piątek, 21 października 2011

1.7. Badassowaty Edward po raz siódmy, czyli jak stacić dziewczynę w siedem minut

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
A teraz coś, na co wszyscy czekaliście! Ministerstwo Głupich Tekstów powraca do swojego pierwszego opka! Znacie go... czujecie do niego odrazę... życzycie mu wszystkiego najgorszego... Oto EEEEEDWAAAARD „Bycieracjonalnymniejestseksi” CIIIIUUUUUULEEEEEEEN!
W jego dzisiejszej walce z rzeczywistością zobaczymy: pocieszne pozycje seksualne! Weźmiemy udział w kręceniu reklamówki! Będziemy świadkami boskiej interwencji! I daremnych prób wywołania naszego współczucia!
Dobrej zabawy!
Adres bloga: http://edward-mojahistoria.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Rozdział VII
Przepraszam za błędy [TERAZ? Teraz to się nie liczy! To siódmy rozdział, do licha, SIÓDMY! Mam rozumieć, że dopiero teraz uświadomiłaś sobie, że w języku polskim obowiązują reguły, a nie tylko wskazówki?!] [*nuci smętnie* „Wypijmy za błęęęędy…”]

+16

Jechaliśmy w milczeniu.
Żadne z nas nie wiedziało, jaki mamy cel tej podróży do mojego domu [„Maaarciiin! Jak Ty masz na imię, bo zapomniałem?!”].
Panowała niezręczna cisza.
Bardzo niezręczna. [Co nie?]

-Napijesz się czegoś?- spytałem, gdy weszliśmy już do mojego pokoju.
-Nie, dziękuje- powiedziała, lekko sie usmiechając.
-Ok. Siadaj
Bella usiadła na moim łóżku, a jej wzrok skierował sie ku swoim kolaną. [To bardzo istotne najwyraźniej, że to był JEJ wzrok i JEJ kolana. W przeciwnym razie czytelnik mógłby się pogubić w tej mnogości postaci uczestniczących w scenie]
Przyglądałem się jej i po chwili usiadłem koło niej.
Przelatywały przez nas iksry [Kurczę, przeze mnie nigdy nie przelatywały iksry. Czy jestem złym chłopakiem?].
Czułem jak w moim brzuchu robi sie cos dziwnego. [Obcy? Przyznajcie, TO zmieniłoby to opko w najlepszy fanfic EVER!]
Czułem sie tak pierwszy raz w życiu.
To było niesamowite uczucie.
Poczułerm na sobie nieśmiały wzrok Belli. [Hmmm… Coś uczuciowy ten Edward. Nic tylko czuje uczucia]
Również na nia spojrzałem.
Nie uśmiechaliśmy sie...
Patrzyliśmy na siebie i [… i teraz zrobimy małą przerwę na reklamę: Młody mężczyzna zaprasza młodą kobietę do swego samochodu. Zero muzyki, zero rozmowy. Po prostu jadą. Po kilku minutach zatrzymują się przed domem chłopaka. Wysiadają i idą na górę. W totalnym milczeniu. Siadają na łóżku i z kamiennymi twarzami patrzą na siebie. Koniec przerwy na reklamy] [Widzowie przed telewizorami patrzą na to z dziwnymi minami i myślą „Że niby jak?”] obydwoje wiedzieliśmy co się stanie za chwile.
Cały czas patrząc na Belle przybliżyłem do jej twarzy swoją twarz.
Rozchyliła wargi, co przykuło moją uwagę [To chyba przez zbyt długi kontakt z tym blogaskiem, ale serio zastanawiam się które wargi…] [Wstydź się, Ithil!] [Wstydzę się *kładzie uszka po sobie* Bardzo, bardzo się wstydzę…].
Nasze oddechy przyśpieszyły.
Myślałem, że minęła wieczność nim moje wargi dotknęły jej ust […].
Jej pieknych, słodkich ust [Przyjmuję zakłady: używała prawdziwego cukru czy słodzika?].
Na początku nasz pocałunek byl delikatny, ale po chwili staliśmy sie natarczywi. [„Edward, to moja twarz, ZJADASZ MOJĄ TWARZ! AAAAAaaaarh…”] [Stali się bardziej natarczywi. Bella zaczęła dźgać go palcem w żebra, zaś Edward zapamiętale dzwonił do drzwi wejściowych]
Byłem w raju...
Zakład...
Momentalnie oderwałem sie od Belli [POK!].
Wstałem i podeszłem do drzwi [Aghr! Hej, serio, aŁtorko, a już tak dobrze Ci szło! Nie robiłaś (prawie) literówek i niemalże udało Ci się zbudować nastrój…].
Stałem tyłem do niej, ale usłyszałem jak po chwili ona również staje. [Miałeś na myśli „Wstaje”, prawda? PRAWDA?]
Milczeliśmy.
Zakład...
Gdybym teraz zrobił to czego oboje chcemy, wygrałbym ten cholerny zakład [No i co z tego, skoro nikt poza tobą i nią nie będzie o tym wiedział?].
Zraniłbym Belle...
Dlaczego byłme taki głupi?! [skoro nawet nie potrafisz napisać „byłem” jak człowiek, to ja osobiście podejrzewam jakiś defekt genetyczny]
Dlaczego sie zgodziłem?!
Przez całe zycie nie szanowałem kobiet.
Belli też nie chciałem szanować. [A teraz ją szanujesz? Oświeć mnie, kiedy to się stało?]
Dlaczego tak póżno zdałem sobie sprawe, że Bella to nie tylko ciało...?
Że ta dziewczyna to największy skarb jaki mi się przytrafił... [Idę sobie, idę i nagle O! Bella…]
-Bells, chyba cie odwiozę. Nie możemy dopuścic to czegoś czego bedziesz żalowała...
-Dlaczego to robisz?
-O co chodzi?
-Odpychasz mnie. Edward... Zrozum...Nie obchodzi mnie jaki byles, co robiles...Nie obchodzi mnie, gdzie bedziesz w przyszlym roku. Nie obchodzi mnie czy jestes szalony. [Hej! A o tym nie pomyślałem! To faktycznie wyjaśniałoby wiele rzeczy…] Boze... Po prostu wiem, ze chce byc z toba [Najbardziej z dupy wzięte wyznanie wiary ever. Ale co tam]. I nie rozumiem co robisz. To wydaje sie pozbawione sensu. Wszystko wydaje sie pozbawione sensu. [Tak, PSIAKREW TAAAK!] Ale gdy jestem z toba, jest inaczej... Ja...
Nie dałem jej dokończyć.
Odwróciłem się i szybko do niej podeszłem.
Od razu przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Bella oddawała mi pocałunki z taka sama zachlannoscia [Zachłanność ≠ zaangażowanie, zapalczywość czy co tam sobie chcesz. „Zachłanność” wiąże się właśnie z chęcią gromadzenia, a nie dzielenia się].
Moje rece powedrowaly na talie Belli [Bella zawsze, nawet w środku nocy, ma przy sobie trzy ulubione talie do stawiania pasjansa].
Ona zas dotknela mojego torsu. [AŁtorko, za dużo filmów. Kiedy już dojdziesz do tego etapu znajomości z chłopcami przypomnij sobie ten fragment i podczas pocałunku połóż swemu lubemu ręce na piersi. Oboje poczujecie się, jakbyś go odpychała. Niezbyt romantyczne]
Spojrzałem na nia pytajaco.
Bella usmiechnela sie delikatnie i skinela glową [A Edward skoczył po szklankę wody i suszony bekon, bo akurat zgłodniała… Serio, czemu twórcy filmów amerykańskich sądzą, że facet w takiej sytuacji wie, na co dziewczyna kiwa głową? Może być tyle możliwości a oni zawsze zgadną o co jej chodziło!] [Porozumienie dusz, skarbie. W końcu to TruLoFF…] [No tak, ale…] [TruLoFF] [No ale posłuchaj mnie!...] [TruLoFF, z tym nie możesz się kłócić. Przykro mi].
Zdjałem koszule, caly czas patrzac na Belle.
Wziąłem jej dłon i pokierowalem na swoja piers [rozmiar 80 B? ^^].
Chwile tak stalismy.
Nagle Bella odsunela sie o malutki krok do tyłu [A potem z zaskoczenia odsunęła się do przodu. Potem zaczęła cofać się na boki, a następnie sterowniki jej się przegrzały i eksplodowała (proszeproszeproszeproszeprosze!)].
W pokoju nie bylo zapalone swiatlo, ale ksiezyc swiecil na tyle mocno, ze widzialem kazdy ruch Belli [Zagadka: Ile światła daje księżyc „w kolorze ochry”?].
Wyraz jej twarzy.
Piekne czy. [Piękne czy nie piękne?] [Miała takie piękne czy!]Powoli zdjela swoja sukienke. [Po czym zdjęła jego sukienkę? ^^]
Stala przede mna w samej bieliznie...
Znow do mnie podeszla i chwyciła moja reke.
Tym razem to ona skierowala ja na swoja piers.
Sluchac bylo nasze oddechy [Byłabym dużo szczęśliwsza, gdyby jeden z nich teraz ucichł. I dla ułatwienia dodam, że nie chodzi mi tu o oddech Belli- to nie jej wina, że jest naiwna. Za to jego wina, że jest dupek].
Przyspieszone i nierowne.
Zdjąłem reszte ubrań i stałem teraz przed Bella jak mnie Bog stworzyl [*tubalny głos z Nieba* Ja umywam ręce, mnie w to nie mieszajcie!] [*a po chwili ten sam głos, tylko ciut cichszy i jakby mniej gniewny* Przypraszm, ludziska, na kacu byłem…].
Usmiechnalem sie do niej lagodnie.
Chcialem aby sie czula jak najswodobniej.
Zeby byla szczesliwa.
Powoli zdjela z siebie bielizne. [Uśmiech sprawiający, że dziewczyna się rozbiera - też taki chcę!]
Wtedy zobaczylem najpiekniejsza rzecz na swiecie [*ciężki wzdych* Rzecz…] [Mam szczerą nadzieję, że chodzi o tę kolekcję talii karcianych…].
Widzialem wiele kobiecych cial ale cialo Belli...
Jest doskonala. [Wszystkiego ma po dwa!]
Wzialem ja w ramiona i delikatnie polozylem na lozku.
Calowalem cale jej cialo.
Piersi, brzuch, uda.
Cala twarz. [„Całe ciało” to nie tylko piersi, brzuch, uda i twarz!] [Woreczek żółciowy poczuł się strasznie niedopieszczony…] [Biedny woreczek żółciowy!] [Dopieść woreczka!] [Ithil…] [Przepraszam :3]
Bardzo dlugo oddawalismy sie pieszczota. [JEDNA sytuacja kiedy powinno być „om” zamiast „ą” i nawet nie ma ogonka przy błędzie!]
Chcialem aby dla Belli ta chwila byla jak najlatwiejsza i najprzyjemniejesza.
-Jestes gotowa?- wyszeptalem- Chcesz mnie poczuc w sobie? [… Panowie, którzy to czytacie, jeśli któryś z was powiedział coś takiego w podobnej sytuacji – nie ma na was miejsca w puli genów. Zgłoście się do swojego lekarza po nierefundowaną kastrację.]
-Tak- wyszeptala
Wsunalem moje udo pomiedzy jej uda, a moja reka wslizgnela sie pod jej biodra i uniosla.
-Spokojnie- powiedzialem, cicho.
Moja dlon wsunela sie miedzy nasze ciala i odnalazla zrodlo jej rozkoszy [Wiecie co? Spróbowaliśmy to zrobić z Johnnym. Serio! Mówię więc z pewnością płynącą z doświadczenia: to strasznie nienaturalne, strasznie niewygodne i strasznie… śmieszne. To jedyna zaleta tej pozycji: jest niesamowicie zabawna. Raczej nie za bardzo satysfakcjonująca erotycznie, ale przynajmniej pośmiać się można. Chociaż może to ja jestem dziwna…].
Delikatnymi pieszczotami doprowadzilem do tego, ze zaczela wychodzic mi na przeciw.
Sprobowalem w nia wejsc. [I co? Spudłowałeś i skończyłeś w szafie?]
Lagodnie i delikatnie, ani na chwile nie przestawajac wodzic ustami po zebrach, szyi i ustach Belli [No to w takim razie zginasz się w naprawdę ciekawych miejscach!] [Chciałbym mieć jego stawy] [I ja bym tego chciała…].
Ale natrafilem na przeszkode.
Wiedzialem ze musze zrobic to szybko.
Moje pieszczoty, wiec zrobily sie smielsze, zeby Belli bylo latwiej [Eeee… To tak nie działa. Serio].
Wykrzyknela moje imie i wtedy wszedlem w nia mocno i gwałtownie [Skoro krzyknęła jego imię zanim jeszcze ją spenetrował, to jedyne co mi przychodzi do głowy, to że jego „śmiałe pieszczoty” były zbyt śmiałe. Innego rozwiązania nie widzę].
Fala rozkoszy przeszla przez moje cialo.
Ale ani na chwile nie przestalem myslec o Belli [Jasper byłby niepocieszony].
Spojrzalem na nia.
Zauwazylem lekki grymas na jej twarzy, ale gdy zauwazyla ze nia nia patrze [Niania patrzy? Ale Superniania czy Niania Ogg?], usmiechnela sie delikatnie [Kolejna smętna pozostałość kanonu: choćby Belli działa się nie wiadomo jaka krzywda najważniejsze jest to, żeby Edward się nie martwił!].
Wsunalem twarz w jej wlosy, zamykajac oczy i calujac jej szyje [Musiał mieć dość długą twarz] [I dość wklęsłą…].
-Przepraszam
-Kocham cie- wyszeptala mi do ucha.
Te slowa sprawily, ze zaczalem sie poruszac.
Wolno i rytmicznie. [*śpiewa* Edward cię puka w rytmie cza-cza…]
Jeszcze nigdy nie czulem czegos takiego.
To uczucie bylo, jakbym wlasnie kierowal sie w strone nieba.
Slyszalem oddechy i jeki Belli, co powodowalo, ze niebo bylo coraz blizej.
Znow spojrzalem na Belle, a ona na mnie.
-Dobrze ci?- wydyszalem. [„Doszłaś już? Doszłaś? A teraz? Dobry jestem, nie? A patrz, jakie mam mięśnie! No to doszłaś już czy nie? Ty to jakaś dziwna jesteś…”]
Skinela glowa i lekko sie usmiechnela.
Moje ruchy stale sie szybsze i gwaltowniejsze.
Wiedzialem ze oboje jestesmy blisko, zeby zatracic sie w tej rozkoszy.
I zatracilismy sie.
Razem... [Ach tak, wspólny orgazm … Czy aŁtorka… a zresztą, nie chce mi się. Każdy z was wie, jak gargantuiczna jest to bzdura w odniesieniu do tak niedoświadczonych i nieznających się nawzajem kochanków. No ale co zrobić: wzorzec karze, aŁtorka musi…]Opadlem na Belle.
Glaskala mnie po plecach.
-Spij kochanie.. -wyszeptalem
Zasnela [Grzeczna, posłuszna Bella. Masz tu żelkę] [Ja chcę żelkę!] [Ty nie zasypiasz na komendę].
Ja po chwili rowniez.

Bylo jakos po 1 w nocy, gdy sie obudzilem.
Staralem sie nie patrzec na Belle.
Wstalem i szybko sie ubralem.
Wiedzialem ze musze ja zranic [Ponawiam pytanie: dlaczego Edward nie może po prostu wycofać się z zakładu? Traci tylko 200 złotych!].
Nie moglem pozwolic zeby sie dowiedziala o zakładzie [Nic prostszego. Po prostu jej o tym nie mów. Od kogo miałaby się dowiedzieć?].
Zeby Mika sie dowiedział [On to chyba się zorientował, że się z Tobą zakładał].

Podeszlem do lozka i po cichu obudzilem Belle.
-Musisz wstac. Odwioze cie. Czekam w samochodzie- po tych slowach wyszedlem z pokoju i skierowalem sie do swojego auta.
Bella byla pierwsza kobieta, z kotra [kontra? Kotara?] bylem u siebie w pokoju.
Ale nie mialo to dla mnie znaczenie.
W ogole.. [Tak. To widać]
Bella byla rowniez pierwsza kobieta do kotej uczucie jakkolwiek je nazwac spowodowalo ze totalnie zatracilem sie w rozkoszy.
Nie uzylem prezerwatywy...
Jezeli Bella... zajdzie w ciaze? [To po prostu odhaczymy kolejny punkt na liście opkowego „must have”]
To glupie , ale wcale taka opcja mnie nie przeraza. [Faktycznie głupie, Panie Osiemnastoletnia Dojrzała Osobo]
Jeszcze lepiej: cieszylbym się [„Wreszcie zniszczyłbym jej życie jak trzeba, porządnie!”].
W koncu bylbym z Bella.
Juz zawsze... [No… nie. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że ciężką próbą licealnego romansu jest brzuch pełen konsekwencji. I zgadnij jaki procent par wychodzi z tego cało, a ile się rozpada]
Glupi jestes Cullen [Owszem, jesteś].
Za chwile masz ja zranic.
Odtracic!
Uslyszalem, dzwiek otwieranych i zamykanych drzwi mojego samochodu,
Bella sie nie odezwala.
Ja nawet na nia nie spojrzalem.

Bylismy juz pod domem Belli, gdy nagle odezwala sie.
-Moze poszlibysmy na kregle?
-Moze
Odpowiadalem sztywno, z kpiacym usmieszkiem, nawet na nia nie patrzac.
Ale pierwszy raz w zyciu musialem grac [Oj tak, jakież to dramatyczne. Oh, wait, czy to nie Ty sam cały czas powtarzasz, że musisz udawać przed rodzicami, że jesteś grzecznym chłopcem? I przed przypadkowymi dziewczynami, że ci na nich zależy? A przed Bellą, to już udawałeś tak, że dym szedł...].
Mialem ochote wziasc ja w ramiona [a najlepiej wziąśćnąć, a co!] i juz nie puszczac... [Wizyty w łazience nagle stałyby się ciekawym doświadczeniem gimnastycznym]
-Moze jutro?
-Moze
-Bedziesz jutro w szkole?
-Nie wiem. Tak naprawde juz nic nie wiem.
-Dlaczego?- spytala, nie rozumiejac o co mi chodzi.
-Taki facet jak ja musi jechac dalej. No wiesz... Z laskami - przy ostatnim zdaniu spojrzalem na nia [To zdanie nie świadczy o tym, że on „już nic nie wie”].
I pozalowalem tego.
Bol w jej oczach.
Ale nie odwrocilem wzroku.
-Przestan
-Nie jestem osoba, ktora przywiazuje sie do kogos.- kontynuowalem ranienie nas obojga, [Hyh, to urocze, że nawet kiedy wdeptuje tę dziewczynę w ziemię, w jakiś sposób udało mu się zmienić to w JEGO krzywdę] [Urocze?] [Urocze, niesamowicie obrzydliwe… Któreś z tych]
-Zamknij sie
-Mozesz miec Mika. Jest nawet spoko [DYSKRETNA sugestia] [On mówi z autopsji jak rozumiem?]. A to co bylo miedzy nami to.. Zapomnij o tym. Bylo milo, ale sie skonczylo, dziecinko [AGRH!].
-Edward, przeciez my...
-Tak. Pieprzylismy sie i choc myslalem ze jako ze jestes dziewica bedzie ciezko, to jakos poszlo. No nawet calkiem dobrze- zaczalem sie smiac
-Prosze cie...- wyjakala i zauwazylem lzy na jej policzkach.
Kurwa!
Nienawidze siebie!
-Bello, wlasnie cie wyruchalem. Pozadnie wyruchalem. I tak konczymy nasza znajomosc. [właśnie napadła mnie jedna z tych rzadkich chwil, kiedy mam ochotę pieprznąć postać fikcyjną. Najlepiej czymś takim]
Widzialem ze Bella nie umie powstrzymac lez, wiec szybko spojrzalem na drogee, byle tylko nie patrzec na jej twarz,
Po chwili, wybiegla z samochodu.
Nie umiem opisac tego co czulem.
Niewyobrazalna meka.
Teskonota.
Zal.
Bol.
Bol, rozdzierajacy kazdy fragment twojego ciala. [Dziękuję, z moim ciałem jest wszystko w porządku. Sarkam tylko trochę, kiedy pomyślę, że mam współczuć Edkowi, który przez całe opko nie zrobił nic, żeby sobie na moje współczucie zasłużyć. Poza tym wszyscy zdrowi]
Ruszylem do domu, zostawiajac za soba Edwarda, ktoreym bylem kiedys.
Bella, mnie zmienila.
Stalem sie inny.
Lepszy. [Tak, lepszy. Zyskał nowy level bycia dupkiem]
Ale ona juz nigdy tego nie zobaczy.
Ja nie dostane juz szansy by jej to pokazac.
Gdy wrocilem do domu i wszedlem do swojego pokoju, wciaz unosil sie w nim zapach Belli.
Usiadlem na lozku i nagle zauwazylem czerwony slad na przescieradle.
Krew...
Dostalem to czego chcialem.
Bella byla moja. [Zauważyliście, że cały czas rozpatruje ją – dziewczynę, w której się zakochał - w kategorii przedmiotu, który się posiada, a nie osoby?]
Dlaczego wiec czuje ze cos trace? [Bo masz zryty refleks. Bo już to coś (miłość dziewczyny, która miała na ciebie taaaki wpływ) straciłeś. Jakieś pół godziny temu, wiesz]
Poniewaz Bella powiedziala mi ze mnie kocha, a ja zrobilem wszytko by ta milosc zabic...


Minal tydzien.
Bella nie pojawila sie w szkole ani razu.
A ja uciekalem od ludzi. [„Edward, zagrasz z nami w nogę?” „ZOSTAWCIE MNIE! Ten ból! Ten nieopisany ból… I gdzie się podziała moja czarna kredka do oczu? Ach losie, czemuż mnie tak doświadczasz?!”]
Na przerwach robielem wszystko aby gdzies uciec i byc sam.
Po szkole wracalem do domu i zamykalem sie w pokoju.
Wylaczylem telefon i z niki nie chcialem rozmawic, [Niki wydzwaniała w nieskończoność, ale Edward był twardy]
Nawet z Jasperem i Emmettem.
Nie bylo mnie dla nikogo.
Moja dusza odeszla wraz z Bella... [Wielka mi strata, i tak jej nie używałeś…]

Zaczal sie nowy tydzien w szkole.
Wlasnie siedzialem w bibliotece.
Mielismy miec biologie.
Przelozyli nam ja na pierwsza godzine […szkoła w Stanach nie działa w ten sposób…], a ze nie chcialo mi sie siedziec w domu, wstalem wczesniej i udalem sie do biblioteki.
Nagle ktos sie do mnie dosiadl.
Mike... [A niech Cię, Miko Panie Człowieku!!!]
-Witaj Edwardzie
-Czesc- warknąłem
-Masz mi cos do powiedzenia?
-Nie.
-Napewno?
-Napweno [-odparł zaraz po stwierdzeniu, że nie ma mu nic do powiedzenia
- Ale jesteś pewien, że nie masz mi nic do powiedzenia?
- Tak, jestem pewien, że nie mam ci nic do powiedzienia.
- Ale na pewno?
- Tak, na pewno.
- A widziałeś ostatnio coś pięknego i czerwonego?]
-A Bella? Jakos ostatnio was razem nie widuje. Czyzbys zlamal jej serce? - spytal z kpina w glosie.
Powstrzymywalem sie z calych sil zeby mu nie przypierdolic.
-Nie. Po prostu dalem sobie spokoj. Jest nieugieta. Wygrales [I tym samym wszystko co zrobiłeś jest definitywnie i ostatecznie pozbawione wszelkiego sensu.] [*anemiczne owacje* klask, klask]
-Slucham? Edward Cullen dostal kosz?
-Dobrze slyszales. A teraz wybacz ale chce sie skupic. [OBJECTION! To zeznanie stoi w sprzeczności z dowodami!] [Dość tego, zabieram ci Nintendo!] [A-ale sprawy nie rozwiążą się same...] [Sprzeciw oddalony!]
-Ej, moze sprobuj jeszcze. Bella wlasnie weszla do szkoly... Moze...
-Bella jest w szkole?- spojrzalem na niego
-Tak...
Nim zdalem sobie sprawe co robie wybieglem z biblioteki i pognalem pod klase biologiczna.
Nim tam dotarlem zadzwonil dzwonek na lekcje.
W koncu znalazem sie pod klasa.
Bella stala obok Alice.
Nie zauwazyla mnie.
Ale Jasper owszem.
-Edward! - pomachal do mnie
Napotkalem spojrzenie Belli.
Trwalo to sekunde, poniewaz Bella odwrocila wzrok.
Spojrzalem na Jaspera i pokiwalem przeczaco glowa. [Następnie pokręcił twierdząco. I depsperacko pokiwał palcem w bucie]
Zrozumial i podszedl do mnie.
-Hej, co jest? Nie odzywasz sie juz tydzien. Bella rowniez. Co jest grane. [Jasper tak bardzo bał się tego pytania, że zmienił je w zdanie oznajmujące]
-Jasper...- probowalem z siebie wydusic.
-Cos ty zrobil debilu?!- widzialem ze ledwo nad soba panowal. [Od „co się stało?” do obelg w mniej niż trzydzieści sekund… On naprawdę dobrze zna Edwarda!]
-Musze z toba pogadac, ale nie teraz- powiedzialem i ruszylem w storne klasy, poniewaz nauczyciel juz przybyl. [Przybył na karym bernardynie, przy akompaniamencie szkolnego woźnego, który mruczał Marsz Imperialny Johna Williamsa]
Bella usiadla na naszym wspolnym mijescu, a ja stalem w miejscu [a tak z ciekawości, stałeś kiedyś w ruchu?] [A tak z ciekawości, czy tylko ja widzę teraz Bellę z dupą jak szafa gdańska zajmującą dwa krzesełka i Edwarda stojącego nad nią bezradnie?] […Nie], nie widzac co zrobic.
Caly czas na nia patrzylem, ale jej wzrok skierowany byl w strone lawki.
-Panie Cullen, prosze usciasc na miejscu. - uslyszalem glos nauczyciela.
-Tak. Juz.- powiedzialem i skierowalem sie w stone lawki. [Podążył szlakiem przetartym przez jej wzrok]
Bella nie podniosla wzroku.
Usiadlem i nadal na nia patrzylem.
Potrzebowalem tego jak powietrza.
Pragnalem by i ona na mnie spojrzala...
Dotknalem jej dloni, ale Bella zaraz ja wyrwala.
Przeszyl mnie cholerny bol.
Nie do zniesienia.
-Nie nienawidz mnie, proszę [W zasadzie to sprowadziłeś na tę dziewczynę gigantyczną traumę, ale skoro PROSISZ…]- wyszeptalem i w tym momencie profesor rozpoczal lekcje.

Po lekcji Bella od razu prawie wybiegla z klasy.
Alice chciala isc za nia, ale Jasper ja powstrzymal.
Wiedzial w czym rzecz.
Znal Belle.
Dal jej chwile samotnosci... [Wait, Jasper znał Bellę lepiej niż jej przyjaciółka? Co to, Mentalista vol.2?]

Nie moglem sie powstrzymac.
Zaczalem szukac Belli.
W koncu znalazel ja siedzaca miedzy szafkami.
Gdy mnie uslyszala , odniosla wzrok [na półkę] [A skąd go zabrała?] i stanela na rowne nogi.
Byla zalana lzami.
-Be..- chcialem cos powiedziec ale nie bylem w stanie. [Ani Be, ani Me, ani Kukuryku…]
Bella chciala mnie ominac, ale chwycilem ja uniemozliwiajac jej to.
Wyrwala mi sie i cofbela.
-Nie dotykaj mnie...- wyszeptala
Co ja zrobilem....?
Matko, co ja zrobilem...
-Musimy porozmawic
-Nie
-Mozesz byc w ciazy
Spojrzala na mnie.
-To nie twoj problem. Poradze sobie... A nawet gdybym byla to nie bedzie twoje dziecko, tylko moje. Tylko i wylacznie moje [„I z nikim się nie podzielę! I będę się nim opiekować i karmić i pieścić i wyprowadzać na spacery i co tylko jeszcze taka dojrzała, odpowiedzialna dziewczyna może zrobić z dzieckiem! I będzie się nazywało Fluttershy, na cześć mojego ulubionego Kucyponka!”][Johnny, tak poza wszystkim: skąd ty właściwie wiesz jak nazywają się Kucyponki?] [To… to nie jest teraz istotne] [*pełny zrozumienia kiw* Okej]
Chciala odejsc ale odezwalem sie i stanela.
-Bells..bylas.. Jestes dla mnie marzeniem. Chce zebys wiedziala...
-Nie wszyscy w ten sam sposob postrzegaja marzenia. Twoim bylo zeby mnie przeleciec, tak to mowicie? Moim marzeniem, byla... twoja milosc. [ktoś tutaj ma zdecydowanie za niskie standardy…] - po tych slowach odeszla.
Milosc...
Tylko moja milosc...
Zjechalem na podloge.
Po chwili siedzial przy mnie Jasper.
-Ed...- wyszeptal
-Wszystko zniszczylem... Wszystko stracilem... [O tak. I zrobiłeś to na własne życzenie, pod naprawdę marnym pretekstem, krzywdząc wszystkich po drodze i nie osiągając absolutnie nic. I teraz jeszcze pewnie chcesz współczucia? Nie ma głupich. Cierp, sukinsynu!]


2 komentarze:

  1. To opko jednak ma w sobie Coś. Jest obrzydliwe, durne, na początku nie mogłam przez nie przebrnąć, ale boru, fascynuje idiotyzmem...
    A poza tym... kucyponki^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Assire! Już myślałam, że nas opuściłaś... ^^
    "Coś" ma dla mnie wiele wspólnego z rozdrapywaniem strupa. Wiesz, jak to jest: boli, ale tak naprawdę nie możesz przestać.
    Choć jednocześnie muszę się przyznać, że aŁtorka trochę się wyrabia jeśli chodzi o pisanie, przynajmniej moim zdaniem. Nie robi mniej błędów, ale to, jak prowadzi akcje jest momentami niemal zaskakujące. Oczywiście zaskakujące jak na opko, bo wszystkie te dramatyczne zwroty akcji zostały opisane już w sryliardzie filmów ale czytasz opka i wiesz, jak może być prowadzona fabuła. W porównaniu z tym, jak mogłoby być jest niemalże nie najgorzej ;)
    Tak, kucyponki ;]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń