Szanowny
Internecie, Drodzy Czytelnicy!
Logan
wciąż buszuje w Śródziemiu, bez poszanowania dla praw swojego
uniwersum, pór dnia i nakazów logiki. Tym razem nie jest jednak sam
- spotyka mensznych JeŚcCuFf Rochanu, trudniących się szwendaniem
po pustkowiach, zdawaniem głupich pytań i amatorską psychologią.
Myślelibyście, że może Logan zachowa się zgodnie ze swoją
postacią i zacznie ciąć, ale odpowiedź może was zaskoczyć...
Zanalizowali:
Ithil
i
Johnny
Zeitgeist
RI.cz.1
Podróż
Obudził
się razem ze słońcem, a poranek powitał go mocnym wiatrem.
Przestało wiać dopiero, gdy słońce zaczęło wschodzić do
południowego zenitu [zaraz,
co?! Dlaczego słońce wschodzi, chociaż kiedy Logan się obudził
był już poranek- czyli słońce już wzeszło? I co to do cholery
jest południowy
zenit? Chyba, że chodziło ci o aparat marki Zenit,
ale wtedy skąd mógłby się on wziąć w Śródziemiu?]
[Może
Sandra
go ze sobą przyniosła?],
i wtedy poczuł też, że jest głodny i nie miał nic w ustach od
zeszłego ranka. Gdy drugi dzień chylił się już ku końcowi, jego
irytacja sięgnęła niemal zenitu [I
co, głowa mu wybuchła?].
Nie doszedł do żadnych konkretnych wniosków mogących wyjaśnić
„JAK”, nie spotkał żywego ducha [spotkania
z żywymi duchami z zasady są trudne. Ale rozumiem, że Logan jest
nieco skołowany nagłym przeniesieniem do niewłaściwego
uniwersum],
i zaczął podejrzewać, że ten rzekomy Boromir [„rzekomy”,
bo tak naprawdę był to Dziadunio Gamgee]
zrobił go w konia
wmawiając, że ktoś tu mieszka.
Szedł
tak z głową pełną wątpliwości i domysłów aż do późnej
nocy.
Nad
ranem dostrzegł, że teren zaczyna się zmieniać [Nagle
i znienacka. Po czym roztył się okropnie i zaczął wypominać
Loganowi, że przez niego stracił najlepsze lata życia].
Ziemia
zaczęła falować, z początku nieśmiałymi, potem coraz większymi
pagórkami. Wtedy właśnie to poczuł. [Lol,
ziemia mu pod kopytami podskakuje jak źrebak, a ten dopiero
rozkminił, że coś jest na rzeczy]
Stanął
niepewny. Rozejrzał się, i przykucnął dotykając dłonią ziemi.
Drżenie było ledwo wyczuwalne, ale jego wyostrzone zmysły
potrafiły je wykryć. Szybko poderwał się i zaczął wbiegać na
najbliższe wzgórze [Co
jest jedynym logicznym wyjściem gdy jesteś zdany tylko na siebie w
obcym miejscu, po którym wałęsają się jacyś "słudzy
Saurona"- mogą być niebezpieczni. Serio, spodziewałam się
więcej instynktu samozachowawczego u rosomaka,
który przeżył trzy wojny] [Więcej.
Ale to Logan – może po prostu chce wejść wyżej, żeby lepiej
zobaczyć, kogo będzie dzisiaj ciął?].
Po drugiej stronie zobaczył coś, co go ucieszyło a jednocześnie
zaniepokoiło.
Ucieszyło,
bo zobaczył ludzi galopujących w stronę niewielkiego obozowiska
znajdującego się dokładnie pod wzgórzem na którym stał, a
zaniepokoiło, bo sen się nie kończył.
RI.cz.2
Rochirrimowie [RoCHirrimowie
byli mieszkańcami RoCHanu, osiedla domków jednorodzinnych w
okolicach Arnoru] [Albo
potomkami Rocha Kowalskiego...]
Bardzo
szybko został zauważony. Kilku mężczyzn z włóczniami
natychmiast wstało i biegiem ruszyło w jego kierunku. Został
otoczony.
-
Nie mam broni - krzyknął od razu, unosząc lekko ręce do góry
[„Serio”
mówił, powstrzymując parsknięcie „Jestem totalnie niegroźny.
Może chcecie potrzymać mnie za ręce, żeby zobaczyć, jak bardzo
niegroźny mogę być?”].
-
Kim jesteś! I czego szukasz w granicach Marchii! - Zawołał groźnie
jeden z mężczyzn. - Odpowiadaj natychmiast!
-
Szukam pomocy - zaczął Logan. - Dwa dni temu spotkałem kogoś, kto
powiedział, że możecie mi pomóc. [Serio,
aŁrorko, to, co on robi jest rozsądne, fajne i w ogóle, ale cechą
charakterystyczną Logana jest to, że w takich sytuacjach NIE JEST
rozsądny. W sumie to dość ironiczne, bo zazwyczaj wkurza mnie to,
że MarySue są impertynenckie- tu wkurza mnie, że on nie jest
impertynencki a powinien!]
-
Obcy mogą przemierzać tereny Marchii jedynie za pozwoleniem króla
Theodena! - Krzyknął żołnierz groźnie przysuwając grot włóczni
do piersi Logana. [No,
wreszcie jakiś, co wie, co robić ze swoją wykałaczką. Szkoda, że
to dokładnie ten moment kiedy pada z wątrobą nabiorą na pazury
Logana jak szaszłyk] [Jest
też szansa, że grot trafi w kość (pokrytą niełamiącym się
metalem) i po prostu bezceremonialnie pęknie...]
-
Tak, ale Boromir - zaczął łagodnie. [jeszcze
raz, bo coś musiałem źle przeczytać. Logan. Łagodnie. Łagodny
Logan. Rozchichotany Batman. Spider-Man bez wyrzutów sumienia.
Magneto ubrany wyłącznie w swastyki...]
-
Boromir? - zawołał ktoś z tyłu. Między żołnierzy wszedł młody
mężczyzna, o szlachetnych rysach twarzy, w znacznie bogatszej zbroi
niż u reszty żołnierzy. Zmrużonymi oczami spojrzał na Logana, i
spytał:
-
Spotkałeś Boromira z Gondoru?
-
Tak - podłapał szybko Logan. - Bardzo się śpieszył z jakąś
misją, ale dał mi mapę i poradził, żebym prosił o pomoc
mieszkańców Edoras.
Mężczyzna,
dowódca najwyraźniej, przez chwilę patrzył na niego, aż wreszcie
skinął na żołnierzy by opuścili broń. Logan odetchnął
dyskretnie [nie
lubił zabijać na pusty żołądek] i
też opuścił ręce.
-
To zależy jeszcze, jakiej pomocy oczekujesz - powiedział dowódca.
-
Przede wszystkim, chciałbym wiedzieć gdzie jestem.
-
Jak to? - zdziwił się mężczyzna. - Jesteśmy przecież w Rohanie.
-
Tak, wiem - przytaknął Logan. - Rohan, Śródziemie. Ale GDZIE jest
to Śródziemie? [Druga
gwiazda po prawej i prosto aż do wschodu słońca?]
Ludzie
zaszemrali. Kilku odsunęło się od Logana, zerkając na niego jak
na niespełna rozumu i jakby ta "choroba umysłu” była
zaraźliwa [na
ich miejscu bardziej bym się martwił, czy jego fryzura nie jest
zaraźliwa] [Mało
znany fakt: Rohirrimowie po godzinach UWIELBIALI amatorską
psychologię].
W
ich głosach było zdziwienie, a w kilku niepokój.
-
Przecież nie ma nic poza Śródziemiem - szepnął któryś, i Logan
zrozumiał, że nie jest dobrze, że wydostanie się z tego świata
może być niezwykle trudne [Plus,
niszczenie ludziom światopoglądu i rozwalanie im całej kosmologii
nie jest zbyt uprzejme].
Ostrożnie,
zrobił niewielki krok w stronę dowódcy.
-
Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? - Spytał, ściszając
głos i lekko przechylając się do przodu.
-
Nie!- Odparł dobitnie dowódca, krzyżując ręce na piersi. [Foch!]
Jego
żołnierze natychmiast zamilkli, i z powrotem otoczyli przybysza.
Włócznie ponownie, groźnie wyciągnęły się w jego stronę.
Logan rozumiał, był obcy na ich ziemi, i nie uśmiechało mu się
zabijanie gospodarzy, ale na wszelki wypadek opadł lekko na nogach,
spiął się i zacisnął pięści gotowy do ataku lub obrony [Pazury
wysuń. To ich powinno zniechęcić]
Pomijając niekanoniczność Wolva i interpunkcje z tyłka wziętą, to, tak szczerze, albo mnie spaczył blogasek o FSN, Teknomanie, Lestacie i Naruto w jednym, albo to nie jest takie złe...
OdpowiedzUsuńKarenaj
Czy ktoś to to już skomentował? Zresztą, nawet jeśli tak - linka poproszę!
OdpowiedzUsuń