czwartek, 6 września 2012

21.4 Logan w Śródziemiu, czyli Rżyj Mojego Rosomaka!

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
W dzisiejszej analizie mamy dla was anemiczny sztandar, Herbarz Niemózgiego dla Mutantów, kompleksowo składany obóz i całą listę dziwnych rzeczy, które można zrobić z koniem.
Odważycie się?

Adres blogaska: http://antubis0.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist 

RI.cz.4 Eomer
Dowódca lekko wskoczył na siodło.
Logan podszedł do niego.
Wszyscy żołnierze byli już w siodłach. Obóz został zwinięty, ognisko starannie zasypane [dziwki odesłane, zamek z piasku osypywal się w niebyt a Stonehege zbudowane naprędce zaczynało już nosić znaki upływającego czasu. Na szczęście wielkie kamienne gęby wciąż miały się nieźle...], a ludzie już ustawieni w równych szeregach. To dziwne, ale jakoś nie zauważył kiedy to wszystko zrobili [zamyślił się głęboko nad Naturą Wszechrzeczy. Albo o piwie. O piwie też można...]. Czując pociągnięcie za rękaw podniósł wzrok. Dowódca wyciągał ku niemu prawą rękę i ruchem głowy wskazywał miejsce za sobą. Logan ujął jego dłoń, i podciągając się na niej wskoczył na konia za plecami mężczyzny [następnie poprawił suknię, obmacał nowe kształty i mruknął do siebie "Aha, a więc to tak się człowiek czuje będąc cipką!”]
- Wybacz mi moją nieuwagę - powiedział dowódca, gdy już ruszyli. - Jestem Eomer syn Eomunda, Trzeci Marszałek Marchii. - przedstawił się [I tajemnicą dla nas pozostanie zapewne, dlaczego Trzeci Marszałek Marchii motłoszy się po bezdrożach i odgniata tyłek w siodle] [taka karma].
- A ja Logan - odpowiedział. - Bez tytułów - dodał po chwili.
Ruszyli. Nieśpiesznie. Stępem. [Ciężcy. Ogromni. I pot z nich spływa]
Odwracając się, Logan widział równe oddziały jadące za nimi, i łopoczący leniwie zielony sztandar [„łłłopotu, łłłopotu” robił sztandar. Jednocześnie próbował rozkminić jak może łopotać jakkolwiek, skoro nie ma wiatru a oni jadą wolno], który przyciągał jego uwagę.
- Dzięki za pomoc - powiedział, kiedy wreszcie dostrzegł co znajduje się na zielonym tle chorągwi.
- Więc, skąd pochodzisz? - Zagadał Eomer.
- Mój świat jest zupełnie inny od waszego... [„Mamy tam magiczne pojazdy zwane „samochodami”, a jednookie chudzielce z kijami wetkniętymi w tyłek nie pozwalają podrywać swoich rudych narzeczonych”] chociaż co ja tam wiem, jestem tu ledwie dwa dni. Jedyne co mogę teraz powiedzieć to to, że my jesteśmy z cywilizacją bardziej do przodu.
- Bardziej do przodu? - spytał Marszałek próbują spojrzeć na niego. - Nie rozumiem.
- Wiesz co to jest Magnum44 albo silnik Diesel? - spytał Logan badawczo.
- Pierwsze słyszę - przyznał Eomer.
- A widzisz, a ja wiem - powiedział z satysfakcją [Ja też wiem co to jest np. nexus albo kolaboracja a nie uważam się z tego powodu za bardziej rozwiniętą cywilizacyjnie od reszty świata]. - Poza tym, my wyrośliśmy już z mieczy i włóczni [powiedział facet z nożami w rękach. Który jest też mistrzem w posługiwaniu się kataną, a większość jego sojuszników walczy albo jakąś formą broni białej, albo ręcznie i nożnie]. A konie się u nas je, albo robi z nich klej.
Koń Eomera słysząc to, poderwał łeb i kwiknął cicho jakby sprzeciwiając temu co właśnie usłyszał.
- Jecie konie? - spytał zszokowany Marszałek. - Barbarzyńcy. Tu w Rohanie nikt by nawet o czymś takim nie pomyślał. My szanujemy, i kochamy nasze konie [OMG, OMG *zakrywa oczy przerażona* Nie pomyślałam o tym, nie pomyślałam...], dlatego ostrzegam cię przed zrobieniem lub powiedzeniem jakiegoś głupstwa na tema koni. Ale jeśli tak mówisz, to w jaki sposób się przemieszczacie??
- Dziękuję za ostrzeżenie. Jest wiele sposobów na podróżowanie. Żebyś zobaczył mojego Harleya - westchnął Logan, tworząc w pamięci obraz lśniącego baku jego motocykla.
- To imię twego wierzchowca? - zainteresował się Eomer [… I jedyne, o czym mogę myśleć to TA scena].
- Można tak powiedzieć - odparł Logan uśmiechając się. Dziwnie rozmawiało się z kimś, kto nie miał pojęcia o czym mówisz.
- Mówisz, że nie używacie mieczy, więc czym walczycie, czym się bronicie?
- Bronią palną, o wiele niebezpieczniejszą od waszego żelaza [a wykonuje się ją przecież z oddechu mgły i kocich sików, a nie z żelaza i stopów metali...]. Trudno jest to wszystko wytłumaczyć, tak byś zrozumiał o czym mówię. Niektórzy z nas posiadają broń, jakby... przypisaną z urodzenia. - Logan próbował jakoś -prosto wytłumaczyć Eomerowi, słowo "mutant” nie używając jednak tego słowa [a szkoda, bo to dobre, krótkie i akceptowalne przez twoich ludzi słowo. To tak, jakbyś próbował wyjaśnić tajniki podkuwania koni, ale nie używał słów „podkowa” i „koń”], i nie wspominając nawet o przeróżnych wybrykach natury, jakie chodziły po jego świecie. Eomer zrozumiał to chyba bardziej, jak jakieś klanowe, rodzinne tradycje, w której każdy klan przypisywał sobie w herbie jedną charakterystyczną broń, która stanowiła główne oporządzenie w czasie starć [Jasne. Już to widzę. Scott Summers, Herbu Promień Energii. Kurt Wagner, Herbu Kłąb Dymu. Charles Xavier, Herbu Łysa Bania...].
- Ty też masz przypisaną taką broń? - spytał Marszałek lekko.
- Tak. Noże
- Ale nie widziałem byś jakiś miał przy sobie - stwierdził Eomer nie wyczuwając ponurego nastroju towarzysza. Logan nie odpowiedział. Cisza zaczęła się przeciągać.
- Chyba cię nie uraziłem. A jeśli tak, to wybacz - powiedział Marszałek czując, jak ta cisza zaczyna się robić trochę krępująca.
- Nie uraziłeś mnie - zapewnił go Logan. - Po prostu, przypomniałem sobie jaki los spotyka ludzi takich jak ja - dodał posępnie.
- Tak ich jak ty, czyli jakich? - zdziwił się Eomer.
- Innych. [„Spokojnie” odparł Marszałek poklepując nowego przyjaciela nieco zbyt przyjaźnie po ramieniu „Jesteś wśród bandy facetów którzy większość swoich dni spędzają albo z końmi, albo z innymi facetami. Różne rzeczy się dzieją, ale mamy taką politykę 'Nic nie mów, o nic nie pytaj i nie rżyj w środku nocy'”]
- Nie wiem jak postrzegają cię ludzie w twoim kraju, ale dla mnie wyglądasz zupełnie normalnie [pomijając oczywiście dziwny strój, dziwne buty dziwne uczesanie...]- powiedział Marszałek, odwracając głowę. Po raz kolejny Logan ucieszył się, że powstrzymał wtedy gniew, i nie pokazał swojej prawdziwej natury. Gdyby tak się stało Eomer z pewnością inaczej by teraz na niego patrzył. Mniej życzliwie [za to dużo bardziej martwo].

1 komentarz:

  1. "My szanujemy, i kochamy nasze konie [OMG, OMG *zakrywa oczy przerażona* Nie pomyślałam o tym, nie pomyślałam...]"

    Trololololololo - dopiero z drugim razem rozkminiłam, o co chodzi. Chyba normalnieje... Nieee! Btw., jak rozumiem, pomijacie fakt, że sporo koniny jadło się w średniowieczu - na pewno więcej niż teraz...

    OdpowiedzUsuń