piątek, 22 lipca 2011

1.4. Miłość rośnie wokół nas, czyli Edward, Bella i całe mnóstwo prostytutek

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy,
Jak nieświeża kolacja powraca Edward „Przelecę Wszystko Co Się Da” Cullen.
Jest nam z tego powodu bardzo (nie)miło.
W tym odcinku:
Rozwija się, z braku lepszego słowa, romans. [Jest na to dużo lepsze słowo i brzmi ono „obsesja”]
Nieudana operacja plastyczna Renee.
Wąsy Charliego (wraz z Charliem) [Nie przesadzaj. Charlie ma tylko dwie kwestie. A jego wąsy? Sam wiesz! Co to są za wąsy… *rozmarza [rozmazuje] się*]
I pisanie od nowej linijki.
Dużo pisania od nowej linijki.

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział IV
Początek nowego tygodnia.
Początek mojego "zadania".
Początek przyjemności. [Bo wcześniej był wszakże brud, smród i trucie dupy. A co z niesamowitym powodzeniem, dziewczynami, które bezinteresownie proponują ci zrobienie „loda”, codziennymi wypadami do klubów i oczywiście absolutnie zerową koniecznością przygotowania się do szkoły?]
Początek oczekiwania aż w końcu bedę miał Belle. [Czy nie efektywniej będzie zrobić coś po temu, a nie tylko czekać?]
A potem [Ja z synowcem na czele i] jakoś to będzie.
Musi być...
-Hej Edward. Co jest?- z zamyśleń wyrwał mnie Emmett. -Co? Nie nic. Wszystko ok. [- Naprawdę? Wyglądasz dziś na przybitego…- Emmett położył mu rękę na ramieniu i spojrzał badawczo w oczy- Nie bój się, bracie, mnie możesz się zwierzyć!]
-Pytałem czy idziemy dziś do clubu? [Emmett nie jest pewien czy pytał. Najpierw musi się upewnić u pana swego mózgu]
-Ja nie ide. - odpowiedziałem.
-Dlaczego jak mozna wiedziec [„Jak możesz wiedzieć coś takiego?!”]. Nie powiesz chyba ze nie masz ochoty na jakas chetna laske. - odezwał sie Jasper [… i zawiedziony chował za plecy przygotowaną uprzednio specjalnie na tę okazję sukienkę, która choć z początku ukryłaby jego męskość i pozwoliła mu zaciągnąć Edwarda w jakieś bardziej ustronne miejsce, gdzie mógłby mu swą namiętność wyrazić językiem ciała]
-Nie chodzi o to.
-A wiec o co?- dopytywał sie Emmett
-Dzis mam korepetycje z Bella- odpowiedzialem z zadowolonym usmieszkiem [Uśmieszek, zadowolony gdyż trafił dziś szóstkę w Totka, dreptał z nim pod rękę].
-Achh... Mamy rozumiec ze zaczynasz wprowadzac swoj plan w zycie? [A docelowo, to nawet w rzycie… ;]
-Zaczyna oszukiwac Belle... Edward ja nie wiem czy potrafie tak [powiedział z dupy wzięty mistrz Yoda]. Ona jest przyjaciolka Alice. Sa jak siostry. Gdy wszystko wyjdzie na jaw...
-Nic nie wyjdzie na jaw. Po prostu sie z nia przespie. Bede mial nowe radio i cholerna satysfakcje. Tyle. [Co mówiłeś o tym celu, do którego można dążyć? ^^] [*bicz na aŁtorki z trzaskiem pęka w jego zaciśniętej dłoni*]-Moze dla ciebie. Pomyslales co poczuje Bella? Ona nie odda ci sie ot tak. Bedzie musiala cos do ciebie poczuc. [A może być odraza?] A ty ja tak po prostu nagle zostawisz. - slychac bylo ze Jasper coraz bardziej sie wkurwia.
Szczerze?
Nie pomyslales o Belli [Hihi! Planujesz poderwać dziewczynę nie myśląc o dziewczynie? Nowatorskie, nie powiem…] [Może i nowatorskie, ale chyba mało efektywne…].
Zdaje sobie sprawe ze nie jest latwa.
Ze jest romantyczka i bla bla bla. [Bella jest bla bla bla? Czy to smaczne?]
Ale nie moge o tym myslec, bo jeszcze nabiore poczucia winy a tego Edward Cullen nie posiada. [Jak nabierzesz to będzie posiadał. Poza tym skoro już knujesz chytry plan uwiedzenia dziewczyny to fajnie byłoby go dostosować do jej preferencji] [Że nie wspomnę o tej nieszczęsnej trzeciej osobie liczby pojedynczej w odniesieniu do siebie samego, co nigdy nie jest dobrym pomysłem]
-Dobra, skonczy moj temat [kto? Edward ma specjalnych ludzi od rozmawiania o rzeczach, o których jemu osobiście się nie chce? Też takich chcę!]. Lepiej powiedz jak tam z Alice?
Jasper usmiechnal sie pod nosem.
-Dobrze
-Dobrze? Moze cos wiecej co...?
-Jestesmy umowieni na srode. Moi i jej rodzice wyjezdzaja [godna podziwu synchronizacja] wiec... Ma do mnie przyjsc. - byl z troche zaklopotany.
Emmett zachichotal i powiedzial:
-Wyglada na to ze ona taka swieta jak twoja-tu zwrocil sie w moja strone- Bella ... [rzeczywiście, po trzech rozmowach leci do pustego domu swojego kolegi z klasy. I jak znam blogaski, to bynajmniej nie będą oglądali znaczków. Święta od uszu do ogona]
-Nie powiedzialbym... No wiecie. To bedzie jej pierwszy raz [A w jaki sposób to świadczy o tym, że nie jest grzeczną dziewczynką?]. Ze mna. Nawet nie wiecie jakie to wspaniale uczucie. Byc z dziewczyna ktora sie kocha [tak przy Tobie? Sama siebie? Ech, ta dzisiejsza młodzież…] i ona kocha ciebie. I oddaje ci sie z cala ufnoscia. To naprawde... Nigdy sie tak nie czulem nawet jak bzykalem inne. Sama swiadomosc ze Alice mi sie odda jest cudowna... Nie macie pojecia jak to jest- wyznal Jasper. [„oddawanie się z ufnością”, w ogóle samo „oddawanie się”… Skarbie, czy to są słowa, jakich użyłby siedemnastolatek wobec swoich kumpli z klasy. Bo mam pewne wątpliwości]
-Ja mam. Ja tez bylem pierwszym facetem Ross - oznajmil Emmett.
Ok kurwa juz rozumiem.
To jest wspaniale. [O.O *umiera ze śmiechu*] [Oto, drodzy czytelnicy, byliście świadkami cudownej iluminacji Edwarda. Oczekiwalibyście teraz, by w przebłysku zrozumienia dojrzał wszystkie swe błędy, po czym dla odkupienia win poszedł na pielgrzymkę i wstąpił do zakonu? I my byśmy oczekiwali. Niestety to tylko przebłysk. Bardzo śmieszny przebłysk, muszę przyznać]
Ale moze byscie tak na tym konczyli co?!
-Super... -skomentowalem
-A ty ciulu tez bedziesz mial ten zaszczyt, choc wcale na to nie zaslugujesz. I jeszcze kurwa dla ciebie to bedzie zabawa.
Zamknij morde Jasper!
Wiem, wiem, juz to mowiles tysiac razy.
Ale zaraz skad on jest taki pewny? [na pewno nie ma to żadnego związku z tym, że zawsze Ci się udawało!]
-Skad wiesz ze mi sie uda , co? - spytalem mruzac oczy. […Przez co wyglądałem jeszcze głupiej niż zazwyczaj]
Jasper widocznie sie zmieszal.
Spuscil wzrok.
-Nie mam takiej pewnosci. Podejrzewam tylko... Koniec tematu.
Kurwa kretynie! [Nie „kurwa” tylko „Bella”. Ostatnio rozmawialiście o Belli. Skup się trochę z łaski swojej]
Po co ja sie godzilem na te jego cholerne slowko znaczace "STOP" ?! [To brzmi niemal jak słowo-klucz wśród fanów BDSM... Wiecie co? Zapomnijcie o tej uwadze.]
-Dobra zmiejmy temat- zaproponowal Emmett - Ed jak ci ida przygotowania do urodzin?
No tak urodziny...
Za tydzien. [Zgadnijcie, co Edzio dostanie w prezencie od Belli…] [Mogę zaspoilerować?] [A co mi tam, możesz!] [Otóż przygotujcie się na ogromny szok gdyż… wcale nie to, co myślicie! Co prawda Bella da mu dłuższą chwilę sam na sam w środku nocy, ale do poznania w sensie biblijnym nie dojdzie! Ha! Ale teraz musicie mieć miny!]
Wspaniale.
-Nie myslalem o tym...
-Wypadaja ci w poniedzialek dla przypomnienia [urodziny do niego wpadają, żeby mu o sobie przypomnieć? Już drugi raz w tym rozdziale zazdroszczę Edwardowi. Chyba coś jest ze mną nie tak]
-Zabawne- usmiechnalem sie sarkastycznie [sarkazm nie działa itd., itp...] - Nie wiem, no... Pewnie zrobie jakas imprezke w domu w sobote. - dodalem juz powaznie
Dobrze ze starych wiecznie nie ma. [Ekhm… W pierwszym rozdziale we wstępie jak wół stoi, że „starzy zazwyczaj w weekendy siedzą w domu”…]
Jeden problem z glowy.
No i jest cholerny plus w tych urodzinach. [Czyli, że to są urodziny „18+”? Po Twoim zachowaniu tego nie widać…]
Bede mial 18 lat!
Bede kurwa w koncu pelnoletni! [Tak, to rzeczywiście będzie odmiana. Wreszcie będziesz mógł palić, pić i uprawiać seks!]
I niech wszyscy mnie w dupe cmokna! [Mogę Ci tam najwyżej wsadzić rozżarzony do czerwoności pręt!]
Bede kurwa mogl oficjalnie dymac wszystkie 30-stki w Forks.
Oficjalnie oczywiscie...
Nie umialem sie doczekac tej zasranej biologii. [„Jadą dwa tramwaje: jeden w lewo a drugi też jest czerwony”- co ma biologia do twoich osiemnastych urodzin? Chodzenie na lekcje biologii to jakiś rytuał przejścia, tylko dzięki nim nadchodzą urodziny? To już wiem, czemu czuję się tak młodo…]

W koncu bede mogl spojrzec na naprawde pozadna laske w tej szkole... [„… szkoda, że żeby to zrobić będę musiał zaciągnąć gdzieś Jaspera i zmusić go do obnażenia się przede mną. Zawsze się, cholera, opiera” xP]
Kurwa faceci lubia poogladac sobie fajne nozki i laske ktora kreci dupa. [Nie jestem pewna gdzie powinno stać tu „ą”. Czy aŁtorka miała na myśli „laskę, która kręci dupą” czy „laskę, którą kręci dupa”?] [A jak lubisz patrzeć na „fajne nóżki” to zapraszam do Carrefoura, tam masz nogi kurczęce za 599 za kilogram. Promocja jest. Bardzo fajna] [Sądzę, że martwe kurczaki z supermarketu to jedyne ciała, z jakimi Edward powinien mieć jakiekolwiek interakcje] [Popieram]
Ale wtedy myslimy o tym zeby ta laske przeleciec.
Tylko i wylacznie. [Zdziwisz się, ale nie tylko]
A Bella...
Zdziwicie sie ale naprawde jestem ciekaw co ta mala ma jeszcze ciekawego do powiedzenia.
Pierwszy raz spotykam sie z taka. [To wiele tłumaczy: Skarb, pamiętasz jak w pierwszej analizie dziwiliśmy się, czemu Bella miałaby mieć z nim nieudany pierwszy raz? Sprawa się wyjaśniła: Edward nie słucha dziewczyn, więc jest głuchy również na wszelkie wskazówki w stylu „szybciej”, „delikatniej”, „bardziej na lewo”…]
Wszedlem do klasy, a Bella byla juz na miejscu. [Zna swoje miejsce! Zasłużyła na ciasteczko!]
Pisala cos w zeszycie. wiec nawet nie zauwazyla jak wchodzimy z Jasperem. [*zbereźne myśli*]
Dopiero jak moj przyjaciel sie z nia przywital, spojrzala w strone wejscia i nasze oczy sie zetknely... [Taaak... stukanie się gałkami ocznymi... Veri romantico xP]
O kurwa!
Nie, nie, nie! [To w końcu kurwa czy nie?]
Jestes Edward Cullen- pamietaj o tym! [Czego on tak sobie ciągle powtarza jak ma na imię? Zapamiętać nie może czy co?]
Usmiechnalem sie do niej ,a ona jak zawsze zalala sie purpura ale rowniez delikatnie sie usmiechnela po czym spuscila wzrok.
Dosiadlem sie i spojrzalem na nia.
-Witaj- przywitalem się [*z niedowierzaniem* Nie! Serio?!] [Serio serio!]
Spojrzala na mnie.
-Witaj- powiedziala cichutko
-Jak tam po sobocie? Zyjesz?- usmiechnalem sie do niej przyjaznie.
-Nic nie pilam, wiec raczej nic mi nie bylo- oddala usmiech [za pokwitowaniem].
No tak... Pamietam.
Soczek.
Ale ma to swoj urok... [Czy tylko mnie to stwierdzenie wydaje się niesamowicie wręcz obleśne?]
-Dzisiaj nadal aktualne? -spytalem.
Bella rozpromienila sie choc wydawalo mi sie ze probowala to ukryc.
Ciekawe...[Detektyw się znalazł...]
-Jasne.
-To gdzie sie spotykamy? -przepraszam bardzo ale nie umialem inaczej tego powiedziec, nie majac na mysli upojnej nocy z nia. [A czy jest coś, co potrafisz powiedzieć bez tej myśli? Bez myśli o upojnej nocy z kimkolwiek?]
-Mozemy u mnie... -powiedziala lekko speszona. - Jezeli nie masz nic przeciwko.
Ja mialbym miec cos przeciwko?!
No prosze cie![Nie ma zmiłuj, synek, nie ma zmiłuj...]
Jestem pierwszym ktorego zaprosi do domu. [Skąd wiesz?]
Pierwszym ktorego pocaluje.
I perwszym z ktorym sie przespi. [Brzmi jak plan! Zróbmy tak! ...Albo lepiej nie]
Bella Swan.
Moja! [Edward! Wypluj Bellę, ale już!]
-Nie mam nic przeciwko. -odpowiedzialem. Pozostaje jeszcze jedna kwestia - A twoi rodziece wiedza [że będziesz się uczyć]? - sprobowalem aby to pytanie zabrzmialo jak najbardziej swobodnie.
-Wiedza ale i tak ich nie ma
Łał! Myslalem ze jej rodzice to tacy "Straznicy cnoty Belli Swan". [A co z ich rozwodem?] [Kanon leży i kwiczy]
No prosze.
Chyba jednka tacy sztywni nie sa. [To zaskakujące. Zawsze myślałam, że dla MarySue idealni rodzice to MARTWI rodzice] [Przecież to Edward jest tutaj MarySue?...] [A, fakt. A Bella jest TruLoFFem]
Co za odkrycie.
-Na ktora mam byc?
-Moze o 17? Jade jeszcze do Frankiego i...
-Spoko- przerwalem jej z usmiechem na ustach.
Jakos przy Belli latwo mi sie usmiechalo.
Gorzej z ukladaniem sensownych zdan. [Bez niej też nie idzie Ci to najlepiej, więc w sumie żadna odmiana]
-No to bede czekac - powiedziala i zaraz potem do klasy wszedl nauczyciel.
-Wyciagamy karteczki
Super.
Kartkowka. [Stolowka, kratkowka…]
No Edward postaraj sie zdobyc 2.
W koncu jestes kiepski z biologii. [Jeśli wcześniej miał znośne oceny (w co wątpię) to jedna dwója nie uczyni jego historyjki bardziej wiarygodną. A tak w ogóle to w Stanach jest inny system oceniania]

Lekcja minela szybko, poniewaz kurwa caly czas patrzylem na Belle.
To chore.
Nie.
To ja jestem chory. [TAK, DO PROSTYTUTKI BIEDY, TAK!] [Owszem! Na tak wiele chorób, od wenerycznych po chorobliwe używanie słowa „kurwa”, że najwybitniejszy Hałs ich nie zliczy]

Zaraz po dzwonku dziewczyna powiedziala "do popoludnia" i ulotnila sie. [Zmieniła stan skupienia? To pewnie od tych twoich gorących spojrzeń xP]
A mialem nadzieje ze uda mi sie ja zawiesc [na szczyt wzgórza chyba. Ewentualnie na złą drogę. Bo „zawieźć” pochodzi od „wozić”].
Trudno.
Bede zmuszony na samotna jazde. [W kontekście braku dziewczyny zabrzmiało mi to dziwnie dwuznacznie xP]

Wrocilem do domu, nastawilem budzik i poszedlem kimac [Że co poszedł zrobić?].
Bylem kurewsko zmeczony.
Jeszcze od tej soboty mnie trzymalo.
Troche zaszalalem.
A jak Bella poszla to dopiero.
Oczywiscie nie moglo byc inaczej- zaliczylem jakas panienke.
Byla dwa lata starsza ode mnie.
Sasiadka Jaspera.
To ta typu "Przelec mnie w kiblu"
I jak chciala, tak tez miala. [Mam zamiar przeżyć resztę życia udając, że nie przeczytałem tego fragmentu] [Jak widać ŻADNE opko nie może się obyć bez seksu w kiblu… To obrzydliwe]

Obudzilem sie o 16 i zaraz wskoczylem pod prysznic.
Czemu?
Nie wiem, kurwa. [Bo chciałeś być czysty?]
Ale pierwsza mysla z jaka to robilem bylo: "Co Bella powie?" [„O rany, ty jednak nie jesteś opalony!”]
No kurwa.
Jakby mnie to obchodzilo... [Skoro się nad tym zastanawiasz, to znak, że Cię obchodzi. Przykro mi niezmiernie (aŁtorko, bo bardzo miłe, że próbujesz być głęboka i ukazać powolną przemianę Edwarda. Ale. Ci. Nie. Wychodzi.)]

Wyjechalem z domu o 16.25 -dokladnie.
Nie wiem kurwa dlaczego tak wczesnie.
Nie pytajcie, bo kurwa cholera nie wiem. [Kurwa cholera ja cię pierdykam w koparę chrzaniony ja też nie!]
I chyba nie chce wiedziec... [„Podejrzewam bowiem, że może mieć to związek z wiadomościami emitowanymi wprost do mojego mózgu przez badassożernych kosmitów. Wcale nie z tym, że po prostu nie chcę się spóźnić od razu pierwszego dnia!”]
Bylem pod domem Belli o 16.35. [Jechał równiutko 10 minut. Ze stoperem w ręku] [Obstawiam, że krążył wokół domu Belli tak, by zatrzymać się dokładnie o 16.35. Tak, żeby łatwo było zapamiętać godzinę do późniejszego zapisania]Super kurwa. [To ptak! To samolot! Nie, to...]
Mam jeszcze sporo czasu.
Nie bede pukal. [*próbuje powstrzymać się od komentarza na temat pukania*]
A jezeli Bella tez sie przygotowuje? [Na pukanie? *szybko zasłania oburącz usta*] [Kochanie! *z wyrzutem* Miałaś się powstrzymać od tego komentarza!] [Przepraszam *skruszona* Wymsknęło mi się…]
Postanowilem usiasc na schodkach przed jej domem. [Zdradzę Ci, że to nie najlepsze miejsce, jeśli chcesz zamaskować fakt przyjścia wcześniej] [Dlaczego? Moja koleżanka z gimnazjum też tak robiła- zrywała się z lekcji siadając pod klasą… I wiesz co? Nigdy jej nie złapali! xD] [Widocznie Edward nie jest tak sprytny jak twoja koleżanka, gdyż…]
Posiedzialem z jakies piec minut gdy nagle uslyszalem glos otwieranych drzwi.
-Edward? - uslyszalem glos Belli i momentalnie wstajac na rowne nogi, spojrzalem na nia [Tą głos? Bella jest bardzo kobiecą kobietą, skoro nawet jej głos ma żeńskie zaimki. A Edward jest bardzo dziwny skoro widzi dźwięki] [*z pewną dozą niepewności* Wcale niekoniecznie…] [Jak to?] [Niedawno to sobie przypominaliśmy, powinieneś skojarzyć: Pratchettowskie wilkołaki też widziały zapachy i dźwięki. Czyżby Edward zamienił wampirzą skórkę na wilkołacze futerko? Czyżby aŁtorka pomyliła absurd z głupotą i bezsensem?] [Ta wizja zbytnio mnie przeraża] [Wiem, wiem *poklepuje krzepiąco po ramieniu* Mnie też nie jest łatwo].
-Bella... Czesc. Przyjechalem wczesniej i tak...
-Dlaczego nie zadzwoniles. Wpuscilabym cie do srodka. - usmiechnela sie- Wlasnie mialam isc po mleko, ale pozniej to zrobie. Wchodz - otworzyla drzwi i wskazala reka ze mam wejsc do srodka. [Spróbuj kilka razy wejść na zewnątrz. To podobno terapeutycznie działa na tautologię]
No to zrobilem to.
Miala naprawde ladny dom.
Nie bogaty.
Bardzo skromny, ale taki przytulny.
Domowy. [Ty popatrz, ja mam biurowy dom, a Ithil ma polny!] [Domowy dom?! Ja pierniczę... *podziwia*]
I ten zapach...
-Chodzmy na gore do mojego pokoju- powiedziala i zaczela isc po schodach [Gorejąc z pożądania].
Poszedlem za nia.
Pokoj rowniez miala przytulny.
I co dziwne.
Zadnych dodatkow typowych dla "grzecznych dziewczynek". [Armia pluszowych zwierzątek patrzyła oskarżycielsko przez zamknięte drzwi szafy]
Nie jest z nia tak zle.
Wlasnie sciagnela sweter i pokazala sie w bialej bluzce na grubych ramiaczkach, delikatnie odslaniajacej jej brzuch.
Nie zdecydowanie nie jest z nia zle...
Matko! [Kwałek gołego brzucha kojarzy mu się z matką? Doktor Freud zaprasza na kozetkę!]
Nie umialem oderwac wzroku od jej kawalka golego brzucha.
Nawet cycek nie jakies laski nie robi na mnie takiego wrazenia jak kawalek ciala Belli.
Cholera!
Musze ja miec i koniec!

-Siadaj -wskazala miesce na lozku.
Usiadlem a Bella po chwili zrobila to samo. [już myślałem, że zacznie robić pajacyki...]
Od razu zaczela wyciagac ksiazki z biologii. [D-dlaczego ona trzyma książkę w biologii?! Gdzie ona w ogóle ma biologię!? Bo kojarzy mi się tylko TO]
-To czego nie wiesz? -spytala patrzac na mnie.
-Wszystkiego - przynajmnej wiecej godzin bedziemy razem.
-Napewno cos wiesz. Miedzy innymi jak sie dzieci robi - powiedziala i zaraz zrobila sie cala czerwona po czym spuscila wzrok.
No to zdanie troszke mnie zaskoczylo z jej ust, ale bez przesady, no...
-Przepraszam - wyszeptala unikacjac mojego wzroku. [Jak mogłam pomyśleć, że posiadłeś najbardziej podstawową wiedzę biologiczną *idzie na pielgrzymkę do Mekki celem odkupienia win*]
-Nic sie nie stalo. Przeciez mialas racej. No ale nie do konca.. Ja... -przerwala mi.
-Ty dzieci nie robisz- zrobila sie jeszcze bardziej czerwona.
-Edward ja...
-Ej niec sie nie stalo. Luz. Naprawde- wyciagnalem dlon i musnalem jej.
Kurwa. [Czyli, że kobieta która posiada dłonie to TEŻ kurwa? Ja się gubię... Ja się po prostu gubię...]
Co to bylo?
Prad mnie porazil?
Nie.
To bylo kurwa przyjemne... [Dla niektórych porażenie prądem JEST przyjemne. Może Edek ma więcej skłonności masochistycznych niż byśmy go podejrzewali?] [On przebywa ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Sądzisz, że można być większym masochistą?]
Bella, spojrzala na mnie ale szybko cofnela reke.
-To moze zacznijmu od 5 rozdzialu, dobrze?
-Dobrze

No i tak minal na wieczor. [i poranek, dzień pierwszy]
Siedzialem u Belli do 20.30.
Nawet mi kolacje zrobila.
Byla bardzo smaczna. [Bella? (Wiecie, kanoniczny Edward jest wampirem. To by miało sens)]
To bylo naprawde slodkie. [Słodka kolacja? Co, lody mu zrobiła? *czyta co przed chwilą napisał* Eeee...] [Johnny!] [JA NIE CHCIAŁEM! Samo wyszło...]

Oczywiscie udawalem kompletnego durnia [Uwierz mi, nikt nie umie tak znakomicie udawać].
W koncu niby cos zalapalem i Bella mnie przepytala.
Nie bylo tak zle,ale ja mialbym ciekawsze pomysly, z nia i mna w roli glownej.

Bella odrowadzila mnie [odrobaczyła go!] [A fe!] do drzwi.
-Dziekuje Bells
Zarumienila sie.
-Jezeli moge cie tak nazywac...
-Jasne. Nie mam nic przeciwko -usmiechnela sie.
Juz mialem wychodzic ale zatrzymal mnie jej glos. [Ciągnął go za rękaw]
-Pamietasz jak mowilam ci o twoich niesmialych wielbicielkach?- spytala.
No cos tam pamietam.
Ale dlaczego tak nagle z tym wyjechala?
-Pamietam
-No to jedna z nich wie ze masz za tydzien urodziny i sklada ci wszystkiego najlepszego - usmichnela sie do mnie promiennie. [CO?! Ona się przed nim poniża na tak wiele sposobów, że jako kobieta czuję się zawstydzona i upokorzona]
Ok.
Dobrze wiedziec,
-Dzieki. -usmiechnalem sie rowniez. - Kurde, jakos nie zauwazam tych niesmialych, marzacych o mnie w kacie.
-No wlasnie. No a przeciez powierzchownosc nie powinna byc taka wazna jak wnetrze. Wyglad to tylko rekwizyt Edward, wszystko czego potrzebujemy jest w nas. [Pozwólcie, że w tym miejscu ponownie wspomogę się Pratchettem: „Jakby jakiś facet zakochał się kiedyś w parze nerek”] Mam nadzieje ze kiedys to zrozumiesz. Dobranoc Edward - powiedziala i zamknela drzwi.
Rekwizyt...
Ta dziewczyna ma za duzo w glowie.
I czemu do cholery nagle zaczalem wierzyc w te slowa.
Nigdy sie czyms takim nie przejmowalem.
Masakra. [Chciałbym!]

Lezac juz w swoim lozku, dostalem od Belli SmS o tresci : " Nie bedzie mnie jutro w szkole. Ale nasza nauka o 17 -aktualna. Dobranoc"
Nie bedzie jej jutro w szkole?
I na kogo ja bede patrzyl?! [Na Jaspera i jego dyskretnie pomalowane wargi] [Letki makijaż? xD]

Nastepnego dnia dowiedzialem sie co jest przyczyna nieobecmoci Belli.
Wyjechala do dziadka i babci na ich rocznice.
No fajnie.
Mogla mnie zabrac ze soba...

Pod domem Belli, bylem punk 17 [Pozostałych szesnastu punków poszło się napić].
Nie chialem skompromitowac sie po raz drugi [Tylko drugi? Optymista...].
Bella otworzyla mi drzwi z szerokim usmiechem.
-Hej- przywitalem sie - Jestes sama? - spytalem
-Nie. Rodzice sa.
O kurwa!
-O witaj Edwardzie. Duzo o tobie slyszalam - do przedpokoju weszla jakas bardzo atrakcyjna kobieta.
No, no..
Nawet bardzo, BARDZO. [„Jeden cycek większy od drugiego!”]
Pewnie mama Belli.
Wiadomo po kim odziedziczyla urode.
-Dzien dobry.- usmiechnalem sie do niej.
-Mamo to Edward,a to moja mama Renee
Skinalem glowa, a Renee usmiechnela sie do mnie.
I wtedy wszedl komendant.
Ten facet zawsze budzil we mnie respekt. [To te wąsy. Można by w nich schować kozę]
-Witaj Edwardzie- przywital sie
-Dzien dobry
-To moj tata Charlie- wtracila Bella.
-Tak wiem.
-Trudno zeby nie wiedzial - powedzial z szerokim usmiechem Charlie - Wkocu jestem tym wstretnym komendantem[Ja tam nie wiem kto jest komendantem w moim mieście. Czyżby Edek miał problemy z prawem? A skoro tak, to czemu Charlie jest taki miły dla niego? Logiko, wróć...]
-Nie.. Ja...
-Edward spoko. Zartuje tylko. Napijesz sie czego? Moze piwa? Wiem ze masz jakos urodziny wiec chyba nic sie nie stanie... [Czy to jest aŁtroreczkowa wizja „fajnego ojca”? Pojenie kierowcy alkoholem? Ktoś tu ma skrzywienia...]
-Tatao. Mysle ze powinnismy z Edwardem isc sie juz pouczyc- powiedziala Bella i pociagnela mnie za ramie na schody,
Co to kurwa bylo?!
To byl komendant?!
Nie. Musialo mi sie wydawac.
Nie tak go sobie wymyslilem.
Mial byc twardy i w ogole a on co? [„Nie zasłużył na takie wąsy!”]
Proponuje mi piwo.
-Przepraszam za tate- odezwala sie Bella, gdy juz bylismy w jej pokoju.
-Co ty?! Nic sie nie stalo. To spoko gosc.
-A jednk... -usmiechnela sie pod nosem Bella.
Nie skomentowalem tego, ale w myslach powtorzylem te zdanie [TO, werbalna kaleko! TO zdanie!]:
"A jednak..."

Byla godzina 19.45, gdy postanowilem w koncu spytac o cos Belle [Wcześniej od trzech minut co chwila zerkał na zegarek czekając na ładną, okrąglutką godzinę by jego pytanie nie padło o jakiejś plebejskiej 19.42 lub co gorsza „koło 20”].
-Bells... Moze wyskoczymy gdzies teraz? Na sok, czy cos? - zdecydowanie wole to "cos"
-Nie wiem...
-No chodz. Obecuje ze nie bede pil i odwioze cie cala i zdrowa do domu.
Widzialem wahanie w jej oczach wiec dodalem: - Nie dawaj sie namawiac. Chodz jedziemy - mowiac to wstalem, chwycilem ja za reke i podciagnalem.
Stalismy teraz naprzeciwko siebie patrzac sobie w oczy.
Mialem tak cholerna ochote ja pocalowac. [Romantyzmu w scenie nie stwierdzono] [ERROR 404 – Romanticism Not Found]
I w kazdym innym wypadku bym to zrobil, ale czulem ze z Bella trzeba inaczej.
Lagodniej.
A najdziwniejsze jest to, ze wcale mi to nie przeszkadzalo.
-Ide powiedziec rodzica [słowa Belli mają nawyraźniej siłę sprawczą: mówi i tworzy tym rodzica xP]- nagle odezwala sie Bella i wyszla z pokoju.

Nie pojechalismy tam gdzie zwykle.
Wzialem ja w jakies ciche, przytulne miejsce,
Sam bylem tam pierwszy raz, [Odczep się od tego entera nieszczęście ty moje!] [Eeeenter? Jaki eeenter?] [No masz komputer, przy komputerze klawiatura a na niej- enter!] [A jaaaaka raaasa? xD]
W tle leciala bardzo przyjemna muzyczka Jeffa Buckleya ( ;D ) [-_-']

Wlasnie siedzielismy przy stoliku, pijac soczek, gdy nagle Bella sie odezwala.
-Edwardzie jakie masz marzenie? - patrzyla mi gleboko w oczy.
-[Standardowe Marzenie #014:]Chce wyjechac z Forks i juz nigdy tu nie wrocic.
-To nie jest marzenie. Przeciez w kazdej chwili mozesz sie spakowac, wsiasc do auta i odjechac. [To jest myśl. Zrób to. Teraz.] Mozesz robic co zechcesz.
Chwile na siebie patrzylismy.
Ona ma kurwa racje.
Ale czy ja mam jakie marzenie?
Nie zastanawialem sie nad tym...
Przeciez nie bylo czasu, co nie...?
Zalosny jestem... [Owszem] [Owszem]
Bella spuscila wzrok.
Zaczela leciec moja ulubiona piosenka: Jeff Buckley : " Dancing In The Moonlight". [No to już wiemy jaka jest ulubiona piosenka aŁtorki...] [Nie przesadzaj. Edward kanonicznie najbardziej lubił ”Clair de Lune” Debussy’ego. Dziewczyna po prostu znalazła coś podobnego w nazwie] [*wkłada fajkę w zęby* Och, to elementarne! Niezbicie wskazuje na to emotka przy nazwisku Buckley'a te parę linijek temu!] [Według mnie wskazuje tylko na to, że nasza aŁtorka jest z siebie bardzo dumna, gdyż wynalazła coś tak alternatywnego. Któż teraz słyszał o Buckley’u?!] [Sądzę, że nie masz racji. Czytelnicy, rozsądźcie w sercach swoich (a potem możecie się z nami podzielić opinią, aby jasnym się stało, które z nas wygrało)!].
-Zatanczymy?- spytalem, lekko sie usmiechajac.
Spojrzala na mnie.
-Yyy... Mam klopoty z koordynacja wiec jak chcesz zyc to lepiej nie. [Witaj, o smętna pozostałości kanonu. Posiedź sobie samotnie w kącie]
-Zaryzykuje.
I nie czekajac na jej odpowiedz, chwycilem jej dlon, oczywiscie zignorowalem to dziwne cos co znow mna pokopalo [„Z kopa zasunem! Grubeszychy!”] i ruszylismy na parkiet.
Objalem ja.
Pierwszy raz w zyciu.
Matko to bylo wspaniale uczucie.
Tylko ja obejmowalem a...
Co ona ze mna robi?! [To się nazywam „budowanie relacji”. Wiesz, uczucia, te sprawy. To dla ciebie kompletnie niezbadane terytorium, Edziu, ale mam dla Ciebie radę – nie zdejmuj spodni dopóki ładnie nie poprosi] [Albo lepiej – w ogóle ich nie zdejmuj! …A przy okazji: Johnny, dziękuję Ci] [Za co?] [Gdyby nie Ty i twoja natychmiastowa reakcja w tym miejscu na pewno wsadziłabym jakiś niski w swej wymowie komentarz o tym, co cnotliwa Bella może robić Edwardowi, kiedy ich ciała ocierają się o siebie na parkiecie] […]
Tlumacze to sobie tak ze pewnie kazdy koles tez by tak mial.
Koniec tematu.
-Dlaczego zawsze noisz spiete wlosy? -spytalem
Spojrzala na mnie.
-Bo lubie. Edward wiem co ludzie mysla. Ze jezeli jestem corka policjanta, nie nosze wyzywajacych ciuchow, nie pije i mam zawsze kuck to jestes swieta [Edward jest świętą dlatego, że Bella jest córką policjanta, nie pije i nosi kuck? Co to w ogóle jest „kuck”?] [Kojarzy mi się z Irkuckiem. Święty Krzysztof został świętym za przeniesienie Jezusa przez rzekę na swoich barkach a Edward za to, że jego Bella targa całe, dość spore miasto]. Ja po prostu tak lubie i juz. Tak mi wygodnie. I wcale sie nie wstydze swoich zasad. Mam je i jestem z nich dumna. Kazdy powinien miec jakiej postanowienia. [Może, ale jest różnica pomiędzy „nie będę opowiadał kłamstw”, albo „będę dobry dla dzieci i zwierząt” a „będę nosić włosy związane w kucyk”. Tak tylko mówię...]
-Jakie ty masz na przyklad? - spytalem lagodni, ale chyab kurwa umiala wyczytac w moich myslach o co pytam [To kurwy czytają w myślach? Oo].
-Chodzi ci o ...seks? Wiem, ze ty go lubisz. Sam sie chwalisz. I moze ja tez go polubie. Ale narazie... Przeciez wiesz... I prosze skonczmy ten temat [Typowa kobieta! „Skończmy ten temat”! Zero logiki w wypowiedzi! I wiecie co jeszcze wam powiem?...] [No, co powiesz? *wbija mu paznokcie nie tylko w ramię*] [Um...]- poprosila, spuszczajac glowe.
Unioslem jej podbrodek.
-Hej dziecnko... Nie masz sie czego wstydzic. Wrecz przeciwnie... - wyszeptalem i przez chwile sam nie wierzylem we wlasne slowa.
Przeciez jeszcze nie tak dawno, smialem sie z dziewic, kurwa.
A teraz?
Co zrobila Bella?
Teraz je kurwa podziwiam. [Nooo, nie wyciągajmy pochopnych wniosków...]

Caly tydzien minal w taki sposob.
Najpierw sie uczylismy a potem "porywalem" Belle do tej samej knajpki.
Zawsze tez dawala mi taniec. [Gdzie dawała? W co dawała? Na DVD czy jak?]
Otwierala sie przede mna i ja przed nia.
Po prostu wydawalo mi sie to naturalne i juz...

Zawsze jednka jak wracalem do domu powtarzalem sobie:
"Jestes Edward Cullen" [Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die.]
Tak jestem
I co z tego [Ithil i ja musimy się z tobą męczyć, to z tego]


I mały bonusik dla was, czytelnicy: w tym rozdziale słowo „kurwa” zostało użyte 21 razy

2 komentarze:

  1. Macie paskudnego babola na samym wstępie. "Brud" w tym znaczeniu powinien być przez "u". Uważajcie na to, bo już kiedyś zauważyłam jakiś błąd z "rz" czy "ż", ale nie napisałam wtedy, a teraz raczej nie znajdę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki, Assire, już poprawione
    No tak, to jak z biblijną drzazgą w oku brata mego ;)
    Cóż, tak to czasem bywa- niby analiza czytana kilka razy, a jednak coś się przemknęło
    Jeszcze raz dzięki za czujność ^^

    OdpowiedzUsuń