Dobry
wieczór, kochani!
Dziś
odpoczniemy sobie odrobinkę od zdziecinniałego Tony'ego, seksownego
Bruce'a, bezradnego Fury'ego i władającej nimi wszystkimi
wszechzajebistej MarySue. Jeden dzień oddechu przyda się chyba nam
wszystkim, na dziś przygotowaliśmy więc z Johnnym coś lżejszego
kalibru- oneshot o Rukii z Bleach'a. Króciutkie i rozkosznie głupawe
opko w którym tak naprawdę nic się nie dzieje ale i tak- uwierzcie
mi!- przeczytacie z przyjemnością.
A
od jutra wracamy do Avengersów!
Zanalizowali:
Ithil
i
Johnny
Zeitgeist
Hejka
wszystkim! Jestem wielką fanką Rukii! To moja najulubieńsza postać
z Bleach'a! Kocham ją! [I
nie umiem tworzyć! Zdań złożonych!]
Dobra starczy tego xD. Pierwsza notka już niedługo!
[Co
konkretnie powstrzymuje aŁtorki od zamieszczenia pierwszego posta od
razu?]
Buziaki
;**** A i nie życzę sobie używania przekleństw na moim
blogu.(nonono! ne wolno)
Sorki,
że tak długo ^^'''. Akcja toczy się w zimę, miłego czytania
;***.
~*~
Wstał
kolejny pikny dzionek, szczególnie temu, że była sobota^^ [*]
[Stwierdzam
zgon bo umar :x].
Za oknem padał śnieg. Wszystko było przykryte białą kołderką
[Wyobraziłam
sobie Wszystko ze stopami nie mieszczącymi się pod kołdrą =.=].
Gdzie niegdzie dzieci lepiły bałwany albo rzucały się śnieżkami.
Ichi [btw.
„Ichi” to po japońsku „jeden”]
spał spokojnie. Drzwi od jego szafy cicho otworzyły się. Z szafy
wyszła Rukia. Sekundę później wyleciał Kon z krzykiem
„Neee-saaaaaaaaan~!” Tym samym budząc Ichigo. Gdy tylko Ichi
zobaczył Rukię poleciała mu krew z nosa [O
tak, jak ja kocham dosłowne przenoszenie środków przekazu
mangi/anime na fanfiki. AŁtorko, czy kiedyś poleciała ci krew z
nosa tak spontanicznie, z podniecenia? To tak, jakby koło głów
twoich zawstydzonych bohaterów pojawiały się wielkie krople].
Tamując krwawienie ręką powiedział.
-
Ty nawet we flanelowej piżamie wyglądasz seksownie.- Rukia
rumieniąc się przywaliła mu w łeb [To
bardzo szorstka miłość. Szorstka, twarda i bolesna, jak każda
prawdziwa miłość być powinna, prawda].
-
Głupek.- powiedziała. Po chwili ubrana zeszła na śniadanie
[Hurra!]
[A
gdzie poranne czynności?].
-
Rukia-san, wyglądasz dziś ładnie.- powiedziała Yuzu. I tak przez
resztę śniadania była chwalona [Cała
rodzina w ciągu całego posiłku nic nie robiła, tylko wszyscy ją
głaskali i zachwycali się jaka jest ładna i w jaki wysublimowany
sposób je?!].
Po śniadaniu Rukia wyciągnęła Ichigo na spacer po parku. Spotkali
tam innych shinigami [Shinigami
przewalali się po ulicy w charakterze bezpańskich psów i żebraków.
To wcale nie jest tak, że bogowie śmierci mają jakieś, pffff,
zajęcia].
Razem usiedli na ławce. Zimny wiatr muskał ich twarze. Nagle Rukia
powiedziała.
-
Mam wspaniały pomysł! Chodźmy na łyżwy!- powiedziała wszyscy
zachwycili się jej intelektem [rzeczy
małe i gotowe złamać się przy najlżejszym podmuchu wiatru
zasługują raczej na chwilę zadumy...].
-
Genialny pomysł Rukia!- powiedział Ikkaku.
-
Doprawdy piękny.- powiedział Yumichika. Kilka minut później
wszyscy śmigali już na łyżwach. Mimo, że Rukia pierwszy raz
miała na sobie łyżwy, jeździła jak mistrzyni
[Czy
w ogóle mogło być inaczej?].
Wszyscy się nią zachwycali. Toushirou tak się na nią zapatrzył,
że aż się wywrócił
[O, Element Komiczny!].
Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem
[W razie jakbyście nie wiedzieli: Bogów śmierci bawią żarty w
stylu poślizgniecie się na skórce od banana albo rzucanie w siebie
plackiem z bitą śmietaną].
-
No, to może chodźmy coś wypić?- powiedziała serdecznie Rukia
pomagając Toushirou wstać. Wszyscy ją poparli [Żeby
przy tym pomaganiu sama nie fiknęła. Wiecie, dochodzę do wniosku,
że na blask jednej MarySue pracuje w gruncie rzeczy wiele osób. No
bo jest sobie taka MarySue, ale do istnienia potrzebuje: ludzi
demonstracyjnie głupszych od niej, sWeEtAsHnYcH przyjaciółeczek
eskalujących jej zajebistość, bogatych a wrednych rodziców (jeśli
nie chcą być wredni to muszą z poświeceniem wyjechać do
Niemiec/umrzeć)... No i oczywiście TruLoFFa, ale on sam w sobie
jest trochę MarySue więc się nie liczy. Widzicie, ile osób?
Ciekawe, czy zbierają się co rano na odprawę...].
Poszli do najbliższej kawiarni. Wnętrze było ładnie urządzone,
czarno-czerwone ściany, oraz fotele i kanapy [Rzeczywiście
ładnie. Tak... wszetecznie].
Kilka neonów przedstawiających kubek kawy, lub deser. Na czarnych
stolikach były czerwone serwetki. Było też kilka automatów ze
słodyczami [Na
wuj w kawiarni automaty ze słodyczami? Przecież tam się sprzedaje
słodycze tak tradycyjnie, przy ladzie...].
Rozsiedli się na jednej z kanap. Wtedy podszedł do kelner [a
Kali ukraść mu krowa?].
Dobrze zbudowany, wysoki blondyn. Miał czarne spodnie i fartuch
zawiązany w pasie. Do tego czerwona koszula z czarnym krawatem
[Powinien
pofarbować włosy na czerwono a oczy i usta obwieść czarna kredką]
[A
ja mam pytanie, czy wygląd kelnera w ogóle ma znaczenie dla akcji,
czy to tylko taki fetysz?].
-
Co dla panów?- Ikkaku poprosił o kawę, Ichi i Yumichika o herbatę.
A Toushirou o kakao.
-
A dla ciebie ślicznotko?- spytał puszczając oko do Rukii [Po
powrocie na zaplecze szef złapał go za tyłek, puścił do niego
oczko i szepnął namiętnie do ucha „Jesteś zwolniony, don
Juanie”].
-
Poproszę colę.
-
Dla ciebie skarbie na koszt firmy.- powiedział i odszedł od stolika
[Jestem oburzony! Dlaczego przed nią nikt nie biegnie i nie rozrzuca
płatków róż?!] [I
pereł...].
Chłopacy spojrzeli na kelnera złością w oczach. Gdy wypili swoje
napoje wyszli [Z
tej złości najwyraźniej postanowili nie płacić. Bardzo
rozsądne].
Mimo, że było jeszcze wcześnie, na zewnątrz panował mrok
[Wait,
w zimie ciemno się robi.. no, powiedzmy koło 16. Powiedzmy, że
Ichigo obudził się nawet i o 10, potem przez godzinę jedli
śniadanie. W jaki sposób jeżdżenie na łyżwach + picie kakao
zajęło im pięć godzin?].
W domach paliły się światła, ulice były oświetlane latarniami.
Szli przyglądając się gwiazdom na niebie [Ignorowali
wszystkie gwiazdy wtopione w chodnik i przechodzące koło nich.
Julia Roberts trzy razy próbowała wcisnąć Rukii swój autograf,
ale ta tylko fuknęła na nią i poszła].
W pewnej chwili Rukia odbiegła od nich. Zebrała w rękę trochę
śniegu, ulepiła z tego kulkę i rzuciła w Ichigo. Celnie trafiła
go w twarz [*wzdycha
z rozmarzeniem* Jaka ona miła, koleżeńska i fajna...].
Ichigo zdenerwowany złapał całą górę śniegu w ręce i rzucił
w Rukię. Czarnowłosa łatwo ominęła kulę
[Ale ponieważ Ichigo rzucał górą, niewiele jej to dało].
I rozpoczęła się bitwa na śnieżki. Bitwę wygrała oczywiście
Rukia [Oczywiście!
*macha chorągiewką i dmie w gwizdek*] [Ru-kia!
*klask klask klask* Ru-kia! *klask klask klask*] [Ithil,
co ty robisz! Przecież ktoś taki jak ona nie potrzebuje naszego
dopingu!] [Ja
to w ogóle jestem zniesmaczona, że oni śmieli próbować w nią
trafić...] [Może
właśnie nie próbowali. To by pasowało do twojej teorii...].
Po tym wszyscy porozchodzili się do domów. Rukia z Ichim do jego
domu, Hitsugaya do Inoue, a Ikkaku i Yumichika do Kiego. Rukia szybko
zmieniła mokre ubrania na suche i zeszła no kolacje. Na kolacje
była pizza. „Trzeba przyznać, że Yzuzu bardzo dobrze gotuje^^”
pomyślała Rukia jedząc pizzę [Yzuzu
z ulgą otarła czoło. Już się bała, że potrawa nie przypadnie
Rukii do gustu i znów będzie musiała spać na wycieraczce].
Po kolacji obejrzała jeszcze telewizję [„to
bardzo dobra telewizja!” wymruczała obmacując plastikowe pudło i
zaglądając do gniazdka]
i poszła spać. Przed snem jeszcze trochę popisała w pamiętniku.
„Dzisiejszy dzień minął bardzo szybko. Dobrze, że nie pojawił
się żaden pusty
[Tak, całe szczęście, że żaden demon nie przeszkodził bogom
śmierci w ich wesołym, kawiarnianym lansie. Jeszcze Rukia musiałaby
zepsuć sobie fryzurę...].
Jak ten czas leci, w poniedziałek są już walentynki! ^^ Mam dla
chłopaków fajne prezenty, mam nadzieję, że im przypadną do
gustu.” Tak skończył się ten dzień.
~*~
Wiem,
że krótkie i beznadziejne xD. Postaram się żeby następne było
lepsze, pozdrówka i buziaki :***. A kto chce być powiadamiany niech
pisze w księdze. I proszę po raz kolejny. NIE
UŻYWAĆ PRZEKLEŃSTW NA MOIM BLOGU!!!