację – czarna, długa suknia z gigantycznym rozporkiem aż do samego biodra [*kwika i prycha* Taki rozporek musi skrywać... zaiste imponującą zawartość. Ale mimo wszystko mam nadzieje, że aŁtroce chodziło o rozcięcie]. Góra na cienkich ramiączkach ozdobionych srebrnymi punkcikami, tak samo jak rozporek z boku [Te srebrne punkciki to SUWAK]. Wiedziała, że będzie wyglądać w niej zjawiskowo, może nawet lepiej niż sama Barbara.
Barbara? Spojrzała na zegarek aby sprawdzić która godzina. Dochodziła dziesiąta. Podziwiała koleżankę że ta, w tak ważnym dniu, potrafi beztrosko spać. Oj już chyba pora aby ją obudzić.
Trzymając w dłoni kubek z kawą i popijając z niego małymi łyczkami, udała się do pokoju Barbary.
- Czas wstawać śpiochu! – zawołała, pukając w zamknięte drzwi.
Cisza. Nikt nie zareagował. Zza drzwi nie dochodziły żadne odgłosy wskazujące na to, że Barbara obudziła się, albo coś przygotowuje [a jakie by to miały być odgłosy? Barbara mamrocząca do siebie, jaka jest genialna, czy może odgłosy jedzenia czegoś?].
- Hej! Pobudka! – krzyknęła głośniej i załomotała z całych sił. To walenie mogłoby obudzić zmarłego, ale nie obudziło Barbary.
- Co z tobą? – Zdecydowanym ruchem nacisnęła klamkę. Przez chwilę myślała, że być może Barbara uciekła, przerażona perspektywą ślubu, ale to co zobaczyła po otworzeniu drzwi było sto razy gorsze [w drzwiach stał kapitan Jack Harkness, z niewyraźną miną i powiedział „Wiesz co? Chyba nie mam dzisiaj ochoty na seks...”].
- Nie! – Jej krzyk niósł się echem po całym mieszkaniu. [NUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!] Doctor poszalał [co?] z kumplami Barbary na wieczorze kawalerskim i nawet musiał przyznać, że mu się to spodobało. Cóż, Ziemianie mają czasem dobre pomysły, a do takowych na pewno zaliczał się ten przedślubny zwyczaj [co?]. Muzyka, towarzystwo samych mężczyzn [i ŻADNEGO z twoich przyjaciół, którzy faktycznie byli wtedy na Ziemi. Serio, mogłeś zaprosić chociaż Brygadiera, on by cię ustawił do pionu!], żarty, śmiechy [czego?]… Tylko ten tort z wyskakującą z wnętrz blondynką [czego?!] zbytnio nie przypadł mu do gustu. Nie, żeby nie lubił tortów. Po prostu nie lubił takich niespodzianek, ale musiał przyznać, że blondynka ubrana w panterkowy kostium kąpielowy [ciekawe czy miała kocie uszy...] była naprawdę śliczna [co?!] i świetnie tańczyła. Zatańczył z nią obowiązkowy taniec a następnie grzecznie podziękował za miła zabawę i wrócił do Tardisa [czego?!]. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór [jasne. To mówi facet, który regularnie ratuje świat w mniej niż czterdzieści minut. Z całą pewnością ci uwierzę!], a tu jeszcze jutro ślub. Musiał się do niego przygotować. Tyle lat był sam [wcale nie!], a teraz już nie będzie. Już nigdy… [*ucieka z wrzaskiem*]
Martha niczym burza mknęła przez ulice Londynu [znaczy, biegła? Owszem, jest to szybszy sposób na przemieszczanie się po Londynie niż jazda samochodem, ale mogła chociaż podjechać metrem!]. Wiedziała, gdzie stoi budka Doctora. Musiała mu powiedzieć co się stało. Może on będzie mógł pomóc. Ktoś przecież musi coś zrobić!
Doctor sprawdzał ustawienia urządzeń pomiarowych [xD A takie przygotowywanie się do ślubu akurat bardzo pasuje. Pewnie reguluje TARDIS żeby móc szybko zwiać], gdy nagle usłyszał łomotanie do drzwi. To jeszcze nie czas na ślub. Kto mógł przyjść o tej porze? Ze zdziwieniem podszedł i otworzył drzwi. Zobaczył potarganą Marthę, ubraną w szary płaszcz przeciwdeszczowy, co było o tyle dziwne, że wcale nie padał deszcz. Może to kolejny, ziemski zwyczaj? [przy okazji – nigdy się nie dowiemy, o co chodzi z tym płaszczem. Element Komiczny? Martha wypadła z domu wkładając byle co? Jest tyle możliwości...]
- Czy coś się stało? – zapytał uprzejmie. – Mogę ci jakoś pomóc?
- Barbara – jęknęła z trudem łapiąc oddech. Była bardzo zmachana po długim biegu.
- Co się stało? – W oczach Doctora pojawiło się przerażenie. Już zaczął się domyślać [Szybki jest. Niechybnie maczał w tym palce *Ithil approved*].
- Nie ma jej! Nic nie ma! Pustka! Czarna dziura! Weszłam do jej pokoju i tam go nie było! Jej pokoju nie było! Nic nie było! Nic! – Tłumaczyła bez ładu i składu.
- Chodźmy tam! – Schwycił ją za rękę i niemalże siła wyciągnął z Tardisa [1. „TARDIS”, w przeciwieństwie do Daleków się nie odmienia 2. Kiedy ona weszła?]. Wlókł za sobą przez całą drogę do domu Barbary. Gdy przybyli na miejsce, Martha ledwie żyła. Miała dość towarzystwa Doctora i jego szybkości. Z ulgą opadła na kanapę w salonie. Doctor nie zważał na nią. Dopadł do drzwi pokoju Barbary i otworzył je szeroko. Zobaczył ciemność, totalną pustkę [Nie chcę się czepiać, ale w historii „Doctora Who” była już sytuacja, kiedy zniknął cały pokój („Shada”) i wtedy nicość była NIEBIESKA. Tak tylko wspominam] [...Jesteś strasznym nerdem, wiesz o tym?] [Aha! :3]. Nie było mebli, okna, ścian… Tak jak mówiła Martha – nie było niczego [Jedynie karteczka „Tu byłem- Kononowicz”].
- Barbara! – krzyknął, rozglądając się dookoła. Wyciągnął z kieszeni marynarki śrubokręt soniczny i sprawdził odczyt. Tak, promieniowanie kosmiczne [Aha *kiwa głową* AŁtorko, wiesz, że ten termin oznacza promieniowanie docierające do Ziemi z przestrzeni kosmicznej? A nie... cokolwiek tobie się wydaje, że znaczy?] wskazywało na obecność istot z samego krańca wszechświata. Porównał parametry i zbladł. Dalekowie! Tylko nie oni! Doprowadzili do zagłady jego planetę, zabili wszystkich, których kochał, a teraz jeszcze porwali Barbarę.
- Odnajdę ją! – krzyknął w pustkę. – Chociażbym miał poświęcić na to resztę życia! Zapłacicie mi za wszystko! Módlcie się, aby Barbarze nie spadł włos z głowy, bo inaczej przerazi was moja zemsta. [Drżyjcie przed zemstą Doktora- ona was dosięgnie!]

Przepraszam, że dawno nie zamieszczałam nowego rozdziału, ale nie miałam czasu na pisanie. Z tego też nie jestem do końca zadowolona, bo miał być dłuższy, ale mamie nie podobała się końcówka i muszę ją zmienić [Mama – posiada moc większą niż profesjonalny wydawca, wpływ większy niż osobista opinia autora!]. Abyście jednak o mnie nie zapomnieli zdecydowałam się opublikować nn. Wybaczcie, jeśli nie jest zbyt dobra [Wręcz przeciwnie, Twoja Marysójka znikła i to przez Daleków, co pozwala mi marzyć o tym, że jednak ją zabiją. Co prawda straszliwie skrzywdziłaś Doktora, ale może jeszcze mu minie].

5 komentarzy:

  1. "1. „TARDIS”, w przeciwieństwie do Daleków się nie odmienia"
    i jest płci żeńskiej...
    "Nie chcę się czepiać, ale w historii „Doctora Who” była już sytuacja, kiedy zniknął cały pokój („Shada”) i wtedy nicość była NIEBIESKA. Tak tylko wspominam"
    no wiesz, czy wymagasz od aŁtorki znajomości nie tylko nowych serii? wstydź się :P
    "Wręcz przeciwnie, Twoja Marysójka znikła i to przez Daleków, co pozwala mi marzyć o tym, że jednak ją zabiją."
    zawsze twierdziłam, że to urocze, kochane i mądre stworzonka :>

    OdpowiedzUsuń
  2. "no wiesz, czy wymagasz od aŁtorki znajomości nie tylko nowych serii? wstydź się :P"
    Nie będę! Jeśli chce się o czymś pisać, powinno znać się temat! Chociaż Shada to akurat zły przykład, ze względu na MASĘ problemów związanych z tą historią. Szczerze mówiąc, nie jestem nawet pewien, który Doktor uczestniczył w tej historii...
    "„TARDIS” (...)jest płci żeńskiej"
    Wiesz, TECHNICZNIE to w języku angielskim często mówi się o środku lokomocji "ona". Ale, jak pokazuje odcinek "Doctor's Wife", coś jest na rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Szczerze mówiąc, nie jestem nawet pewien, który Doktor uczestniczył w tej historii..."
    Czwarty, na pewno, za niedługo będę oglądać :D choć zdaje mi się, że wyszło też coś do słuchania z Ósmym, ale głowy nie dam...
    "Ale, jak pokazuje odcinek "Doctor's Wife", coś jest na rzeczy..."
    i właśnie o to mi chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Czwarty, na pewno, za niedługo będę oglądać :D choć zdaje mi się, że wyszło też coś do słuchania z Ósmym, ale głowy nie dam..."
    Właśnie o to mi chodzi. Ja mam audiodramę z Ósmym i uważam, że działa bardzo dobrze. Zwłaszcza, że Romana i K-9 mają swoje oryginalne głosy. Za to, z tego co wiem, wersja "serialowa" jest przerywa wstawkami z Bakerem mówiącym, co działo się w nienakręconych scenach... I która jest bardziej "prawdziwa"? Czas można napisać od nowa, te same przygody może przeżywać kilku różnych Doktorów... Heh, teraz chciałbym zobaczyć Szóstego Doktora walczącego z Płaczącymi Aniołami! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jak dla mnie obie, choć może w inny sposób :)
    a apropos wieczorku kawalerskiego z Jackiem - tumblr wypluł mi coś wielce adekwatnego :D
    http://29.media.tumblr.com/tumblr_lx4x9xKhrG1qinir4o1_500.jpg

    OdpowiedzUsuń