wtorek, 16 kwietnia 2013

26.3 Wampiry, boysbandy i piłka nożna, czyli Cycaty Cep Prezydenta


Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
Wiecie, jestem fanem zabawy z formą. Lubię, kiedy historia, lub jej część, opisana jest pod postacią dokumentów, listów, notatek, artykułów... Wszystko to bardzo miło mi się czyta i zawsze niesie ze sobą wrażenie wzbogacania opowieści. Jeśli treść jest napisana dobrze i nie ma żadnych problemów logicznych, matematycznych, czy moralnych. No i właśnie tutaj pojawia się problem.
Nasze Mary Sujki dwie uprawiają epistemologię z pozornym tylko zachowaniem sensu. Szerzą się dowcipy i Elementy Komiczne, spotykamy pierwszego TruLowera (zgadniecie? Lepiej nie...), a nawet prezydenta (którego? Ot, niespodzianka). Ogólnie, jest wesoło.
Zapraszamy!

Zanalizowali: Ithil Johnny Zeitgeist

Rozdział trzeci

"Ludzkość stale kroczy naprzód, ale człowiek pozostaje ten sam." [„Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę”]


Londyn, 24.01.1997r.
Taaaa…
U mnie wszystko gra, choć te debilne uniformy to mogliście sobie darować. Co chwila poznaję nowych wampibraci, co chwila kłócę się z wielmożnym ciałem pedagogicznym, co chwila mam dość tej całej hałastry, ogólnie – sielanka [Powyższe zdanie może zawierać śladowe ilości elementów komicznych]. Jak będziesz w stolicy to zobacz Pałac Kultury, Łazienki, Zamek, czy co tam chcesz [Nawiasem mówiąc: szybko przełknęła wiadomość o stracie całej rodziny...] [No ale przecież oni urodzili się żeby wydać ją na świat i zdechnąć głupio! To ich przeznaczenie!] [Masz racje, nie warto ich żałować]. Kiedyś mi się podobały, jak jeszcze nie myślałam o smaku krwi w żyłach przechodniów [jak powszechnie wiadomo, smak krwi wpływa wyraźnie na wrażliwość i zdolność odbioru architektury] [Mam pytanie kiedy ona zdążyła być w Polsce jako wampir że wie, że teraz nasze zabytki już jej się nie podobają?]. Wydaje mi się, że Ty jesteś taka, jaka byłam ja przed przemianą. Zobacz też cmentarz na Powązkach i powiedz mi, dlaczego nie ma tam mojego nazwiska [Dlatego, że na Powązkach chowa się osoby zasłużone dla kraju albo w inny sposób sławne i ważne. Znaczy w tej starej części. Na komunalnej nie ma już miejsca. Chyba, że jesteś wyznania mojżeszowego, ewangelicko-któregoś albo jesteś muzułmanką. Przy okazji: skąd wiesz, że nie ma?].
Całusy z piekła,
A.

Warszawa, 31.01.1997r.
Droga Alice!
Doleciałam. Obeszło się bez większych komplikacji. Wszystko jest tak, jak opisywałaś. Daję radę! Nawet mówienie po polsku dobrze mi wychodzi [Jakżeby inaczej?].
Muszę Ci przyznać rację. Polacy to bardzo sympatyczni ludzie. Jednak niestety nie ci pracujący w urzędach. Prawie pogryzłam się z „panią” (przysięgam, że na nią nie wyglądała), która dawała mi mój nowy dowód [po co ci nowy dowód? Jesteś (najwyraźniej) obywatelką Wielkiej Brytanii. Jako taka możesz przebywać w naszym kraju posiadając paszport. Nikt nie kazał ci przecież zdobywać obywatelstwa!]. Byłam w Pałacu Kultury, w tym parku o którym tyle mi mówiłaś i w Twojej rodzinnej miejscowości. Bardzo mi się tu podoba. Jestem tu zaledwie od tygodnia, a czuję się, jakbym spędziła tu całe swoje życie [To dlatego, że AŁtorka, która to pisze, faktycznie spędziła w tym miejscu całe swoje życie. A ty jesteś Mary Sue].
Mam nadzieję, że nie rozrabiasz. Ja nie wiem kiedy wrócę, ale na pewno nie w tym, ani w przyszłym roku [Czemu?! Planuje zabić rodzinę upiłowując jej głowy lateksową szpatułką do masła, że ma jej to tyle zająć?]. Niestety nie mogę ci wytłumaczyć o co chodzi. Mam nadzieję, że rozumiesz [No... nie. Bo nic nie wytłumaczyłaś, więc jak ma zrozumieć?].
Pozdrawiam Jasmine Stewart



Londyn, 13.03.1997
Najdroższa J.!!! [„Najdroższa”? Bardziej realistycznie byłoby „Droga kobieto, z którą rozmawiałam dwa razy w życiu”]
Zanim przeczytasz resztę tego listu, wiedz, że po pierwsze: wasza kucharka to kompletna porażka i czasami powinna próbować własne twory [ÓW! TworÓW! Wróć na lekcje polskiego i naucz się odmieniać!], a po drugie: to naprawdę nie moja wina, że nie ma już gdzie ich serwować. Ten ogień zaprószył się sam, przysięgam na moje włosy! [Wiecie, co jest super? Płomienie niszczące własność publiczną i zagrażające życiu postronnych! A wiecie, co jest jeszcze lepsze? Teoretycznie zabawna scena, która zostaje nam tylko zredagowana przez postać. Bo po co być świadkiem zabawy, kiedy można o niej usłyszeć!] [Tak właściwe, to jeśli uczestniczyła w pożarze to może już nie mieć włosów... Hie, hie hie...]
Dobra, pewnie i tak dostaniesz sympatyczny liścik od któregoś z jakże uroczych opiekunów, więc nawet nie marnuję papieru, i tak na mnie nawrzeszczysz [Spróbuj więc może... opowiedzieć o tej sytuacji ze swojego punktu widzenia przy okazji tłumacząc się? Wszyscy wygrają- my dowiemy się, co się właściwie stało, ty unikniesz opieprzu...]. Pomijając płonące stołówki, jest w miarę dobrze. Nie odzywasz się, ja uzupełniam katalog możliwych kar i zakazów (serio, już nie wiedzą czego mi zakazać [może oddychania. Albo jedzenia. Najlepiej, żeby zakazali ci przebijać serce kołkiem, chciałbym zobaczyć jak długo zajmie ci złamanie tego zakazu...]).
Wspominałam Ci o moim nowym kumplu? Timothy Anders. Klasyczny przykład łamacza serc, ale nie martw się, nie jestem nim zainteresowana. Nasze pierwsze spotkanie zakończyło się jego złamanym żebrem i moim karnym dyżurem na sprzątanie [Fajnie, że za połamanie kolegi karą jest sprzątanie. Chyba, żeby nie. Bo szczerze mówiąc nie wiem, co to jest „dyżurem na sprzątanie”. Jakiś rodzaj karnetu- czyli połamała i jeszcze jej posprzątają? Czy może to jest dyżur NAD sprzątaniem- czyli będzie nadzorowała sprzątające osoby?]. Swoją drogą, z tym radzę sobie świetnie – wystarczy, że pojawię się na korytarzu, a wszystko lśni, aż wali po oczach [Uczy korytarze agresji, fajnie]. Cóż, moje imię samoistnie wywołuje popłoch wśród kochanych rówieśników [Właściwie, to imię nie robi tego samoistnie. Robi to dlatego, że istniejesz i jesteś kim jesteś a jesteś- agresywną teen rebel].
Ach, ta popularność… W każdym razie, nie spotykam się z nikim, więc możesz się powstrzymać przed jakimkolwiek komentarzem na ten temat. Te wszystkie wampirze samce to takie macho, że ubrudzony mundurek skutkuje oczętami pełnymi łez gorzkich jak grejpfrut. Gdzie ci mężczyźni, jasna cholera… [A to jest nawet fajny fragment. Pomijając to, że styl pisania Alice doprowadza mnie do białej gorączki i mam ochotę wywalić ją przez okno]
Dobra, kończę, bo jeszcze dostanę karę za nadmierne wykorzystywanie dóbr naturalnych, jakim jest papier.
Biedne drzewka…
Całusy z wampirlandu,
A.

Londyn, 17.01.1998
Cześć, opiekunko.
Miło, że o mnie pamiętasz. „Nie wiem na jak długo wyjeżdżam” – akurat. Jeśli chciałaś się mnie pozbyć, trzeba było tak od razu.
Zresztą, nieważne. Obiecałam przysyłać listy, więc słowa dotrzymam. Uraczę Cię ujmującym opisem ostatnich miesięcy.
Kary mi się mnożą, mam już zakaz używania tostera, mogę się czesać nie częściej niż trzy razy dziennie po 5 minut, nie mogę nosić szarych skarpetek (wbrew pozorom ta kara jest dotkliwa [Nie potrafię sobie wyobrazić żadnego kontekstu, w którym taka kara nie tylko byłaby dotkliwa, ale także w ogóle wystąpiła. To znaczy, mogę, ale ostatnio gram w dużo przygodówek i mój umysł jest otwarty na wiele arbitralnych utrudnień]), nie mogę używać kalkulatora (po co?), nie mogę przeglądać książek w bibliotece z działu botanicznego i inżynieryjnego (och, Boże w Niebiosach, cóż ja pocznę nie mogąc dotrzeć do tak bezcennej wiedzy?! [Tak właściwie, to będąc wampirem naprawdę mogłabyś potrzebować takiej wiedzy. Chociażby dlatego, że masz walczyć ze złymi wampirami więc wiedza np. o właściwości roślin mogłaby być bardzo pomocna. Wiedza o rozsądnym rozwiązywaniu problemów też by zdecydowanie nie zaszkodziła]), przedostawać się windą mogę tylko pomiędzy drugim, a piątym piętrem (a to wygodniccy egoiści!), i wiele innych takich kwiatków [które wynikają z czego?] [Też właśnie próbuję wymyślić, co poskutkowało tak absurdalnymi karami. Obawiam się jednak, że AŁtorki też tego nie wiedzą]. Cóż, życie jest usłane kolczastymi różami, a wampirze „nieżycie” to dopiero wyzywanie. Nie wiem jak Ty się tłumaczysz tym wszystkim wysoko postawionym snobom, skoro jeszcze chodzę i to na dwóch nogach! Dzisiaj Tim wyciągnął mnie z zajęć bujając coś belferce Larousse, że pilnie wzywa mnie doktor Brown [GreatScott! Musimy udać się z powrotem do przeszłości, Marty! Weźmiemy DeLeoreana i ocalimy wampirzą literaturę!] [Skończyłeś?] [Żartujesz? Każdy cytat z ikon nerdowskiej popkultury działa na rzecz ocalenie zagrożonej pandy mojego zdrowia psychicznego...]. Ta dwójka musi być ze sobą blisko, bo już na obiedzie mnie przydybali, co – jeśli nie wiesz – jest rzeczą doprawdy niecodzienną [Nie rozumiem tego zdania. Serio. Jakieś tłumaczenie „co AŁtor miał namyśli” byłoby miłe. A jeszcze milsze- pisane tak, żebym mogła przyswoić]. Żeby opiekun z 2 pietra pofatygował się do gabinetu doktora na 5 piętrze i to w innym skrzydle budynku – nie wiem czy wieść o końcu świata byłaby wystarczająco dobrym powodem do tak wyczerpującego spaceru [To był chyba Element Komiczny ale nie jestem pewna bo NIE ZOZUMIAŁAM co chcecie przekazać].
Pomijając soczystą kłótnię, bezowocny wykład na temat szczerości i świecenie moimi sarnimi oczętami, dostałam dwa tygodnie szlabanu na czytanie książek po węgiersku [...czy ona w ogóle zna węgierski? A jak się mówi „w moim poduszkowcu jest pełno węgorzy”?] [I dlaczego za- jak wynika z tych zdań- zerwanie się z zajęć (o to wam chodziło? Dobrze zrozumiałam?) ma szlaban na książki po węgiersku? Nie mówiąc już o tym, że to szkoła, powinni ją tam uczyć a póki co metodycznie odcinają ją od źródeł wiedzy]. Chyba muszę kończyć, bo łzy zbierające mi się w oczach i szloch wydobywający się z mojego gardła, spowodowane tak okrutną karą utrudniają mi pisanie tych słów. A w ogóle to czytasz te moje zgrabne liściki? [„Miałam dodać do listu parę złotych ale już zakleiłam kopertę”]
Uściski z piekła
bez książek po węgiersku
A.
P.S. Tak w ogóle to masz zamiar wracać? [To jest całkiem niezłe pytanie...]


Truskolasy, 1.11.1999r.
Droga Alice!
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. Miałam dużo pracy. Jednak zważając na sytuację, musiałam napisać.
Dostałam wczoraj list, od samego Ed dyrektora placówki [No murwa kać. Edward jest dyrektorem szkoły. TEN Edward. Który przez niemal sto lat nie poszedł nawet na studia, który miał instynkt ojcowski mierzony w mikroempatach i który nie wykazywał absolutnie żadnych zdolności interpersonalnych, organizacyjnych, czy chociażby mimiki? Ekstra...]. Nie jestem zadowolona Twoim zachowaniem [Bardzo bym się zdziwiła gdybyś była, ostatecznie jej zachowanie to nie wibrator. Co innego zadowolenie Z czyjegoś zachowania...]. Jak mogłaś podpalić szkolną stołówkę?! Rozumiem, że jedzenie w niej serwowane nie jest najlepsze ale bez przesady! Bardzo sobie nagrabiłaś moja panno! Wiem, że chciałaś, żebym przyjechała na Sylwestra, ale nie wiem czy tym zachowaniem sobie zasłużyłaś [W poprzednim liście nie ma ani słowa o Sylwestrze. Poza tym nie mam pojęcia dlaczego Alice w ogóle pisze do Jasmine tak entuzjastyczne listy a co dopiero dlaczego miałoby jej na zobaczeniu Jasmine tak zależeć, żeby ją tym szantażować (bardzo pedagogiczne, tak swoją drogą)]. Muszę się poważnie zastanowić. Jednak to nie jest jedyna sprawa, którą do Ciebie mam. Znalazłam grób Twoich rodziców. Zginęli w Truskolasach i tu też zostali pochowani [Z dala od miejsca gdzie żyli i gdzie ktoś mógłby odwiedzać ich grób. Bo tak zazwyczaj się to załatwia]. Zgodnie z Twoją wolą byłam zapalić, w ten szczególny dzień świeczkę na ich grobie [O, i nawet, jak widzę, zostało ci trochę niepotrzebnego knota z tego znicza... Interpunkcja leży i kwiczy]. Nie uwierzysz kogo spotkałam! Otóż, jak się dowiedziałam Twoja siostra żyje! Po wypadku trafiła do Domu Dziecka w tej miejscowości [Truskolasy to wieś. Nie ma w niej Domu Dziecka!] i potem do bardzo miłej rodziny zastępczej [Jaki sens ma utrzymywanie przy życiu siostry skoro chodzi o to, by nikt jej nie szukał? I, jak rozumiem, dyskretnie pomijamy fakt, że Jasmine zarżnęła z zimną krwią całą resztę?]. Porozmawiałyśmy chwilkę, a potem jej „rodzice” [a ten cudzysłów to, przepraszam, po co? AŁtoreczki najwyraźniej uważają, że świadoma chęć opieki i wychowania dziecka nie wystarcza, żeby być rodzicem...] zaprosili mnie na kawę. Niestety, ale dla niej ty nie żyjesz, więc uprzedzam Twój następny krok. Nie przyjeżdżaj tu, ona już przywykła… [Z drugiej strony, gdybym miał do wyboru jedynego żyjącego członka rodziny albo rutynę, to raczej wybrałbym rodzinkę... Nie sądzę, żeby jej rodzice adopcyjni mieli jakiś wielki problem z istnieniem siostry] Przez cały ten dzień miałam chandrę [Tak, porozmawiajmy o TOBIE, to przecież ważniejsze]. Bardzo zdołowała mnie pewna scena. Grób Twoich rodziców znajduje się obok wielkiego drzewa z jednej strony i nagrobka z drugiej. Właśnie dzisiaj razem z babcią stało tam dwóch chłopców. Byli bardzo przybici. Myślę, że leży tam ich matka. Tak, czy siak najbardziej zrobiło mi się żal tego młodszego. Mały blondynek [miał w tym momencie 14 LAT http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakub_B%C5%82aszczykowski] strasznie się rozkleił. Jego babcia długo nie mogła znaleźć chusteczek, więc ja nadeszłam z pomocą. Podałam małemu opakowanie i spojrzałam mu w jego smutne oczka [To trochę pedo- podchodzić do obcych dzieci i długo patrzeć im w oczy]. Prawie sama się rozkleiłam. Nie pytałam się o osobę dla której tu przyszli. Jedyne czego się dowiedziałam to, że chłopak ma na imię Kuba [Potraficie przewidzieć, gdzie to idzie, drodzy czytelnicy? Pewnie, że tak! Pragnę przypomnieć, że Ministerstwo nie refunduje ani ścian, ani głów zniszczonych w wyniku tej rewelacji] [Aha, czyli poza daniem chusteczek i przyjrzeniu mu się zinwigilowała jeszcze dzieciaka. Suuuupeeer...]. Jednak, jak już mówiłam, ten dzień mnie zdołował. Od dawna nie obchodzę tego święta i już prawie zapomniałam, jak to jest…
Tuż przed świętami, życzę Ci żebyś, więcej nie narozrabiała [Ogarnijcie swoje przecinki bo wrzucacie je w najmniej oczekiwanych momentach!]. Trzymaj się ciepło.
Pozdrawiam
Jasmine Stewart

Ps. Jestem bardzo zajęta, więc nie wiem kiedy napiszę następnym razem.

Londyn, 15.06.2004
J., proszę, zadzwoń. [Zaraz zaraz: piszesz LIST z prośbą o TELEFON? Nie możesz sama zadzwonić tylko wysyłać list z Anglii do Polski (trzy dni) żeby poprosić o TELEFON (zero dni, pół minuty)?]

A.


Truskolasy,1.04.2006r.
Droga Alice!
Pewnie dziwi Cię to, że zamiast dzwonić piszę, ale niestety mój telefon odmówił posłuszeństwa [I znów- szybciej by ci wyszło naprawić go albo zadzwonić od koleżanki niż wysyłać list z informacją, że nie możesz zadzwonić]. Dzisiaj kolejny nudny dzień w pracy. Bycie sekretarką prezydenta jest bardzo nużące [Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego sekretarką prawicowego prezydenta, który większość swoich ludzi zabrał z poprzedniej posady, jest Angielka? Nie przyjmuję wyjaśnienia „Mary Sue musi mieć zajebistą pracę, bo AŁtoreczka tak chce!”]. Jednak dzięki temu mogę wykonywać polecone mi przez Radę zadania. Dwa dni temu, dołączyły do mnie dwie nowe wampirzyce. Mają mi pomóc w nowej tajnej misji. Już nie mogę się doczekać! (czujesz ten sarkazm? [Trzeba było podkreślić wężykiem, że to jest dowcip]) Mam cichą nadzieję, że po tej „tajnej misji” wrócę do domu [To naprawę jest „tajna misja” skoro w czasie wojny ze złymi wampirami ten cycaty cep opisuje ją w listach!]. Bardzo mi się tu podoba, jednak tęsknię. Zresztą, jeśli tak dalej pójdzie to Ty skończysz szkolenie, a ja Cię nie zobaczę w mundurku! Tak, tak! Dostałam informację, że nareszcie dostosowałaś się i nosisz go! [Targa mną ciekawość jaki mundurek wyobraziły sobie aŁtorki: taki czy taki. I dlaczego fakt noszenia mundurka jest wart pochwały po... tak właściwie jakim czasie? Pierwszy list został wysłany dziewięć lat temu, to trochę długo jak na taką błahostkę] Jestem z Ciebie taka dumna! Podobno Samantha nareszcie Ci przemówiła do rozumu, to prawda? Tak, czy siak mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Bądź grzeczna i napisz mi, lub zadzwoń (jak mi wreszcie telefon naprawią), jak zakończyła się ta cała sprawa z Alexandrem. Podobno mają zgodzili się na ich ślub?! [To mają się zgodzić czy się zgodzili? I jak to się ma do „zakochasz się- umrzesz”?] To prawda?
Pozdrawiam
Jasmine Stewart

Greenwich, 10.11.2010

Tak, szkolenie w mieście innym niż Londyn [Co?]. Coś jak wycieczka szkolna. Bosko. Nie wiem po co to piszę, ale jest nieźle. Timothy szaleje, ale to już chyba norma. Nie napiszę, co ja robię, bo boję się o Twoją niewinna psychikę [niewinna psychikę morderczyni, hahaha >.< I jak psychika może być niewinna?]. Tak w ogóle to zadzwoń. [Zauważyliście, jakie krótkie są te ich listy? Wprost czuć tę przyjaźń i zaufanie, jakie te dwie do siebie czują...]
A.

Warszawa, 16.12.2011r.
Droga Alice!
Mam nadzieję, że jak dostaniesz ten list to z krzesła nie spadniesz [Element Komiczny?]. Po tym, jak weszły w obieg telefony i podróże samolotami stały się bardziej popularne, zaprzestałyśmy pisania [„jak doskonale sama wiesz, dlatego opowiem Ci o tym. A wiesz, że jesteśmy wampirami? No, powaga!”]. Dlatego, jako, że wyprowadzam się z Warszawy i wracam do Londynu (to ta dobra wiadomość, o której Ci mówiłam) [(dlatego nie tylko nie poświęcam jej własnego zdania, ale w ogóle piszę to w nawiasie)], postanowiłam, że nasza ostatnia rozmowa, podczas rozłąki, odbędzie się właśnie tak [to nie jest rozmowa. To monolog].
Wczoraj byłam odwiedzić grób Twoich rodziców ostatni raz. Zapaliłam też świeczkę na grobie obok. Pożegnałam się z Twoją siostrą i tak jakoś zrobiło mi się smutno. Potem wróciłam do Warszawy i zaczęłam się pakować
[A właśnie, przecież Jasmine mieszka w Warszawie a rodzice Alice są pochowani w Truskolasach. Czyli dla swojej podopiecznej z którą spędziła tydzień (z czego tydzień poklepując ją po ramieniu i zalewając się łzami nad kłamstwem, które sama miała urzeczywistnić) jeździ przez pół Polski? Fajno]. To miejsce naprawdę się zamieniło od czasu kiedy przyleciałam tu w 1997 roku. Bardzo się do niego przywiązałam. Myślę, że naprawdę będę tęsknić. Dzisiaj był mój ostatni dzień w pracy. Prezydent przyniósł mi kwiaty i podziękował za te piętnaście lat pracy u niego [Piętnaście? Raz, prędzej około 14 z małym kawałkiem. Dwa, w tym kraju kadencja prezydenta trwa pięć lat. I można być wybranym ponownie tylko raz! Trzy, w 2011 roku prezydentem był ktoś inny, bo poprzedni prezydent zginął w katastrofie w 2010. Czyją ona była sekretarką? Ale najważniejsze pytanie brzmi – po co ona w ogóle pracowała w Polsce?! Jej jedynym zadaniem było załatwić rodzinę „Alice” i wrócić, żeby kontynuować jej szkolenie. Co jest, w Polsce wampirów nie ma? Hmmm, wiedziałem, że nasz kraj ma jakieś zalety...]. Boże! Jak ten czas szybko leci! Dodał jeszcze, że naprawdę nie wyglądam na czterdziestolatkę (według mojego polskiego dowodu, urodziłam się w 1971r.). Ja tylko się uśmiechnęłam i pominęłam fakt, że w tym roku powinnam skończyć 191 lat. Tak, czy siak były jeszcze inne prezenty i oczywiście łzy (również moje).
Niestety nie zobaczymy się w święta. Wracam dopiero 29.12. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
[Przez ten cały czas dwie kompletnie obce osoby wymieniały się sporadycznie listami. I jeszcze mam uwierzyć, jakie z nich są wspaniałe przyjaciółki?] [Mnie wkurza coś innego. Te trzy rozdziały, z którymi się męczyliśmy, pełne bzdur, nielogiczności, niszczonej popkultury i problemów z podstawową matematyką... Są CAŁKOWICIE ZBĘDNE. Nie wydarzyło się w nich NIC wartego uwagi, a ten tutaj tak sobie przeskakuje o prawie PIĘTNAŚCIE lat. Tak się nie robi!]
Pozdrawiam
Jasmine Stewart

5 komentarzy:

  1. Hejka!
    Muszę przyznać, że po tej analizie zrobiło mi się głupio. Jakoś, jak pisałam ten rozdział, to wydawało mi się, że jest w tym sens, logika, itp. Uświadomiliście mi, że nie. Nieźle namieszałam...
    Pozdrawiam
    Wariatka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Ci się nie robi głupio (no, może trochę...). Na następny raz zapamiętasz, żeby popatrzeć na tekst z boku. Jeśli macie z tym trudności, przydałby wam się ktoś do betowania.

      Usuń
  2. a ja bym chętnie przeczytała analize swojego tekstu, juz kiedyś wam podawałam lonk, ale troche sie wtedy dopisało, zyzby nie został uznany za głupi????? i nie nadawał sie tutaj???Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Nie przejmuj się, opko, które aktualnie analizujemy mieliśmy na oku od jakiegoś czasu ale jak nam wtedy powysyłałaś te linki doszliśmy do wniosku, że te teksty są bardzo głupie. Dodaliśmy je do naszej listy, gdzie czekają spokojnie aż nadejdzie ich czas. Uzbrój się więc w cierpliwość i czekaj na powiadomienie w komentarzach. A póki co- czytaj nas! Mam nadzieję, że będzie ci się podobało a gdybyś chciała się czymś z nami podzielić to wiesz, gdzie nas szukać!

      Usuń
    2. he he, tak wiem, tamte opowiadanie był"y meeeeeega durne, ale to moje pierwsze kroki w blogowym świecie, hi hi, ok, czekam cierpliwie, a jak macie ochotę, to na moim profilu sa inne opowiadanka, którymi mozecie się zająć. Pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń