Szanowny Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Pamiętacie Badassowatego Edwarda z naszej pierwszej analizy?
Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, nie miejcie do siebie żalu. My też
najchętniej usunęlibyśmy z pamięci tego gnojka, który traktował kobiety jak
przedmioty i nie rozumiał, że „nie” znaczy „odejdź ode mnie ty paskudny
bydlaku!”.
Dlaczego o nim wspominam? Ponieważ „bohater” naszego
dzisiejszego opka jest do niego trochę podobny. Także jest dupkiem
(kanonicznie!), a aŁtorka obdarzyła go chucią królika i szacunkiem do kobiet
Mela Gibsona. Tym razem jednak, mamy (nie) przyjemność spotkać w tej roli...
Draco Malfoya! Tym samym zapraszamy na nasze pierwsze potterowe opko! Brawo my!
W tym, jednoczęściowym, odcinku zobaczymy: oryginalne sposoby na
wyrażanie miłości i pożądania (tzn. krzycząc „Ratunku! Zostaw mnie, zostaw!”),
alternatywne koligacje rodzinne Dracona i wysoce nieatrakcyjna scena seksu
ciągnąca się przez więcej niż połowę tekstu.
Ostrzegaliśmy!
Adres bloga: http://slytherin-diary.blog4u.pl/
Zaanalizowali: Ithil i Johnny
Zeitgeist
1. Wyrwana kartka z pamiętnika Dracona Malfoy'a
Witam. Mam na imię Draco i wywodzę się z rodu
Malfoyów, który słynie ze swej nieskalanej czystości krwi . Wcześniej nawet nie
zastanawiałem się nad czymś tak idiotycznym jak pisanie pamiętnika. Skłoniły
mnie ku temu ostatnie wydarzenia [„Pomocy. Pomocy. Jeśli ktoś to czyta, dzika aŁtorka
dorwała mi się do mózgu. Przyślijcie kogoś. Szybko!”].
Wszystko zaczęło się parę lat temu, gdy będąc w
drugiej klasie zapoznałem [w biblijnym znaczeniu tego słowa]
jedenastoletnią dziewczynkę. Szczególną uwagę przykuwała jej jasna karnacja i
długie ciemne włosy, do tego różowe usta i co najważniejsze czystość krwi [a zrobiłeś jej
badania DNA, że jesteś tego taki pewien?]. Wyróżniała się od reszty
dziewczyn, była pewna swego i uparcie broniła własnych racji. Buntowniczka [albo chamska
gówniara. Ale nie przeszkadzaj sobie]. Bywały chwile, gdy razem dużo
rozmawialiśmy [„dla
odmiany. Zazwyczaj rozmawiałem w pojedynkę”]. Zraziła mnie tym, że
wychowali ją mugole, których nazywała „rodzicami”. Hańbiła tą szczerością
najpotężniejszy w Hogwarcie dom – Slytherina. Pomimo to Megara ma w sobie
ukryty magnes, przyciągała mnie do siebie [gdyż w dziecięctwie przez przypadek połknąłem torbę
gwoździ] nie zabiegając o nasze wzajemne stosunki [Za to – jak się
zaraz dowiemy – bardzo zabiegał o nie Draco].
Meg, jako jedynej podarowałem prezent
bożonarodzeniowy – maskotkę węża, która przy dotknięciu różdżką ożywała i
zachowywała wszelkie cechy prawdziwych gadów [„Zachowywanie” to nie „zyskiwanie”.
Zachowywać można coś, co już się ma. Chyba, że chcesz mi powiedzieć, że bez
dotykania różdżką ta maskotka wyglądała i zachowywała się jak wąż. Tak dla
zmyłki]. Nigdy nie zapomnę jej uśmiechu [„i krzyku bólu kiedy wąż ugryzł ją w
stopę, po czym uciekł do Brazylii”].
Na przełomie lat spędzonych w Hogwartcie nasze
relacje znacznie osłabły. Megara oddalała się coraz bardziej. Nie chciałem jej
stracić. Miała być moja i tylko moja. Starałem się zrobić wszystko, aby znów
skoncentrowała się jedynie na mnie. Lepsze stopnie, bardziej przykładałem się
do treningów [„machałem
jej przed nosem taką małą chorągiewką i co rano przynosiłem jej kapcie w
zębach”]. Wysiłki okazywały się daremne. Do dzisiaj.
Kierowałem się akurat w stronę Głównego Holu.
Czas ponaglał, mecz Qudittcha miał zacząć się za godzinę, a przed zawodami
należało spotkać się z całą drużyna i dopilnować najmniejszych szczegółów.
„Pokonamy Gryfonów, znów będziesz moja” myśli o Gwieździe Slytherina [*gugluje* O kim?]
sprawiły, że wpadła wprost w moje ramiona. Mimowolnie objąłem ją czule. W
tamtej chwili wskazówki zegara stanęły w miejscu [Zero?].
Nic się nie liczyło. Znowu wdychałem woń jej ciała [Znowu
– czyli, że już wcześniej to robiłeś?], głaskałem delikatny,
aksamitny policzek. Zlustrowałem Meg [w aktach IPNu widniała jako TW „Rura”] i….
Zaniemówiłem z wrażenia. Miała na sobie wyzywający strój, właściwie
niezakrywający jej pięknego ciała [Zabawne. Zawsze
sadziłam że w kwestii mundurków Hogwart był dość konserwatywny...].
Uwierzyłem, że ubrała się tak tylko i wyłącznie dla mnie! [później okazało się, że Meg lunatykowała,
a że miała zwyczaj spać w samej bieliźnie…]
- Gdzie idziesz w takim stroju? To niezbyt
bezpieczne abyś tak ubrana chodziła po Hogwarcie.
- Ty chciałbyś od razu wszystko wiedzieć, co?
- Przykuwasz uwagę i rozpalasz rządze, ktoś mógłby ciebie skrzywdzić. [Jedno zdanie a trzy błędy! Jedziemy po kolei: 1. „Rządze”. Rządz Rządz Rządza Rządza. Ciekawe tylko które z nich rozpalała boCHaterka (osobiście kibicuję jezioru) 2. „Ciebie”. Wyczuwam syndrom „Zmierzchu”, gdzie co druga forma „się”, „cię” i.t.p była zamieniona na „siebie”, „ciebie”... 3. Ogół zdania. Czy ktokolwiek mógłby powiedzieć coś takiego do koleżanki licząc na cokolwiek poza siarczystym policzkiem?]
- Ty chciałbyś od razu wszystko wiedzieć, co?
- Przykuwasz uwagę i rozpalasz rządze, ktoś mógłby ciebie skrzywdzić. [Jedno zdanie a trzy błędy! Jedziemy po kolei: 1. „Rządze”. Rządz Rządz Rządza Rządza. Ciekawe tylko które z nich rozpalała boCHaterka (osobiście kibicuję jezioru) 2. „Ciebie”. Wyczuwam syndrom „Zmierzchu”, gdzie co druga forma „się”, „cię” i.t.p była zamieniona na „siebie”, „ciebie”... 3. Ogół zdania. Czy ktokolwiek mógłby powiedzieć coś takiego do koleżanki licząc na cokolwiek poza siarczystym policzkiem?]
Obawiałem się o Meg, jest naprawdę piękna i osoby
niezrównoważone mogłyby jej wyrządzić krzywdę, spróbować zgwałcić [a dwa zdania
później...], a zazdrosne dziewczyny pobić lub wykorzystać czary do
oszpecenia mej gwiazdy. Żądza wzięła nade mną przewagę. Nie wiem jak szybko
zacząłem nachalnie przytulać i obmacywać szatynkę [O, właśnie!].
- Przecież to dla mnie tak się ubrałaś. Pożądasz mnie. Nie próbuj uciszyć własnych emocji, to na nic. – Przyparłem Meg do ściany, złapałem za nadgarstki i zacząłem składać finezyjne pocałunki na jej miękkiej szyi [Draco, trzymasz ją siłą i przypierasz do ściany- w takiej sytuacji NIC co robisz nie jest finezyjne!]. Krzyczała, szarpała się, ale jednocześnie mnie pożądała [„Wysoki Sądzie, sama chciała, a teraz się wypiera!”]. Walcząc z uporem Meg powstrzymywałem jej gwałtowne ruchy. [Uwaga, zapnijcie pasy i postarajcie się przeczytać następujące zdanie jednym tchem!] Jedynie podczas naszego połączenia stanowilibyśmy całkowitą jedność, nasze zmysły odgrywałyby w tym akcie główną rolę, a my niczym marionetki uczuć skrępowani linami słuszności wdzieralibyśmy się do swych światów dosadnie je zniekształcając, aby na nowo stworzyć idealnie zsynchronizowane uniwersum [„Drogi Penthousie, nigdy nie sądziłem, że zdarzy mi się coś takiego…”]. Wsunąłem dłoń pod jej skąpą spodniczkę [spodenko-spódniczka. Jak „Śnadapka” i „kinutka”], jednocześnie zapewniając, że nie mam złych zamiarów i błagając o zaufanie. Pomimo, że byliśmy w lochach i czuć było pleśń i wilgoć, nie zważałem na to. Obydwoje byliśmy zbyt idealni, aby przejmować się czymś tak nieistotnym jak miejsce, w którym aktualnie przebywaliśmy [Idąc tym tokiem rozumowania Draco powinien się równie dobrze czuć w domu mugoli, na wysypisku śmieci i na puchowym łożu. Przypuszczam, że wątpię]. Puściłem nadgarstki Meg. Z wyczuciem zacząłem pieścić jej ciało. Głaskałem nogi, delikatnie ściskałem jędrne pośladki. Uwolniłem ją w nadziei, że odwzajemni me uczucie. Popełniłem błąd. Oberwałem siarczysty cios w twarz. Meg broniąc się przed własnymi pragnieniami krzywdziła nas oboje [nie jestem pewien, czy to wypowiedź stalkera, gwałciciela czy osoby niezrównoważonej… Ty zdecyduj, Internecie!]. Nie mogłem pozwolić, aby strach zwyciężył. Pchnąłem ją na kamienne schody, które wcześniej za mocą czaru „evera” przemieniłem w miękkie „łoże”. Dla innych może byłem draniem, lecz Meg nigdy bym nie skrzywdził. Zawsze ochraniałem przed innymi, teraz nadszedł czas abym ocalił ją przed samą sobą [Wiecie co? Wpuszczę was za kulisy i przytoczę komentarz, który padł w tym miejscu, a który miał się nigdy nie pojawić w wersji reżyserskiej a już tym bardziej w analizie. Jednak jest to komentarz tak obrzydliwy, okropny i oddający charakter tej sceny... „>>Uciekaj! Ja się powstrzymam! Ruuuuuun!<< Krzyczał Malfoy trzepiąc sobie ostro”]. Wsunąłem dłoń pod czarną spodniczkę, drugą natomiast chwyciłem za jędrną pierś. Błądziłem po koronkowych majteczkach. Czując lepką maź tylko upewniłem się w przekonaniu, że Megara mnie pragnie [po pierwsze – reakcja ciała nie jest świadomą reakcją osoby. Po drugie – czy ktoś może mi wyjaśnić, ile erotyzmu i zmysłowości zawiera w sobie słowo „maź”?]. Irytowało mnie jej usilne wołanie o pomoc, lecz miałem świadomość, że gdy wsunę w to boskie ciało swego nabrzmiałego penisa, ta bariera strachu zaniknie [Bariera, która zniknie kiedy wsadzisz w nią swego wielkiego i gorącego nazywa się zupełnie inaczej!]. Staniemy się sobie naprawdę bliscy. Poczułem jak ktoś chwyta mnie za przegub karku [gdzie kark ma przegub?] i z furią zrzuca z Gwiazdy. Opadłem twarzą na skalną posadzkę. Zawistnie spojrzałem na osobę, która śmiała ingerować w relacje moje i Meg. Postarałbym się, aby natręt gorzko tego pożałował, lecz ku memu zdziwieniu dostrzegłem Snape’a. Przyłapanie nas przez Mistrza Eliksirów było zwiastunem kłopotów i szlabanów [oskarżenia o gwałt, wyrzucenia ze szkoły, może nawet pobytu w Azkabanie…] [Co ty, Johnny. Przeczytaliśmy już tyle potterowskich opek, że powinieneś wiedzieć, że Snape lubi gwałcić uczennice bardziej niż jakikolwiek Malfoy. O wiele prawdopodobniejsze więc jest, że teraz odsunie go na bok i zaczną ją posuwać na dwa fronty...].
- Przecież to dla mnie tak się ubrałaś. Pożądasz mnie. Nie próbuj uciszyć własnych emocji, to na nic. – Przyparłem Meg do ściany, złapałem za nadgarstki i zacząłem składać finezyjne pocałunki na jej miękkiej szyi [Draco, trzymasz ją siłą i przypierasz do ściany- w takiej sytuacji NIC co robisz nie jest finezyjne!]. Krzyczała, szarpała się, ale jednocześnie mnie pożądała [„Wysoki Sądzie, sama chciała, a teraz się wypiera!”]. Walcząc z uporem Meg powstrzymywałem jej gwałtowne ruchy. [Uwaga, zapnijcie pasy i postarajcie się przeczytać następujące zdanie jednym tchem!] Jedynie podczas naszego połączenia stanowilibyśmy całkowitą jedność, nasze zmysły odgrywałyby w tym akcie główną rolę, a my niczym marionetki uczuć skrępowani linami słuszności wdzieralibyśmy się do swych światów dosadnie je zniekształcając, aby na nowo stworzyć idealnie zsynchronizowane uniwersum [„Drogi Penthousie, nigdy nie sądziłem, że zdarzy mi się coś takiego…”]. Wsunąłem dłoń pod jej skąpą spodniczkę [spodenko-spódniczka. Jak „Śnadapka” i „kinutka”], jednocześnie zapewniając, że nie mam złych zamiarów i błagając o zaufanie. Pomimo, że byliśmy w lochach i czuć było pleśń i wilgoć, nie zważałem na to. Obydwoje byliśmy zbyt idealni, aby przejmować się czymś tak nieistotnym jak miejsce, w którym aktualnie przebywaliśmy [Idąc tym tokiem rozumowania Draco powinien się równie dobrze czuć w domu mugoli, na wysypisku śmieci i na puchowym łożu. Przypuszczam, że wątpię]. Puściłem nadgarstki Meg. Z wyczuciem zacząłem pieścić jej ciało. Głaskałem nogi, delikatnie ściskałem jędrne pośladki. Uwolniłem ją w nadziei, że odwzajemni me uczucie. Popełniłem błąd. Oberwałem siarczysty cios w twarz. Meg broniąc się przed własnymi pragnieniami krzywdziła nas oboje [nie jestem pewien, czy to wypowiedź stalkera, gwałciciela czy osoby niezrównoważonej… Ty zdecyduj, Internecie!]. Nie mogłem pozwolić, aby strach zwyciężył. Pchnąłem ją na kamienne schody, które wcześniej za mocą czaru „evera” przemieniłem w miękkie „łoże”. Dla innych może byłem draniem, lecz Meg nigdy bym nie skrzywdził. Zawsze ochraniałem przed innymi, teraz nadszedł czas abym ocalił ją przed samą sobą [Wiecie co? Wpuszczę was za kulisy i przytoczę komentarz, który padł w tym miejscu, a który miał się nigdy nie pojawić w wersji reżyserskiej a już tym bardziej w analizie. Jednak jest to komentarz tak obrzydliwy, okropny i oddający charakter tej sceny... „>>Uciekaj! Ja się powstrzymam! Ruuuuuun!<< Krzyczał Malfoy trzepiąc sobie ostro”]. Wsunąłem dłoń pod czarną spodniczkę, drugą natomiast chwyciłem za jędrną pierś. Błądziłem po koronkowych majteczkach. Czując lepką maź tylko upewniłem się w przekonaniu, że Megara mnie pragnie [po pierwsze – reakcja ciała nie jest świadomą reakcją osoby. Po drugie – czy ktoś może mi wyjaśnić, ile erotyzmu i zmysłowości zawiera w sobie słowo „maź”?]. Irytowało mnie jej usilne wołanie o pomoc, lecz miałem świadomość, że gdy wsunę w to boskie ciało swego nabrzmiałego penisa, ta bariera strachu zaniknie [Bariera, która zniknie kiedy wsadzisz w nią swego wielkiego i gorącego nazywa się zupełnie inaczej!]. Staniemy się sobie naprawdę bliscy. Poczułem jak ktoś chwyta mnie za przegub karku [gdzie kark ma przegub?] i z furią zrzuca z Gwiazdy. Opadłem twarzą na skalną posadzkę. Zawistnie spojrzałem na osobę, która śmiała ingerować w relacje moje i Meg. Postarałbym się, aby natręt gorzko tego pożałował, lecz ku memu zdziwieniu dostrzegłem Snape’a. Przyłapanie nas przez Mistrza Eliksirów było zwiastunem kłopotów i szlabanów [oskarżenia o gwałt, wyrzucenia ze szkoły, może nawet pobytu w Azkabanie…] [Co ty, Johnny. Przeczytaliśmy już tyle potterowskich opek, że powinieneś wiedzieć, że Snape lubi gwałcić uczennice bardziej niż jakikolwiek Malfoy. O wiele prawdopodobniejsze więc jest, że teraz odsunie go na bok i zaczną ją posuwać na dwa fronty...].
Jako ulubieniec Snape’a zawsze wymigiwałem się od
kar, lecz teraz wiedziałem, że bez szlabanu się nie obędzie, a sowę wyśle
jeszcze tego pamiętnego dnia. Me myśli były błędne. Severus ubzdurał sobie, że
chciałem zgwałcić Meg [NIEEEEEEEE?]. Prawda była zupełnie inna. Nie dając mi
dojść do słowa zapadł wyrok – wydalenie z Hogwartu [hm. Dobrze] [Ekskjuzmi, nie żebym nie pochwalała, ale od kiedy to Snape może
sam wywalać uczniów z Hogwartu? Gdyby tak było kanoniczny Harry już w pierwszej
klasie stałby się pomocnikiem Hagrida (wersja alternatywna: za kasę po rodzicach wynająłby sobie Dumbledora na godziny, żeby ten go uczył całej wiedzy magicznej jaka sam posiadał)].
Z jednej strony słusznie – nigdy nie chciałem
uczęszczać do tej marnej szkoły. Jestem stworzony do większych celów, niż
ślęczenie wśród bandy idiotów i półgłówków [„na świecie jest tyle kobiet, które mnie kochają i
którym muszę to uświadomić!”]. Z drugiej… to oznaczałoby, że kontakt
z Meg znacznie osłabnie lub… całkowicie stracę styczność z Gwiazdą Slytherinu [Czy tylko mnie
„Gwiazda Slytherinu” kojarzy się z nazwą klaczy wyścigowej? „Na czoło wysuwa
się Gwiazda Slytherinu, za nią łeb w łeb idą Złoty Chłopiec i Cytrynowy
Drops!...”]. Zostaje jeszcze kwestia rodziców. Matka jak zwykle
zarzucałaby mi nieodpowiednie zachowanie [„synu, jak mogłeś gwałcić dziewczynę czystej krwi? Mało
jest mieszańców i szlam?”] [a jednak sama...],
ojciec - minister magii [… puściła się z
Korneliuszem Knotem!] przejmowałby się plotkami, które okrążyłyby
świat czarodziejów znacznie wpływając na ojca reputacje [i składnię jego].
Wstałem [„bo wiedziałem, że i tak będę siedział”?].
Wiedziałem, że bez znaczenia, jakich argumentów użyłbym na własną obronę
zostałyby błędnie zrozumiałe [„Mój penis musi znaleźć się w kobiecie co najmniej raz
na dwadzieścia cztery godziny, albo dostanę raka!”].
Przechodząc obok Megary nawet nie spojrzałem na
jej anielską twarz. Pragnąłem okazać się do końca twardy, nieugięty, dumny [W kontekście tego, co się tu przed chwilą wyprawiało
wspomnienie o twardym, nieugiętym i dumnym brzmi jakoś tak...].
Gdybym dostrzegł jej piękne oczy… Nie mógłbym odejść dobrowolnie,
wyprowadziliby mnie siłą. Ściągnąłem z siebie płaszcz od Qudittcha i rzuciłem w
stronę Megary [Teraz
zaczynam się zastanawiać, czy on cokolwiek miał pod tą szatą... „Tak, drogie
panie! TO może być... w was!”].
[Cholera! Jak bardzo się przez nią stałem sentymentalny!]
Byłem zły na wszystkich, na siebie, na Megare, na
wychowawcę. Przystanąłem na chwilę. Tak trudno było odejść bez Megary.
Zacisnąłem powieki i… uroniłem łzę [Pojedynczą!] [Samotną!] [Kryształową!][Nieeeee... Szmaragdową!].
– Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! - Usłyszałem rozpaczliwy krzyk Meg. - [„To ja jestem tu zajebista! To moja łza! Profesorzeeee, a on kradnie moje płyny ustrojowe!”] Proszę nie wyrzucać Dracona! – Odwróciłem się za siebie i ujrzałem moją słodką dziewczynkę klęczącą przed Snape’em [… Oo?!] trzymającą się kurczowo jego szaty [A, ok. Dalej dziwne, ale w porównaniu...]. Wrzeszczała jak opętana. Nikły uśmiech przemknął po mej twarzy. Nie myliłem się, co do Gwiazdy Slytherina. Pożądała mnie tak samo jak ja jej [raczej trafił ją Syndrom Sztokholmski…].
– Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! - Usłyszałem rozpaczliwy krzyk Meg. - [„To ja jestem tu zajebista! To moja łza! Profesorzeeee, a on kradnie moje płyny ustrojowe!”] Proszę nie wyrzucać Dracona! – Odwróciłem się za siebie i ujrzałem moją słodką dziewczynkę klęczącą przed Snape’em [… Oo?!] trzymającą się kurczowo jego szaty [A, ok. Dalej dziwne, ale w porównaniu...]. Wrzeszczała jak opętana. Nikły uśmiech przemknął po mej twarzy. Nie myliłem się, co do Gwiazdy Slytherina. Pożądała mnie tak samo jak ja jej [raczej trafił ją Syndrom Sztokholmski…].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz