poniedziałek, 30 stycznia 2012

12.8. Badass i Mimoza powracają, czyli Krańcowe Stadium ADHD Kontratakuje

Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy
Wróciłem! Cieszycie się, prawda? Ithil pracowała cały zeszły tydzień ponad normę i jestem z niej bardzo dumny. Ale nadszedł czas, i oto znów jestem. Wraz ze mną powracają Badassowata Bella I Mimozyjny Edward. Ciesz... Nie. Nie cieszycie się.
W dzisiejszej analizie: Alice szaleje, dziewczyny wywożą chłopców w odludne miejsce, dowiadujemy się (nie)ciekawych rzeczy o bohaterach, bronimy ikony science-fiction za pomocą klipu z youtube'a, a także nowe wersje klasyków literatury!

Ps. Pewnie zauważyliście już, że na Ministerstwie pojawiły się dwa nowe bannery - jeden to odnośnik do Akcji "Pajacyk", a drugi - do protestu przeciw ACTA, do którego to przyłączamy się z Ithil całym sercem. Klikajcie na oba z równą werwą!

Miłej zabawy!

Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist

Chapter 08
*BPov*
W niedzielę obudziłam się cholernie wypoczęta. Nawet nie miałam kaca, a to nowość jak na po imprezowe poranki.
O
[, ależ ze mnie jest niesamowita i kompletnie bezwstydna] kurwa!
Dopiero teraz to do mnie dotarło. Impreza, zajebiście seksowny Edward, macanie się z Jacobem, widzący to i uciekający Cullen, nasz pocałunek w moim pokoju, ssanie jego fiuta, jego kurewsko zajebistego fiuta!
[Wiecie... poza tym, że to po prostu obrzydliwe to jest to też najgorsze streszczenie wydarzeń/przeżyć wewnętrznych bohatera/cokolwiek to miało być jakie kiedykolwiek czytałam. Serio] Ha. Od początku wiedziałam, że facet jest nieźle obdarzony przez naturę, ale to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania [Te gigantyczne palce! To owłosienie na stopach, którego nie powstydziłby się hobbit! Te pory skóry, szerokie jak Wielki Kanion! Ta dżungla włosów w nosie!]. Długi, gruby i mega podniecony [permanentnie]. A na dodatek Edward jest prawiczkiem! Tak właściwie to nigdy nie spałam z prawiczkiem. Każdy mój facet był doświadczony i dawał mi niesamowitą przyjemność swoim kutasem [Rany, serio robi mi się gorzej jak to czytam...]. Ale cholera. Dla Edward zrobię ten pieprzony wyjątek i poświęcę się dając mu cudowny pierwszy raz [Skądś to znam. Jak widać między Badassowatą Bellą a Badassowatym Edwardem zachodzi więcej podobieństw niżbyśmy się spodziewali. Nawet sformułowania mają podobne. Ciekawe kiedy jakiś randomowy stary znajomy będzie ją zaspokajał oralnie w slow motion]. Co ja pierdole? Poświęcę się? To jest jedyna rzecz, której teraz pragnę i zrobiłabym to gówno [DO ŁAZIENKI WON! TU CZYTAJĄ PORZĄDNI LUDZIE!], nawet gdybym musiała mu zapłacić [Ale ją ciśnie... Bello, weź kup wibrator, parę Świerszczyków i przestań męczyć, co?].
Z fantazjowania wyrwała mnie Alice wbiegająca do pokoju.
-Bells, co ty taka podjarana, co? - zapytał wszystkowiedzący chochlik. - Wiem! Edward! Opowiadaj mi w tej chwili wszystko! - krzyczała, skacząc po pokoju jak opętana
[odbijając się od ścian i lampy na suficie] [*klik*!].
- Alice...- wyjęczałam, na co ona skoczyła jednym zwinnym ruchem na moje zaspane ciało w łóżku.
[I bardzo słusznie! Dlaczego to ciało się wylegiwało zamiast obsługiwać Bellę?!]- Cholera jasna. Twoja nadpobudliwość mnie kiedyś zabije! - warknęłam.
- Nie zmieniaj tematu, tylko się spowiadaj. W tej chwili!
[Powiedziała Alice wciągając przez głowę sutannę i na próbę stukając w krzesło]
Ponownie jęknęłam, ale nawet ten dźwięk nie zdołał zlikwidować rozmarzenia na mojej twarzy. Alice była strasznie ciekawską i upierdliwą osobą, ale zawsze dostawała wszystko co chciała
[Bo jej to dawałaś, niemądra osobo]. Nie było sensu się z nią kłócić, dlatego zaczęłam mówić.
- Alice, kurwa, on jest prawiczkiem! I ta jego niepewność i nieśmiałość jest kurewsko seksowna! A jego fiut..mmmm...
[Coraz bardziej mam wrażenie, że dla niej każdy penis byłby „mmmm”. Dla niej chyba nawet ogórek na straganie byłby „mmm”... ;/] [Albo kaszanka! :3]
- Spałaś z nim? Wiedziałam! Wy się pieprzyliście na górze jak króliki, a ja spałam wygodnie na kolanach Jaspera. Zajebiście! - prawie zaszlochała w moje ramie
[„budowaliśmy bliskość zdrowe relacje” zachlipała Alice „Rozumiesz to? Jak ja się w domu pokażę...”}.
- Nie spałam z nim! Kurwa, nie dał się, kminisz to? - zrobiłam kwaśną minę i spojrzałam w jej wielkie, ciemne oczy.
- To jak? Skąd wiesz jaki jest jego kutas? - zdziwiła się
[usiłowała go zgwałcić ze szczególnym okrucieństwem, aż w końcu uległ. Jak zwykle].
- Po prostu musiałam jakoś pomóc jego kurewskiej erekcji, Al
[prawdziwa dobra Samarytanka z ciebie, Be]. A, że moim ustom nie miał nic przeciwko to doprowadziłam go do najlepszego [bo prawdopodobnie jedynego] orgazmu w jego życiu.
- Jak myślisz, kiedy się w końcu złamie?
[Paradoksalnie im szybciej tym lepiej dla niego...]
- Mam nadzieję, że szybko. Choć z drugiej strony, nie chce go naciskać. Wiesz, skoro to ma być jego pieprzony pierwszy raz, to musi to być coś, no nie?
- Bells, czyżbyś była zakochana? - na jej twarzy pokazał się ogromny uśmiech
[Ogromny uśmiech wylazł z łóżka, przeciągnął się, ziewną potężnie, bo czym wylazł na jej twarz powłócząc nogami i z kubkiem kawy w ręku], a w oczach zaczęły skakać wesołe iskierki.
- Chyba cię pierdolnęło, Al. Ja? Zakochana? W Edwardzie? To, że uważam, że jest seksowny i ma olimpijski rozmiar penisa, nie znaczy, że go kocham!
[są gorsze powody...]
- A ma olimpijski rozmiar?
[a jaki to jest olimpijski? W kształcie tyczki? Czy może z pięcioma pierścieniami różnych kolorów?] Cholera, mam nadzieję, że to u nich rodzinne! Mimo tego i tak uważam, że Edward Anthony Cullen [*wertuje „Zmierzch” w poszukiwaniu drugich imion wampirów* Anthony?!] [Mnie bardziej zastanawia, skąd Alice ma takie informacje...] zawładnął twoim kamiennym sercem, Isabello Marie Swan!
- Ty miej może nadzieje żeby Jasperek nie okazał się taką samą cnotką jak Eddie - pokazałam jej język, na co ona zaczęła nawalać mnie poduszkami.
Po tym jak mnie już trzy razy zabiła
[bardzo uroczy ten Element Komiczny, zaprawdę. Możemy już iść?], w końcu się wydostałam spod jej silnego ciałka. Oczywiście wychodząc z łóżka potknęłam się o coś niewidzialnego i wylądowałam tyłkiem na podłodze [O, kolejny. AŁtorka sypie nam elementami komicznymi jak z rękawa...] [Czekaj, czekaj, a co to za krwawe ochłapy?] [?] [No tu, na podłodze] [A, to! To moje zerwane ze śmiechu boki. Nie przejmuj się].
- Kurwa mać! - syknęłam, pocierając ręką o pośladki.
- Dobrze ci tak - powiedziała pod nosem Alice.
- Słyszałam to! I lepiej złaź na dół sprzątać to całe gówno po imprezie, bo Charlie wróci za...- spojrzałam na zegarek. - Ja pierdole, już prawie szesnasta?!
[Czym Bella była tak zmęczona, że spała do szesnastej?] [Ciągłym gadaniem/myśleniem o seksie] [Ma sens!]
- Spokojnie zakochańcu, dom już błyszczy!
- Alice kocham Cię, dzięki!
- Oczywiście, że mnie kochasz. Mnie nie da się nie kochać! - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.
W odpowiedzi wysłałam jej równie promienny, choć całkowicie nieszczery uśmiech i pokazałam fucka
[a ta wzięła swoje legsy za belta i runęła po stairsach!... Czy my jesteśmy w Chicago?].
***
Niedziela minęła nam na resztkach sprzątania i plotkach. Al była trochę zawiedziona imprezą, ale nie dziwie się, bo najebana pada praktycznie od razu
[Bella tak się wczuła, że cofnęła się w czasie do początku imprezy?]. Za to ja nie miałam na co narzekać. Gdy Alice użalała się nad sobą i twierdziła, że nigdy nie weźmie już takiej ilości alkoholu do ust [zawsze może potem pić przez słomkę...], ja po prostu sobie gwizdałam, cholernie ją tym wkurzając.
***
Pogoda w poniedziałek strasznie mnie zaskoczyła. Słońce w Forks? To zdarza się tylko raz na kurewski rok
[Ciekawe ile trwa kurewski rok? Bo dla nich z tego, co się orientuję, to sezon trwa zawsze?], dlatego wyciągnęłam z dna szafy swoje ukochane jeansowe szorty i cienką grafitową bluzkę ze sporym dekoltem i 3/4 rękawami. Połowa uczniów naszego liceum była podobnie ubrana [i teraz nie potrafię przestać się zastanawiać, jak wygląda Emmett w bluzce „ze sporym dekoltem” i trzema rękawami ze czterech...], a druga połowa chodziła praktycznie nago [i teraz nie potrafię przestać się zastanawiać, jak wygląda Rosalie...]. Pieprzone dziwki z młodszych klas [nie to, co ty, o Strażniczko Cnoty i Obrończyni Idei Małżeństwa]. Ale wracając do pogody stwierdziłyśmy z Al, że trzeba korzystać ze słoneczka i postanowiłyśmy zjeść lunch w naszym ulubionym miejscu za szkołą.
Na parkingu spotkałyśmy nie kogo innego tylko oczywiście Cullenów
[Nagle zrośniętych w jedną osobę]. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale współczuję Edwardowi przebywania z Chochlikiem, który będzie go o wszystko wypytywał.
- Cześć chłopcy! - Al pobiegła do nich z drugiego końca parkingu i zaczęła wrzeszczeć jak psychopatka
[funkcjonalna socjopatka, do your research!].
Gdy tylko znalazłam się przy nich posłałam szeroki, uwodzicielski uśmiech Edwardowi
[z dodatkowym mlaśnięciem], który odwdzięczył się nieśmiałym uśmieszkiem.
- Jak wam się spodobała nasza impreza?! - zapytała Alice.
Edward spłonął słodkim rumieńcem i odwrócił od nas głowę, na co dostał od szczerzącego się Jaspera sójkę w bok
[Jasper dał mu sójkę w bok i powiedział przez zaciśnięte zęby „Nie spuszczaj wzroku. Nie okazuj strachu. Jak wyczują, że się boisz od razu rzuca się do ataku. Na nas obu...”].
- Alice.. - syknęłam jej do ucha. - Hej, idziemy zjeść lunch w takim świetnym miejscu za szkołą, idziecie z nami? - zapytałam chłopaków
[takim kompletnie odludnym, w którym nikt was nie znajdzie? Taaak, ja bym się bał...].
Al nie czekając na ich reakcję porwała rękę Jaspera i pociągnęła go w stronę naszej polany
[Rany, taką to strach wypuścić z klatki...]. Zostaliśmy z Eddiem sami, więc uśmiechnęłam się do niego słodko i zapytałam:
- Idziesz?
- Jasne - odwzajemnił mój uśmiech.
Wzięłam jego dłoń i dogoniliśmy tych pojebańców. Ku mojemu zaskoczeniu Edward nie puścił mojej dłoni tylko nadal ją mocno trzymał. Popatrzyłam na niego z podniesionymi brwiami
[„No, rypanko w lasku to ja rozumiem. Ale trzymanie się za rączki? Ty perwersyjny osobniku!”] na co on się ponownie zarumienił i rozplótł nasze palce.
- Wiecie już, że dostaliśmy się z Eddiem do drużyny footballowej? - powiedział dumnie Jasper.
[No i nawet powinni być dumni. Z tego, co wiem amerykańskie drużyny futbolowe to jeden mały, zwinny facet i dziesięciu basiorów. Ani Jasper ani Edward nie są jakoś specjalnie potężnej budowy więc powinni sobie pogratulować, że trener nie zauważył, że ich jest dwóch... (Choć z drugiej strony czy to aby na pewno dobrze?)]
- Ha! Wiedziałam, że się dostaniecie! - krzyknęła podniecona Al i rzuciła się na szyję biednego Jazza. Prawie stracił równowagę gdy oplotła nogami jego talię i zaczęła go namiętnie całować
[zawczasu przywiązał się do drzewa, czy jak? Innej możliwości nie widzę...] [„Będziesz się taplał w błocie z innymi facetami- TO TAKIE PODNIECAJĄCE!!!”].
Wow. Czegoś takiego to się, kurwa, nie spodziewałam
[łamaliśmy już prawa logiki i dobrego smaku, trochę miąchania z grawitacją nie powinno cię dziwić...].
Postanowiłam, że to dobra okazja żeby podroczyć się trochę z Edwardem, więc przysunęłam się do niego, stanęłam na palcach i liżąc oraz przygryzając płatek jego ucha, szepnęłam uwodzicielsko:
- Gratulację
[co zabrzmiało tak: „Ghatuace *ślup-ślurp-ślurp*”] [Oj tam, oj tam- Edwardowi i tak stanie...].
Chłopak wyraźnie się tego nie spodziewał, dlatego lekko zesztywniał, a po chwili odchrząknął dziękując
[Zróbmy próbę: *KHE KHE*] [Och, nie ma sprawy! ^^].
Pocałowałam go jeszcze w policzek i dopiero teraz zauważyłam, a raczej poczułam, że dzisiaj się nie ogolił i na twarzy miał lekki zarost, z którym wyglądał zajebiście gorąco
[Wyglądał tak hiper-hot ale zauważyłaś to dopiero, kiedy wyczułaś, że powinien? Doskonale].
- Mógłbyś częściej się nie golić. Wyglądasz tak kurewsko seksownie
[Zdecyduj się! Kurewsko albo seksownie?] - ponownie wyszeptałam do jego ucha.
- Ty też wyglądasz seksownie - odpowiedział strasznie szybko
[„Niezjedzmnie niezjedzmnie niezjedz...”].
Wow. Cullen, czy ty właśnie powiedziałeś, że wyglądam seksownie? Ha, to przebija nawet to sobotnie 'perfekcyjnie'
[No, nie powiedziałabym, ale to widać tylko ja... :/ (poza tym średnik i cudzysłów to nie to samo...)].
- Tak uważasz? - stanęłam do niego przodem i przyległam do niego całym ciałem. Jęknął, gdy moje biodra otarły się o jego erekcję
[jak niby? Ona chyba faktycznie gwałci mu nogę...].
Haha, koleś jest niezły. Dopiero co zaczęłam, a on już jest zwarty i gotowy
[„Niezły”, czy może raczej „chory”, albo „zaburzony”?]. Uśmiechnęłam się do niego.
- Mmm. Chyba rzeczywiście tak uważasz.
- Hej, gołąbeczki. Jesteśmy już na polanie! - przerwała moją małą zabawę Alice.
[Wait! Czyli oni to całe ocieranie się i skakanie uskuteczniali... cały czas... idąc?!]
- Ładnie tutaj - zauważył nadzwyczaj spostrzegawczy Jasper.
- Naprawdę? Nie zauważyłam Jazzy - powiedziałam ironicznie, na co chłopak prychnął.
Al i Jazz usiedli na środku polany i od razu zaczęli się migdalić. Zerknęłam na Edwarda i zauważyłam, że intensywnie wpatruje się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami
[białka i źrenice tkwiły wpatrzone w pobliskie drzewa].
- Siadaj - powiedziałam do niego
[Podaj łapkę! Poproś! Daj się przelecieć!].
- Jakaś przestrzeń osobista by nam się przydała, czy coś! - powiedziała moja przyjaciółką, gdy usiedliśmy koło nich.
- Pierdol się - powiedziałam do niej słodko i wzięłam zdezorientowanego Edwarda za rękę.
Wciąż trzymając się podeszliśmy pod wielki dąb i tam usiedliśmy.
Milczeliśmy jakby nam, kurwa, w jakiś magiczny sposób odjęło mowy
[Fascynuje mnie ta potrzeba ciepania niecenzuralnych słów w sceny, w których one ewidentnie nie pasują. Nie wiem, czy Ałtorka wsydzi się, że pisze coś romantycznego? Bo zauważcie, że ta goła (pardon) „kurwa” pojawia się głównie w takich sytuacjach...]. Nie była to oczywiście niezręczna cisza, pełna jakiegoś napięcia. Ale po prostu przeszkadzała mi.
- Edward powiedz mi coś o sobie
[TERAZ jej się zachciewa...].
- Um.. co chcesz wiedzieć? - zapytał.
- Nie wiem. Wszystko? Nie wiele o tobie wiem. Oprócz tego, że grasz na pianinie własne kompozycje i jesteś prawiczkiem
[To się nazywa istotne informacje... Ciekawe, co by było gdyby wszyscy się tak przedstawiali? „Cześć, jestem Zbysław, gram w zespole rockowym i mam hemoroidy”] - chłopak znowu spłonął uroczym rumieńcem, ale po chwili odpowiedział.
- Hm.. Od urodzenia mieszkałem w Los Angeles, tutaj przeprowadziliśmy się, ponieważ Esme źle się czuła w takim wielkim, zatłoczonym mieście i marzyła o domku na jakimś zadupiu. Mój ojciec, Carlisle, jest lekarzem, a Esme prowadzi dom. Jasper jest ode mnie starszy o 10 miesięcy. Urodził się w styczniu, a ja w listopadzie
[Ja też z listopada T.T]... Lubię czytać książki, słuchać muzyki, oglądać filmy.. [Ok, standardowy opis nastolatka zaliczony, mamy poczucie, że znamy głównego bohatera i teraz możemy przejść do scen seksu]
Położył się na trawie i przestał mówić, więc wywnioskowałam, że skończył swoją opowieść. Chwile gapiłam się na jego zajebiste włosy i przystojną twarz, ale gdy otworzył swoje szmaragdowe oczy postanowiłam ciągnąć dalej naszą rozmowę.
- Jakiej muzyki słuchasz?
- Wszystkiego po trochę. Nie mam ulubionego gatunku
[hej? A „Claire de lune”? Zmierzchowy kanon będzie się musiał udać na jakąś terapię... „Cześć, jestem Zmierzch, piszą o mnie fanfiki...”].
- To dokładnie jak ja - uśmiechnęłam się lekko i położyłam obok niego. Ziemia była zimna i kurewsko niewygodna, dlatego postanowiłam położyć się na Edwardzie. Spiął się lekko, gdy położyłam się na jego torsie
[cała? Z nosem utkwionym w zadku?] [Albo Edward to taki brat Pudziana który już zwiększył masę i z jeszcze bardziej rozrośniętym ego]. Głowę położyłam na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w lekko przyśpieszony rytm jego serca. Zaciągnęłam się głęboko tym typowo edwarodwym zapachem, a on w tym samym czasie zanurzył swój zgrabny nosek w moich włosach. Moja lewa ręka powędrowała pod jego t-shirt i wykonywała powolne ruchy na jego seksownie umięśnionej klacie. Swoją dłonią zaczął przejeżdżać po moich plecach [Wziuuuum! Ostry zakręt i palimy gumę!]. Cholernie zaskoczył mnie ten gest, ale równie mocno mi się podobał.
Zapytałam go jeszcze o ulubione piosenki, książki i gatunki filmowe. Zaskoczył mnie fakt, że mamy podobne gusta w tych dziedzinach
[Edward też czytał tylko Kamasutrę i „1000 upojnych nocy sułtana”]. Oczywiście Edward zaczął się ze mną wykłócać, że "500 dni miłości" to denna komedia romantyczna z prostym przekazem. Niech się pierdoli, to mój ulubiony film! (Oczywiście pierdoli tylko ze mną, żeby nie było niedomówień. [niedomówienia? Przy tobie? Chciałbym...]) Ja za to zaczęłam wyśmiewać jego miłość do "Gwiezdnych wojen". Nigdy nie zrozumiem jak można to gówno oglądać [aŁtorko, UMRZYJ. TERAZ.].
Jak się potem okazało Cullen nie jest takim kujonem, za jakiego go brałam i mamy mnóstwo wspólnych tematów do rozmów i żartów. W jego towarzystwie byłam w stu procentach sobą
[ojej, przykro mi...], byłam odprężona i spokojna. Poza tym jego ramiona wokół mojego ciała dawały mi dziwne poczucie bezpieczeństwa.
Między nami znowu nastała ta pieprzona cisza, choć tym razem nie grała mi tak na nerwach. Była całkowicie odprężająca. Oczywiście ten błogi stan musiał zostać przerwany przez jebane wibracje w moim telefonie.
- Co jest, kurwa, Alice? - zapytałam po odebraniu.
- To wy nadal tam siedzicie? - zaświergotała do telefonu.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Ci idioci zostawili nas tu, a sami spierdolili do szkoły. Zajebiście
[aŁtorko, serio – po co te przekleństwa? Czy one poprawiają w jakiś sposób tę scenę? Czy czujesz się dojrzalsza mogąc ich używać? A jakby prawdziwi pisarze myśleli w ten sposób, to co by było?] [„Jeden dla Władcy Ciemności na wykurwiście ciemnym tronie, w krainie Mordor, gdzie zapierdalają cienie?”] [„Dzieckiem w kołysce kto łeb ujebał hydrze, ten młody rozkurwił centaury?”] [„Humpty Dumpty na mur się wpierdolił // I Humpty Dumpty z muru się spierdolił // I nie sprawią wszystkie jebane konie i żołnierze // Że się Hupty Dumpty w jedna całość znów zbierze // Kurwa!”] [„Raz w jebanej głuchej dobie, gdym zjebany siedział sobie, usłyszałem pochujane, głuche ciche napierdalanie, jakby u drzwi moich tuż”?].
- No, a czemu wy spieprzyliście?
- Haha, czemu? Bells złotko, jakbyś się nie zdążyła zorientować to właśnie skończyliśmy lekcje.
- Co kurwa?! - wykrzyknęłam do telefonu i zerwałam się na równe nogi, a ze mną Edward
Wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. Spojrzałam na zegarek na jego nadgarstku i myślałam, że jebnę jak zobaczyłam, że wskazówki na nim wskazują 14:30! Nawet nie zauważyłam kiedy ten cholerny
[tylko cholerny? Obsuwasz się, aŁtorko. Na pewno jest mnóstwo bluzgów, które mogłyby znaleźć się w tym miejscu!] czas zleciał.
- Czemu nas tu kurwa, zostawiliście? Tak trudno było podejść i oznajmić, że skończyła się przerwa? - warknęłam wkurwiona do telefonu.
- Nie dramatyzuj, kurwa. Po prostu tak słodko wyglądaliście wpatrzeni w siebie i objęci na tej trawie, że nie miałam serca żeby was rozdzielić
[„plus, kiedy podeszłam, zaczęłaś warczeć i pokazałaś mi zęby! Nigdy nie mówiłaś, że masz ich dwa rzędy...”].
- Pieprz się - oznajmiłam jej opanowanym już głosem.
- A propos pieprzenia się. Zawiozę Jazza swoim autem, a Edward podwiezie ciebie. Miłej zabawy, gumki masz w środku torebki! - rozłączyła się.
Położyłam się z powrotem na niewygodnej trawie
[od kiedy trawa jest niewygodna? Niewygodne mogą być rzeczy W trawie, jak kamyczki czy gałęzie. Świeża trawa jest mięciutka, a w porę roku bez świeżej trawy nikt mądry nie biegałby do lasu...] i westchnęłam. Zamknęłam oczy i zastanawiałam się czy Eddie zdaje sobie sprawę, że uciekliśmy z dwóch ostatnich lekcji. Ha, pewnie to jego pierwsze wagary w życiu!
- Co jest? - zapytał Edward dziwnie głośno.
Otworzyłam oczy (kiedy ja je tak właściwie zamknęłam?) i zauważyłam, że chłopak siedzi obok mnie z pochyloną twarzą w moją stronę. Podparłam się na łokciach i nasze wargi dzieliły już tylko milimetry
[bardzo wygodny sposób prowadzenia konserwacji, że tak powiem...].
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale byliśmy nieobecni na 2 lekcjach. Właśnie wszyscy wyszli ze szkoły - powiedziałam delikatnie muskając swoimi ustami jego.
- Wiem - powiedział szeptem i docisnął swoje miękkie wargi do moich
[Muy sexy!].
Edward całował mnie bardzo wolno i delikatnie. Tak cholernie zmysłowo. Przeszły mnie po plecach ciarki, oczywiście z przyjemności, a ja oddałam tą
[tę! Mór, zaraza, franca i trąd, TĘ!] seksowną pieszczotę.
Nie wiem jak długo trwaliśmy w tym słodkim pocałunku, ale gdy się wreszcie od siebie oderwaliśmy nasze oddechy były przyśpieszone, a usta Edwarda lekko podpuchnięte i bardziej czerwone
[UGRYZŁA go! Ja nie mogę, ugryzła!]. Popatrzyłam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się. Gdy to odwzajemnił, a my zaczęliśmy miarowo oddychać, nie mogłam się powstrzymać i złapałam mocno za jego kark i przyciągnęłam do siebie. Moja druga ręką powędrowała do jego zajebistych, miękkich włosów, natomiast jedna dłoń Edwarda była oparta na łokciu przy moim boku, a druga trzymała mój policzek.
Ten pocałunek nie był już taki subtelny. Był gorący i pełen naszego wzajemnego pożądania. Rozpalał niesamowity ogień w moim ciele
[płoń, wiedźmo! PŁOŃ!] [pocałunek Edwarda wywoływał ZGAGĘ?! To chyba niedobrze...] i najwyraźniej w ciele Edwarda również, bo czułam [jak mu dym idzie uszami? Jak mu się włosy fajczą?] jego erekcje przyciśniętą do uda. Jego ręką zsunęła się z mojego policzka i powędrowała w dół mojego ciała na moje odkryte udo. Zachęcona tym. Zassałam lekko jego dolną wargę, a następnie ją przygryzłam. Cullen wziął ze mnie przykład i zrobił dokładnie to samo z moją górną [To niewiarygodne, ale na serio zrobiliśmy to z Johnnym. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak śmiesznie to wygląda. No i- oczywiście- nic a nic nie jest erotyczne ani podniecające].
Nasz nagły pokaz namiętności trwał długo
[poukrywani w krzakach sędziowie dali im po dziesiątce za samą wytrwałość], ale nadal nie wystarczającą ilość czasu. Eddie odsunął się ode mnie i jęknęłam na utratę tego kontaktu. W jego oczach igrały ikierki podniecenia [jako mężczyzna i analizator mogę z całą pewnością powiedzieć, że żadne ikierki nigdy mi nie igrały, ani w oczach, ani gdzie indziej!], a na ustach widniał wielki uśmiech, który szczerze odwzajemniłam.
- Cholera, naprawdę
[oO Na mą duszę!] cię lubię Cullen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz