Witajcie,
True Believers!
Nazywam
się Johnny Zeitgeist i czytam komiksy. [Cześć,
Johnny!]
Z
początku zaczęło się od lekkich rzeczy. Kaczor Donald, Gigant...
Ale z czasem moje... potrzeby... stawały się coraz większe.
Potrzebowałem bardziej skomplikowanych historii, lepiej zarysowanych
bohaterów. Na początku wystarczyły mi mangi wydawane przez JPF,
ale kiedy Dobry Komiks wydał „Amazing Spider-Mana”, przepadłem.
Do końca i z kretesem. I z radością.
Jestem
fanem komiksów. Jestem fanem Marvela. Znam i lubię wszystkie
postacie pojawiające się w filmie „Avengers”. Oprócz Lokiego,
ale to inna historia.
I
kiedy czytam, jak nastoletnie aŁtoreczki, które w życiu nie miały
komiksu w rękach, zmieniają moje ulubione postacie na swój obraz i
podobieństwo, coś w moim wnętrzu umiera. Ale po chwili wstaje i
łaknie krwi.
A
zatem – szczerzymy ząbki i hajda na wroga!
Adres
blogaska: http://avengers-milosc-i-zemsta.blog.onet.pl/
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist
Zanalizowali: Ithil i Johnny Zeitgeist
Hej,
to my, Autorki! [Cześć,
AŁtorki! To my- analizatorzy!]
To
nasze pierwsze opowiadanie, więc dopiero ćwiczymy - sorry za błędy!
[Nie
ma sprawy. Pokażemy wam, gdzie są, żebyście ich już więcej nie
popełniały ^^] [Muhahaha,
haha, ha] Mam
nadzieję, że się to wam spodoba, jak ktoś chce być w linkach, to
niech napisze komentarz
Aha
- to nasza własna historia i prosimy jej nie kopiować!!!
***
Stąpała
kamiennym korytarzem, wokół rozlegało się echo jej [stąpnięć]
[z tąpnięć...] kroków. Mrok
skrywał wszystko i Raven nie była w stanie nic dostrzec. Oddychała
ciężko. Nagle przed sobą zobaczyła drzwi [A
przecież przed chwilą nie mogła nic zobaczyć...]. Były
wielkie. Pchnęła je, a one otworzyły się z jękiem
[„AAAAAAAAACHHHhhhhhh...”].
Weszła do wielkiej, bogato zdobionej, złotej sali.
Ciemność
graniczyła z jasnością. Przez
chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Spojrzała w górę - na
diamentowym niebie [były szafirowe
gwiazdy?] świecił księżyc. Rozejrzała się dookoła i
nagle usłyszała dźwięk [szkoda. Gdyby go
zobaczyła, byłoby ciekawiej...] [Synestezja
rządzi!]. Był on przenikliwy i jednocześnie perlisty
[Przenikliwe perły... Rany, jakoś tak
sprośnie mi się to konotuje...]. Jej ciemne oczy
podążyły w stronę, z której dobiegała fala dźwięku [Po
chwili konsternacji podążyła za nimi]. Nagle zauważyła
mężczyznę, związanego okrutnymi, stalowymi łańcuchami [to
i tak nieźle. W niektórych wersjach, Loki spętany jest
wnętrznościami własnego
syna].
Podeszła
bliżej oniemiała. Mężczyzna był piękny. Wysoki, o
kruczoczarnych włosach do ramion, lekko opadających mu na twarz.
Jego cera była jasna jak poświata księżyca, a oczy miały
niezwykłą barwę szmaragdu. To one tak przyciągały Raven [Czyli,
że Loki ma wołające oczy? A to novum...].
Widać w nich było ból i cierpienie, a źrenice odbijały
księżycowe światło. Po alabastrowych policzkch płynęły łzy
skrzące się w świetle księżyca [Ale czy
były DIAMNENTOWE?!]. Raven miała ochotę je otrzeć z
twarzy nieznajomego [uczyń
to! Zostanie ci odbicie jego umęczonej twarzy a potem to już nic,
tylko zakładać nowy kościół...]. Spojrzała w dół i
zobaczyła, że jest on nie tylko spętany łańcuchami, ale ma
również krwawiące rany na całym ciele. Krew skapywała na podłogę
tworząc szkarłatne strumyki [Nieźle.
Rozumiem, że Loki jest podłączony do jakiś zewnętrznych
zbiorników, że ma w sobie tyle krwi, by wciąż i wciąż i wciąż
krwawić nie wykrwawiając się?]. Raven ponownie
usłyszała dziwny dźwięk i nagle zrozumiała. Tajemniczy
nieznajomy cicho płakał [Oooo!
Do tej pory myślałem że to morderczy psychopata ukarany za swoje
przewinienia! Ale skoro płacze,
to znaczy, że
mam mu współczuć!].
Podeszła
do niego, pragnąc ulżyć mu jakoś w cierpieniach, ale ten tylko
spojrzał na nią z furią w zimnych oczach.
-
Nie dotykaj mnie! - krzyknął, jednak nie cofnęła się, zauroczona
jego boską urodą [*wzdech*
On jest złą
osobą!
Sama o tym piszesz! Ogarnij hormony i niech dotrze do ciebie, że
gdyby mógł, wykorzystałby Cię i zabił, gdy już nie będziesz
potrzebna. I ODEJDŹ od niego!]. Przez głowę
przeleciało jej tysiąc myśli, jedna bardziej gorąca od drugiej
[Loki w obcisłym, skórzanym wdzianku, Loki
gotów oddać za nią życie, Loki obsypany płatkami róż, Loki
oświadczający jej się, ona w zaawansowanej ciąży z Lokim, nagi
Loki, uprawianie seksu z Lokim...].
-
Kim jesteś? - zapytała.
-
Jestem... koszmarem - odpowiedział, a wtedy się obudziła.
***
Melody
zerknęła na idącego przy niej meżczynę. Nick Fury był wysoki i
wyglądał bardzo poważnie, ale ona się tym nie przejmowała
[Zastanawiam
się, jak można się nie przejmować czyimś wyglądem. W sensie, że
kiedy nadchodziła ja ochota pogłaskać go pieszczotliwie po łysym
czerepie robiła to, nie zważając, że jego głowa jest metr wyżej
niż ona głaszcze?].
Angielski wywiad, w którym wcześniej pracowała, wyszkolił ją,
aby radziła sobie z takimi przypadkami [jakimi
przypadkami? Autorytetami? Kto ją szkolił, do jasnej anielki? James
Punk?].
Kilka dni temu okazało się, że z Anglii przyjeżdża do USA, bo
jej szefowie zaproponowali Fury'emu, aby zaczęła współpracowac z
S.H.I.E.L.D. Spakowała się tylko i przyleciał po nią prywatny
odrzutowiec [Mary
Sue musi być podjęta z odpowiednimi honorami... Nie może po prostu
przylecieć incognito
zwykłym
samolotem i tam dyskretnie wstąpić do TAJNYCH Służb Specjalnych].
Po chwili była już w siedzibie S.H.I.E.L.D. Fury podszedł do niej
i powiedział tylko:
-
Panna Blackwood? Niech pani ze mną idzie, przedstawię panią
reszcie. [I
ten wrzeszczący na wszystkich zrzęda zwraca się tak do
szesnastoletniej siksy. Fajno]
Skinęła
głową i ruszyła za nim.
Bardzo
ją interesowało, z kim teraz będzie pracować, a przede wszystkim
- czy będą tam jacyś przystojni chłopcy [Bo
to priorytet kiedy ma się ratować świat. W ogóle, kiedy się
podejmuje jakąś nową pracę: czy będzie tam ktoś przystojny do
poderwania...]. W Anglii miała romans z pewnym
agentem, ale to była już przeszłość, o której nie chciała
myśleć [SZESNAŚCIE LAT!!!].
Fury
prowadził ją przez wąskie pomieszczenie o wysokim suficie, aż
nagle skręcił w stronę drzwi otwierających się na skan
siatkówki. Wszedł, a Melody za nim. Jej oczom ukazał się
przestronny pokój z olbrzymim stołem pośrodku
[Nie wiem czemu wyobrażam sobie
wnętrze tego statku z filmu, no naprawdę nie wiem...] [To
się nazywa Hellicarrier, słonko, to latający lotniskowiec...].
Melody
rozejrzała sie uważnie. Osoby siedzące przy okrągłym stole też
na nią spojrzały. Fury przedstawił ją.
-
To jest Melody Blackwood, jedna z najlepszych agentek angielskiego
wywiadu. Od dzisiaj będzie pracować z nami [A
tak przy okazji- na jakiej zasadzie została włączona do programu
„the Avengers”?] [Wygrała
w programie „You Can Avenge – Po prostu superbohateruj”?].
Fury
zaczął przedstawiać jej siedzących przy stole ludzi, mimo że i
tak znała już wszystkich, bo jeszcze w samolocie przeczytała ich
akta. Tony Stark do niej mrugnął [Ktoś
tu w rażący sposób nie zrozumiał charakteru Tony'ego...].
Uśmiechnęła się do niego. Wszyscy wiedzieli, że Stark lubi ładne
dziewczyny, ale ona nie miała zamiaru być jego kolejną laską.
Clint, Steve, Thor i Bruce [czemu ona jest z
nimi na „ty”? To dorośli faceci! Ze dwa razy starsi od niej
(wbrew temu, co napisała w przedstawieniu postaci, wystarczy
SPOJRZEĆ żeby wiedzieć, że nie mają po dwadzieściakilka lat!)]
przywitali się z nią uprzejmie. Tylko Natasza patrzyła na nią
spode łba, bawiąc się swoimi blond włosami. „Na pewno są
farbowane” - pomyślała Melody [Och
nie! To koszmar! FARBOWANE włosy! Wiedźma! Na stos! Na stos!]
[Teatrzyk
„Ona jest głupia, ma wszy i w ogóle jest pozbawiona zalet”
rozpoczyna przedstawienia].
Natasza
pokazała jej język [to jest DOROSŁA
KOBIETA, aŁtorki! I co jeszcze, zagrała jej na nosie? Powiedziała,
że jest głupia "twoja stara"?], ale Melody spojrzała z wyższością
w sufit ["Tylko na tyle cię stać, suficie?" zadrwiła w myślach MarySue "Cienki jesteś, ja z palcem w nosie przewyższam cię o... bardzo dużo..."]. Miała straszny dylemat - jak usiąść jak najdalej od
Nataszy, aby sobie nie myślała, że chce się z nią zaprzyjaźnić,
a jednocześnie jak najdalej od Tony'ego, aby nie myślał, że
będzie jego kolejnym lachonem na jedną noc [Rajuśku,
jakie to podstawówkowe! Czy aŁtorki NAPRAWDĘ nie wykoncypowały
jeszcze, że są pośród ludzi dorosłych, profesjonalistach
skupionych na stojącym przed nimi zadaniu? A nawet jeśli nie ma
jeszcze żadnego zadania- to ludzie po piętnastym/szesnastym roku
życia (tak, tak!) przestają przejmować się kto koło nich siedzi
i co to może oznaczać!] [Witajcie,
jestem John Zeitgeist. Chciałbym porozmawiać z Wami o Inicjatywie
„Gimbus”...]? W końcu usiadła obok Bruce'a. Z
tego, co wiedziała o nim z tajnych notatek, wydawał jej się miłym
chłopakiem [„Czterdziestoletni chłopak”]. I miał ładne, czekoladowe oczy.
-
Cześć - powiedziała Melody.
-
Hej – odpowiedział Bruce.
-
A więc to ty jesteś Bruce Banner, ten genialny fizyk? [Swoją
drogą, całkiem w porządku sposób na zagadanie do Bannera. Ja nie
mógłbym powstrzymać się od pytania „Więc... jak to jest,
zepsuć Harlem?”]
Bruce
wyraźnie się zarumienił. [Nie sądził,
że ktoś odkryję ten jego najpilniej strzeżony sekret...]
-
No wiesz, staram się pomagać. [„Hulk
tak naprawdę marzy o karierze ogrodnika, a Avengersi mu to
umożliwiają!”]
Porozmawiali
jeszcze chwilkę. Bruce był bardzo miły, chociaż trochę nieśmiały
[to całkiem
zabawne, bo niezliczone komiksy i inne dzieła popkultury nauczyły
mnie, że naturalnym stanem dla Bannera jest albo arogancja, albo
cierpienie. Gdyby był ostrożniejszy, do Hulka wcale by nie doszło
i dlatego cierpi...]
[Zastanawiam
się, gdzie jest Fury. Przyprowadził ją, a teraz czeka grzecznie
przy drzwiach aż mu się MarySue wygada?]. Melody
polubiła też Steve'a, Clinta i Thora. Steve był prawdziwym
dżentelmenem i był bardzo przystojny, wyglądał lepiej niż na
zdjęciu. I miał naprawdę ładne oczy. Thor, jak na boga z Asgardu,
okazał się być bardzo uprzejmy. Melody zauważyła, że siedzi
blisko Bruce’a i trzyma rękę na oparciu jego krzesła. Czyżby on
i Thor się lubili? [NIE,
nieeeee, N!I!E!, niiEEEEE!] Tony co chwila próbował
z nią flirtować, ale ona postanowiła nie zwracać na niego uwagi.
Tylko Natasha siedziała obrażona i nie odzywała się do niej
słowem. Melody spytała o to chłopców.
-
Wiesz - odpowiedział Tony – nikt tutaj nie lubi plastiku [To
jest tak durne, że boli. Czarna Wdowa jest jednym z najlepszy
agentów specjalnych świata.
Zna języki, sztuki walki i przeżyła najazd Chitauri. Mało tego,
była niezbędna, żeby pokonać Lokiego. I
nie farbuje włosów!]
[To
tak frustrujące, że mam propozycję: od tej pory ZAPOMNIJMY, że to
Natasha Romanov. To po prostu jakaś kobieta-człowiek. I choć wciąż
wkurzające jest traktowanie tak (zasłużonego) członka drużyny...].
Wszyscy
zachichotali cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz