piątek, 8 lipca 2011

1.3. Badassowaty Edward powraca po raz trzeci, czyli Miłość, Tęsknota i Karl

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Dzisiaj, ponieważ Wy byliście umiarkowanie grzeczni, a nas od dwóch tygodni świerzbiły ku temu rączki - powrót [nie pierwszy, lecz nie ostatni jeszcze] Edwarda "Moralnej Ruiny" Cullena! Odcinek ten popycha (niefortunne słowo [za to dość adekwatne do zamiarów obu ze stron]) naprzód związek Belli i Edka, opisuje rytuału godowe gatunku Gnojkus Obrzydliwus i częstuje nas sporym kęsem pseudofilozoficznych wynurzeń aŁtorki [w rewanżu my oferujemy jej ciasteczko "AUtorko, bierz połowę albo zmień dilera, bo Cię oszukuje"]. Ponadto pojawia się Karl, który jest moim osobistym ulubieńcem.
Jest to też odcinek, w którym Ithil umiera. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist 

Rozdział III
To była wspaniała noc.
I bardzo wyczerpująca.
Mogę uznać, że to był chyba najlepszy seks w moim życiu. [Trwał całe trzy minuty! Łuuhuu! Nowy rekord!] [Tak, a po wszystkim on i jego prawica wpełźli głębiej pod kołdrę i usatysfakcjonowani zapalili papierosy xP]
I to z kim?! [Ty się mnie pytasz?]
Emily Weber. Siostra Angeli Weber- wyszła ze szkoły na rzecz zakonu.
A ja- właśnie leże sobie w łóżku Emily.
Jej rodzice wyjechali, wiec dziewczyna korzysta. [Rozumiem żeby zapraszać sobie chłopaka na czas nieobecności rodziców. Ale od razu cały wiec?!]
Nie. Cnotka to ona nie jest.
Zdecydowanie nie. Ostra z niej zawodniczka [Przepraszam, ale nie mogę się pozbyć wizji rodem z zawodów wolnej amerykanki: z gryzieniem, kopaniem, ciągnięciem za włosy i nozdrza…] [Krzesłem! Krzesłem go!].
-Cześć kochaniutki. Przyniosłam ci śniadanie [Rzeczywiście ostra. Taka w stylu pani Wesley…] [FUJ! Nie chcę wyobrażać sobie pani Wesley uprawiającej seks z Edwardem!] [Ja też nie! … … Za późno! Oo]- powiedziała Emili wchodząc na łóżko. Była w samym szlafroku i z trudem powstrzymywałem się żeby nie powtórzyć tego co niedawno skończyliśmy. [„Tylko gdzie w tym bajzlu znajdę karty do pasjansa?”]
Nie. Moja zasada- nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki [To ona TAM miała jakąś rzekę?! Oo], laska pomyśli ze jest jakąś wyjątkowa i się od ciebie nie odczepi.
Przykład: Jessica Stanley.
Bzykałem się z nią parę razy i myśli ze skocze za nią w ogień.
Akurat. Chciałaby [Ja, szczerze mówiąc, też chciałbym żebyś skoczył w ogień, Edward…] [*podpisuje się obiema rękami i nogą*]
-Dzięki, ale nie będę jadł. Która godzina? – spytałem wstając z łóżka.
-7.40 [prawdziwa bohaterka opka. Ja nie umiem mówić cyferkami]
-Kurwa, musze się pośpieszyć. – zacząłem szukać moich ubrań, porozrzucanych po jej pokoju. – Gdzie moje bokserki?
-W praniu- odpowiedziała, przymilając się do mnie.
-W praniu? ! – wściekłem się.
Co to za sztuczka?! [A później moja urocza asystentka wyciągnie królika ze skarpetki…]
-No były brudne i… [„Edziu-u… pobrudziłeś gatki na myśl o spaniu z siostrą mniszki?! I jeszcze zostawiłeś je na widoku?” ... Zbiera mi się na wizytę w łazience. Będzie długa i widowiskowo zakończona, z głową w kiblu ;/]
-Nie dziw się ze były brudne. Jeżeli robi się facetowi loda to czasami tak bywa [Nie. Nie bywa. Chyba, że robisz coś nie tak. Ale ja cię nie będę uczył.]- warknąłem – Ok. Wyschną i oddasz mi przy okazji. – dodałem spokojniej
Już kierowałem się do drzwi gdy zatrzymał mnie jej glos [Wyskoczył przed niego i zaczął machać wielkim lizakiem policyjnym ^^].
-A buzi na pożegnanie?
Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem się.
Ok. Ona zasłużyła. [„Pozwoliła mi zrobić ten numer z marchewką i pudlem, mało która się godzi…”] [Zaraz, zaraz, sądzisz tak POMIMO tego, że WYPRAŁA twoje gacie?! Wstyd, Edwardzie, hańba i sromota…] Pocałowałem ja i szybko ulotniłem się z jej domu.
Zdążyłem do szkoły. Byłem o 7.55 [„ile sekund?!” ja się pytam!]. Szybko wysiadłem z samochodu i nawet nie zauważyłem Belli. Wpadliśmy na siebie a jej rozsypały się książki.
Szybko zaczęliśmy je zbierać. [Już robiłeś ten numer, Mistrzu Podrywu, powtarzasz się!]
-Przepraszam – powiedziałem gdy już staliśmy
-Nie ma za co- uśmiechnęła się do mnie.
Kurwa… [NIE! *uderza go zrolowaną gazetą* Masz mi się zaraz nauczyć innego przekleństwa! Względnie opanować sztukę utrzymywania nastroju!] [Nie, nie, nie załapałeś, skarbie. On uznał, że każda uśmiechająca się dziewczyna to kurwa. Przykre to trochę. I trzepie po kieszeni- pomyśl, że każdej dziewczynie, która się do Ciebie uśmiecha musisz zapłacić…]
Chciałem zapytać gdzie się tak spieszy ale kurwa to chyba jasne.
Ja- EdwardCullen- nie wiedział co powiedzieć. [„z ust ciekła mi strużka śliny. Jak zwykle zresztą.”]
Nagle podeszli do nas Jasper i Emmett.
-Cześć Bells – przywitał się z nią Jasper
Bells??? [Okej, zgadzam się z Edkiem – że niby zdrobnienie od zdrobnienia? A później będą do niej mówić „Be”, czy jak?] [Och, a ja uważam, że to słodkie: „-Cześć, DZWONY, wyskoczymy na piwo? *czy wstaw tu dowolną czynność* Nie chciałbyś, żeby Twoi przyjaciele tak do ciebie mówili? ^^][…Nie.][Szkoda, bo to niestety kanoniczne.] [Czyli że Stephanie Meyer też ma głupie pomysły. Kto by na to wpadł?]
-Hej. Witaj Emmet
-Cześć wam
-Co tu robicie? – spytał Jasper
-Właśnie szlam do szkoły i…. [Ona właśnie błoto do szkoły? Eeee… Nie, jednak nie chcę wiedzieć!]
-I na nią wleciałem
Emmet stłumił chichot. Posłałem mu mordercze spojrzenie. [Nie doleciało.]
-A co wczoraj porabiałeś Edward. Nie umiałem się do ciebie dodzwonić? [Tak. Dysfunkcje ruchowe to faktycznie przykra sprawa. Ale co to ma do aktualnego miejsca pobytu Edwarda? … *facepalm* No tak, głupia Ja. Przecież to Edward- blogaskowa heroina. Jego sWeEtAsHnE przyjaciółeczki nie mogą się poruszać bez niego…]
Kurwa no… Teraz?! Ten to ma wyczucie.
-No jak to co? To co zawsze. Obracał… - odezwał się Emmett ale mu przerwałem.
-Książkę. Bardzo ciekawą książkę. [A teraz moje perwersyjne oczy wyobraźni podsuwają mi obraz Edwarda siedzącego całe popołudnie na łóżku i obracającego w rękach książkę: „Łiiii! Teraz te znaczki na okładce wyglądają tak śmiesznie! *obrót* A teraz jeszcze śmieszniej! *obrót* O, a teraz znów jak litery… Łiiiiii! ~”] [Później Edward odkrył kartkę z napisem „Obróć mnie” na obu stronach i zniknął na kilka dni…]
Nastała chwili krępującej ciszy. [„To Edward umie czytać?” – pytali wszyscy]
-Ja pójdę już. Nie chce się spóźnić. Na razie- powiedziała po cichu Bella i prawie biegnąc weszła do szkoły.
Patrzyłem na nią aż znikła z mojego pola widzenia. [Bo gdyby zniknęła z pola widzenia kogoś innego to byłaby całkiem inna sprawa, nie?]
Potem zwróciłem się w stronę Emmetta.
-Co ci kurwa odbiło?! Mogę wiedzieć ciulu?!
-No co tyko spytałem. Dlaczego mam siedzieć cicho?
-Bo dobrze wiesz jaka jest Bella a ja…
-A ty ja wykorzystasz. Ja nie będę w tym pomagał, wiec mowie co mi się zywnie podoba. [E-MMETT! E-MMETT! Brawa dla pierwszej relatywnie pozytywnej postaci opka!]
Słyszałem cichy śmiech Jaspera.
Kurwa! Wszyscy przeciwko mnie. [Tak, biedny, uciemiężony Ty. Nikt nie chce Ci pomóc w okłamywaniu Bogu ducha winnej dziewczyny *krzepiąco poklepuje po ramieniu*] [*poprawia na drugie ramię, uzbrojony w maczugę*]
-Ok. Spoko. To kogo tym razem zaliczyłeś? – spytał Jasper, gdy już zmierzaliśmy korytarzem w stronę klasy.
Mięliśmy teraz wszyscy razem lekcje. [Wow. Szok.] [Wygodne. Teraz aŁtorka może się skupić tylko na scenach seksu]
-Emily Weber. Naprawdę niezła – uśmiechnąłem się na samo wspomnienie minionej nocy.
-No co ty? Nieźle
-Nieźle to mało powiedziane. [Nieźle było, zaprawdę niezła była ta noc i ja niezłym się okazałem w tej niezłej w sumie godzinie na tym niezłym łóżku. Nieźle!]
Byliśmy już pod klasa. [*cichy głos z pod spodu* „Kopcie tunel, ko-kopcie tunel!”]
-Jasper…. Nazwałeś Belle- Bells… - odezwałem się
-No tak. I co z tego?
-No Bells [„Dzwony”- pamiętajmy!] [Jednym słowem Edward wyraził tysiąc sprzecznych uczuć tkwiących w nim głęboko… Bells znaczy miłość, znaczy smutek, a nawet nadzieję! Słowo „Bells” znaczy świat!] [Dobrze się czujesz?] [Nie.]
-Achhh… Wczoraj spędziliśmy razem z Alice i Bella sporo czasu i mogę powiedzieć ze naprawdę polubiłem ta [tę] dziewczynę. A ze Alice mówi tak do niej to tez zacząłem tak mówić. Co w tym dziwnego?
-Nie nic.- odpowiedziałem.
Choć kurwa poczułem dziwna chęć aby również ja tak nazwać. [„I żeby ona mówiła do mnie Mein Herr…”]
Gdy będę ja bzykał mam zamiar szeptać to zdrobnienie do jej ucha… [*zniesmaczony* Taaa, miło jest mieć cel do którego można dążyć…] [„Dobrze ci, DZWONY?”, „Powiedz mi, DZWONY, jak lubisz najbardziej?”, „Oooch, DZWONY, jesteś wspaniała…”- tak, zdrobnienie romantyczne jak ciepło porannej złotej strugi ;/]
Taaa

Siedzieliśmy już na stołówce razem z Alice i Bella a tu nagle do naszego stolika podeszła Emily.
A ta czego kurwa ode mnie chce?! [*bierze linijkę w łapki* Nie, nie, Edwardzie, powinieneś popracować nad składnią: „Czego ta kurwa ode mnie chce”, jeśli już. A teraz… padnij na kolana i przepraszaj tę biedną dziewczynę ^^ *sugestywnie uderza linijką w otwartą dłoń*]
-Miałam ci oddać twoje…. Uhhm ubranie, wiec oddaje- po tych słowach rzuciła mi bokserki na stół i odeszła. [DAM-DAM-DAAAAM!] [*kilk*]
Wszyscy patrzyli na mnie zszokowani a ja nie umiałem wydobyć z siebie głosu. [W obliczu takiego natężenia nieoczekiwanych zwrotów akcji nawet animująca moc blogaskowej heroiny się zawiesiła]
Spojrzałem na Belle, która od razu spłonęła rumieńcem.
Kurwa! [Kończy mi się cierpliwość i zaraz na serio zrobię komuś krzywdę. To dziewczyny, które się rumienią to też kurwy?! To kto, do ciężkiej cholery, nie jest?!?!?! AGRHHHHH!] [Chcesz papierową torbę? Masz, weź moją… *podaje torbę z pierwszej analizy*] [*wykonuje serie głębokich wdechów i wydechów dla uspokojenia skołatanych nerwów*]
Musze cos zrobić.
-To moja kuzynka i …. – zacząłem.
-Nie kłam. Znam Angele.- odezwała się Bella z uśmiechem na ustach.
Albo mi się wydawała albo ten uśmiech był bardzo wymuszony… [NIEEEEEE, skąd wnosisz?] [Tak czy siak dziewczyna wybrała sobie naprawdę dziwny moment na uśmiechy. Nawet wymuszone]Nagle wstała.
-Alice idę do łazienki. Spotkamy się pod klasa.- powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. [… Ona idzie rzygać. Stawiam królestwo i pół księżniczki, że idzie rzygać!]
-Bells czekaj. Idę z Toba. [o, i nawet będzie miała towarzystwo! Tak… ramię w ramię? Spoko! W takim razie i ja się przyłączam] [To ja też idę!] [Scena jest tego zaiste godna]– oznajmiła Alice i wstając posłała mi wrogie spojrzenie.
A ten [tego] Kuźwa o co chodzi?!
Gdy dziewczyny wyszły zwróciłem się do Jaspera.
-O co chodzi twojej dziewczynie? – spytałem lekko wkurzony.
-Alice to nie jest jeszcze moja dziewczyna.
-Dobrze no. Nie jest. Ale ma cos do mnie? [„ma coś do tego wzoru cnót i prawości, którym aczkolwiek wszakże bądź jestem?”]
-Może [*kilk*]
-Może? – spytałem coraz bardziej wściekły.
-Może. Konic tematu.
Zabije go kiedyś!
Na biologii Bella siedziała cały czas cicho. [Tymczasem pod obecnym na sali Mikiem Netwonem powstała sporych rozmiarów kałuża śliny. I nie tylko śliny.] [O smar do maszyn chodzi, a co myśleliście?!] [Przypominam- cyborg!] Albo się nad czymś zastanawiała albo cos ja głębiło. [Głebiło? Pewnie to wzrok Mika *wcale nie mam skojarzeń*]
Nie pytałem.
Również się nie odzywałem. [Milczący Twardziel. Zawsze działa. Prawda kochanie?] […] [Iiik, uwielbiam cię!] [W szale uwielbienia nie zwróciłeś uwagi na to, że Edward nie pyta i nie odzywa się JEDNOCZEŚNIE! *zachwyt*]
Na parking wyszliśmy wszyscy razem, tylko Emmet gdzieś znikł.
Oczywiście można się domyślić: umówił się z Ross. [A teraz rączka do góry: komu się przypomniały Rossmówki? ^^]
Zwariował na jej punkcie.
Otaczają mnie sami wariaci. [Tylko ja, sypiający z kim popadnie i prawdopodobnie przeżarty przez choroby weneryczne jestem wzorem zdrowia psychicznego! A teraz, gdzie zaparkowałem mojego jednorożca?] [Pragnę zauważyć, że już dawno stwierdzono, iż wariatowi zawsze się wydaje, że wszyscy wokół to wariaci- z wyjątkiem jego samego oczywiście]
-Jedziemy gdzieś? –spytałem i miałem nadzieje ze Bella również się zgodzi.
-Jasne. A gdzie? – spytała Alice
-Do „BARN” . Fajny club [mają naprawdę spoko clietelę. Można zagrać w calambury a z gier carcianych to w clepańca i pocera, ewentualnie w cości, cały czas grają zespoły clawiszowe...] – odpowiedział Jasper.
-Chętnie. Co powiesz Bello? Na która jedziesz do Frankiego?- spytała
Frankie? Kto to kurwa jest Frankie? [On ci zaraz powie] [TO jest Frankie! Klęknijcie przed jego zajebistością! SUUUPEEER!] [*klęka z nabożną czcią*]
Spojrzałem pytająco na Jaspera a ten jedynie wzruszył ramionami.
Ciul. Jak jest pomocny to ni chuja. [Nie ogarniam zamysłu aŁtorki w tym zdaniu] [Umieć jechać trawnik… i chuj!]
-Na 18…Wiec czemu nie…- odpowiedziała Bella.
Jest! Udało się! [I co zrobisz dalej? Twój szatański plan nie jest zbyt szatański, jest najwyżej chochlikowy…]
-Ok. No to wsiadać do mojego wozu i jazda- zawołałem i razem ruszyliśmy do volvo.
Gdy już usiedliśmy w clubie Jasper i Alice zaczęli się do siebie Tulic. [I Tupac]
Jeżeli nie byli para to od teraz już są. [To mówię ja, Jarząbek!]
Bella oznajmiła ze idzie po cole.
Podeszła do baru a ja ruszyłem za nią.
-Gołąbeczki – szepnąłem jej do ucha. [„…i natychmiast dostałem po oczach gazem pieprzowym.” Nie? Kurczę, szkoda!]
Momentalnie podskoczyła i odwróciła się w moja stronę.
Odpowiedziała uśmiechem.
-Zamówiłam cztery cole. Nie wiem co chciałeś.
-Prowadzę. Może być – uśmiechnąłem się do niej.
Wyciągnąłem pieniądze i rzuciłem na bar. [O kur…cze. Rzucanie pieniędzy na bar to chyba najbardziej prostackie, co można zrobić w takiej sytuacji. Powiedz jeszcze „reszty nie trzeba!” z wielkopańską miną (chwyt, który robi największe wrażenie jeśli masz dokładnie odliczoną kwotę xP)]
-Ja zapłacę
-Ja już to zrobiłem
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Bella spuściła wzrok.
Sama słodycz… [OMNOMNOMNOM!]
-Wiec kim jest Frankie? – spytałem bo cholera jasna ciekawość nie dawała mi spokoju.
Bella rozpromieniła się.
Ojjj…..[Dała światłem po oczach…]
-Ach Frankie to… - nie dokończyła bo podeszła do nas…
-Witaj Edwardzie
-Witaj Lisa [Cześć Lisa! Miło poznać tak dobrze przedstawioną postać!]
-Yyy ja pójdę….
Bella wzięła cole i podeszła do stolika.
-Edwa…
-Wybacz Liso, ale musze [komarowi] [biedronce] [pluskwie] [karaluchowi] [ważce] [żukowi gnojarkowi] iść. Milej zabawy. [Pa, Liso! Nigdy cię nie zapomnę!] [*macha radośnie*]
Podszedłem do stolika i usiadłem na miejscu.
Cały czas nie spuszczałem wzroku z Belli. [Która właśnie wypełniała pozew o zakaz zbliżania się]
Chciałem wiedzieć jej każdy gest. [Co mówiłeś?] [… Bella zaczęła wypełniać go szybciej!]Ku mojemu zaskoczeniu ona również na mnie patrzyła i nie spuściła wzroku.
Czułem cos cholernie dziwnego. Cos kurwa czego nie umiem opisać. [Do autorki: Nie, nie umiesz, bo inaczej nie napisałabyś „kurwa”!] [A teraz przeredagujmy trochę ten tekst tak, by był prawdziwszy: „Coś, czego ja- kurwa- nie umiałem opisać”. Przy okazji poprawiłam interpunkcję. Nie dziękuj] Pożądanie, ok. Tez. [Edward pożąda tez! To takie… filozoficzne! … Pewnie przez przypadek -.-] Wielkie pożądanie, ale cos jeszcze… [„Już wiem! But mnie uwiera!”]
Z zamyśleń wyrwał mnie glos Jaspera.
-Lisa?- spytał
-Lisa [To imię mówi wszystko!]
[Lisa?!?!?! *ze zdumienia pada martwa*] [*wskrzesza*] [Ja-jak to zrobiłeś?] [*Trzyma w rękach książkę „Voodoo dla (t)opornych”* Tutaj piszą że masz się skontaktować ze specjalistą, gdyby wystąpiło nagłe łaknienie mózgów..] [… *odczekuje chwilę* aŁtorek… serc aŁtorek! *wyciąga ręce przed siebie i kroczy ku aŁtorce*] [Chyba można to uznać za sukces. *macha na pożegnanie*]

Cały czas patrzyliśmy na siebie z Bella.
-Zmieniła się- zauważył Jasper
-Zmieniła się
Bella chyba nie wytrzymała, bo spuściła wzrok.
[Nie wytrzymała napięcia towarzyszącego temu porywającemu dialogowi!]I szczerze nie dziwie się jej.
Patrzy na nią facet , który pewnie ma w oczach wypisane, że ma ochotę rzucić ja na ten stół i uprawiać z nią sex.
[Edward, lat 17, jest z niego kawał szui i nic z tym nie robi. Po przerwie, w „Na każdy temat”…] Nawet na oczach tych wszystkich ludzi… [Na oczach? Będzie trochę niewygodnie…] [No co ty. Mięciutko! :3]
- I co u niej? –dopytywał się mój przyjaciel
W końcu na niego spojrzałem, bo jeszcze chwila i naprawdę się rzucę na ta małą.
[„… Wolę się rzucić na Jaspera”]-Nie wiem. Nie pytałem.
-Olałeś ja?
[Ja, ja, natürlich] [Mein Herr!]

-Spieszyłem się- znów zerknąłem na Bella ale tylko na chwile.
Miałem cholerna ochotę zdjąć jej ta gumkę która ma na Glowie i zobaczyć w pełnej okazałości jej loki. [Nie!] [Ale…] [NIE!] [Skarbie, proszę!] [NIE, zostaw tę gumkę bez komentarza!]
Ochhh….! [„Seroxat- na przedwczesny wytrysk!] [Zaraz, on tak… od myśli o jej włosach?] [I to tych na głowie, nie? xD Wyższy stopień wtajemniczenia]
-Wiesz ze to właśnie jej dużo zawdzięczasz- zachichotał Jasper.
Nie odpowiedziałem, ale wiem. [Wiem, że nie powinnam wymagać tego od aŁtorki, ale miło by było, gdyby umiała utrzymać jeden czas w zdaniu]
Lisa jest kelnerka w „BARN”. Ma już może z 28 lat.
Ale to właśnie z nią bzykałem się po raz pierwszy. Miałem 15 lat.
Byłem niepełnoletni ale jej to nie przeszkadzało. [Przeszkadzało za to prokuratorowi. I szczerze mówiąc mnie też] [Ty wiesz co? Cholera, chyba NAPRAWDĘ na długo nie zapomnimy Lisy! Cnota Edwarda… O ja cię kręcę… Po tym będę musiała wyszorować swój mózg Domestosem chyba] Pokazała mi jaki sex jest przyjemny i od tej pory korzystam jak mogę.
Czas minął dobrze. Gadaliśmy o szkole i o jutrzejszej imprezie.
-Jest już 17.45. [Ku ku! Ku ku!] Musze już lecieć. Do zobaczenie.
-Bells, czekaj pójdę z Toba.- odezwała się Alice.
-Nie trzeba. Przejdę się – odpowiedziała Bella i uśmiechnęła się ciepło [najpierw podgrzała swój uśmiech palnikiem] do Alice.
Gdy wstała ja zrobiłem to samo. [Też uśmiechnął się ciepło do Alice?]
-Nie ma takiej potrzeby żebyś szła. Odwiozę cie- zaproponowałem
-Nie musisz, naprawdę… [„a przez >>nie musisz<< mam na myśli >>trzymaj się ode mnie z daleka ty obrzydliwa osobo<<]
-Ale chce. Nie będziesz szła sama. Nasze gołąbeczki, przynajmniej pobędą same, a ja nie będę musiał robić za przyzwoitkę. Dacie rade chyba wrócić sami, co? [Zagraj to jeszcze raz, Sam! Ja sam w swej samotności pozostanę sam. Samotnie.]
-Damy. – odpowiedział Jasper, ale jego uwaga skupiona była już na Alice.
I na odwrót. [Alice na już była skupiona uwaga jego?]
Gdy byliśmy z Bella, już przy drzwiach, obydwoje się obróciliśmy w tym samym czasie.
Alice i Jasper się lizali. I to jak! [Na świderka! Na okrętkę! Bez rąk! I do góry nogami!] [Lizali się. Publicznie. *zbiera jej się na pawia* Nie mogli po prostu się umyć?]
Kurwa! [Po raz pierwszy to słowo jest użyte w dobrym miejscu…]
-Wreszcie -Wreszcie [Stereo?]
Powiedzieliśmy równocześnie z Bella i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem Belle.
-Proszę [Jeśli myślisz, że to wymaże wszystkie jednorazowe numerki to się grubo mylisz…] [Co ty, on chce tylko popatrzeć sobie bezkarnie na jej tyłek!]
-Dziękuje –uśmiechnęła się nieśmiało.
W czasie jazdy nie odżywaliśmy się do siebie. [Ja też niespecjalnie odżywam na myśl o czytaniu tego opka…] [*ściąga bluzkę i siada mu na kolanach. Sugestywny tembr głosu mode on* A teraz? ^^] [*gasi światło*]
Bella podała adres i tyle.
Gdy byliśmy już pod danym domem [danemu domu nie zagląda się w drzwi!], postanowiłem w końcu zapytać.
-Wiec kto to jest Frankie? [No wiecem wszakże, sam powiedziałeś xP]
-To mój chłopak [Dam-Dam-DAAAAM!] [*klik*]
Ze co kurwa proszę?! [Też jestem zdumiona!] [A ja nie. Tak dla równowagi]
Bella chyba nie zauważyła mojego wkurwionego wyrazu twarzy bo kontynuowała.
-Ma 6 lat. Ma porażenie mózgowe a ja się nim opiekuje. To najwspanialszy mężczyzna na ziemi. – jej twarz rozpromieniła się. [*patrzy na Ithil* Nie, z tego się nie śmiejemy] [Pragnę jednakowoż nadmienić, że Bella nie patrząc na niego odpowiedziała na jego pytanie]
Ta dziewczyna naprawdę jest nieziemska.
Świat byłby lepszy, gdyby żyło na nim więcej ludzi podobnych do niej. [I mniej ludzi podobnych do ciebie]
W momencie w którym mówiła o swoim „chłopaku” jej oczy były takie żywe.
Kuźwa… [AŁtorka nie napisała „kurwa”! Progressss!]
W końcu na mnie spojrzała.
-To pozdrów tego swojego chłopaka – uśmiechnąłem się do niej a ona ten uśmiech odwzajemniła.
-Pozdrowię. Polubiłbyś go. Wszyscy go kochają. I pewnie cos byś dostał. Ja gdy pierwszy raz rok temu poznałam [go?] dal mi pierścionek – Bella wyciągnęła rękę i mi go pokazała. [Ale zauważ, że „go” jest we wszystkich zdaniach oprócz tego w którym powinno wystąpić. Zaczynam podejrzewać, że o na robi to specjalnie]
Zwykły odpustowski [miał wypustki?] pierścionek ale dla niej miał ogromna wartość.
Miałem tak cholerna ochotę ja dotknąć, ze pod pretekstem przyjrzenia się jej pierścionkowi dotknąłem jej dłoni.
Od razu ja cofnęła. [Mądra dziewczyna! Dostanie batonika]
Jeżeli dlatego ze poczuła to samo co ja to chyba dobrze.
Pokopał mnie prąd, czy co? [Jesteś pokopany, fakt] [Żałuję, że nie przeze mnie (Czytelnicy, zauważcie: on uważa, że dobrze by było, gdyby jego ukochaną pokopał prąd. Jak się zaraz dowiemy to nie koniec dziwnych wyobrażeń aŁtorki na temat miłości)]
-Dziękuje. I do jutra.
-Na pewno będziesz?
-Tak. Alice mi nie odpuści. Jeszcze raz dzięki. – po tych słowach wysiadła z samochodu.
Wróciłem do clubu.
Alice i Jaspera już nie było.
Nagle kolo mnie stanęła Lisa.
-Co powiesz na to aby umilić ci czas? Nie chodzi mi o seks. Mowie to przyjemności wyłącznie dla ciebie… [*ma bardzo złe myśli* To naprawdę fantastyczne: Edward spławił tę dziewczynę i wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie chce z nią gadać, w związku z czym ona… przychodzi proponuje mu (jak się zaraz dowiemy) przyjemność oralną. Aż nie wiem jak o skomentować] [*nuci* „It’s a kind of magic!...”]
-Hmmm… Brzmi ciekawie…
-To jak?
-Prowadź.
Zaciągnęła mnie na zaplecze. [A tam stał… konik na biegunach! Ju-huuu! (no co, przecież miało nie chodzić o seks!)] [Nie wiem czy mam być zniesmaczony czy podniecony…] [Mam szczerą nadzieję, że jednak zniesmaczony.]
Od razu wzięła się do roboty.
Zsunęła mi spodnie.
-Tęskniłam… - to były ostatnie slow [Jakie slow? Slow motion? „Tęęęęskniiiiłaaaam!”] [xD] jakie wydobyły się z jej ust. [A wypowiedziane były do...?]
Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie ze zamiast Lisy Kleczy [Hm. Lisa Klecza. Ładnie!] przede mną Bella.
Od razu zrobiło się przyjemniej…
Wróciłem do domu bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia.
Po pierwsze : wspomnienia z zeszłej nocy. Przykro tylko ze Emily okazała się suka. [Bo wyprała ci gacie i jeszcze sama przyniosła? Serio koleś, CO JEST Z TOBĄ NIE TAK?]
Po drugie: w końcu zacząłem gadać z Bella, która na dodatek zaczęła również mnie obdarzać uśmiechami. [No rzeczywiście, to postęp. To w końcu wcale nie było tak, że Bella jest po prostu miłą osóbką i uśmiecha się do wszystkich za sam fakt, że istnieją i nie rzucają w nią niczym ciężkim]
Po trzecie: zrobiono mi najlepszego loda w historii świata. Lisa wie w czym rzecz. Z jej doświadczeniem…. [Dobra, oficjalnie WYKLUCZAM CIĘ z gatunku ludzkiego za bycie taką paskudną małą szują!] [Drodzy czytelnicy, a teraz razem wykonajmy podróż w czasie o jakieś… sześć linijek temu. „Od razu zrobiło się przyjemniej”. Czy to nie sugeruje raczej, że bez myśli o Belli było raczej tak sobie?]
Troszkę wypiłem wiec nawet nie wiem kiedy zasnąłem…
Następny dzien. Sobota.
Jasper od rana wyrwał mnie [podryw z rana jak śmietana! Jasper nie chce już dłużej tłamsić swoich sprzecznych uczuć] i Emmetta do pomocy w przygotowaniu imprezy.
Miało się zjawić sporo ludzi.
Nic dziwnego.
Wiec cały dzień miałem zawalony, ale gdy nadszedł upragniony wieczór nie umiałem się [To już jest, cholera jasna, recydywa. ONA JUŻ KTÓRYŚ RAZ UŻYWA SŁOWA „UMIEĆ” ZAMIAST „MÓC”. To. Nie. Jest. To samo!!!] doczekać aż zobaczę Belle.
To odpowiednia pora do rozpoczęcia swojego planu.
W końcu mam miesiąc.
Byli już wszyscy. [Cześć wszyscy! Miło widzieć tyle fajnych postaci pobocznych w tekście!]
Nie widziałem jedynie Belli i Alice.
Staliśmy w czwórkę: ja, Jasper, Emmett i Ross, Az tu nagle właśnie wtedy gdy brałem łyka piwa [i gdzie niosłeś tego łyka?]- weszła.
Alice jak Alice.
Ale ona…
Bella.
W ogóle jej nie poznałem. [Ślicznie dziś wyglądasz! Wcale cię nie poznałem.] [Czeeeść! Schudłaś!]
Miała na sobie czarna bluzkę na grubych ramiączkach z dekoltem! [Ramiączka miały dekolt? Spoko!]
Kurwa i to jakim!
Do tego czarne obcisłe rurki [z kremem!] i trampki.
A jej włosy…
Kurwa jej włosy! [Były na głowie! Ja cię, ale czad!]
Miała rozpuszczone. Jej piękne loki spływały wzdłuż jej ramion i docierały wprost do jej dekoltu. [Z maczetami docierały. A nim dotarły musiały przedrzeć się przez dziewiczą Pustynię Obojczykową, Szyjowe Urwisko oraz delikatne pagórki jarzmowe] Wiec chcąc nie chcąc musiałem tam spojrzeć. Musiałem spojrzeć na jej cholerne jędrne piersi.
Ja pierdole! [Nie. Jeszcze nie.] [W Edku odezwał się poeta…]
Wyglądała cholernie seksownie.
Seksownie?!
Nie to źle określenie. [*bije gazetą* Złe określenie! Niedobre!]
To jak wyglądała to….
Gdyby każda inna laska tak się ubrała pewnie nikt by nie zwracał na nią uwagi ale Bella to co innego.
Bella nawet w swetrze wygląda seksownie. [Ty to masz niskie standardy] [Sugerujesz, że dziewczyna w swetrze nie może wyglądać seksownie?]
Nawet nie zauważyłem kiedy do nas podeszły. [… -.-]
Przywitaliśmy się, i gdy końcu odzyskałem glos rozejrzałem się po Sali. [Nie jestem końcem. Nie zwracaj się tak do mnie. Poza tym: czyście się do Hogwartu, do Wielkiej Sali przenieśli, że „Sala” z dużej litery?]
Wszyscy kolesie, nie ważne czy byli z laskami czy nie, lampili [że co robili?] się na Belle!
Ooo ja wam pokaże. [Zajic! Nu pagadi!]
Przybliżyłem się do niej i wyszeptałem do uch. [Uch, aleś wyszeptał!] [Widzę to. I wy to zobaczcie: Edward podchodzący w lansadach do Belli, nachylający się do niej i… wyciągający zza pleców garnek! Zbliża go do ust i zalotnie szepcze w jego ucha… Oooo taaak xD]
-Napijesz się czegoś? – po czym spojrzałem jej w oczy.
Poczułem jej słodki zapach [ale dopiero wtedy, kiedy spojrzał jej w oczy! Wcześniej to ni hu-hu xP] , który o mało co nie spowodował ze zaciągnąłem ja do jakiegoś ciemnego miejsca. [Ten facet nie ma superego. Ma id i drugie id. Trzeba by go zamknąć i badać. Albo przynajmniej zamknąć] [„… i badać”. Albo mi się zdaje (mam nadzieję!) alboś właśnie zaproponował Edwardowi zabawę w lekarza] […] [Tak, masz rację, to blogasek rzuca mi się na mózg. Potrzebuję przerwy. Długiej, długiej przerwy…]
Edward Cullen!
Rozchyliła wargi i. mimowolnie na nie spojrzałem
Kurwa jaka ja mam ochotę ja wycałować, aż w końcu poczuje taka namiętność ze będzie mnie błagać abym ja wydymał. [*nuci* Dozwolone od lat osiemnastu…]
Wydymał? Te słowo jakoś mi do niej nie pasuje.
Co? Się? Ze? Mną? Kurwa? Dzieje? [Jesteś! Straszny! Gnojek! Może? Nie?]
-Chętnie
-Na co masz ochotę?
Bo ja na ciebie. [Kochanie, ty] [Ja nie chcę, ja się brzydzę!] [Ktoś musi] [Ale czemu ja?!] [Zostałaś wybrana w tajnym głosowaniu] [*zza zaciśniętych zębów* Ten tekst już w erze kamienia łupanego był stary- to raz. I wtedy TEŻ był kiepski- to dwa. A trzy: Mam ogromną ochotę cię walnąć. Serio.]
-Może sok pomarańczowy- powiedziała.
Szybko sięgnąłem po sok na stoliku i podałem jej go. [Czyli ten sok był… tuż obok? Nie mogła po prostu… no nie wiem… SIĘGNĄĆ PO NIEGO?!]
-Dzięki
-Cala przyjemność po mojej stronie
-Bello, chodź idziemy. Musimy pogadać. – odezwała się Ross, która jak widać bardzo Belle polubiła chociaż jej nie znała [Słyszycie to? To kanon zawodzi jak zraniony łoś].
Taka jest Ross…
Mila dla wszystkich. Dlatego tez Emmett z nią jest. Z jakąś suka by się nie zadawał. [kolejny argument do mojej teorii Emmetta jako jedynej pozytywnej postaci w tym tekście]
Wszystkie trzy gdzieś zniknęły [„Wszystkie trzy”, „wszystkie trzy”… A! Tam była jeszcze Alice! Zapomnieli o Alice! Rozumiem, że ona była wliczona w stały asortyment Belli, skoro Rosalie prosiła na rozmowę Bellę, a Alice i tak poszła z nimi? *odchrząkuje* „Trudno was rozdzielić nawet teraz, gdy Frodo został wezwany na tajną naradę, a ty nie dostałeś zaproszenia (Samwise Gamgee)” *wstaje i biegnie do Tolkiena przepraszać go za tę profanację*] [*biegnie za nią, machając swoim egzemplarzem „Voodoo dla (t)opornych”*].
-Słodki kwiatuszek z tej Belli – odezwał się Jasper
-Oj ma ona ładne płatki, ma- zachichotał Emmett [dobra, cofam]
Popatrzyłem na niego wrogo.
-A tobie wara od tego kwiatka. Nie będziesz go zapylał- warknąłem
-Zapylanie zostawiam tobie. Co nie? – odpowiedział sarkastycznie Emmett [A teraz wszyscy razem- Sarkazm! Tak! Nie! Działa!] [Dziękujemy wszystkim czytelnikom za udział w naszej małej grze interaktywnej] [Odczynianiu złych uroków chyba…]
-Zamknij się! [Jak śmiesz podejrzewać mnie o zrobienie czegoś tak szujowatego?! … A, no tak, sory, cofam…]
-Chciałem się tylko z Toba podroczyć [„… Ty krejzolu!” xD]
-Zabawne- powiedziałem i wyszedłem na ogród. [A fe, regionalizm! Precz, precz!]
Zauważyłem ze kolo basenu Jaspera, na ławce pod drzewem siedzi Bella.
Z uśmiechem na twarzy ruszyłem w jej stronę.
-Mogę? –spytałem
-Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
-Jasne
Usiadłem przy niej, „niechcący” ocierając się o jej ramie. [Zemsta Mistrza Podrywu!]
Na moje szczęście nie odsunęła się. [Nie martw się, to tylko dlatego, że blokowało ją drzewo]
-Co cie tu sprowadza? –spytała
-Emmett mnie wkurwił, Jasper został z nim a pewnie teraz biorąc pod uwagę to ze ty tu siedzisz zabawiają się ze swoimi dziewczynami [Rozumiem, że ryj Belli był tak brzydki, że od patrzenia na nią wszystkim się odechciewało? Czy wręcz przeciwnie: była TAAAAK SEEEEKSOWNA, że w jej obecności faceci zapominali o swoich dziewczynach i planowali… hmmm… grupen hug? xP]. A polowa osób w tym domu zniknęła gdzieś w krzakach albo w pustych pomieszczeniach [„Normalnie gdzie nie spojrzeć, ktoś się ryćka. O, cześć Karl. Nie tą stroną, ale próbuj dalej!”] Chyba wiesz po co…
-Wiem. Ale nie rozumiem po co to…
Aha.
-Bo to mile- uśmiechnąłem się pod nosem.
No bo co?!
To cholernie mile. [Czy zauważyliście to? Wszystkie aŁtorki blogasków, w których jest motyw seksu (czy czegoś sekso-podobnego) piszą zawsze, że „będzie miło”, „było miło” albo coś w tym guście a jednocześnie każdy bohater zawsze przeżywa przynajmniej trzy orgazmy i jego udziałem staje się „niebiańska rozkosz”. To zastanawiające.]
-Wiesz ze polowa z tych osób która teraz to robi się nie kocha [Czołem, Karl!] [*z przerażeniem* Nie! Nie czołem!]. Nie inaczej… Polowa z tych facetów nie kocha tych dziewczyn. Kobieta aby pójść do łóżka z mężczyzna potrzebuje zaufania, poczucia więzi, bliskości i miłości. [Czy to oznacza, że te dziewczyny, które gżdżą się tam z tymi dopiero co poznanymi facetami to… nie kobiety? *włącza jej się TEN zmysł* Yay! Yaoi! xD] A facet? Facet – przeważnie- potrzebuje tylko miejsca. [Fajne zdanie. Szkoda, że autorką nie jest aŁtorka, tylko Billy Crystal…] [Ale i tak pochwalamy ją za to, że zapamiętała cytat nie będący wytworem Stephenie Mayer lub twórców Hannah Montana]
Zatkało mnie trochę.
-Większość facetów to świnie. Nie rozumieją ze kobieta potrzebuje miłości…
-Miłość… Dobre. Nie wszyscy wiedza co to jest Bello. Mi się wydaje ze to tak jakby budować dom i palić wszystko wokół... Miłość, to jest słuchanie pod drzwiami, czy to jej buty tak skrzypią po schodach... Miłość jest wtedy, kiedy do 40-letniej kobiety wciąż mówisz "moja dziecinko". I kiedy patrzysz jak Ona je, a sam nie możesz nic przełknąć. I wtedy, kiedy nie zaśniesz dopóki nie dotkniesz jej brzucha. I wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a Ty marzysz o tym, aby się przewróciło, bo wtedy będziesz mógł Ją ochronić... Miłość to takie cos co nie istnieje. [*w osłupieniu patrzy na ten tekst* *z trudem przełyka ślinę* Noooo dobrze. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem od czego zacząć. To było zbyt głupie i zeżarło mi mózg. Mimo wszystko spróbuję. Do aŁtorki: Primo- Miłość nie jest jak budowanie domu i palenie wszystkiego wokoło. Nawet nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy, ale jest głupie. Howk. Secundo- z miłości mógłbyś jej załatwić nowe buty a nie skrzypiące, stare trepy. Nie jestem zbytnią materialistką, ale lubię, kiedy mój chłopak wygląda jak człowiek, a nie kloszard. Tertio- Mówienie do kogoś „dziecinko” z cała pewnością nie jest wyznacznikiem miłości. Gdyby tak było, otrzymalibyśmy całą masę homoseksualnych staruszek. Mówienie czegoś takiego do dorosłej kobiety nie musi być nawet słodkie (domyślam się, że o taki efekt ci chodziło: żeby czytelnik zrobił „Awww, >>dziecinko<<”) Quatro- Jeżeli patrzysz jak ona je a sam nie możesz nic przełknąć, to może to świadczyć chyba tylko o tym, ze jest tak brzydka, że od razu ci się odechciewa. Albo że masz jakieś problemy z układem pokarmowym. Więc niemożność jedzenia z ukochaną osobą to kiepski dowód miłości IHMO. Quinto- Mój chłopak nigdy nie dotyka mojego brzucha zanim zaśnie. To pewnie dlatego- choć mogę się mylić- że mieszka na drugim końcu miasta. Pomimo to wierzę, że mnie kocha. Ja też nie dotykam jego brzucha przed snem a zapewniam cię, że kocham mojego chłopaka bardziej niż „bardzo”. A teraz najlepsze na koniec: nie wiem, jak popierdoloną trzeba być osobą, żeby marzyć o tym, żeby na miłość twojego życia zwaliło się drzewo. Z całą pewnością trzeba mieć duuuże problemy ze sobą. Jeśli kogoś kochasz, to raczej pragniesz właśnie, by był zawsze bezpieczny, żeby nad jego kochaną głową nie przemknął nawet cień niebezpieczeństwa. Z cała pewnością nie przekładasz ponad to taniego szpanerstwa. Tutaj przydałoby się, droga aŁtorko, sięgnąć jednak do oryginału, gdzie kanoniczny Edward uważał się za zagrożenie dla Belli i dlatego był gotów ją zostawić (choć ten z kolei przeginał w drugą stronę, ale bliższy był na pewno mojemu rozumieniu miłości niż to, co ty tu spłodziłaś). Generalnie jeżeli aŁtorka naprawdę tak właśnie wyobraża sobie miłość, to ja jej szczerze współczuję. I życzę, żeby miało okazję zmienić zdanie] [Z tego wszystkiego zrozumiałem tylko tyle, że jest szansa żeby Edek i/lub Bella zostali przygnieceni jakimś drzewem. I. CHCĘ. TEGO!]
Przyglądała mi się zdziwiona.
Ja sam byłem zdziwiony. Co mnie naszło?
Matko! [Hej, a gdzie moja kurwa? Nie, zaraz, to źle zabrzmiało…]
Gdyby mnie ktoś usłyszał… [Fakt, jeszcze mógłby pomyśleć, że umieć mówić coś innego niż „kurwa”. Nawet, jeśli to „coś innego” to straszne brednie…]Postanowiłem kontynuować.
-Powiedz mi: czy jeśli mężczyzna powie kobiecie ze ja kocha, czy cos się zmieni miedzy nimi? [Tak] [Tak]
-Jeśli powie, czy jeśli ona mu uwierzy?
Nie umiałem na to odpowiedzieć. [To proste, stary. Zacznij od otwarcia ust. A potem powinno pójść już samo (przypominam: „umieć” to nie to samo co „móc”!)]Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Masz racje. Kobiety Są zbyt słabe żeby poradzić sobie z niektórymi facetami. [Sprawa pierwsza: Właśnie po to wynaleziono gaz pieprzowy. Sprawa druga: to raczej nieszczególnie dobry tekst na podryw]-Tego nie powiedziałam. W męskim świecie to właśnie kobiety Piszą ostatni rozdział. Kiedy stawka właśnie jest miłość tylko one potrafią walczyć tak, ze nic ani nikt nie jest w stanie je [ich] powstrzymać. – mówiąc to patrzała na basen. [I cały dramatyzm sceny wzięła cholera, bo Bella PATRZAŁA na basen.]
A ja… na nią.
Po jej słowach dość długo nic nie mówiliśmy.
Bo co tu dodawać...?
Zdąłem sobie sprawę ze musze końcu cos zrobić , związku z „prośba” Mika.
-Może spotkalibyśmy się jutro czy tam kiedyś? [„Właśnie przeprowadziliśmy para-filozoficzną rozmowę w której dowiodłem, że kobiety to w gruncie rzeczy śmieci do zaspokajania samczych chuci. Czy teraz mogę cię poobmacywać? Proooszę?!”]– spytałem ale widząc zaskoczenie w jej oczach szybko dodałem- Pouczyłabyś mnie może trochę biologii? Ostatnio się opuściłem. To jak? Mogę na ciebie liczyć?
Jej twarz się rozpromieniła.
No tak…
Jeżeli chodzi o pomaganie- Bella jest pierwsza.
-Z przyjemnością
Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym postanowiliśmy wrócić do środka. [Do środka czego?] [Jądra ciemności. Wrócili i słuch po nich zaginął *marzy*]
No to zaczynał swoje zadanie. [Kto niby? Pan Babinicz? Skąd ta trzecia osoba nagle?] [Narrację nieoczekiwanie przejął Karl] [Cześć, Karl!]
Bardzo przyjemne zadanie…

6 komentarzy:

  1. Próbowałam to czytać, ale nie dałam rady. Idea seksu w wykonaniu Edłorda jest tak obrzydliwa, że lasuje mi musk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aczkolwiek chyba zrobię sobie drugie podejście, bo niektóre fragmenty wydają się być jako tako strawne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomość z ostatniej chwili: już wiem, skąd aŁtorce wziął się ten cały edłordowy wywód o miłości: to cytat z filmu "Sara" (http://pl.wikiquote.org/wiki/Sara)
    Z chwilą tą tekst stał się jeszcze głupszy. A to dlatego, że o ile jestem w stanie- z trudem bo z trudem ale jednak- takie pierdoły znieść w ustach trzynastolatki (piętnastolatki? Coś koło tego, nie wiem, ile KaRoLiNa ma lat...) o tyle kiedy pisze je trzydziestojednoletni reżyser i scenarzysta... to mi brak słów i wszystko mi opada
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  4. Przemogłam się i przeczytałam, choć chwilami miałam ochotę biec po kubełek. Nawet zajrzałam na bloga. Cały jest rzadkiej urody (mniej by mnie szokowało, że tak klnie 13 czy iluś tam -letni chłopiec, ale jeśli robi to dziewczyna aspirująca, poprzez pisanie tego blogaska, do natchnienia i romantyczności... załamałam się nad młodzieżą), ale ten fragment urzekł mnie szczególnie:
    "Jak mam jej kurwa wyjaśnić ze tak mnie podnieciła ze mi stanął?!
    Dzieje się to pierwszy raz ze po pocałunku mi stanął."
    *parsk* To jest romantyzm XXI wieku? Dziękuję, nie mam więcej pytań.
    A z filmowymi i książkowymi opkami oraz ogólnym bełkotem i grafomanią spotkałam się na tyle często, że mało co mnie już zdziwi...
    Czy Wy to macie zamiar zaanalizować do końca?

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że mamy zamiar!
    Pozostałe rozdziały leżą na moim pulpicie już od dawna (Edward to pierwszy blogasek jaki zdecydowaliśmy się zanalizować) i straszą. Ustalenia są takie, że teraz zaczniemy już pomału wrzucać Edwarda, na przemian z jeszcze jednym opkiem które czeka w kolejce (i jest... o rany! xD)
    Biegałaś po kubełek z okazji idiotyczności opka czy kiepskości analizy?

    Jeżeli "badassowaty Edward" sprawił, że załamałaś się nad młodzieżą to wejdź na analizatornię Niezatapialna Armada Kolonasa Waazona (nie wiem, czy znasz, a jeśli nie to mamy w linkach) i znajdź analizy blogasków Milenki-Marlenki. Jej opka, jej wyobrażenie o świecie mnie przerażają, i mówię to bez żartów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z powodu obrzydliwości opka.

    Zawsze mnie zastanawiało, po co ludzie piszą opka o bohaterach, które z kanonicznymi mają wspólne li i jedynie imię... Poza tym że to jest dżezi i ql. Tutaj muszę pochwalić Rozi, wiem, że jej opko to zrzynka ze Zmierzchu i paru innych rzeczy, ale chociaż bohaterów na własnych.

    Czytałam o Milence, ale u niej to chyba przeważa u mnie współczucie nad załamaniem. Biedne dziecko, w jakiej ona rodzinie musi żyć, żeby pisać takie rzeczy?

    To pozwolę sobie udzielić rady - nie męczcie tego Edwarda cały czas, dajcie czytelnikom trochę odpocząc na rzecz różnorodności - albo wrzucajcie właśnie na przemian, albo wróćcie po pewnym czasie.

    A NAKWę czytam regularnie, razem z PLUSem. Kiedyś jeszcze SNiMT (szkoda, że zamknęli) i okazajnie Mroczną Czwórcę.

    OdpowiedzUsuń