wtorek, 9 października 2012

24.2 Zemsta miłości czyli Avengers High School

Witajcie, True Believers!
Nazywam się Johnny Zeitgeist i czytam komiksy. [Cześć, Johnny!]
Z początku zaczęło się od lekkich rzeczy. Kaczor Donald, Gigant... Ale z czasem moje... potrzeby... stawały się coraz większe. Potrzebowałem bardziej skomplikowanych historii, lepiej zarysowanych bohaterów. Na początku wystarczyły mi mangi wydawane przez JPF, ale kiedy Dobry Komiks wydał „Amazing Spider-Mana”, przepadłem. Do końca i z kretesem. I z radością.
Jestem fanem komiksów. Jestem fanem Marvela. Znam i lubię wszystkie postacie pojawiające się w filmie „Avengers”. Oprócz Lokiego, ale to inna historia.
I kiedy czytam, jak nastoletnie aŁtoreczki, które w życiu nie miały komiksu w rękach, zmieniają moje ulubione postacie na swój obraz i podobieństwo, coś w moim wnętrzu umiera. Ale po chwili wstaje i łaknie krwi.
A zatem – szczerzymy ząbki i hajda na wroga!

Adres blogaska: http://avengers-milosc-i-zemsta.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Hej, to my, Autorki! [Cześć, AŁtorki! To my- analizatorzy!]
To nasze pierwsze opowiadanie, więc dopiero ćwiczymy - sorry za błędy! [Nie ma sprawy. Pokażemy wam, gdzie są, żebyście ich już więcej nie popełniały ^^] [Muhahaha, haha, ha] Mam nadzieję, że się to wam spodoba, jak ktoś chce być w linkach, to niech napisze komentarz
Aha - to nasza własna historia i prosimy jej nie kopiować!!!

***
Stąpała kamiennym korytarzem, wokół rozlegało się echo jej [stąpnięć] [z tąpnięć...] kroków. Mrok skrywał wszystko i Raven nie była w stanie nic dostrzec. Oddychała ciężko. Nagle przed sobą zobaczyła drzwi [A przecież przed chwilą nie mogła nic zobaczyć...]. Były wielkie. Pchnęła je, a one otworzyły się z jękiem [„AAAAAAAAACHHHhhhhhh...”]. Weszła do wielkiej, bogato zdobionej, złotej sali.
Ciemność graniczyła z jasnością. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Spojrzała w górę - na diamentowym niebie [były szafirowe gwiazdy?] świecił księżyc. Rozejrzała się dookoła i nagle usłyszała dźwięk [szkoda. Gdyby go zobaczyła, byłoby ciekawiej...] [Synestezja rządzi!]. Był on przenikliwy i jednocześnie perlisty [Przenikliwe perły... Rany, jakoś tak sprośnie mi się to konotuje...]. Jej ciemne oczy podążyły w stronę, z której dobiegała fala dźwięku [Po chwili konsternacji podążyła za nimi]. Nagle zauważyła mężczyznę, związanego okrutnymi, stalowymi łańcuchami [to i tak nieźle. W niektórych wersjach, Loki spętany jest wnętrznościami własnego syna].
Podeszła bliżej oniemiała. Mężczyzna był piękny. Wysoki, o kruczoczarnych włosach do ramion, lekko opadających mu na twarz. Jego cera była jasna jak poświata księżyca, a oczy miały niezwykłą barwę szmaragdu. To one tak przyciągały Raven [Czyli, że Loki ma wołające oczy? A to novum...]. Widać w nich było ból i cierpienie, a źrenice odbijały księżycowe światło. Po alabastrowych policzkch płynęły łzy skrzące się w świetle księżyca [Ale czy były DIAMNENTOWE?!]. Raven miała ochotę je otrzeć z twarzy nieznajomego [uczyń to! Zostanie ci odbicie jego umęczonej twarzy a potem to już nic, tylko zakładać nowy kościół...]. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jest on nie tylko spętany łańcuchami, ale ma również krwawiące rany na całym ciele. Krew skapywała na podłogę tworząc szkarłatne strumyki [Nieźle. Rozumiem, że Loki jest podłączony do jakiś zewnętrznych zbiorników, że ma w sobie tyle krwi, by wciąż i wciąż i wciąż krwawić nie wykrwawiając się?]. Raven ponownie usłyszała dziwny dźwięk i nagle zrozumiała. Tajemniczy nieznajomy cicho płakał [Oooo! Do tej pory myślałem że to morderczy psychopata ukarany za swoje przewinienia! Ale skoro płacze, to znaczy, że mam mu współczuć!].
Podeszła do niego, pragnąc ulżyć mu jakoś w cierpieniach, ale ten tylko spojrzał na nią z furią w zimnych oczach.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął, jednak nie cofnęła się, zauroczona jego boską urodą [*wzdech* On jest złą osobą! Sama o tym piszesz! Ogarnij hormony i niech dotrze do ciebie, że gdyby mógł, wykorzystałby Cię i zabił, gdy już nie będziesz potrzebna. I ODEJDŹ od niego!]. Przez głowę przeleciało jej tysiąc myśli, jedna bardziej gorąca od drugiej [Loki w obcisłym, skórzanym wdzianku, Loki gotów oddać za nią życie, Loki obsypany płatkami róż, Loki oświadczający jej się, ona w zaawansowanej ciąży z Lokim, nagi Loki, uprawianie seksu z Lokim...].
- Kim jesteś? - zapytała.
- Jestem... koszmarem - odpowiedział, a wtedy się obudziła.

***
Melody zerknęła na idącego przy niej meżczynę. Nick Fury był wysoki i wyglądał bardzo poważnie, ale ona się tym nie przejmowała [Zastanawiam się, jak można się nie przejmować czyimś wyglądem. W sensie, że kiedy nadchodziła ja ochota pogłaskać go pieszczotliwie po łysym czerepie robiła to, nie zważając, że jego głowa jest metr wyżej niż ona głaszcze?]. Angielski wywiad, w którym wcześniej pracowała, wyszkolił ją, aby radziła sobie z takimi przypadkami [jakimi przypadkami? Autorytetami? Kto ją szkolił, do jasnej anielki? James Punk?]. Kilka dni temu okazało się, że z Anglii przyjeżdża do USA, bo jej szefowie zaproponowali Fury'emu, aby zaczęła współpracowac z S.H.I.E.L.D. Spakowała się tylko i przyleciał po nią prywatny odrzutowiec [Mary Sue musi być podjęta z odpowiednimi honorami... Nie może po prostu przylecieć incognito zwykłym samolotem i tam dyskretnie wstąpić do TAJNYCH Służb Specjalnych]. Po chwili była już w siedzibie S.H.I.E.L.D. Fury podszedł do niej i powiedział tylko:
- Panna Blackwood? Niech pani ze mną idzie, przedstawię panią reszcie. [I ten wrzeszczący na wszystkich zrzęda zwraca się tak do szesnastoletniej siksy. Fajno]
Skinęła głową i ruszyła za nim.
Bardzo ją interesowało, z kim teraz będzie pracować, a przede wszystkim - czy będą tam jacyś przystojni chłopcy [Bo to priorytet kiedy ma się ratować świat. W ogóle, kiedy się podejmuje jakąś nową pracę: czy będzie tam ktoś przystojny do poderwania...]. W Anglii miała romans z pewnym agentem, ale to była już przeszłość, o której nie chciała myśleć [SZESNAŚCIE LAT!!!].
Fury prowadził ją przez wąskie pomieszczenie o wysokim suficie, aż nagle skręcił w stronę drzwi otwierających się na skan siatkówki. Wszedł, a Melody za nim. Jej oczom ukazał się przestronny pokój z olbrzymim stołem pośrodku [Nie wiem czemu wyobrażam sobie wnętrze tego statku z filmu, no naprawdę nie wiem...] [To się nazywa Hellicarrier, słonko, to latający lotniskowiec...].
Melody rozejrzała sie uważnie. Osoby siedzące przy okrągłym stole też na nią spojrzały. Fury przedstawił ją.
- To jest Melody Blackwood, jedna z najlepszych agentek angielskiego wywiadu. Od dzisiaj będzie pracować z nami [A tak przy okazji- na jakiej zasadzie została włączona do programu „the Avengers”?] [Wygrała w programie „You Can Avenge – Po prostu superbohateruj”?].
Fury zaczął przedstawiać jej siedzących przy stole ludzi, mimo że i tak znała już wszystkich, bo jeszcze w samolocie przeczytała ich akta. Tony Stark do niej mrugnął [Ktoś tu w rażący sposób nie zrozumiał charakteru Tony'ego...]. Uśmiechnęła się do niego. Wszyscy wiedzieli, że Stark lubi ładne dziewczyny, ale ona nie miała zamiaru być jego kolejną laską. Clint, Steve, Thor i Bruce [czemu ona jest z nimi na „ty”? To dorośli faceci! Ze dwa razy starsi od niej (wbrew temu, co napisała w przedstawieniu postaci, wystarczy SPOJRZEĆ żeby wiedzieć, że nie mają po dwadzieściakilka lat!)] przywitali się z nią uprzejmie. Tylko Natasza patrzyła na nią spode łba, bawiąc się swoimi blond włosami. „Na pewno są farbowane” - pomyślała Melody [Och nie! To koszmar! FARBOWANE włosy! Wiedźma! Na stos! Na stos!] [Teatrzyk „Ona jest głupia, ma wszy i w ogóle jest pozbawiona zalet” rozpoczyna przedstawienia].
Natasza pokazała jej język [to jest DOROSŁA KOBIETA, aŁtorki! I co jeszcze, zagrała jej na nosie? Powiedziała, że jest głupia "twoja stara"?], ale Melody spojrzała z wyższością w sufit ["Tylko na tyle cię stać, suficie?" zadrwiła w myślach MarySue "Cienki jesteś, ja z palcem w nosie przewyższam cię o... bardzo dużo..."]. Miała straszny dylemat - jak usiąść jak najdalej od Nataszy, aby sobie nie myślała, że chce się z nią zaprzyjaźnić, a jednocześnie jak najdalej od Tony'ego, aby nie myślał, że będzie jego kolejnym lachonem na jedną noc [Rajuśku, jakie to podstawówkowe! Czy aŁtorki NAPRAWDĘ nie wykoncypowały jeszcze, że są pośród ludzi dorosłych, profesjonalistach skupionych na stojącym przed nimi zadaniu? A nawet jeśli nie ma jeszcze żadnego zadania- to ludzie po piętnastym/szesnastym roku życia (tak, tak!) przestają przejmować się kto koło nich siedzi i co to może oznaczać!] [Witajcie, jestem John Zeitgeist. Chciałbym porozmawiać z Wami o Inicjatywie „Gimbus”...]? W końcu usiadła obok Bruce'a. Z tego, co wiedziała o nim z tajnych notatek, wydawał jej się miłym chłopakiem [„Czterdziestoletni chłopak”]. I miał ładne, czekoladowe oczy.
- Cześć - powiedziała Melody.
- Hej – odpowiedział Bruce.
- A więc to ty jesteś Bruce Banner, ten genialny fizyk? [Swoją drogą, całkiem w porządku sposób na zagadanie do Bannera. Ja nie mógłbym powstrzymać się od pytania „Więc... jak to jest, zepsuć Harlem?”]
Bruce wyraźnie się zarumienił. [Nie sądził, że ktoś odkryję ten jego najpilniej strzeżony sekret...]
- No wiesz, staram się pomagać. [„Hulk tak naprawdę marzy o karierze ogrodnika, a Avengersi mu to umożliwiają!”]
Porozmawiali jeszcze chwilkę. Bruce był bardzo miły, chociaż trochę nieśmiały [to całkiem zabawne, bo niezliczone komiksy i inne dzieła popkultury nauczyły mnie, że naturalnym stanem dla Bannera jest albo arogancja, albo cierpienie. Gdyby był ostrożniejszy, do Hulka wcale by nie doszło i dlatego cierpi...] [Zastanawiam się, gdzie jest Fury. Przyprowadził ją, a teraz czeka grzecznie przy drzwiach aż mu się MarySue wygada?]. Melody polubiła też Steve'a, Clinta i Thora. Steve był prawdziwym dżentelmenem i był bardzo przystojny, wyglądał lepiej niż na zdjęciu. I miał naprawdę ładne oczy. Thor, jak na boga z Asgardu, okazał się być bardzo uprzejmy. Melody zauważyła, że siedzi blisko Bruce’a i trzyma rękę na oparciu jego krzesła. Czyżby on i Thor się lubili? [NIE, nieeeee, N!I!E!, niiEEEEE!] Tony co chwila próbował z nią flirtować, ale ona postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Tylko Natasha siedziała obrażona i nie odzywała się do niej słowem. Melody spytała o to chłopców.
- Wiesz - odpowiedział Tony – nikt tutaj nie lubi plastiku [To jest tak durne, że boli. Czarna Wdowa jest jednym z najlepszy agentów specjalnych świata. Zna języki, sztuki walki i przeżyła najazd Chitauri. Mało tego, była niezbędna, żeby pokonać Lokiego. I nie farbuje włosów!] [To tak frustrujące, że mam propozycję: od tej pory ZAPOMNIJMY, że to Natasha Romanov. To po prostu jakaś kobieta-człowiek. I choć wciąż wkurzające jest traktowanie tak (zasłużonego) członka drużyny...].
Wszyscy zachichotali cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz