Mary
Sue to fascynujące stworzenia, nieprawdaż? Stworzone z kompletnego
braku talentu, przedstawiają sobą ukryte pragnienia i może czasem
jakiś kompleks lub dwa ich twórców. Są najlepsze, a przy tym
niekompetentne. Wszyscy je kochają, ale zwykle sprawia to wrażenie
kontroli umysłu niż prawdziwego afektu. W założeniu są wyjątkowe
jak płatki śniegu, ale i tak kończą pospolite jak błoto.
Byłyby
słodkie, gdyby nie były tak bezbrzeżnie irytujące.
Bardziej
jednak
od takiej klasycznej, oryginalnej Mary Sue interesuje mnie
przypadek pośredni – kiedy to kanoniczna postać staje się
przekaźnikiem autora, czy raczej aŁtora. Czy taka postać pozwala
zachować iluzję kanonu? A może bardziej oryginalna myśl nie może przyjść
aŁtorom do głowy?
W
dzisiejszym odcinku rolę takiej właśnie Mary Sue pełni Hermiona
Granger. Dowiemy się o nowych, ciekawych pomysłach na jej drzewo
genealogiczne, a także (tradycyjnie już) rozważymy śniadania i błędy
ortograficzne. Ponadto, pęknę.
Zapraszamy!
Adres
bloga: http://hermiona90.blog.interia.pl/
Zanalizowali:
Ithil
i
Johnny
Zeitgeist
Nadchodził
koniec wakacji już nie długo miała zacząć się nowy rok szkolny
[To
dopiero pierwsze zdanie, a mnie już urzekła twoja tautologiczna,
ainterpunkcyjna historia].W
jednym z domów na Londyńskiej ulicy mieszkała 17letnia
dziewczyna razem z rodzicami
[17letnia... Miała 17oC
i przez to miała temperaturę letnią? Miała wyrok siedemnastu lat
siedzenia w więzieniu za nieumiejętność przekazywania
informacji?].
Właśnie
spała smacznie w swoi [w
soi?]
[w
słoiku?] [w
sowie?]
łóżku
gdy nagle do jej pokoju wpadła wesoła kobieta odrazu
zawołała [zawołała
z odrazą?] [dla
mnie to brzmi raczej jak „kobieta odrazy”. Taki nowy Avenger] [Brzmi bardziej jak członek Injustice League] [...Jesteś nerdem, wiesz?]
-córciu
wstawaj
Dziewczyna
przekręciła się na drugi bok i wogule jej nie słóchała jeszcze
coś mrukneła i poszła dalej spoać nie przejmowała się matkoł
wiszącoł nad nioł [*wyskakuje
mu żyłka* Z-zaraz pęknę...].
Blądynka
widząc zachowanie córki postanowiła podjąć nieco drastyczne [to
tylko takie słodkie chibi-chibi drastyczności] środki
pobudzające [drastyczne
środki pobudzające... sole trzeźwiące nasączone w
benzynie?].Podeszła
do łóżka bardzo blisko zerwała z niej kołdre i sięgneła po
szklanke z odrobinoł wody [Jak
to dobrze, że stała tam taka akurat szklanka. Domyślam się, że w
gablotce z podpisem „Na trudne budzenie”].Jednym
ruchem
chlustneła
ją [Chlusnęła...
wodę? Jak to się robi?].
Brązowo włosa zerwała się jak oparzona [Hahaha...
jak oparzona! To zabawne, bo przecież jest mokra! Ha... hahaha...
*ociera łzę* Tak, z pewnością pęknę...] [Ojej,
to dopiero początek analizy a Johnny już ma dość...]
razem z krzykiem-MAMO!!!-spojrzał na nioł ze złościoł [Pękam!..
Ithil, jesteś pewna, że to nie prowokacja?]
[Pewna. Naprawdę istnieją ludzie, którym się wydaje, że te słowa
tak się pisze]
i znowy otwierał usta żeby coś powiedzieć gdy jej matka poprostu
wyszła z pokoju [A
tak w ogóle to brawa dla mamy. Ciekawe, jak zamierza teraz suszyć
łóżko]
[Może boCHaterka wciąż jeszcze śpi na ceratce i nie straszne jej
łóżkowe mokrości?].
Hermiona
bo tak nazywał się dziewczyna [Dziewczyn/a
ma chyba trochę problemów ze świadomoscią seksualną...] powoli
wstała z miejsca i wolno ruszyła do łazienki wziąści [ajuści!]
prysznic.Poczas tej czynności [porannej,
nomen omen]
była tak zła nie mogła zrozumieć komu robiła kzywde [*składa
ręce jak do modlitwy* niech to będzie brak „r”,a nie brak
kropki...] że
sobie dłużej pospała [Z
tej wielkiej złości mózg jej się zacierał jak zrozumiałem?]. Z takimi
myślami dziewczyna wruciła do siebie i zaczeła się ubierać
na śniadanie.
+++
Gdy
już znalazła się w kuchni pierwsze złe spojrzenie zuciła
[najpierw
dokładnie jej przeżuwając]
kobiecie stojącej przy zlewie potem łagodniejrzym wzrokiem
spojrzała na ojca czytającego gazete [Wszystko
było na swoim miejscu: służąca służyła (choć trochę się
przy tym guzdrała), mężczyzna mężczyźnił... Hermiona skinęła
głową z zadowoleniem].
Powiedziałą
-Dzień
dobry-i usiadła na przeciwko ojca.
Chwile
potem przed dziewczynoł [z
której był najwyraźniej niezły chochoł]
pojawił się tależ [AAARGH!]
ciepłych
naleśników [podająca
je kobieta kłaniała się w pas i całowała stopy bo wiedziała, że
kiedy córka schodzi na śniadanie, ono ma już na nią czekać]
polała je sosem Toffi i zaczeła szybko je pałaszować [A
tu nastąpi chwila refleksji nad aŁtorkami w ogólności: co one
mają z tym „pałaszowaniem”?].Nie
zauwarzyła gdy mężczyzna odłożył gazetę i wpatrywał się w
nią dziwnym smutnym wzrokiem [Jak
można mieć dziwny wzrok? Ojciec robił zeza?].
Hermiona
gdy tylko skończyła odrazy [hej,
przecież ona jadła naleśniki, a nie jakieś odrazy!]
[Może...
żywiła się odrazą, jaką czuła do matki? *rozpaczliwie próbuje
znaleźć sens*]spojrzała
na rodziców i ich miny nie były za wesołe przyglondał [Ciekawe
kto, bo żaden rzeczownik w tym zdaniu nie miał formy męskiej]
im się w milczeniu kiedy zapytała:
-Czemu
tak na mnie patrzycie?
-Hermiono-zaczoł
powarznie [bez
względu na to, kto to jest, powinien poważnie wziąć się za naukę
ortografii]-musimy
coś ci bardzo warznego [warzywnego?]
[warzonego?]
powiedzieć ,wiemy że możesz być w durzym [to
faktycznie duży szok, kiedy tak nagle dowiadujesz się, że masz dur
brzuszny] [Bo
kiedy jesteś zadurzony/a, to dziwią się raczej rodzice...]
szoku-zatrzymał
się robiąc bardzo dramatycznoł cisze [*analizatorzy
zastygają
w oczekiwaniu*].
Nadle
matka dziewczyny dołończyła sie [FUJ!
Tak przy dziecku?!]
[Ithil,
o czym ty myślisz...]
do tego rozpączecia [rozpączęcie
to rozpoczęcie pączkowania?]
-Córeczko
widzisz... my...-po kazdym słowie robiła krtkoł przerwe [przez
co Hermiona była już nieźle zniecierpliwiona] -nie...jesteśmu
twoimi prawdziwymi rodzicami [DAM-DAM-DAAAAM!].
Brązowo
oka była w wielkim szoku nic nie rozumiała jak to nie buli jej
prawdziwymi rodzicami [„Przecież
bulili na wszystkie moje potrzeby!” myślała zrozpaczona Hermiona
(A tak swoją drogą jest mi teraz całkiem śmiesznie bo, serio, nie
dalej jak wczoraj przeprowadziliśmy z Johnnym dwugodzinną rozmowę
na temat „dlaczego wiadomość o byciu adoptowanym/posiadanie tylko
jednego rodzica zawsze jest pokazywane jako taka straszna drama”.
Może wy mi wyjaśnicie?)].
-Bo
widzisz gdy miałaś zaledwie 2 miesiące do naszego domu przyszła
młoda kobieta i powierzyła nam cię w opiekę [tak
po prostu przyszła, podała nieprzewijane od tygodnia dziecko i
powiedziała „macie”. A prawo stwierdziło „hej, skoro już
jest, to co się ma zmarnować”...] powiedziała
nam że gdy bedziesz miała siedemnaste urodziny mam ci powiedzieć
prawde [i
jeszcze stawiała warunki. Urocze]-powiedziała
nieco smutnym tonem [Ale
to był taki tylko troszeczkę smutny ton. Bo w sumie mało ją
obchodziły przeżycia córki].
Dziewczyna
była w ogromnym szoku nie wiedziała co ma oty[ły]m
wszystkim myśleć do jej głowy dochodziła tylko jedna myśl
[„Dlaczego nie używam przecinków?!”] ,,Jak
to nie są moimi rodzicami,, [Edit:
„Dlaczego używam dwóch przecinków zamiast cudzysłowu?”].
Po chwili ciszy brązowo włosa wyszeptała
-Kto
jest w takim razie moimi bilogicznymi rodzicami?
[Najwyraźniej będzie to tylko jedna osoba. Chów wsobny]
[No,
Czytelnicy, a teraz tak bez zaglądania (żeby wam to ułatwić
zrobię przerwę): jak sądzicie, kto będzie prawdziwymi rodzicami
Hermiony?]
Zapadła
na chwile głucha cisza gdy odezwała się kobieta
-Są
nimi Sara i Tom Ridle.
-CO!!-krzykneła
[What
she said!]
[Też się dziwię. Przecież z relacji rodziców jasno wynikało, że
kobieta tylko wcisnęła im bachora, kazała mu zdradzić prawdę
kiedy będzie miało siedemnaście lat (a oni jak cielęta po prostu
to robią i narażają ukochaną córeczkę na traumę) i tyle. O
opowiadaniu barwnej historii z kim i kiedy się łajdaczyła- ani
słowa] [Mnie
interesuje inna sprawa: skąd aŁtoreczki wytrzasnęły Sarę Riddle.
TU jest drzewo genealogiczne Voldemorta i ja tu żadnej Sary nie
widzę. Co ciekawe po wstukaniu w Google wyskakuje całe mnóstwo
opek o tej postaci i nic nie wskazuje na to, żeby pisała to ta sama
osoba. Co jest grane?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz