piątek, 11 listopada 2011

7.1. Oczy na szypułkach czyli drogi pamiętniczku, dzisiaj przemieniłam się w wampira!

Witajcie, moi drodzy!
Dwa tygodnie temu wraz z Johnnym wybraliśmy się na warszawski Hellcon 2. Powróciliśmy z niego z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, gdyż poza tym, że miło spędziliśmy czas poprowadziliśmy też spontaniczny odczyt blogaska z innej analizatorni (cóż…) i prawdopodobnie większość z was czytających teraz ten wstęp znalazło się tu właśnie dzięki temu odczytowi. Spotkaliśmy też kilka miłych osób, które dowiedziawszy się o „Ministerstwie” zgodziło się ku jego chwale poświęcić opka spłodzone przez siebie samych. Tak więc po zakończeniu analizy „Badassowatego Edwarda” rozpoczynamy cykl analiz tychże opek. Na pierwszy ogień pójdzie Karenaj i jej „Z pamiętnika wampira Dark Wing”.
W dzisiejszej analizie spotkamy się z najbardziej beznadziejnym złoczyńcą w historii czegokolwiek, co tylko jesteście w stanie sobie wyobrazić. Ponadto nasza boCHaterka ma oczy na szypułkach a jej obecność personifikuje słowa. AŁtorka do ostatniej chwili trzyma nas też w niepewności zanim sięgnie do przepastnego wora blogaskowych „must have”, ale czekajcie cierpliwie. Bo kiedy już to zrobi- kwikniecie. A poza tym… och, po prostu czytajcie!
Btw. Miłego Dnia Niepodległosci!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

1. Dziwny gość
Moja opowieść jest inna niż ta, które czytaliście i które przeczytacie... [Śmiem wątpić...]
Przede wszystkim jest prawdziwa.
Nazywam się Stella, a moja historia zaczęła się tak:
Szłam przez park, była bezgwiezdna noc, deszcz lekko mżył. Podszedł do mnie chłopak, miał cerę tak bladą, jak biały potrafi być tylko śnieg [Śnieg nie bywa blady a bladość- biała. Tak mi przykro…]. Jego ruchy przypominały ruchy pantery [Lazł na czterech, warczał głucho i co chwila wymachiwał zadem w nieudolnych próbach imitowania ruchu ogona?]. Miał czarną, skórzaną kurtkę i czarne dżinsowe spodnie. [Oba elementy opatrzone były metką marki Lestat Clothing – Gdy Chcesz Wyglądać Jak Milion Innych Wampirów] Włosy miał krótko obcięte, czarne jak krucze skrzydło.
-Co robi tu taka panienka jak ty?- Zagadną chłopak [Jaki ęą!]
-Nie twój interes-warknęłam
-No no, nie tak ostro, maleńka-powiedział z ironicznym uśmieszkiem, ja wyprostowałam i i podniosłam podbródek do góry [*podnosi brew w dół* Serio?], nie przestając iść [a miała takiego speeda, że aż kropkę na końcu zdania zgubiła!]
-Nie jestem mała, a na pewno nie dla takich jak ty-powiedziałam i obrzuciłam chłopaka zimnym spojrzeniem
-Zaczynasz mi się podobać-chłopak przeciągle przyglądał się mojej szyi [Jak można się przeciągle przyglądać?] [No szedł koło niej i omiatał ją spojrzeniem. I jego wzrok robił takie „chlast! Chlllast!” o szyję dziewoi]
-A ty mnie odrzucasz-zaśmiał się, wtedy zorientowałam się, że plac opustoszał [a kiedy był pełen ludzi? Co się dzieje? I, jeśli wolno prosić, komu? Jakieś backstory, albo cuś?] [A jak już będziesz odpowiadała na jego pytania, to powiedz jeszcze kiedy park zmienił się w plac? Niby brzmi trochę podobnie, ale to nie to samo]. Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. Serce zaczęło mi szybciej bić. Byłam sam na sam z obcym facetem, tak pożądliwie na mnie patrzący [Ktoś tu był głodny…].
Nagle chłopak znalazł się niebezpiecznie blisko, przekrzywił głowę, pożądliwie patrząc na moją szyję [jak na opkowe standardy to całkiem do przyjęcia taki fetysz szyi] [Przypominam, że on te wszystkie sztuki wyczynia cały czas IDĄC], odsunęłam się od niego i przyspieszyłam kroku, chłopak został trochę w tyle. Odwróciłam głowę wystraszona, stał tam i patrzył na mnie, znów skierowałam głowę do przodu, on znalazł się tuż przed moją twarzą, odwróciłam głowę żeby zobaczyć czy to ta sama osoba [a głowa jej od tego kręcenia nie odpadnie?] [bardzo inteligentne. Ma przed sobą bandziora i odwraca się do niego dupą, żeby sprawdzić, czy z tyłu nie ma drugiego. W takich chwilach, moja droga, dam ci radę: carpe diem!], za sobą nikogo nie widziałam, za to poczułam jak coś wbija się w moją szyję i jak z mojego ciała ubywa krwi [a tak z ciekawości – jakie to uczucie? Taki fizyczny odpowiednik ŚLURP?], znacznie szybciej niż w czasie krwotoku. Odwróciłam wzrok, bo głowę coś mi unieruchamiało. [Jak niby? Wysunęła oczy na szypułkach i zamachała nimi bezradnie?] [Nie no, teoretycznie nawet z unieruchomioną głową może po prostu popatrzeć w inną stronę...] Gdy mój wzrok padł na chłopaka, zobaczyłam, że przyssał się do mojej szyi [… Miałeś rację, to oczy na szypułkach. W żaden sposób nie mogę zobaczyć co się dzieje przy mojej szyi]. Gdy nie miałam już krwi w organizmie, odczepił się od mojej szyi [a jak niby był przyczepiony? Ssawkami? Siłą osobowości? Butaprenem?], a ja upadłam bez sił [i bez życia]. Wtedy on pochylił się nade mną.
-Zabił cię wampir-powiedział i się roześmiał, skaleczył wargę kłem [n00b!]. Krew starł ręką, ale kilka kropel spadło mi na brodę. On odwrócił się i odszedł. Zlizałam tych kilka kropel z twarzy. [Zlizywanie czegoś z brody nawet z nienaruszonym układem krwionośnym jest dość karkołomnym zadaniem...] Poczułam ból, zgięłam się w pół i zaczęłam krzyczeć, wydawało mi się, że żywy ogień [przynajmniej on był żywy, bo ty wyssana do imentu- raczej nie] pali mi wnętrzności. Wtedy on się odwrócił i zauważył smużkę po zlizanej krwi, zaklną i zarzucił mnie na plecy. Zaciemniło mi się przed oczami [Wsadził ja do ciemni i będzie teraz wywoływał, jak zdjęcie?]. Nie wiedziałam że ktoś mnie niesie, tylko ból istniał. Wolałam umrzeć ale nie mogłam, moje serce zwalniało... [ O Manwe, bezkrwiste toto, serce jej stoi jak autobus w korku ranną porą a ona dalej się nie przekręciła? Wszczepili jej karalusze geny, czy to u nich rodzinne?] ___________________________________________________________________________
2. Przeznaczenie
Poczułam, że ląduje na łóżku. Ktoś przystawił mi coś do ust. Poczułam, że coś spływa mi do ust, o tak, jak ja tego pragnęłam [w moich ustach], tak bardzo chciało mi się pić [moimi ustami]. Zaczęłam spijaj [nie rozkazuj mi!] to, co dali [„Ludzie! AB Rh+ rzucili!”].
Zaczęło mi jaśnieć przed oczami. Mój wzrok wrócił do normy.
Ale gdzie ja jestem?
Skąd się to wzięłam? [Jakie jest moje miejsce we Wszechświecie? Jaki jest cel życia? Czemu ludzie upierają się, żeby kłaść grzyby na pizzę?] [Heeej! Ja lubię grzyby na pizzy!] [To nic, kochanie... Przebrniemy przez to, razem...]
Boże, co się stało, do jasnej cholery?! [Nie jestem jakoś bardzo religijna, ale ciepnięcie Boga i jasnej cholery do jednego zdania wydaje mi się… Wiesz, po prostu po publikacji tego zacznij spodziewać się Hiszpańskiej Inkwizycji]
Jak przez mgłę pamiętałam co się stało. Niezwykle przystojny chłopak. Ta aura niebezpieczeństwa. Podejrzane zachowanie [Nie no, obcy facet na ulicy powala cię i gryzie w szyje uśmiercając- dla mnie normalka!]. Moja szyja. Wampir... [I jeszcze więcej. Losowych słów. Dużo. Losowych słów. Hej, a serio: czy wasze myśli przypominają serię wyrzucanych jak z automatu haseł? Bo dla mnie takie urywane myślenie jest… znamienne] Podniosłam się jak oparzona. Mój wzrok wrócił do normalności. Zobaczyłam bladego chłopaka. Tego chłopaka. Wampira. [a mieliśmy przecież taki wybór chłopaków tym tekście!] [A mi się wydaje, że ona wymienia. Już stwierdziliśmy, że myśli hasłami. Wiec pewnie koło niej stało po prostu trzech chłopaków: blady chłopak, TEN chłopak i wampir]
-Kim jesteś?!-wrzasnęłam przerażona [-.- Trzy razy już powiedziała, że był wampirem, ale jeszcze się musi upewnić? O Manwe…]. Chłopak spojrzał na mnie spode łba, uniósł wargi pokazując kły.
-Mówiłem Ci, wampirem.-Powiedział to tak lodowatym tonem, że trochę ochłonęłam. [… Nobody expects the Spanish Inquisition!!!] [?!] [No weź, daj spokój: chyba nie sądziłaś, że powiem to, kiedy się tego spodziewałaś?] [Racja. To by było bez sensu] [Wszechświat by wybuchł] [Bezsprzecznie]
-A, a, a, gdzie ja jestem?
-Jesteś w moim domu, w Paryżu, w którym mieszkałaś do tej pory. [Ałć! *chwyta się za policzek* To bez wątpienia najgorzej przedstawione miejsce akcji jakie w życiu widziałem! Nie można było napisać wcześniej, że rzecz się dzieje w Paryżu? Czy ten Paryż W OGÓLE jest istotny?] [OCZYWIŚCIE, że tak. Gdzie miałaby mieszkać MarySue, jak nie w stolicy miłości? Poza tym ten Paryż jakąś dziwna aurę ma. Pamiętasz? Sandra też tam ciągnęła!] [O Rassilonie… Wieża Eiffela to wielki wabik na wampiry! To wszystko ma teraz sens!] [Hm… Czy wyczuwam smrodek spiskowej teorii dziejów?]
-A, co ja tu robię?
-Zamieniasz się w wampira? [Jej się pytasz? Czy może to propozycja? „Zmieniasz się w wampira? No chodź, będzie fajnie!”]
-Co?!?!?!
-Nie moja wina, sama tego chciałaś!-powiedział wściekły.
-Ja niczego takiego nie chciałam! To ty mnie ugryzłeś! [Wyborny moment na przekomarzanki, milordzie!] [Ja nie mogę… Dyskusje nastolatków PO fakcie nie zmieniają się wraz ze zmianą faktu. Urocza obserwacja]
-To ty zlizałaś moją krew z brody!-wrzasnął rozwścieczony
-I co z tego-mój głos spadł o kilka tonów, już nie krzyczałam, powiedziałam to ze zdumieniem
-A to, że nie ugryzienie, a krew wampira zamienia ludzi w wampiry
-To dla czego ochlapałeś mnie krwią?
-Nie chciałem, nie wiedziałem że zechcesz ją zlizać! [„Nie wiedziałem, że jeśli zostawię szklankę wody na środku pustyni to ktoś ją wypije! Przecież to nielogiczne!”]
-I niby tych kilka kropel wystarczyło!-Wykrzyknęłam wściekła.
-Nie! Ale gdybym Cię nie zmienił, wiła byś się całą wieczność w bólach! [„Co zajmuje mnie jako, że jestem bardzo empatycznym wampirem. To wcale nie jest tak, że szedłem za tobą po parku z zamiarem zabicia cię, aby nasycić własny głód!”] [Może ma wysokie Człowieczeństwo i go sumienie ruszyło?]
-Przez ciebie! Ale jeśli nie, to jak mnie przemieniłeś?!
-Po prostu, przed chwilą dałem ci krwi!-Gdy to powiedział, dostrzegłam krew na mojej brodzie. [skoro już przy tym jesteś, poliż się w łokieć] Nie, to mnie przerastało. Zemdlałam...
3.Przebudzenie
Nie wiem, co działo sie przez kilka najbliższych godzin. Gdy się obódziłam [Ło kórwa], znajdowałam się w pokoju bez okien. Leżałam na miękkim łużku [-.-… A najśmieszniejsze jest to, że bilans „u” ‘ „ó” w zdaniu jest właściwy], obok którego stała lampka nocna. Chciałam wyjść, ale drzwi były zamknięte. Zaklełam cicho.
Zaczęłam sie przyglądać pokojowi, był tam regał z książkami, figurka wilka. [regał miał kształt wilka? Johnny wants!] Szafka, na której stała lampka nocna, była hebanowo czarna [To takie oryginalne… A jakie były drzwi? Bo normalnie aż drżę z niecierpliwości…]. Zapaliłam lampke, światł, które [KTÓRY, to jest TEN światł!] z niej padało, było bielusieńkie. Kontrast jaki powstawał z połączenia czerni i bieli był niesamowity, światł zdawało się odbijać od blatu. [łączenie czerni i bieli?! Nie-sa-mo-wi-te!]
Podeszłam do regału, przeleciałam wzrokiem po tytułach książek, jeden z nich mnie niezwykle zaciekawił, a brzmiał "Insygnia wampirów" [Dlatego jej wzrok bezpiecznie wylądował na tym tytule. Podwozie mu się wysunęło].
Położyłam się na łużko z książką w ręce, Otworzyłam na pierwszej stronie, ale nim zdążyłam cokolwiek przeczytać, poczułam, że coś leży na moich plecach [Znalazłem kotecka!] [Cóż, no coś na jej plechach to mogło być ŁÓŻKO, na którym leżała…]. Zdawało się być to dla mnie dziwne, ale jednak naturalne. Zaczęłam macać ręką po owym "czymś". Dziwne, ale po chwili miałam wrażenie, że są ta błoniaste skrzydła, co w sumie okazało sie być prawdą. Lewą ręką, chwyciłam skrzydło i rozłożyłam je. Było błoniaste jak u nietoperza. Czarne jak smoła. [i z lekka bezużyteczne, skoro nie może rozłożyć ich sama, tylko musi się wspomagać ręką] Zajrzałam do książki, coś mi mówiło, że tam znajdę odpowiedzi, na część z moich pytań. [„Wyrosły mi skrzydła, łamiąc prawa fizyki, biologii i logiki, kompletnie zmieniając moje ciało. Hm... Hej, tutaj jest Garfield w twardej oprawie, ekstra!”] [Nie ma za to poradnika używania przecinków. A szkoda…]
Nie będę przepisywała całej książki, ale fragment, który mnie najbardziej zaciekawił:
"Wampiry, dzieci ciemności. Żyją w mroku, nie wychodząc na słońce. Jednak można się na nie natknąć chodząc wieczorami po ulicach[..]" [jakby można się było na nie natknąć rankiem spacerujących po osiedlowym warzywniaku, to byłoby przynajmniej oryginalne…]
"Wampiry noszą na sobie "insygnia ciemności" są to zazwyczaj małe znamiona [jak np. JEBITNIE DUŻE skrzydła], pojawiające się po przemianie. Wszystko zależy od mocy wampira. Jeśli wampir ma dużą moc, może pojawić się np. tatuaż na całe plecy [wyobraźcie sobie ból i cierpienia wampira, który musi przeżyć całą wieczność z napisem „MAMA” na plecach...]. Czasami zdarza się, że wampir dostaje [w pudełku ze wstążką] [z napisem „dzielny pacjent”] niezwykłe moce. Nawet dla jego gatunku. Chodź wszystkie wampiry umieją czytać w myślach […edwardciulen…], niewiele umie je "przeczsywać" [niech zgadnę… Jak Aro?]. Niektóre dzieci nocy mogą latać, biegać z zawrotną prędkością, skakać na wysokość 10 piętra [a dostają rentgenowski wzrok? Albo mroźny oddech? Albo chociaż siłę porównywalną z siłą pająka?]. Oczywiście wszystkie wampiry potrafią biegać, skakać lepiej niż człowiek, ale tylko niektóre dostają tak niezwykłe moce [jak bycie sprawniejszym niż człowiek]. [A tak w ogóle to czemu wampiry w ogóle mają być sprawniejsze od ludzi? To chodzące zwłoki napędzane nieświętą mocą krwi, jeśli już to powinny być SŁABSZE fizycznie i nadrabiać umiejętnością robienia trwałej na mózgu, czy jak się to nazywa…]
Jesli podczas przemiany w wampira, człowiekowi "wyrośnie" coś niezwykłego, nie jest to insygnium. Insygnium najczęściej ukaże się na tym dodatkowym "przyroście" [dodatkowej ręce] w postaci jakigoś znamienia. [A tak na poważnie – mamy tutaj klasyczny przypadek nienajgorszego w sumie pomysłu, który poległ przez kiepski opis. ]
Niektórz, "insygnia ciemności" zwą piętnem szatana[...]" [Hm, moja koleżanka jest Szatan i ona mówi, że umywa ręce] [Hmmm…]
-i tak dalej. Tylko, jak ja teraz ukryje skrzydła? Poza tym zaczynam być głodna.... [*facepalm* A spać ci się nie chciało, złotko?] ___________________________________________________________________
Nie było mnie i nie było, ale w końcu jestem. Mam nadzieje, że brak weny nie powróci. Zapraszam do czytania i dziękuje za tak wiele wspaniałych komentarzy [hie hie hie…] i kilka miłych rad!
4.Stuk...
Nagle rozległo się ciche stuk, stuk stuk... . Ktoś pukał. [NIE?! POWAŻNIE?!] Przerzuciłam włosy zza jedo ramię [Przerzuciła włosy ZZA ramienia?] [Tak, na twarz. Chciała wyglądać jak dziewczynka z „Ring”].
-Tak?-zapytałam zimnym, niczym lód, pustym głosem [Zimnym, bo właśnie wypełzła ze studni. Logiczne].
-Mogę wejśc?-zapytał znajomy głos. [Totalnie nie wiesz, jak powinien zachowywać się porywacz, prawda? Może powinieneś obejrzeć jakiś film, może „Szklaną Pułapkę”? Naśladowanie Alana Rickmana jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło… Potter]
-Tak, Ja wyjśc przecież nie mogę-warknęłam poirytowana.
-Hmm, no tak-powiedział/jak mi się zdawało/zmieszany [Używanie sleszy zamiast myślników- z tym się jeszcze nie spotkałam i nie lubię tego]. Szczęk otwieranych drzwi. [Szczękające] Drzwi zostały na powrót zamknięte, a On [syndrom Sztokholmski jej się uaktywnił? Już?!] znalazł się w środku.
-Przepraszam za moje zachowanie [*parsk!* Przepraszam, że Cię uprowadziłem i zmieniłem w wampira! Jak o tym pomyśle, to zachowałem się wyjątkowo niestosownie!], ale hmm, nie wiedziałem co robic-powiedział naprawdę, nieco zmieszany wampir.
-Przede wszystkim powinienneś się przedstawic-powiedziałam sarkastycznym głosem [sarkastyczny głos boCHaterki długo już leżał bezczynnie w jej kosmetyczce, więc postanowiła go trochę rozruszać]
-No, hmm, chyba od tego powiniennem zacząc-powiedział wampir odwracajac wzrok na ścianę obok [i ze zmieszaniem szurając butami]- nazywam sie Rafael-powiedział wampir i go "zatkało"-ty, ty masz skrzydła-powiedział i zaczął się dusic własnymi słowami [własne słowa wyciągnęły rączki przez usta i uściskały go bardzo mocno za gardło. Szkoda, że nieskutecznie] [Miały zbyt wątłe łapki]
-Tak? I co z tego?!-warknęłam, zamknęłam książke z hukiem. Chłopak nie przestawał się krztusic
-Wampiry nie miewają skrzydeł-powiedział słabym głosem, gdy przestał się krztusic. [w książce było, że wampirom może coś „urosnąć”. Mam rozumieć, że jej nie przeczytał, czy może już zapomniał? BoCHaterko, nie chcę cię martwić, ale twoim Rodzicem jest pierwszorzędny idiota…] [Najwidoczniej jemu urosło co innego…]
-Ale ja mam, przyjmiesz to do wiadomości, czy będeisz stał tak z rozdziawioną gębą?! [Arogancka MarySue jest dość arogancka. Dziecko, nie wiesz, że nie należy drażnić porywacza? Nawet, jeśli to taka ciapa jak ten twój? Tacy najczęściej są psychopatami!]-zapytałam, nie wiedziec czemu wściekła na wampira [Nie wiedzieć czemu? Nie wiedzieć czemu?! Wybierz sobie: zabił cię, trzyma wbrew twojej woli w nieznanym miejscu, skazał cię na wieczne potępienie, zachowuje się jak dupek i nie oglądał „Szklanej Pułapki”!].
-Przepraszam-bąknął chłopak zmieszany, spuszczajac wzrok na podłogę. [Nie, nie, nie! Tracisz dwadzieścia punktów… Potter] [Doktor Dundersztyc jest lepszym złoczyńcą od niego…] Podszedł do łużka i wziął ksiażkę w ręce
-Nie wież [a także nie basztuj] we wszystko, co w niej przeczytałaś-powiedział ostrożnie chłopak-Napisali ją ludzie.
-W takim razie, czy to o insygniach jest prawdą?-Zapytałam łagodny[m] już głosem.
-Nie, faktycznie się pojawiaja, ale nie mówią o ilości mocy.- Rozłożyłam ostrożnie skrzydła, aby im sie jeszcze raz przyjrzec, jak się okazało, był na nich dziwny, czerwony znak, przypominający wijącego się dymnego węża [z tej BoCHaterki niezły nerd, skoro pierwsze, co jej się skojarzyło to DYMNY wąż].
-Ciekawie.-mruknął chłopak, prawie pustmy głosem... ___________________________________________________________________
Przepraszam, że piszę tak rzadko i tak mało, ale inaczej nie umiem...<
Dopiero teraz zauważyłam komentarz Oceniającej, przepraszam. Wiem, że jest sporo błędów, ale nie godze się na [c]hamskie reklamowanie stron, nie biorę udziału w żadnych ocenach, pozdrawiam.
5.Noc
-Nie jesteś głodna?-spytał znienacka Rafael.
-Jestem.-Przyznałam nieco zmieszanym tonem. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale Rafael nie dał mi okazji. Złapał mnie za nadgarstek i poprowadził szybkim krokiem w kierunku drzwi. [TAK się zachowuje porywacz! A teraz przestań, ty okropny człowieku!] […wampirze] [Wampirze!] [Btw. Ona szła ustami?] Wtedy przypomniało mu się, że mam czarne skrzydła, które nie pozostaną niezauważone. Podszedł do szafy i wyjął jakiś damski, fioletowy płaszcz [zawsze miał w szafie kilka fioletowych DAMSKICH płaszczy] [Cóż, to typ, który porwał dziewczynę a potem zaczął ją za to przepraszać. Sądzę, że może sobie od czasu do czasu pobiegać w damskich fatałaszkach].
-Na razie musi Ci to wystarczyć, potem kupisz coś sobie.-Powiedział i podał mi go. Założyłam go, sięgał kostek. Gdy przycisnęłam skrzydła do pleców, nie było ich widać.
-Dziękuję.-Powiedziałam swoim normalnym głosem.
-Nie ma za co, a teraz chodź, nauczę cię polować!-Wampir ciągnąc mnie za rękę wyszedł z domu i zamknął za sobą drzwi na klucz [kiedy się z powrotem odwróci, jej powinno już nie być. To znaczy, wiecie, według zasad LOGIKI]. Nadal nie dowiedziałam się, dlaczego zawsze nosi je ze sobą.
Rafael zaprowadził mnie na dwór i kazał wybrać ofiarę. Znalazłam jakiegoś dilera narkotyków, wtedy on kazał mi się skupić, zwabić go, a potem zabić, tak aby ten nie miał szans krzyknąć. Wypić krew do czysta. Tak też zrobiłam. [A może by tak opis? Z kilku zdań mogły by być dwa rozdziału! I to PRAWDZIWE rozdziały, a nie pół strony A4 jak na tym blogu!] On nigdy nie udzielał pochwał albo nagan, stwierdził tylko, że "zrobiłam to czysto" [Wait, jakie „nigdy”?! Mam rozumieć, że pod tymi trzema lakonicznymi zdaniami kryje się cały wieczór wysysania Manwemu ducha winnych Paryżan?!]. Może to dziwne, ale nie miałam wyrzutów sumienia. Zawsze wydawało mi się, że jeśli miałabym kogoś zabić, to później miałabym wielkie wyrzuty , ale one wcale mnie nie nawiedziły, co więcej, wcale się tym nie przejmowałam [Sformułuj to na jeszcze kilka sposobów to może w końcu do mnie dotrze]. Krew, hmm krew była słodka, dobra. Jedna ofiara wystarczy dla wampira. To nie prawda, że potrzebujemy zabić trzy, cztery osoby dziennie, zazwyczaj zabijamy jedną osobę na dwa, trzy dni [A, jak tak to spoczko!] [Wszystko zależy od zużycia Vitae].
Rafael szybko zabił swoją ofiarę szybko, dużo szybciej niż ja. Gdy skończył Spojrzał się w sierp księżyca [i młoty gwiazd -.-].
-Chcesz wracać do domu, czy wolisz pospacerować?-Zapytała, odwracając głowę w moją stronę i patrząc mi w oczy. [Ja nie mogę, co za CIUL z tego wampira! Do kąta! Marsz!] [Kidnaper FAIL]
-Zostałabym jeszcze jeśli nie masz nic przeciwko.-Wampir skinął głową, ruszyliśmy w stronę pobliskiego parku. Szliśmy obok siebie, gdy w pewnym momęcie Rafael objął mnie ramieniem w pasie.
-Co robisz? [„Analizuję zasadę Nieoznaczoności Heisenberga, a na co to wygląda?”]-Zapytałam zdziwiona zachowaniem chłopaka. Widać było, ze się zmieszał.
[- Wiesz, to miejsce w którym Cię zabiłem. Tyle dobrych wspomnień… Aż łza się w oku kręci!- odparł wskazując na zrobiony białą kredą obrys zwłok]
-Nie, ni, nic. Tak tylko, jakoś tak, no, no wyszło.-Zmieszany chłopak trochę się odsunął.-Prze, przepraszam Cię. [Gdyby mógł jeszcze używać jąder, kazałbym mu je odstawić na półeczkę!]
-Nic się nie stało.-Powiedziałam i dosunęłam się do chłopaka.-Lubisz noc, Rafaelu?-Zapytałam okręcając na palcu jego czarno-kakaowe włosy... [Eeee… Creeepyyyy… Na miejscu tego faceta zaczęłabym chodzić z tyłkiem przy ścianie. Szkoda, że się jeszcze zamaszyście nie oblizała parę razy dla wzmocnienia efektu]
______________________________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale miałam szlaban. Postaram się to nadrobić późniejszymi postani.
Piszcie co u was na blogach słychać.
6. Alessadnro Fiorini
-Lubie, zwłaszcza w twoim towarzystwie.-Powiedział nieco ośmielony chłopak, a w powietrze uniósł się mój perlisty śmiech. [Perlisty Śmiech w sprayu do kupienia w sklepiku Ministerstwa! Do każdego zakupu Marysujol gratis!]
-A niedawno jeszcze żałowałeś, że mie zmieniłeś.-Rozweselona odpowiedziałam idąc u boku Rafaela. [… a analizatorzy wyglądali tak]
-Tak, jak widac nie tylko kobiety zmieniają zdanie.
-Tak, nie tylko my, zmieniamy zdanie.-Spojrzałam w niebo. Po chwili skierowałam się w stronę pobliskiej górki. [nadal jesteśmy w Paryżu, prawda? Skąd tam wzniesienia górskie, nieważne jak małe?] Odsunęłam sie delikatnie od towarzysza i weszłam na górkę [To zaskakujące. Byłam pewna, że idąc w stronę górki wejdziesz na pomost]. Zdjęłam płaszcz i rozłożyłam skrzydła [W środku Paryża, TAAAAAAK? Rafael zaraz zacznie żałować, że ją przemienił. Jak poczuje płonące widły gnojne w dupsku]. Podbiegłam kawałek i skoczyłam do góry [jak kangury?] [ej tam, konformistka. Ja zazwyczaj skaczę w głąb siebie!]. Zaczęłam machac równomiernie skrzydłami i wzbiłam się do góry. [Opis podejmowania próby lotu jest dłuższy niż opis popełniania morderstwa. To znamienne] Nagle Insygnia na moich skrzydłach zajarzyły sie dziwnym blaskiem. [widzę, że oczy na szypułkach działają na pełnych obrotach. Bo jak niby mogła zobaczyć coś za swoimi plecami?!] Spadłam na ziemię, upadłam na bok i sturlałam się z górki. Ramie Rafaela również zajarzyło się, jednak jego "tatuaż" emanował ciemno niebieskim światłem [światła z natury są ciemne. Te jasne to tacy odszczepieńcy. Tak naprawdę, to otacza nas świetliste podziemie, po prostu widzimy tylko te światła, które się nie dość dobrze zakonspirowały. A wtedy je zniewalamy i wsadzamy do lampek nocnych. Dlatego światła się przed nami ukrywają. To. Ma. SENS!] […To może ja zaparzę meliski na twojej nerwy… *cofa się bardzo powoli*].
-Kto?!-rzucił tylko Rafael, a jego twarz stężała. Weszłam na górę i założyłam płaszcza [„Zdziwniej i zdziwniej” powiedział Johnny czyszcząc okularów szmatkiem]. Skryłam się w cieniu.
Zza zakrętu uliczki wyjawiła się postac. Mężczyzna z długimi, brązowymi włosami związanymi w kitkę. Nosił czarny, skurzany płaszcz [następny który ubiera się u Lestata…]. Jego oczy były szare, a mały znak na karku jarzył się fioletowym blaskiem [Fascynujące są te twoje oczy na szypułkach, naprawdę]. Po chwili światło przygasło, tak samo jak na insygniach Rafaela i moich. [baterie się skończyły]
-Kim jesteś?-Zdecydowane pytanie zabrzmiało w Ustach kakaowo włosego [YESSSSSSS!!! Yes, yes, yes!] chłopaka. -Wampirem, a nazywam się Alessandro Fiorini, ty jak podejrzewam też nim jesteś. [A gdyby odpowiedź brzmiała „Nie jestem wampirem, tylko anemicznym sprzedawcą obuwia profilaktycznego”, to co byś zrobił? Zjadł go? Czy stwierdził „HaHA! Mamy Cię!”?]
-Jesteśmy.-Słowa wypowiedziałam wychodząca z cienia [Interesująca składnia, nie powiem]. Skierowałam się do stwórcy i stanęła tuż obok niego [O, widzę narrator znów wsiadł na huśtawkę: pierwszoosobowa, trzecioosobowa…].
-Ja jestem Rafael, a to Stella.-Przedstawił nas wampir. [Przy okazji – to pierwszy raz kiedy słyszymy imię bohaterki od pierwszego rozdziału, a i wtedy było to w narracji. Stąd powstaje pytanie – skąd Rafi zna jej imię? W dowodzie przeczytał, czy jak?]
-Dziwne, że nie wyczułem twojej obecności.-Mruknął Alessandro. [To się nazywa kąpiel. Szczyt mody w tym stuleciu, sam powinieneś spróbować!]
-Co tu robisz?
-Przeszedłem. W tym momęcie stoje [O ranyyy, miałam takie odzywki w podstawówce -.- Oni są nieśmiertelni, czyli wnioskuję, że Alessandro (jak bardzo trzeba nie lubić dzieciaka żeby dać mu tak na imię?) ma ciut więcej lat, niż na to wygląda. Czy to mu nie wystarczyło, żeby pojąć ideę ciętej riposty?!] Z gardła Rafaela dobiegło ciche warknięcie.
-Nie o to pytałem.-Kolejny złowieszczy pomruk.-To nasz teren, czemu tu jesteś?
-Nie wiedziałem, że wampiry roszczą sobie prawa do ziem [Tak, znaczą teren]. No cóż, myślę, że trzy wampiry w tak dużym mieścienie [dużej mieścinie?] wzbudzą niczyich podejrzeń, mam zamiar tu zostac.
-Nie!-Ostre warknięcie przeszyło powietrze [Emmm… a to niby czemu? Według mnie facet gada z sensem: miasto jest duże, a on obiecuje nie włazić wam w paradę… W czym problem?].
-Chcesz sie przekonac?!-To wyzwanie zostało rzucone łagodnie, ale jednocześnie i sarkastycznie, przekornie [Sarkazm i przekora raczej nie idą w parze]. Rafael miał zamiar rzucic się na wampira, jednak w porę złapałam go za rękę i powstrzymałam.
-Rafael wystarczy. [Niegrzeczny porywacz i niszczyciel życia, do nogi!] -Mruknęłam mu do ucha.-Do świtu już blisko, a ja mam zamiar jeszcze pożyc.-Słowa przezemnie wypowiadane były w trakcie odwracania wampira [Słowa go odwracały? Spersonifikowane jakieś, cy co? …Choć z drugiej strony skoro słowa mogły go dusić, to niby czemu nie odwracać?]. Powoli szłam pod rękę z Rafaelem, gdy w oddali słychadź było coraz bardziej oddalające sie kroki Alessandra [Oni byli na górce. Co prawda w którymś momencie zupełnie z dupy pojawiła się tam droga, ale tak czy siak nie wiem jak podkute musiałby mieć buty albo jak tupać, żeby słyszeli jego kroki przez wierzchołek wzniesienia]. "Alessandro" czyż to nie dziwne imię?... [No... nie. Akcja teoretycznie dzieje się we Francji, a „Alessandro to włoska wariacja „Aleksandra”. To nawet nie tak daleko. Nic dziwnego w tym nie ma]
_______________________________________________________
Macie szczerze napisac co myślicie o Alessandro i co byście chcieli aby się z tą postacią stało, bo nie mam pomysłu [To na huk go wprowadzałaś?]. Na razie.
Pozatym zapraszam na mój nowy blog o Upadłym Aniele, czyli demonie który wcale nie jest zły.
http://karty-z-dziennika-nocy.blog.onet.pl/b [Oryginalność w nadawaniu nazw aż z Ciebie bucha, dziecko]
Na razie jest tylko prolog, ale jak go skomentujecie, to wstawię, bo już mam napisany, nowy rozdzialik. [No to całe szczęście! Skomentowaliśmy! Dawaj jeszcze!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz