wtorek, 4 września 2012

21.2 Logan w Śródziemiu, czyli Jeśccy Rochanu

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Logan wciąż buszuje w Śródziemiu, bez poszanowania dla praw swojego uniwersum, pór dnia i nakazów logiki. Tym razem nie jest jednak sam - spotyka mensznych JeŚcCuFf Rochanu, trudniących się szwendaniem po pustkowiach, zdawaniem głupich pytań i amatorską psychologią. Myślelibyście, że może Logan zachowa się zgodnie ze swoją postacią i zacznie ciąć, ale odpowiedź może was zaskoczyć...

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

RI.cz.1 Podróż
Obudził się razem ze słońcem, a poranek powitał go mocnym wiatrem. Przestało wiać dopiero, gdy słońce zaczęło wschodzić do południowego zenitu [zaraz, co?! Dlaczego słońce wschodzi, chociaż kiedy Logan się obudził był już poranek- czyli słońce już wzeszło? I co to do cholery jest południowy zenit? Chyba, że chodziło ci o aparat marki Zenit, ale wtedy skąd mógłby się on wziąć w Śródziemiu?] [Może Sandra go ze sobą przyniosła?], i wtedy poczuł też, że jest głodny i nie miał nic w ustach od zeszłego ranka. Gdy drugi dzień chylił się już ku końcowi, jego irytacja sięgnęła niemal zenitu [I co, głowa mu wybuchła?]. Nie doszedł do żadnych konkretnych wniosków mogących wyjaśnić „JAK”, nie spotkał żywego ducha [spotkania z żywymi duchami z zasady są trudne. Ale rozumiem, że Logan jest nieco skołowany nagłym przeniesieniem do niewłaściwego uniwersum], i zaczął podejrzewać, że ten rzekomy Boromir [„rzekomy”, bo tak naprawdę był to Dziadunio Gamgee] zrobił go w konia wmawiając, że ktoś tu mieszka.
Szedł tak z głową pełną wątpliwości i domysłów aż do późnej nocy.
Nad ranem dostrzegł, że teren zaczyna się zmieniać [Nagle i znienacka. Po czym roztył się okropnie i zaczął wypominać Loganowi, że przez niego stracił najlepsze lata życia].
Ziemia zaczęła falować, z początku nieśmiałymi, potem coraz większymi pagórkami. Wtedy właśnie to poczuł. [Lol, ziemia mu pod kopytami podskakuje jak źrebak, a ten dopiero rozkminił, że coś jest na rzeczy]
Stanął niepewny. Rozejrzał się, i przykucnął dotykając dłonią ziemi. Drżenie było ledwo wyczuwalne, ale jego wyostrzone zmysły potrafiły je wykryć. Szybko poderwał się i zaczął wbiegać na najbliższe wzgórze [Co jest jedynym logicznym wyjściem gdy jesteś zdany tylko na siebie w obcym miejscu, po którym wałęsają się jacyś "słudzy Saurona"- mogą być niebezpieczni. Serio, spodziewałam się więcej instynktu samozachowawczego u rosomaka, który przeżył trzy wojny] [Więcej. Ale to Logan – może po prostu chce wejść wyżej, żeby lepiej zobaczyć, kogo będzie dzisiaj ciął?]. Po drugiej stronie zobaczył coś, co go ucieszyło a jednocześnie zaniepokoiło.
Ucieszyło, bo zobaczył ludzi galopujących w stronę niewielkiego obozowiska znajdującego się dokładnie pod wzgórzem na którym stał, a zaniepokoiło, bo sen się nie kończył.

RI.cz.2 Rochirrimowie [RoCHirrimowie byli mieszkańcami RoCHanu, osiedla domków jednorodzinnych w okolicach Arnoru] [Albo potomkami Rocha Kowalskiego...]
Bardzo szybko został zauważony. Kilku mężczyzn z włóczniami natychmiast wstało i biegiem ruszyło w jego kierunku. Został otoczony.
- Nie mam broni - krzyknął od razu, unosząc lekko ręce do góry [„Serio” mówił, powstrzymując parsknięcie „Jestem totalnie niegroźny. Może chcecie potrzymać mnie za ręce, żeby zobaczyć, jak bardzo niegroźny mogę być?”].
- Kim jesteś! I czego szukasz w granicach Marchii! - Zawołał groźnie jeden z mężczyzn. - Odpowiadaj natychmiast!
- Szukam pomocy - zaczął Logan. - Dwa dni temu spotkałem kogoś, kto powiedział, że możecie mi pomóc. [Serio, aŁrorko, to, co on robi jest rozsądne, fajne i w ogóle, ale cechą charakterystyczną Logana jest to, że w takich sytuacjach NIE JEST rozsądny. W sumie to dość ironiczne, bo zazwyczaj wkurza mnie to, że MarySue są impertynenckie- tu wkurza mnie, że on nie jest impertynencki a powinien!]
- Obcy mogą przemierzać tereny Marchii jedynie za pozwoleniem króla Theodena! - Krzyknął żołnierz groźnie przysuwając grot włóczni do piersi Logana. [No, wreszcie jakiś, co wie, co robić ze swoją wykałaczką. Szkoda, że to dokładnie ten moment kiedy pada z wątrobą nabiorą na pazury Logana jak szaszłyk] [Jest też szansa, że grot trafi w kość (pokrytą niełamiącym się metalem) i po prostu bezceremonialnie pęknie...]
- Tak, ale Boromir - zaczął łagodnie. [jeszcze raz, bo coś musiałem źle przeczytać. Logan. Łagodnie. Łagodny Logan. Rozchichotany Batman. Spider-Man bez wyrzutów sumienia. Magneto ubrany wyłącznie w swastyki...]
- Boromir? - zawołał ktoś z tyłu. Między żołnierzy wszedł młody mężczyzna, o szlachetnych rysach twarzy, w znacznie bogatszej zbroi niż u reszty żołnierzy. Zmrużonymi oczami spojrzał na Logana, i spytał:
- Spotkałeś Boromira z Gondoru?
- Tak - podłapał szybko Logan. - Bardzo się śpieszył z jakąś misją, ale dał mi mapę i poradził, żebym prosił o pomoc mieszkańców Edoras.
Mężczyzna, dowódca najwyraźniej, przez chwilę patrzył na niego, aż wreszcie skinął na żołnierzy by opuścili broń. Logan odetchnął dyskretnie [nie lubił zabijać na pusty żołądek] i też opuścił ręce.
- To zależy jeszcze, jakiej pomocy oczekujesz - powiedział dowódca.
- Przede wszystkim, chciałbym wiedzieć gdzie jestem.
- Jak to? - zdziwił się mężczyzna. - Jesteśmy przecież w Rohanie.
- Tak, wiem - przytaknął Logan. - Rohan, Śródziemie. Ale GDZIE jest to Śródziemie? [Druga gwiazda po prawej i prosto aż do wschodu słońca?]
Ludzie zaszemrali. Kilku odsunęło się od Logana, zerkając na niego jak na niespełna rozumu i jakby ta "choroba umysłu” była zaraźliwa [na ich miejscu bardziej bym się martwił, czy jego fryzura nie jest zaraźliwa] [Mało znany fakt: Rohirrimowie po godzinach UWIELBIALI amatorską psychologię].
W ich głosach było zdziwienie, a w kilku niepokój.
- Przecież nie ma nic poza Śródziemiem - szepnął któryś, i Logan zrozumiał, że nie jest dobrze, że wydostanie się z tego świata może być niezwykle trudne [Plus, niszczenie ludziom światopoglądu i rozwalanie im całej kosmologii nie jest zbyt uprzejme].
Ostrożnie, zrobił niewielki krok w stronę dowódcy.
- Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? - Spytał, ściszając głos i lekko przechylając się do przodu.
- Nie!- Odparł dobitnie dowódca, krzyżując ręce na piersi. [Foch!]
Jego żołnierze natychmiast zamilkli, i z powrotem otoczyli przybysza. Włócznie ponownie, groźnie wyciągnęły się w jego stronę. Logan rozumiał, był obcy na ich ziemi, i nie uśmiechało mu się zabijanie gospodarzy, ale na wszelki wypadek opadł lekko na nogach, spiął się i zacisnął pięści gotowy do ataku lub obrony [Pazury wysuń. To ich powinno zniechęcić]

2 komentarze:

  1. Pomijając niekanoniczność Wolva i interpunkcje z tyłka wziętą, to, tak szczerze, albo mnie spaczył blogasek o FSN, Teknomanie, Lestacie i Naruto w jednym, albo to nie jest takie złe...

    Karenaj

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ktoś to to już skomentował? Zresztą, nawet jeśli tak - linka poproszę!

    OdpowiedzUsuń