Szanowny
Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Tak,
wciąż męczymy Błaszczykopko. Tak, wciąż jest śmiesznie!
Dzisiejszy
odcinek sponsorują: Rzecznik Praw Dziecka, gazeta "Fakt"
oraz literki E, M i O.
Będzie
wesoły!
Rozdział
5
"Zwierzęta
w klatkach więzione gdzieś w zoo
wolność widują w swych snach.
Zaś drapieżniki krwi żądne są wciąż;
dziś ten drapieżnik to ja!
I nie do zaspokojenia
żądza w mym ciele się tli.
To jakby ogień piekielny
się wdarł w duszę mi..."[Aha...]
wolność widują w swych snach.
Zaś drapieżniki krwi żądne są wciąż;
dziś ten drapieżnik to ja!
I nie do zaspokojenia
żądza w mym ciele się tli.
To jakby ogień piekielny
się wdarł w duszę mi..."[Aha...]
Jakub
siedział na tarasie domu babci Felicji w Truskolasach i delektował
się samotnością [Samotność
z pewnością była smakowita. Ale tak poza tym to DZIECKIEM BYŚ SIĘ
ZAJĄŁ GNOJKU JEDEN!].
Od czasu wypadku, cały czas ktoś wpadał w odwiedziny i namawiał go na powrót do gry. Zupełnie nie miał na to ochoty, szybko się irytował a w utrzymaniu równowagi psychicznej nie pomagał mu ból krzyża i kolana, dał się rehabilitować, ale tylko dlatego, że specjaliści pogrozili mu częściowym kalectwem [To brzmi jakby specjaliści byli gotowi wywołać u niego to kalectwo, jeśli się nie zgodzi] [Przede wszystkim brzmi tak, jakby robił im łaskę, że się pozwala przywracać do zdrowia]. Czuł się jak okręt widmo, którym bawi się ocean, chce pochłonąć, ale zaraz wypluwa [Przepraszam, co?] [Czuł się jak *sprawdza swoją nerdowską bazę danych* Latający Holender z „Piratów z Karaibów"...] [Ale to wcale nie jest typowe przedstawienie okrętów widmo!] [Ale tylko to]. Nie nadawał się do niczego.
Upił zimnego drinka i wyciągnął nogę na balustradzie, gdzieś w kieszeni odnalazła się zapomniana paczka papierosów [O, Świetnie, jeszcze papierosy pali. Czy pan Błaszczykowski zamierza zrobić COŚ JESZCZE żeby pogorszyć swoją formę czy to kres jego kreatywności?] [Może na złość kadrze odmrozi sobie uszy?]. Odpalił od świeczki na stoliku i zaciągnął się dymem. Od czasu wypadku minęło osiem miesięcy, pięć miesięcy leżenia w łóżku i trzy rehabilitacji, która dawała znakomite wyniki. Gdyby chciał mógłby myśleć o powrocie do klubu i reprezentacji.
Koniec kwietnia był dość ciepły, wiatr z zachodu przyniósł zapach ogniska, kilka domów dalej sąsiedzi rozpalili ognisko [Niesamowite. Pachniało ogniskiem gdyż... płonęło ognisko! Cóż za zaskoczenie!]. Babcia wyjechała z małą do kuzynki w Częstochowie, brat był na wyjeździe z Rakowem.
Nagle coś w zaroślach zaszeleściło i kątem oka zauważył błysk. Od czasu wypadku miał jakby lepszy słuch,nocami przesiadywał na tarasie i oglądał gwiazdy a gdy kładł się spać, to byle poruszenie wybudzało go ze snu.
Od czasu wypadku, cały czas ktoś wpadał w odwiedziny i namawiał go na powrót do gry. Zupełnie nie miał na to ochoty, szybko się irytował a w utrzymaniu równowagi psychicznej nie pomagał mu ból krzyża i kolana, dał się rehabilitować, ale tylko dlatego, że specjaliści pogrozili mu częściowym kalectwem [To brzmi jakby specjaliści byli gotowi wywołać u niego to kalectwo, jeśli się nie zgodzi] [Przede wszystkim brzmi tak, jakby robił im łaskę, że się pozwala przywracać do zdrowia]. Czuł się jak okręt widmo, którym bawi się ocean, chce pochłonąć, ale zaraz wypluwa [Przepraszam, co?] [Czuł się jak *sprawdza swoją nerdowską bazę danych* Latający Holender z „Piratów z Karaibów"...] [Ale to wcale nie jest typowe przedstawienie okrętów widmo!] [Ale tylko to]. Nie nadawał się do niczego.
Upił zimnego drinka i wyciągnął nogę na balustradzie, gdzieś w kieszeni odnalazła się zapomniana paczka papierosów [O, Świetnie, jeszcze papierosy pali. Czy pan Błaszczykowski zamierza zrobić COŚ JESZCZE żeby pogorszyć swoją formę czy to kres jego kreatywności?] [Może na złość kadrze odmrozi sobie uszy?]. Odpalił od świeczki na stoliku i zaciągnął się dymem. Od czasu wypadku minęło osiem miesięcy, pięć miesięcy leżenia w łóżku i trzy rehabilitacji, która dawała znakomite wyniki. Gdyby chciał mógłby myśleć o powrocie do klubu i reprezentacji.
Koniec kwietnia był dość ciepły, wiatr z zachodu przyniósł zapach ogniska, kilka domów dalej sąsiedzi rozpalili ognisko [Niesamowite. Pachniało ogniskiem gdyż... płonęło ognisko! Cóż za zaskoczenie!]. Babcia wyjechała z małą do kuzynki w Częstochowie, brat był na wyjeździe z Rakowem.
Nagle coś w zaroślach zaszeleściło i kątem oka zauważył błysk. Od czasu wypadku miał jakby lepszy słuch,nocami przesiadywał na tarasie i oglądał gwiazdy a gdy kładł się spać, to byle poruszenie wybudzało go ze snu.
Czasami
śniła mu się Anita w objęciach Ronaldo a potem błysk świateł i
jego ciało wyrzucane w powietrze przez siłę uderzenia.
Błysk
pojawił się powtórnie, tym razem w chwili gdy zaciągał się
dymem.
-
Kto tu jest?- Kuba zerwał się z krzesła i wbiegł na kamienne
schodki prowadzące z tarasu do ogródku. Zniknął w zaroślach, po
chwili wracając z szarpiącym się krępym jegomościem z wielkim
aparatem fotograficznym [który zapewne nie
uciekł z jakiegoś bardzo ważnego powodu].
-
To jest atak na niezależne media!- pisnął paparazzi, wyrywając
się ze stalowego uścisku Błaszczykowskiego. [To
jest wtargnięcie na posesję. Dłuży obiektyw sobie kup, nie
będziesz się musiał tak skradać...]
-
Oddaj mi k***a ten aparat!- oczy Kuby zalśniły złowieszczo.- Ale
pan dasz po dobroci, albo obiję ci ten wstrętny ryj!
-
Nie oddam!- paparazzo [„paparazzo” i
„paparazzi” to nie synonimy. Jedno to liczba pojedyncza, a drugie
– mnoga!] wyswobodził rękę i strzelił Kubę w twarz
[oO Czyżby nigdy nie słyszał o
czymś takim jak „obdukcja” i „oskarżyciel”?], na
co ten w ataku furii oddał mu dwa razy silniej, z rozpędu zakręcił
nim jak frygą i wrzucił do oczka wodnego [Łał,
nieźle jak na gościa po złamaniu miednicy. Nawet jeśli czasu
minęło już dużo, aŁtorka sama przyznaje, że nie przykładał
się do rehabilitacji, a po pięciu miesiącach bez ćwiczeń masa
mięśniowa też mu raczej magicznie nie przyrosła...].
Aparat wpadł w żywopłot otaczający bajorko.
W tym momencie zza bramki niczym z karabinu wystrzeliła serial fleszy autorstwa innego paparazzi. Kuba już miał reagować, ale rozpędzony wściekłością potknął się o czołgającego się paparazzo numer jeden i wyleciał na trawę jak długi.
Fotograf korzystając z niemocy piłkarza, długim susem wleciał w żywopłot porwał aparat i przy pomocy kolegi wybiegł na ścieżkę.
W tym momencie zza bramki niczym z karabinu wystrzeliła serial fleszy autorstwa innego paparazzi. Kuba już miał reagować, ale rozpędzony wściekłością potknął się o czołgającego się paparazzo numer jeden i wyleciał na trawę jak długi.
Fotograf korzystając z niemocy piłkarza, długim susem wleciał w żywopłot porwał aparat i przy pomocy kolegi wybiegł na ścieżkę.
-
Sukinsyny…- Błaszczykowski gramolił się na nogi, ale wypite
drinki przestały go znieczulać [na mocy
imperatywu blogaskowej dramy] a oszałamiający ból,
prawie rozerwał mu kręgosłup [Pytanie –
skoro tak go boli, to czemu nie bierze tabletek przeciwbólowych? A
jeśli bierze, to czemu pije alkohol i jest takim niesamowitym,
autodestruktywnym, zapominającym o swoim dwuletnim dziecku
kretynem?].
Chwiejąc się odnalazł wejście do domu [brzmi,
jakby był to tytaniczny wysiłek. Czyżby tych drinków było aż
tyle?] i padł na kanapę w salonie, powalony niemocą.
Krew z rozbitej wargi spływała na podłogę tworząc szkarłatne
plamy na kremowym dywanie [1. Jak sobie
rozwalił wargę? O trawnik? O rękę fotografa na policzku? Czy
pękła z wysiłku? 2. NORMALNA osoba starałaby się krwawić na
jakąś łatwo zmywalną powierzchnię, a nie na dywan].
Tak
zastała go babcia Felicja, która tknięta przeczuciem przyjechała
wcześniej, zostawiając małą u żony drugiego syna [a
nie mogła przyjechać z Oliwią bo jeszcze Kuba przypomniałby
sobie, że ma dziecko i co byśmy wtedy zrobili?].
-
Kuba?!- dotknęła włosów wnuka, w których były jeszcze odłamane
gałązki z żywopłotu. – Co się stało?- zapytała z troską w
oczach. Dlaczego leżysz tutaj ? Ty krwawisz?- wskazała na
zakrzepniętą krew na jego górnej wardze.
-
Nie[, piłem sok wiśniowy] będę
o tym rozmawiał.- uniósł się z kanapy i wszedł na górę do
swojego pokoju. [Ale z tego Alternatywnego
Błaszczykowskiego burak. Mam nadzieję, że temu prawdziwemu
dojrzałość nie zatrzymała się na piętnastym roku życia...]
-
Kiedyś będziesz musiał zmierzyć się z demonami, które cię
wykańczają, synku.- odpowiedziała.
-
Nic nie muszę! Ten demon to ja!- odkrzyknął w nagłym przypływie
furii. Potrzebował ukojenia, musiał zamknąć się w swoim pokoju.
Sam! [Crawling
in myyyy skiiiiin!]
Powiedzcie mi... Po co robić analizy, skoro nie macie prawie żadnych komentarzy? ^^
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Idąc za kultowymi analizatorniami, sprawdzajcie dokładnie co jest "fejkiem" a co nie :)
Luc
Wybaczcie nie chce mi się rejestrować.
>Po co robić analizy, skoro nie macie prawie żadnych komentarzy? ^^>
UsuńPo co robić grzanki, skoro nie mam niczego w kolorze zielonym? Wybacz, ale Twoje pytanie jest bardzo bez sensu. Nie zbieramy komentarzy jak punktów na tablicy wyników. Są one bardzo miłym dodatkiem, ale to aŁtoreczki nie mogą bez nich żyć. Mnie wystarcza świadomość, że ludzie nas czytają. Zresztą, zdarzają się komentarze, pisały je Assire, Nibi, Nichi... A Szatan pisać nie musi, zna nasze adresy i może nam sama powiedzieć co myśli!
>I jeszcze jedno. Idąc za kultowymi analizatorniami, sprawdzajcie dokładnie co jest "fejkiem" a co nie :)>
Sprawdzamy. Ale opko do którego wstawiasz komentarz z całą pewnością nie jest żadną prowokacją. A jeśli masz na myśli coś innego to chętnie o tym usłyszymy.
>Wybaczcie nie chce mi się rejestrować.>
Błąd. Lenistwo to grzech ciężki ;)