sobota, 26 listopada 2011

8. Ostatni Paranoikon w Domu Wariatów, czyli Trzy w jednym

Witajcie, Mili moi!
Po pierwsze: Przepraszamy za opóźnienie, ale kodowanie nam się sypnęło. Zdarza się. Tym, którzy z niecierpliwością czekali na analizę obiecujemy, że za tydzień już będziemy grzeczni ^^
Po drugie: Dziś na chwilę odbiegamy od blogów zdobytych podczas Hellconu aby zaprezentować wam nasze najnowsze odkrycie: Skowrona! Skowron jest aŁtorem z Nowej Fantastyki. Przez przypadek natknęliśmy się z Johnnym na jedno jego opowiadanie i natychmiast odnaleźliśmy też wszystkie inne, gdyż okazało się, że Skowron jest nieoszlifowanym diamentem, którego powierzchnię trzeba muskać, by nie utracić nic z jego naturalnego piękna.
W dzisiejszej analizie zapoznamy się wiec z Najtrudniejszymi Koncepcjami Świata, poznamy tajniki pracy złodzieja oraz prawdziwe oblicze Rogatego i jego sługusów. Następnie czeka nas krótka lekcja futurystycznej biologii oraz naprawdę dosłowne traktowanie powiedzonka „dogryzać komuś”. A na koniec próbka bełkotu najwyższej próby czyli wyobrażenia aŁtora o procesach myślowych psychicznie chorego.
Cieszcie się!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

PARANOIKON
Adres: http://www.fantastyka.pl/4,5743.html

Jack Ryan był złodziejem
[nie. Był analitykiem, prezydentem Stanów Zjednoczonych, a czasami nawet Harrisonem Fordem].
Zakładał rękawiczki, kominiarkę i nurkował w puste domy lub w domy śpiących ludzi
[Przykro mi rozwiewać twe złudzenia, ale jeśli znalazłeś jakiś ludzi w Atlantydzie to oni już nie śpią...].
Nigdy nikogo nie zabił, raz tylko walnął w głowę pewnego starca, pogrzebaczem gdy ten zagrodził mu drogę
[Rozumiem, że to ma dać mi do zrozumienia, że jest bardzo pokojowym, pacyfistycznym wręcz facetem? Nic z tego].
Podczas ostatniego skoku z współpracownikiem Jack Ryan znalazł książkę pod tytułem PARANOIKON: KSIĘGA PARANOIKÓW
[jej autorem był młodszy brat Abdula Alhazreda – Gucio?].
Było to w domu wielce bogatym
[i-iiik! :3], należącym do lokalnego ekscentryka i kolekcjonera sztuki.
Jack przed sprzedaniem książki postanowił ją przejrzeć. Wiele razy widzimy coś, bez czego spokojnie moglibyśmy żyć dalej.
[Ketchup jest bardzo niezdrowy. ...AŁtorze, dlaczego wsadzasz w akcję z dupy wzięte zdania, które nic nie wnoszą i nawet nie wyglądają na należące do kontekstu? To jakbyś napisał opowiadanie, a potem w różnych jego punktach powstawiał losowe zdania które Ci akurat przyszły do głowy! Przestań!]
Książka go zaniepokoiła, opowiadając o najróżniejszych szamanistycznych praktykach w tym, o tworzeniu zombie
[… OKEJ. Ktoś najwyraźniej wymaga pogadanki na temat niekatolickich praktyk religijnych! A zatem słuchaj uważnie, aŁtorzyno – zombie są elementem (i to niezbyt istotnym) vodoun – religii haitańskiej będącej mieszanką dawnych wierzeń afrykańskich, chrześcijaństwa (tak, tak!) i wielu innych rzeczy. Kapłani vodoun nazywają się Mambo i Hougan. Szamanizm, taki klasyczny, wiązany jest najczęściej z Syberią i występuje w wielu odmianach – ale najczęściej chodzi o podróże pomiędzy światami za pomocą różnych substancji psychoaktywnych. Te dwie religie nie mają ze sobą dosłownie NIC wspólnego!].
Zgodnie z tytułem Ryan zaczął popadać w paranoję
[a gdyby przeczytał „Tysiąc i jedną pociesznych historyjek o gryzoniach” zmieniłby się w ryjówkę?]. Wciąż obawiał się, że ludzie, którzy widzą go za dnia coś podejrzewają. [Podejrzewają... że przeczytał książkę? O, szubrawcze!]
Wyrzuty sumienia? To takie nieprofesjonalne!
Jack z jednej strony żałował, że otworzył PARANOIKON [A tak w ogóle to w jakim języku była ta książka, że ten Ryan od razu mógł ją przeczytać?]. Z drugiej strony zazwyczaj dobrze oglądał, co zamierzał sprzedać. Po trzecie [z trzeciej strony?] - lekki niepokój nie powstrzymywał go przed kontynuowaniem.[*robi głupią minę* Skoro się niepokoiłeś, to znaczy, że jednak coś w tobie mówiło, że nie powinieneś jej czytać.]
Księga była bardzo długa i stara.
Ryan czytał o nekromancji, dowiedział się, że istnieje podobna księga - NEKRONOMIKON (księga umarłych)
[chłopcze, ja wiem że Lovecraft jest w domenie publicznej, ale lepsi mierzyli się z Mitami i polegli. Więc z czym do ludzi?], i że jest wiele sposobów na wskrzeszenie trupa.
Ryan chciał posiąść taką moc
[Fajnie. Tylko... po co?]. Tylko gdyby istniała! [Ok, a teraz wracając do tematu: Serio, na cholerę złodziejowi moc ożywiania trupów? Czy ktoś z was marzy co wieczór o stworzeniu własnego zombie?]
PARANOIKON dawał też wiele wskazówek jak wywoływać duchy i demony.
Ryan najpierw w to wątpił; potem zabrał się do roboty.
Wraz z kilkoma starymi, dobrymi kumplami, złodziejam,i
[ok, litościwie uznam ten przecinek w środku słowa za literówkę, ale hej: widzicie oczyma wyobraźni tę zgraję zatwardziałych kryminalistów, którzy o północy spotykaną się w domu jednego z nich żeby trzymać się za ręce i wywoływać duchy? A nie lali może wosku przez ucho klucza? Nie ustawiali kapci jeden za drugim aż do drzwi?] wzięli stolik i świeczki, usiedli w kole i zaczęli według instrukcji [„Czy każdy wylosował postać? Dobrze. Bill, bierz kostki, ty zaczynasz. Jeśli wyrzucisz osiem i wyżej możesz ponowić rzut, pamiętaj!”].[A teraz pytanie ogólne: dlaczego w książce o tytule „Paranoikon- Ksiega paranoików” w ogóle ktoś miałby opisywać przywoływanie demonów i wszystkie te rzeczy, które jakoby się tam znalazły? Czy taka książka nie powinna mieć tytułu „Demonikon- księga demonów” albo „Zombikon- Księga zombi” czy coś takiego?] [„Szamanikon”!]

Ryan otworzył oczy.
Ziewnął donośnie.
[Czyli jak? Ryknął jak lew?] [Ziewnął aż iskry poszły!]
Pierwsze promienie światła uderzały o roletę
[jebudut!].
- Dzień dobry, Ryan! - Zawołał głośno.
[xD Forever alone!]
Ale coś było nie tak, czuł się źle.
[Obstawiam kaca moralnego po zrobieniu z siebie idioty przed kumplami]
Wstał i powędrował do „klopa".
Potem przeszedł do łazienki, spojrzał w lustro i aż się przestraszył: był blady jak ściana.
- Jezu, Ryan, weź sobie wolne
[od okradania domów] bo zejdziesz na zawał przed trzydziestką! [Wszak powszechnie wiadomo, że złodzieje pracują według grafika, na zmiany. A do pracy noszą pudełko z drugim śniadaniem zrobionym przez żonę i przy kawie pytają „Co u dzieci, Steve?”]
Ryan wziął prysznic, ubrał się i ruszył do kuchni zjeść śniadanie
[a czy natknął się po drodze na jakieś schody żeby z nich zejść?]. Wrzasnął widząc faceta siedzącego przy stole.
- Coś ty za jeden?
- Jestem Mietek - powiedział tamten mlaskając, - jestem pradawnym demonem.
[O.O *Ithil popada w stupor. Na długo!*] [T-to jakiś dowcip, prawda? A może to zemsta? Chcecie mnie dorwać! WSZYSCY chcecie mnie dorwać!]
- C... co?
- Głuchy jesteś?
-C... co? Co ty tu...? Wypierdalaj!
Ale facet w najlepsze jadł otręby i popijał czarną z mlekiem
[Czarna z mlekiem jest na pewno bardzo czarna].

Nazajutrz Mieczysław wciąż był w jego mieszkaniu. Nie chciał sobie iść
[cały czas tylko siedział i śpiewał „Ta ostatnia niedzieeeela!...”].
Ryan najpierw uznał, że to ktoś z policji, potem, że kumple nasłali kogoś, żeby z niego zadrwić, potem uznał, że to jakiś bezdomny upośledzony
[szczerze mówiąc: pradawny demon brzmi chyba najbardziej sensownie...]. W końcu przyznał, że koleś zbyt ładnie pachnie na ostatnią z opcji! [To niezwykłe! Napisz o tym powieść!] [Too late, Ithil...]
Facet był uparty. Jak osioł przed kopulacją
[dziękuję, aŁtorze. Naprawdę potrzebowałem tej wizji w moim zestawie koszmarów. Teraz mam pełny zestaw „Zwierząt, których nie da się zapomnieć!”] [*Ithil stwierdza, że powrót ze stuporu był złym pomysłem. Wraca naprawić swój błąd*].
Gdy był u niego już trzeci dzień Ryan postanowił go zabić. Byłby to jego pierwszy trup.
- Dlaczego nie? Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Ależ działa mi na nerwy!
[*odbezpiecza swój miecz i wyciąga z szuflady listę ludzi zbyt wkurzających by spotykać się z nimi ponownie* Może zacznę od swojej podstawówki...]
Ryan przygotował linkę i obwiązał nią kark Mieczysława. Zacisnął i udusił go
[Sama prostota!] [„A potem podszedł do kolejnego strażnika- i go zabił”].
Zwłoki z łoskotem padły na płytki
[Jakim łoskotem? Właśnie go zabiłeś, na rigor mortis jeszcze za wcześnie. To raczej takie „plask” było].
Ryan zapakował ciało do bagażnika i wywiózł do lasu. Wykopał dół i zakopał zwłoki.
Wieczorem Ryan wskoczył do łóżka i bez trudu zasnął
[Nieźle, jak na pierwszy raz. A ci wszyscy biedni żołnierze których trzeba wytrenować żeby nie uważali swoich przeciwników za ludzi pewnie teraz walą się w głowę „No tak!” mówią „Wystarczyło tylko… być naprawdę zirytowanym! Ha!”] [Bo Ryan był pewnie szeregowcem…].

Ryan otworzył oczy.
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, była twarz Mieczysława
[Sama twarz? Lewitująca?].
- Aaa!!! - Wrzask było słychać w całej okolicy.
Ryan mrugnął. Był sam.
Usiadł. Trzęsły mu się ręce.
Wtedy zorientował się, że PARANOIKON zniknął. Ryan pomyślał, że ktoś go okradł.
- Złodziej okrada złodzieja, co za czasy!
[To oburzające! Zgłoś to na policję! No żeby złodziej spokojnie nie mógł otaczać się swoimi łupami… *kręci głową i prycha*]
Ale coś było nie tak.
Pachniało siarką
[„Siarką mi tu nie mydlij, siarka przy TYM to perfuma!”].
Ryan obszedł cały dom i znalazł tylko strach
[„Kompletnie zapomniałem, że cię tutaj położyłem!” zaśmiał się Ryan, otrzepując strach z kurzu „Gdybyśmy jeszcze tylko znaleźli talent aŁtora, moglibyśmy znaleźć się w historii, w której faktycznie byłbyś potrzebny!”].
- Strach ma wielkie oczy - pomyślał i odetchnął
[Strach ma wielkie oczy, bo cała reszta strachu jest mała i wychudzona. Jak go nie karmiłeś tyle czasu to masz teraz taki strach- murzyńskie dziecko].
Jednak myśl o tym, że ktoś o nim wie, go nie opuszczała.
Czuł, że potrzebuje przeprowadzki.
Wtedy zadzwonił telefon
[facet z samochodu do przeprowadzek dzwonił żeby spytać, czy długo się jeszcze będzie tam guzdrał na górze].
Dzwonił jego współpracownik. Oznajmił, że ich kumpel, który był na seansie spirytystycznym, nie żyje.
Ryan po odłożeniu słuchawki gapił się w siebie
[Ze zdumienia oczy mu się obluzowały i wpadły do środka czaszki?] [Tak, a nie mając na czym się zatrzymać wpadły do żołądka i powędrowały jelitami. Nie wiem, czy zazdroszczę mu widoków…].
Ktoś zabił jego przyjaciela.
[Czy potraficie połączyć kropki, czytelnicy? Czy może aŁtor skonstruował intrygę zbyt zawiłą dla waszych niewyćwiczonych umysłów?]

Jack sprzedał dom i wyjechał.
Osiadł we Włoszech
[Było to jeszcze prostsze niż zabicie pradawnego demona].
Konto miał pełne
[rozumiem, że w jego banku konta miały jakiś odgórnie wyznaczony limit, że jego było pełne?].
Opalał się właśnie na brzegu morza gdy ktoś go zaczepił.
Mężczyzna mówił po włosku
[„It'sa me! Mario!”].
- Przepraszam, nic nie rozumiem!
Jegomość sobie poszedł
[Co się właśnie stało? I PO CO?].
Ryan drzemał.
Przyśnił mu się morski potwór, którego macki wystają nad wodę i jedna z nich dotyka jego nogi
[Yay! Tentacle!~].
Otworzył oczy.
Ktoś go poklepywał.
Była to kobieta
[„Ihihi! Kto chce ciasta?”].
- Przepraszam, ale nie rozumiem!
Poszła sobie
[Jaki to ma sens? JAKI!? TO?! MA?! SEEEENS?! ARGH!].
Ryan drzemał.
Obudził go dziwny dźwięk. Ryan zauważył, że obok leżaka leży książka: PARANOIKON.
[Najwyraźniej obok małej czarnej (nie chodzi tu o sukienkę) i ekspresji wydarzeń (zwanych popularnie dramą) aŁtor nie ogarnia również koncepcji CUDZYSŁOWÓW]
Ryan zbladł i pobiegł do domu.
Po drodze zwymiotował dwa razy
[Mijani przez niego policjanci – oraz inni użytkownicy tych chodników- podbiegali do niego i radowanie machali rękami. A w każdym razie machali rękami. I uśmiechali się- a w każdym razie robili grymasy. I…].

Ryan obudził się w ciemności.
Było tam ciasno.
- To nie jest moja sypialnia, to... TRUMNA! - Krzyczał Ryan.
Był zamknięty w czymś małym i ciemnym
[Przecież już przed chwilą wykoncypował, że to TRUMNA!] [A co jeszcze wchodzi w grę, oprócz trumny? Skrzynia? Kontener na śmieci? Niski konserwatysta?].
- Let me out! - Wrzeszczał.
[W sytuacjach kryzysowych odzywa się w nim ukryty poliglota?] [I don’t wiem что ty sprechen to mnie!]
Najpierw uznał, że kumple spłatali mu żart. Ale żaden nie wiedział, gdzie jest.
[Żaden z kumpli nie wiedział, gdzie jest żart?] [Cóż, skoro on mógł znaleźć na półeczce strach, to co się dziwisz?] [*wyobraża sobie scenę rozpłatywania małego, płaczącego rozdzierająco żartu*]
Potem pomyślał, że to zemsta.
Później, że... to sprawka demonów.
Żadna z tych myśli nie miała sensu dlatego Ryan zaczął szlochać cichutko
[A Ithil zaczęła cichutko chichotać, z pięścią wepchniętą głęboko w usta. Uświadomienie sobie, że jest się głupim to w istocie dołujące przeżycie].
Usłyszał pusty śmiech.
Śmiech szatana.
[o ile zakład, że Rogaty ma niesamowicie irytujący, wysoki śmiech? Takie „niach, niach, niach”?]
- PARANOIKON - pomyślał - PARANOIKON.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz